Jest, wylazł z nory. Były prezes, przewodniczący rady nadzorczej, doradca zarządu, filozof, technik, malarz, eseista, ale zawsze szkodnik, czyli Adam Mandziara, zabrał głos na temat spadku Lechii Gdańsk. Oczywiście na Instagramie. Bardzo sobie upodobał pan Adam to medium, kto wie, może liczy na jakieś współprace z markami, żeby – strzelamy – zapłacić piłkarzom pensje. Albo ochronie. Albo komukolwiek Lechia jeszcze wisi.
W każdym razie jeśli ktoś liczył na słowo „przepraszam”, to równie dobrze mógłby wypatrywać śniegu w czerwcu. Mamy popieprzony klimat, ale nie aż tak, a Mandziara to niezły ananas, ale też nie taki, by zaraz przepraszać za spadek. No są jednak pewne granice uniwersum polskiej piłki. Trenerzy mogą być zwalniani, by zaraz wracać, w Sosnowcu ma być grany Puchar Grecji, ale żeby Mandziara przeprosił w takim momencie – bez przesady.
To chyba u nich „rodzinne”, Flavio w swoim oświadczeniu też się do tego magicznego słowo nie zebrał. Inna sprawa, że w takie wypierdziane “przepraszam” też trudno byłoby uwierzyć. Najlepiej byłoby, jakby odszedł, by nie powiedzieć dosadniej. Ale już pisał, że odchodzi…
Tak źle, tak niedobrze.
Natomiast były prezes, przewodniczący (…) zdobył się na rzecz heroiczną: przyznał się do błędu. Przemycił to zdanie jak zdolny oszust fajki na granicy, niemniej jest. Czytamy:
„Dla mnie to kumulacja niewiarygodnej ilości [liczby – dop. red.] błędów popełnionych przez zarząd klubu, dział sportowy, szkoleniowy i drużynę. Do poziomu dopasowały się absolutnie wszystkie działy w klubie. Ale przyznaję, że osobiście też popełniłem błędy!”.
Udało się, wylądował i jednak mamy czarno na białym – Mandziara też popełniał błędy. Wynika z tego, że pierwsi w szeregu stoją inni, ba, wszystkie działy w klubie, ale na końcu on jednak też. Ciekawe o co chodzi, bo Mandziara na ten temat się już nie rozpisuje, więc podejrzewamy, że może kiedyś komuś zapomniał powiedzieć dzień dobry.
Powiecie, że się czepiamy, ale to jest tak mdłe, jak tylko może być. Wystukane na toalecie przy okazji dłuższego posiedzenia. Trochę kpiono z Królewskiego, że płakał na pokoju twitterowym po spadku Wisły, ale były w tym emocje i wyraźny żal. A tutaj takie „ble, ble, ble, bim, bam, bom”.
A merytorycznie to też leży. Bo jeszcze rok temu Mandziara zachwalał Lechię: – Tradycja, historia, stadion, bliskość lotniska i położenie. Podobnie jak komfort życia, nie tylko dla właścicieli, ale także piłkarzy i pozostałych pracowników. Jest też spora grupa kibiców, choć trzeba popracować nad frekwencją. Podobnie jak nad lokalnymi inwestorami, których jest niewielu, wyjątkiem jest Energa. (…) Poza tym nie zostawimy żadnych długów właścicielskich, jak ma to miejsce w innych przypadkach. To też pierwszy sezon, w którym wykażemy zysk. Nasz Excel wreszcie świeci na zielono, a nie na ciemnoczerwono, pokazując alert.
I w rok taka katastrofa, skoro żarło, a do poprawienia były tylko detale? Niesamowite. Można się usprawiedliwiać stwierdzeniami „to tylko piłka i sport”, ale jedynie debil uwierzy, że Lechia spadła przez zasadę „to tylko piłka i sport”.
Mandziara dalej pisze tak: „Teraz jednak proszę was, żebyśmy skończyli lamentować i tworzyć spiskowe teorie. Spadek jest bardzo bolesny, ale to nie koniec świata!”.
No i sorry, ale to już jest bezczelność. Rządzący Lechią siedzą pochowani, wszystko na co ich stać, to jakieś pierdnięcie na Instagramie, w międzyczasie kibice dowiadują się, że klub zalega z płatnościami piłkarzom, ochronie, nikt nie wie, co dalej, a ten mędrzec wychodzi na ułamek sekundy i prosi o stop dywagacji.
NO TO WYJDŹ DO WYWIADU, ZRÓB PORZĄDNĄ KONFERENCJĘ PRASOWĄ I WYTŁUMACZ KIBICOM, JAK JEST NAPRAWDĘ.
Tylko nie kłam (potrafisz?). Excel na zielono, przypominamy.
Jemu się może zdawać, że wszyscy podchodzą do Lechii tak jak on, czyli na chłodno – by nie powiedzieć, że mając ją w dupie, interesując się między obiadem a kolacją (co trzeci dzień). A nie, są ludzie, którym ten klub leży na sercu i będą dywagować. Czy czwarta liga, czy pierwsza. Czy Bursztyn, czy Traugutta. Czy idziesz w cholerę, czy jeszcze zawracasz mandolinę.
Bo się martwią, bo im zależy. A nie, jak tobie, bezrefleksyjnemu, cynicznemu osobnikowi.
Na koniec jednak zła wiadomość dla kibiców Lechii. Mandziara bowiem pisze: “Powrót do 4. ligi może być tylko powrotem drugiej, a nie pierwszej drużyny”.
A przecież jak czas pokazał – jak Mandziara mówi, że jest poniedziałek, to jest piątek, a jak życzy dzień dobry, to gołąb sra na łeb.
Trzymajcie się w tym Gdańsku.
WIĘCEJ O SPADKU LECHII:
- Od afery do afery. Kalendarium upadku Lechii Gdańsk
- Zagłębie zgasiło światło w Gdańsku. Lechia w I lidze
- Zawieszenia w gdańskim dowództwie. To punkt zwrotny wojny o Ekstraklasę
Fot. Newspix