Rzadko zdarza się, żeby jakiś piłkarz bezsprzecznie zasłużył na miano ultrakozaka w przekroju całej kolejki Ekstraklasy. Zazwyczaj możemy wybierać spośród przynajmniej kilku ligowców, ale z maksymalnie dobrymi i porównywalnymi występami. Widzicie to zresztą po naszych ocenach – na najwyższej półce najczęściej stoi zawodnik, który otrzymał siódemkę. Teraz również trochę ich mieliśmy, ale w 31. kolejce to było za mało, ponieważ cholernie wysoko poprzeczkę zawiesił Kristoffer Velde.
Norweg otarł się o perfekcję, a przecież wcześniej nie kojarzył się z wysokim poziomem jakości na boiskach Ekstraklasy. Jeśli już gdzieś brylował, to w europejskich pucharach, gdzie był jednym z kluczowych zawodników Lecha Poznań. Nie można powiedzieć tego samego w kontekście rozgrywek ligowych, choć w ostatnich kolejkach sezonu nawet większe niedoskonałości da się nieco naprostować i wyszpachlować. Oczywiście zakładając, że Velde w następnych meczach zdąży jeszcze nas zachwycić tak jak w meczu z Cracovią.
Kozacy i badziewiacy (31. kolejka Ekstraklasy)
Kristoffer Velde – król wśród kozaków
Niektórzy na pewno przecierali oczy ze zdumienia, kiedy za sprawą Velde Lech wjeżdżał w Cracovię jak walec. Po pierwszej połowie nie było czego zbierać, bo goście w defensywie plątali się o własne nogi i w efekcie dostali trójkę. I w tym, co najważniejsze, nawet nie chodzi o kompromitację samą w sobie, bo to nie było pierwsze spotkanie “Pasów” w tej kampanii, które totalnie wymknęło im się spod kontroli w trudnych do wytłumaczenia okolicznościach. Najwięcej emocji wywołał skrzydłowy “Kolejorza”, dając ostatnim niedowiarkom do zrozumienia, że potrafi robić rzeczy absolutnie przerastające poziom Ekstraklasy. Ba, rzeczy tak dobre, że nie powstydziłby się ich nawet pewien Brazylijczyk z Realu Madryt.
Z Cracovią Norweg zanotował gola i dwie asysty, ale jakie to były asysty! Dwie “zewniakiem”, z czego jedna śmiało może kandydować do miana najlepszego ostatniego podania sezonu 2022/2023:
Krzychu "Kamil Grosicki" Velde pic.twitter.com/p4tP8oatiL
— Denaturatowy Midas (@denaturatowy) May 6, 2023
Po takim występie Velde będzie trzeba na nowo otworzyć dyskusję, kto ma najlepszego “zewniaka” w Ekstraklasie. Pozycja Kamila Grosickiego jest poważnie zagrożona, a i Martin Pospisil nie mógłby spać spokojnie, gdyby wciąż pykał w piłeczkę w Jagiellonii. Co jak co, ale to bardzo trudny element piłkarskiego rzemiosła do opanowania. Trudniejszy, niż wielu ludziom nie uprawiającym nigdy piłki nożnej na jakimś poziomie może się wydawać. Nawet w Europie niewielu mamy specjalistów od tego typu zagrań, silnych i dokładnych, które rzeczywiście potrafią przekładać się na liczby. A jeśli już gdzieś szukać, to znowu w Realu, a konkretnie w osobie Luki Modricia.
Dobra, nachwaliliśmy się Velde, ale na kilka ciepłych słów zasługują także:
- piłkarze Górnika Zabrze, którzy w przekonujący sposób wygrali z Wartą Poznań i odnotowali czwarty mecz z rzędu z czystym kontem (efektem nominacje dla Rasaka i Pacheco)
- ekipa z Lubina na czele z Kacprem Chodyną i Tomaszem Pieńką, który w drugiej połowie zrobił wejście smoka (gol i asysta drugiego stopnia), kończąc wyrok zsyłający Lechię Gdańsk do 1. ligi
- gracze z linii defensywnej Korony Kielce, którzy co prawda mieli trochę szczęścia poprzez koszmarne pudła Nowaka czy Tudora, jednak ogółem nie spękali na robocie i wygrali z Rakowem 1:0, wykonując potwornie ważny krok w stronę utrzymania w Ekstraklasie, podobnie jak Zagłębie
Jak przystało na oficjalnych już spadkowiczów, badziewiaków najwięcej w Gdańsku
W minioną sobotę wreszcie stało się coś, na co zapowiadało się od dawna. Lechia spadła z ligi, po tym jak dostała wpierdziel na własnym stadionie od Zagłębia Lubin. Wymieniła ponad dwa razy więcej celnych podań od przeciwnika i naśladowała tiki-takę, ale w wersji ubogiej i żałosnej. Natomiast Zagłębie włączało turbo tylko wtedy, kiedy było to koniecznie. Efektów można było się spodziewać, choć jakaś część optymistów mogła jeszcze myśleć przed spotkaniem, że gdańszczanie jakkolwiek zerwą się do walki o utrzymanie z większym zaangażowaniem. Ale jedynym, którzy wyglądał, jakby mu naprawdę zależało, był Diabiate. Brzmi to tak niewiarygodnie, że moglibyście nam nie uwierzyć, gdybyśmy uprawiali teraz jawną szyderę.
Ale w Gdańsku nikt się teraz nie śmieje. Pół składu za ten mecz nadaje się do wywalenia, z czego część nie po raz pierwszy. Ale tak to jest, jeśli ligę chcesz ratować Tobersem, Abu Hanną czy Terrazzino. Gagatków zasługujących na odstrzelenie z Lechii jest oczywiście więcej, jednak nie każdy mógł dostąpić zaszczytu bycia badziewiakiem. Okej, z Lechii zasługuje prawie każdy za cały sezon, lecz na finalne podsumowania przyjdzie czas dopiero za kilka tygodni, kiedy będzie w ogóle wiadomo, co dalej z całym klubem.
Ciekawa jest obecność w badziewiakach ludzi, którzy kilka godzin po meczu mogli świętować zdobycie mistrzostwa Polski. Ale nie mogło być inaczej, jeśli grasz dziadostwo z beniaminkiem i dostajesz wędkę od trenera Papszuna. W przypadku Racovitana można uznać, że to wypadek przy pracy, jednak Berggren tylko potwierdził fakt, że do tej pory jest nieudanym transferem Rakowa. Tak naprawdę zagrał jeden dobry mecz z asystą, a poza tym wygląda raczej przeciętnie. Pokusilibyśmy się nawet o stwierdzenie, że w mistrzowskiej ekipie na tle innych pomocników jest hamulcowym w środku pola, którego latem może czekać los Sorescu.
W badziewiakach wylądował także Rafał Wolski, o którym pół roku temu nie pomyślelibyśmy, że wiosną będzie potrafił wzbudzać tyle negatywnych emocji. Owszem, nadal rozgrywa dobre mecze, ale w ostatnich tygodniach częściej na twarzy ma wypisaną irytację, która prowadzi do beznadziejności w jakości sportowej. Nie wiemy, czy to wszystko napędza ogólna sytuacja “Nafciarzy”, czyli walka o utrzymanie i granie paździerzy na wiosnę, ale im więcej takich występów (szansa jeszcze na dwa), tym mocniej będzie trzeba zastanowić się, czy 30-latek zasłuży na miejsce w jedenastce sezonu.
Taka nominacja z pewnością nie grozi Michałowi Pazdanowi, który o ile wcześniej nie trafiał do grona badziewiaków, o tyle nie po raz pierwszy zdradza swoją postawą boiskową, że piłka na najwyższym poziomie powoli zaczyna mu odjeżdżać. Zasłużony reprezentant Polski coraz mniej ma momentów, w których można liczyć na jego mocną solidność w grze defensywnej. Istnieją argumenty, żeby mówić, że to najlepszy stoper Jagiellonii, ale nie brzmi to już tak zaszczytnie, jeśli dodamy, że ta sama Jagiellonia pod względem straconych goli (41) zajmuje jedenastą pozycję w Ekstraklasie. Szału nie ma, a niemało jest wręcz elektrycznych zagrań, które tym razem zaserwował Pazdan: asystował przy golu rywala i wyleciał z boiska za dwie żółte kartki (druga szczególnie głupia). 35-latek wyciągnął pomocną dłoń, z której Śląsk nie skorzystał. Prawdopodobnie zagra jeszcze dwa razy na finiszu sezonu, w tym z Cracovią u siebie, żeby pożegnać się z kibicami. Nie słyszymy bowiem pogłosek, że z ekipą z Białegostoku przedłuży wygasający kontrakt.
A dodamy jeszcze słówko o Carlitosie, który o byt w jedenastce badziewiaków walczył z Ciepielą i Paixao. To była niezwykła batalia, aż w końcu stwierdziliśmy, że Hiszpan tak kopie się po czole w Legii od dłuższego czasu, że aż głupio byłoby go tutaj nie umieścić. 32-latek jest dramatyczny, o czym dobrze świadczy fakt, że ostatniego i jedynego gola w Ekstraklasie strzelił w sierpniu 2022 roku. Ostatnia asysta w lidze – pierwszy mecz rundy wiosennej. Ostatnie dobre zagranie warte wyróżnienia – nie pamiętamy.
Czytaj więcej o Ekstraklasie:
- Najwięksi bohaterowie wiosny: Korona Kielce
- Łyszczarz: – Czułbym wstyd, gdyby Śląsk spadł z moim udziałem
- Od afery do afery. Kalendarium upadku Lechii Gdańsk
- Trela: Historia na naszych oczach. Mistrzowski wyczyn Papszuna
Fot. Newspix