Bartosz Zmarzlik rozpoczął dziś walkę o czwarty w karierze tytuł mistrza świata. Rozpoczął, dodajmy, w najlepszym możliwym stylu. Choć w Chorwacji sprawy nie ułatwiała pogoda, a Polak miał na początku Grand Prix swoje problemy, to ostatecznie w najważniejszych biegach nie dał szans rywalom. I wygrał, po raz dziewiętnasty w cyklu Grand Prix. Walkę o obronę mistrzostwa rozpoczął więc w najlepszy możliwy sposób.
Po czwarty tytuł
– Cały czas mam przed sobą nowe wyzwania, marzenia i cele. Każdy rok trzeba oddzielić grubą kreską, nie ma do czego się przyzwyczajać. Chociaż na pewno uczucie zwycięstwa jest świetne. To coś, na co ciężko pracuję. Ustawiam praktycznie całe swoje życie pod to, by osiągnąć cel i wygrywać. A nie zawsze się to udaje. Ogółem to trudne pytanie, czy można się przyzwyczaić. Fajnie by było, ale tak się nie da. Przecież nie można podejść do czegoś z marszu i wiedzieć, że się wygra. Wtedy zresztą nie miałoby to sensu – mówił nam jakiś czas temu Bartosz Zmarzlik.
CZYTAJ: Zmarzlik: Nie chcę być do kogokolwiek porównywany, tylko pisać własną historię
Dla Polaka aktualnie “wyzwania, marzenia i cele” można by skrócić do jednego prostego stwierdzenia – że to gość, który w najbliższych latach powalczy o to, by zostać najlepszym żużlowcem w dziejach. I to nie tak, że przesadzamy, bo to nasz rodak. Nie, Bartek zachwyca wszystkich. Już w zeszłym roku, gdy mistrzostwo wygrywał po raz trzeci, niesamowite wrażenie robiły jego statystyki. Pięć lat z rzędu na podium cyklu Grand Prix. 18 wygranych zawodów GP w karierze. Czwarte miejsce w medalowej klasyfikacji generalnej cyklu, za trójką wielkich – Tonym Rickardssonem, Gregiem Hancockiem i Jasonem Crumpem.
Każdego z tej trójki spokojnie może jeszcze wyprzedzić. Nawet Rickardssona, który w formule GP tytuł zdobywał pięciokrotnie. Bartek rozpoczął dziś marsz po czwarte mistrzostwo, a przecież na karku ma ledwie 28 lat. Jak na żużlowca to niewiele, tu jeździć na najwyższym poziomie można spokojnie do czterdziestki, a niektórzy potrafią i dłużej (swego rodzaju mentor Bartka, Tomasz Gollob, miał 39 lat, gdy zdobywał swoje jedyne mistrzostwo). W dodatku na razie Zmarzlik nie ma rywali. Jedyny, który potrafił mu w ostatnich latach zagrozić – Rosjanin Artiom Łaguta – z wiadomych przyczyn w cyklu Grand Prix na razie jeździć nie może.
I choć sam Zmarzlik mówił, że “nie można podejść do czegoś z marszu i wiedzieć, że się wygra”, to typowania ekspertów przed startem tegorocznej walki o mistrzostwo świata, mniej więcej tak właśnie wyglądają – każdy stawiał na Zmarzlika. A potem opcjonalnie zastanawiał się, kto będzie drugi.
Trudne dni i zła pogoda
Inna sprawa, że ostatnie tygodnie u Bartka nie były wcale łatwe i przyjemne. Zmarzlik, który przed tym sezonem po latach zmienił barwy klubowe i przeszedł ze Stali Gorzów Wielkopolski do Motoru Lublin, w przełożonym meczu pierwszej kolejki Ekstraligi doznał porażki u siebie ze Spartą Wrocław. Z kolei w czwartej – ledwie wczoraj – wrócił za to do Gorzowa i został tam wygwizdany. A dziś musiał zameldować się w chorwackim Gorican i tam rozpocząć walkę o czwarty tytuł mistrzowski.
Chorwacja też jednak przyjęła go niezbyt gościnnie.
Około 18:30, na pół godziny przed planowanym startem Grand Prix, w Gorican przeszła ulewa, a tor zamienił się w kałuże. Phil Morris, dyrektor wyścigowy cyklu, deszcz przeczekał i ostatecznie zdołał doprowadzić do startu pierwszej rundy GP 2023 z ledwie półgodzinnym opóźnieniem. Inna sprawa, że nie była to runda specjalnie emocjonująca – przynajmniej w fazie zasadniczej.
Bo przez większą jej część zawodnicy walczyli głównie o to, by utrzymać się na maszynach, a jak wystartowali, tak dojeżdżali zwykle wężykiem do mety. Niespodziewanych emocji dostarczył Bartosz Zmarzlik, który wygrał na inaugurację zmagań, ale w piątym wyścigu wjechał w taśmę i został wykluczony. Była to – uwaga, uwaga – pierwsza taśma w historii występów Polaka w cyklu Grand Prix. – To była moja wina. Chciałem wyjechać z trzeciego pola, bo jak widziałem, co na tym polu jest, to pomyślałem, że muszę z niego dobrze wyjechać. I prawie się udało – mówił na antenie Eurosportu.
Jakby tego było mało, to mniej więcej wtedy nad areną znów zaczęło padać. Pech więc podwójny, ale zawody kontynuowano. I to w tempie ekspresowym, bo pierwszych szesnaście wyścigów rozegrano… bez przerw na kosmetykę toru!
– Naprawdę jest duża loteria. Nawet, nie ma co za bardzo ruszać w motocyklach, bo wiele zależy też od pola. Loteria, po prostu loteria – mówił Bartosz Zmarzlik o warunkach panujących na torze. I w tej loterii z Polaków poradził sobie ostatecznie tylko on, bo jako jedyny z Biało-Czerwonych wszedł do półfinału. Maciej Janowski właściwie po trzech wyścigach wypadł z walki o ósemkę w momencie, gdy popełnił błąd i nie chcąc staranować rywala, musiał zanotować upadek. Patryk Dudek za to punkty niby początkowo zbierał, ale gdy nie udało mu się to w czwartej serii, półfinał też się oddalił.
I tak Bartek został sam. Ale specjalnie mu to nie przeszkadzało.
Po profesorsku
W półfinale każdy chciał uniknąć pola C, ewidentnie najgorszego do startu, z którego mało kto potrafił powalczyć o punkty. Bartkowi się to udało, mógł wybrać miejsce przy krawężniku. Niby też nie najlepsze, ale z niego jeszcze dało się coś zrobić. I Bartek zdecydowanie COŚ zrobił. Wystartował fenomenalnie – a pamiętajmy, że wisiało nad nim ostrzeżenie za taśmę – i na dystansie jeszcze uciekł rywalom. Zresztą to ogółem był wyścig “gorszych pól”, bo za jego plecami do mety dojechał Fredrik Lindgren, który ledwie wszedł do półfinału, dostał pole C, a potem udało mu się objechać dwóch rywali i awansować do ostatniego wyścigu.
W nim jednak Lindgren wiele nie zdziałał. Genialnie za to wystartował Jason Doyle, za którym ruszył w pogoń – znów z pola A – Bartosz Zmarzlik. Polak wydawał się znajdować w szachu, bo na torze w Chorwacji, jak już ustaliliśmy, wyprzedzanie było dziś piekielnie trudne, ale Jason stracił równowagę, zanotował upadek i odstąpił rywalowi pierwsze miejsce. Warto jednak podkreślić, że zachował się fair, od razu wstając i jadąc do mety. Nie doprowadził tym samym do powtórki biegu, a to pozwoliło Zmarzlikowi spokojnie dojechać do mety na pierwszym miejscu.
I rozpocząć sezon 2023 od wygranej i prowadzenia w klasyfikacji generalnej. Liczymy na to, że pozycji lidera nie odda ani na moment.
Wyniki Grand Prix Chorwacji:
1. Bartosz Zmarzlik – 16 (3, t, 2, 3, 2, 3, 3)
2. Robert Lambert – 15 (3, 3, 2, 3, 0, 2, 2)
3. Fredrik Lindgren – 11 (0, 1, 2, 2, 3, 2, 1)
4. Jason Doyle – 13 (1, 3, 3, 0, 3, 3, u)
5. Tai Woffinden – 12 (2, 3, 3, 2, 1, 1)
6. Mikkel Michelsen – 10 (2, 2, 3, 0, 2, 1)
7. Dan Bewley – 10 (3, 3, 0, 1, 3, 0)
8. Martin Vaculik – 8 (3, 1, 0, 3, 1, 0)
9. Jack Holder – 8 (0, 2, 1, 2, 3)
10. Max Fricke – 8 (2, 1, 3, 0, 2)
11. Patryk Dudek – 7 (1, 2, 2, 0, 2)
12. Anders Thomsen – 5 (d, 1, 1, 3, d)
13. Leon Madsen – 4 (0, 2, 1, 1, 0)
14. Maciej Janowski – 4 (2, 0, u, 1, 1)
15. Kim Nilsson – 4 (1, 0, 1, 1, 1)
16. Matej Zagar – 3 (1, 0, 0, 2, 0)
17. Nick Skorja – 0 (0)
Fot. Newspix