Piłkarze grający na lekach? W profesjonalnym futbolu to norma. Wielu zawodników prędzej czy później przyznaje się, że w jakichś meczach – głównie wykraczających ponad starcie z przeciętniakami ligi – grało z niedoleczonym urazem. Zaciskali zęby, owijali bolący mięsień tejpem, brali tabletki przeciwbólowe i wchodzili na boisko. Nawet jeśli nie chodzi o konkretną część ciała a skutki zwykłej choroby, np. mocnego przeziębienia, motyw jest podobny. Sami to przecież robimy, kiedy chodzimy do pracy. Nie zawsze czujemy się optymalnie, a mimo to nie bierzemy L4, prawda? Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie miał podobnej sytuacji.
Gdy dobry pracownik przychodzi do roboty dziabnięty chorobą lub urazem, nadal może zrobić wystarczająco dużo dobrego na tle innych i w efekcie przysłonić fakt słabszej dyspozycji. Nie dość, że coś takiego potrafimy sobie wmówić, to jeszcze nasi przełożeni niejednokrotnie przymykają oko, a nawet potrafią zachęcać do pracy, kalkulując zyski i straty. W ten sposób wygląda rzeczywistość, tak nauczyliśmy się funkcjonować. Stworzyliśmy zamknięte koło niebezpiecznych zależności, w którym mieszają się ambicja z odpowiedzialnością za własne zdrowie. Czy tak to powinno wyglądać? Choć to materiał na inną dyskusję, odpowiedzcie sobie sami.
Przykładając te realia do sytuacji Roberta Lewandowskiego, czyli kontuzji ostatnio odniesionej w meczu z Realem Madryt (informacja podana przez Romana Kołtonia) i wczorajszym spotkaniu Barcelony z Gironą, mamy wątpliwości, czy pewna granica nie została przekroczona.
Lewandowski przed Gironą nie był w stanie trenować. Pojawił się na 10 min., gdy pracowały kamery. W dniu meczu nie był pewny, czy zagra. Efekt starcia z 35 min. półfinału Copa del Rey. Teraz w La Liga grał ze specjalnym pasem – problem z kręgosłupem. #Lewandowski @PrawdaFutbolu
— Roman Kołtoń (@KoltonRoman) April 11, 2023
Robert Lewandowski i jego wzorowa ambicja w walce z urazem
Po pierwsze, “Lewy” nie jest już młodzieniaszkiem, na którego zadziałają znachorskie metody. Bolak szybko nie wyleczy się po przyłożeniu kapusty lub po zjedzeniu kulek mocy. Mając na liczniku prawie 35 lat i mocno eksploatowany organizm, trzeba liczyć się z wolniejszą regeneracją i potrzebą odrobinę większego odpoczynku. Robert na pewno o tym wie, ale nawet wiedza i zdrowy rozsądek mogą zejść na drugi plan, kiedy pierwszy przejmuje ambicja. Tak bywa, aczkolwiek lepiej odpuścić jeden-dwa mecze i wrócić silniejszym, zamiast świadomie nie odpuszczać gry i biegać po boisku z zaciągniętym hamulcem z nadzieją na pomoc drużynie.
Po drugie, widać było, że Robert Lewandowski na murawie po prostu się męczy oraz negatywnie wpływa na odbiór swojej osoby przez media i kibiców. Słowem: niepotrzebnie dodatkowo się narażał. Przecież już od dobrych kilku miesięcy ma problem ze złapaniem najwyższej formy, a wczorajszy występ był istnym apogeum. Na jego temat można wypowiedzieć wiele tych samych frazesów, ale wystarczy jeden – niewykluczone, że to był najgorszy mecz Polaka w barwach Barcelony. Rozumiemy, że chciał dobrze i zapewne nawet mimo braków treningowych nie odmówił Xaviemu i sztabowi medycznemu. Ale zamiast pomagać, przeszkadzał, a chyba nie o to chodzi w poświęceniu dla zespołu.
Robert, serio, tyle już w swojej karierze udowodniłeś, że nie musisz tak forsować się na… Gironę. Nawet jeśli ominiesz kilka spotkań i przegrasz walkę o tytuł króla strzelców z Benzemą, będziesz miał kolejne ważne trofeum do kolekcji, do którego przyłożyłeś sporą cegiełkę.
Skoro masz prawie zapewnione mistrzostwo, zmuś Lewandowskiego do odpoczynku
Po trzecie, Barcelona ma zmienników. Co prawda nieco koślawych i dających gwarancję poprawnego poziomu na słowo honoru, ale nawet tacy są potrzebni. Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Wrzućcie już do składu na “dziewiątkę” tego Ferrana Torresa czy Fatiego albo dajcie szansę napastnikowi z rezerw tak jak w przeszłości choćby Ferranowi Jutgli. Istniałaby niemała szansa, że gorzej niż “Lewy” nie zagra.
I po czwarte, które spaja wszystkie poprzednie: kurde, Barcelona przed meczem z Gironą miała 12 punktów przewagi w tabeli nad Realem. Teraz ma 13 i 10 kolejek do końca. Nie powiemy, że to odpowiedni moment na eksperymenty, lecz łatwiej wprowadzić awaryjne rozwiązanie i dać wolne kluczowemu piłkarzowi właśnie teraz. Korona Barcelonie z głowy nie spadnie, terminarz nie jest wymagający, a mistrzostwo trzeba jedynie przyklepać. Jak nie w starciu ze średniakiem ligi w tak komfortowej sytuacji, to kiedy pozwolić Lewandowskiemu odpocząć? Tym bardziej że ma kontuzję? Tym bardziej że w tym roku tylko raz nie dograł meczu do końca (73 minuty w lutym z Cadiz), kiedy był dostępny?
Trochę tego nie rozumiemy, ale miejmy nadzieję, że mimo wszystko klub i Robert wiedzą, co robią. Głupio by było pogłębić uraz, a można mieć o to obawy, skoro sztab medyczny Barcelony nie słynie ze świetnie wykonywanej roboty.
WIĘCEJ O HISZPAŃSKIM FUTBOLU:
- Real zafundował FC Barcelonie brutalną rozbiórkę! Hat-trick Benzemy
- Od obozu dla uchodźców do gry w Realu. Niesamowita historia Eduardo Camavingi
- Luka Modrić poirytowany brakiem nowej umowy od Realu
Fot. Newspix