To jeden z najtrudniejszych tematów w świecie sportu. Czy osoby transpłciowe powinny brać udział w profesjonalnej sportowej rywalizacji? World Athletics przez lata przyjmowało różne stanowiska, ale teraz wydało jasne oświadczenie. Zawodniczki po korekcie płci nie będą – w jakimkolwiek przypadku – dopuszczane do startów na lekkoatletycznych arenach.
Warto podkreślić, że lekkoatletyczna organizacja odnosi się w tym przypadku do zawodniczek, które „przeszły przez męski okres dojrzewania”. W ich przypadku zakaz startów jest całkowicie klarowny – i wejdzie w życie od 31 marca 2023 roku.
Osobną kategorią są jednak „zawodniczki DSD” („Disorder of Sex Development”, a więc mowa o lekkoatletkach, u których występowały różnice w rozwoju płciowym). Do nich właśnie zaliczymy Caster Semenyę czy Christine Mbomę, czyli medalistki igrzysk, wokół których było najwięcej kontrowersji. One też podlegają pod nowe regulacje, ale… nie otrzymują w ich ramach automatycznego bana. Będą musiały za to poddać się procesowi zmniejszenia poziomu testosteronu w organizmie, jeśli chcą zostać dopuszczane do startu.
To akurat nie do końca nowa sytuacja. W 2018 roku World Athletics wprowadziło zasady, które – nie ma co ukrywać – były wycelowane przede wszystkim w Caster Semenyę. Zawodniczki z poziomem testosteronu przekraczającym wskazaną wartość nie mogły startować na trzech dystansach: 400 metrów, 800 metrów oraz 1500 metrów. A więc wszystkich tych, na których w swojej karierze rywalizowała lekkoatletka z RPA.
W kolejnych latach Semenya walczyła o swoje, tłumaczyła, że „płeć nie jest definiowana przez jeden parametr”, mówiła, że powstałe zamieszanie „zrujnowało ją fizycznie oraz mentalnie”. Apelowała też – bezskutecznie – choćby do Trybunału Arbitrażowego w Lozannie. Ale nic się nie zmieniało – biegać mogła co najwyżej na 200 metrów.
I próbowała to robić, ale jej wyniki były po prostu słabe.
Jak to wszystko działało?
Od 2018 roku Caster Semenya stopniowo znikała nie tyle co ze świata sportu, ile mainstreamu. Dwukrotna mistrzyni olimpijska cały czas bowiem startuje – tylko na niższym poziomie, najczęściej w krajowych mityngach. Po tym jak 200 metrów okazało się dystansem nie dla niej – poszła już w stronę biegów długich (przede wszystkim 5000 metrów, mogliśmy ją oglądać w eliminacjach na MŚ w Eugene).
Poza przypadkiem lekkoatletki z RPA głośno było też o młodej Christine Mbomie. To urodzona w 2003 roku biegaczka, która miała rewelacyjny start sezonu 2021. Pobiła rekord świata juniorek na 400 metrów, z każdym biegiem wypadała coraz lepiej i pięła się w historycznych tabelach, osiągając życiówkę wynoszącą 48.54 sekundy.
Tuż przed igrzyskami w Tokio okazało się jednak, że Mboma wystartuje w Japonii wyłącznie na 200 metrów, rezygnując ze swojego „królewskiego” dystansu”. To sygnalizowało, że w jej organizmie również wykryto podwyższony poziom testosteronu. I musiała postawić na krótszy dystans, żeby uniknąć późniejszej dyskwalifikacji ze strony World Athletics.
Finał tej historii był jednak taki, że Mboma zadebiutowała na igrzyskach, zdobywając srebrny medal w biegu na 200 metrów. Została tym samym pierwszą Namibijką, która stanęła na olimpijskim podium.
Teraz jej starty przez długi czas będą niemożliwe.
To nie takie proste, jak się wydaje
Nowe regulacje World Athletics nie będą odnosić się wyłącznie do trzech dystansów, ale wszystkich konkurencji lekkoatletycznych. Mboma zatem – chcąc kontynuować swoją karierę – będzie zmuszona „zbić” swój poziom testosteronu, w który nigdy wcześniej prawdopodobnie nie ingerowała (oficjalna wersja jest bowiem taka, że Namibijka – podobnie jak choćby jej koleżanka z kadry, Beatrice Masilingi – dopiero w czasie sportowej kariery, po przeprowadzonych badaniach, dowiedziała się, że jej organizm różni się w pewnym stopniu od tego przeciętnej kobiety).
Czemu dokładnie będzie wymagać od „zawodniczek DSD” World Athletics? Po pierwsze, ich poziom testosteronu nie może przekraczać podanej wartości (2.5 nmol/L). Po drugie, musi utrzymywać się poniżej tej wartości przez… 24 miesiące. W praktyce zatem lekkoatletka, w którą uderzają nowe regulacje, będzie mogła wrócić do rywalizacji najwcześniej za dwa lata.
Trudno też powiedzieć, jak na długi proces przyjmowania leków sztucznie obniżających poziom testosteronu, zareagowałby organizm zawodniczek jak Mboma czy Semenya. Czy byłyby w stanie dalej wyczynowo uprawiać sport? A może ich wyniki nie uległby przesadnemu pogorszeniu? Na koniec – co z dbaniem o ich zdrowie oraz czy to wszystko jest do końca etyczne? A już odchodząc od osób „DSD”: gdzie rywalizować będą mogły transpłciowe lekkoatletki? Czy powstaną dla nich osobne kategorie oraz mityngi lekkoatletyczne?
Generalne – nie mówimy o nowym temacie, ale wciąż mocno niezbadanym. World Athletics jednak za sprawą nowych zmian na jakiś czas się od niego odcięło. Pytanie, czy to nie tylko chwilowe rozwiązanie.
Fot. Newspix.pl