Reklama

Złoty set ZAKSY. Dwie polskie drużyny w półfinale LM siatkarzy

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

17 marca 2023, 00:14 • 5 min czytania 6 komentarzy

Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle z Ligą Mistrzów się w ostatnich latach nie tyle polubiła, co pokochała. Kędzierzynianie wygrywali te rozgrywki w poprzednich dwóch sezonach, a w tym już na pewno zagrają w półfinale, w którym wystąpi też Jastrzębski Węgiel. Kędzierzynianie po 10 „standardowych” setach i jednym złotym, pokonali Itas Trentino. 

Złoty set ZAKSY. Dwie polskie drużyny w półfinale LM siatkarzy

Wielka rywalizacja

Włosi z ZAKSĄ mieli zdecydowanie rachunki do wyrównania. Kędzierzynianie pokonali ich przecież i w finale Ligi Mistrzów 2020/21, i w kolejnym, rozgrywanym rok później. Odpowiednio 3:1 i 3:0. W tym sezonie oba kluby trafiły na siebie już w ćwierćfinale i wiadomo było, że to dla polskiej ekipy może być trudniejsze wyzwanie, niż finałowe starcia – przede wszystkim dlatego, że to gorszy sezon ZAKSY, co widać choćby po jej występach w PlusLidze.

Trentino za to we włoskich rozgrywkach zajęło drugą pozycję w sezonie zasadniczym, ulegając tylko fenomenalnej Perugii, która… nie przegrała ani jednego z 22 meczów. Ekipa Itasu z Ligą Mistrzów – po dwóch ostatnich sezonach – wiązała wielkie nadzieje. I już w pierwszym meczu ćwierćfinału wydawała się, że to pokaże. W Kędzierzynie-Koźlu Włosi zdawali się przez moment zmierzać do wygrania całego starcia w czterech setach, ale ZAKSA pokazała, że potrafi przetrzymać trudne momenty i najpierw odwróciła losy czwartej partii, a potem zamknęła sprawę wygranej w tie-breaku.

Reklama

Po spotkaniu trener Itasu, Angelo Lorenzetti, odepchnął w złości chcącego się z nim pożegnać Tuomasa Sammelvuo, szkoleniowca ZAKSY. Oczywistym było więc, że ładunek emocjonalny dzisiejszego spotkania też będzie wysoki. Naprzeciw siebie stawały w końcu dwie wielkie ekipy, marzące o awansie do półfinału. Na parkiecie oglądać mieliśmy czy to Łukasza Kaczmarka, Aleksandra Śliwkę i Bartosza Bednorza (już zdrowego, bo w pierwszym meczu grał osłabiony kilkudniową infekcją), czy Alessandro Michieletto i wiekowego, ale wciąż znakomitego Mateja Kazijskiego.

Innymi słowy: to miała być siatkarska uczta. I była.

Marsz Itasu i odrodzenie ZAKSY

Sprawa przed tym starciem wyglądała tak: ZAKSA potrzebowała wygranych dwóch setów, by zagwarantować sobie co najmniej dodatkową partię, tak zwanego złotego seta. Gdyby przegrała 0:3 czy 1:3, odpadłaby. Każde zwycięstwo dawało jej z kolei awans. Początkowo jednak trudno było o tym myśleć, bo polska ekipa w pierwszym secie grała fatalnie. Trentino szybko odskoczyło na cztery punkty, a potem kontrolowało wydarzenia w secie. Doskonale grał Alessandro Michieletto, na rozegraniu świetnie poczynał sobie Riccardo Sbertoli.

ZAKSA nie znajdowała na to wszystko odpowiedzi. I przegrała seta do 19.

Początek drugiej partii nie zwiastował wielkich zmian w spotkaniu. Trentino znakomicie radziło sobie w zagrywce, po stronie polskiej ekipy brakowało z kolei dokładnego przyjęcia. Do tego wielkie zawody rozgrywał w tamtym momencie Marko Podrascanin, który punkty dokładał i atakiem, i blokiem. W pewnym momencie wydawało się, że ZAKSA będzie musiała powiedzieć sobie, że „2:0 to bardzo niebezpieczny wynik” i ruszyć do odrabiania strat. Siatkarze z Kędzierzyna-Koźla zrobili to jednak jeszcze wcześniej. Od stanu 11:17 zanotowali znacznie lepszy okres gry, głównie za sprawą fenomenalnego Łukasza Kaczmarka. I nagle doprowadzili do remisu, a potem dostali dwie piłki setowe. Wykorzystali drugą, seta wygrali do 23.

ZAKSA przeżyła w tamtej partii prawdziwe odrodzenie, w trzeciej z kolei zagwarantowała swoim fanom typowy dla jej występów w Lidze Mistrzów horror. Atakami gości nadal dowodził Kaczmarek, ale powoli dołączali do niego początkowo nieco słabsi niż zwykle Bartosz Bednorz i Aleksander Śliwka. Rywale też jednak otrząsnęli się po kiepskiej końcówce drugiego seta i robili swoje. Efekt? Gra na przewagi, w której obie ekipy miały piłki setowe. Ostatecznie wykorzystać decydującą udało się kędzierzynianom, którzy – jak już wcześniej ustaliliśmy – w tamtym momencie byli pewni tego, że mają co najmniej złotego seta.

Reklama

Dwa gorsze sety

I może to sprawiło, że w czwartej i piątej partii grali gorzej. Owszem, przez jakiś czas nawet prowadzili – świetnie funkcjonował przede wszystkim ich blok – choć Itas nie odpuszczał. Wydawało się, że wszystko znów zmierza ku grze na przewagi, ale wtedy to Włosi włączyli w kilku akcjach swoich blokujących i wypracowali dwupunktową przewagę przy stanie 20:18. Do końca seta już jej nie oddali. Zrobiło się 2:2 i pozostało rozegrać tie-break, który miał zadecydować o tym, czy czeka nas złoty set, czy też ZAKSA będzie mogła cieszyć się z wygranej po „standardowym” meczu.

Wyszło, że to pierwsze.

W tie-breaku Itas znów wykorzystał minimalną przewagę, jaką sobie wypracował, a ZAKSA po prostu nie potrafiła odrobić strat. Do tego Włosi ponownie imponowali zagrywką i podejmowali większe ryzyko, choć widać też było, że goście mają ich rozpracowanych, i polski blok często pojawiał się tam, gdzie powinien. Po prostu nie udawało się zdobywać nim punktów. Ale, jak się okazało, była to tylko kwestia czasu.

Najlepsi w najważniejszym momencie

Bo w kluczowym, złotym secie, ZAKSA od samego początku była lepsza. Objęła prowadzenie 3:0 i choć Itas w pewnym momencie niemalże odrobił straty, to goście z Polski szybko znów odskoczyli na kilka punktów i przewagę sukcesywnie powiększali. Funkcjonowało w tym okresie wszystko. Zagrywka (choćby świetny serwis Marcina Janusza w strefę konfliktu), blok (niesamowitą czapę zafundował rywalom Bartosz Bednorz) i atak (Olek Śliwka w kluczowych momentach właściwie się nie mylił). To była ZAKSA w trybie mistrzowskim, tym, który przez dwa sezony doprowadzał ich do tytułu.

I tym razem pozwolił zbliżyć się do niego o kolejny krok.

https://twitter.com/ZAKSAofficial/status/1636493551784665089?s=20

Ze wszystkich wygranych przez kędzierzynian partii, ta ostatnia była najbardziej jednostronna. A przecież grano w niej tylko do 15 punktów. ZAKSA oddała w tym czasie rywalom dziewięć oczek. Wygrała po dobrym zbiciu piłki przez Łukasza Kaczmarka, dziś zdecydowanie najlepszego zawodnika w ekipie kędzierzynian i jednego z bohaterów tego awansu. Tym samym w półfinałach Ligi Mistrzów obejrzymy – jak przed rokiem – dwie polskie drużyny.

I to dokładnie te same – ZAKSĘ oraz Jastrzębski Węgiel, który do tej fazy rozgrywek awansował wczoraj.

Itas Trentino – Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:2 (25:19, 23:25, 27:29, 25:21, 15:13)
Złoty set: 9:15

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Polecane

„Miał szklaną psychikę, a dziś to mentalny tytan”. Bartłomiej Bołądź i jego droga po srebro igrzysk

Jakub Radomski
5
„Miał szklaną psychikę, a dziś to mentalny tytan”. Bartłomiej Bołądź i jego droga po srebro igrzysk
Polecane

Bestia w ataku i dżentelmen siatkówki. Aaron Russell błyszczy w PlusLidze

Jakub Radomski
2
Bestia w ataku i dżentelmen siatkówki. Aaron Russell błyszczy w PlusLidze

Komentarze

6 komentarzy

Loading...