Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle z Ligą Mistrzów się w ostatnich latach nie tyle polubiła, co pokochała. Kędzierzynianie wygrywali te rozgrywki w poprzednich dwóch sezonach, a w tym już na pewno zagrają w półfinale, w którym wystąpi też Jastrzębski Węgiel. Kędzierzynianie po 10 „standardowych” setach i jednym złotym, pokonali Itas Trentino.
Spis treści
Wielka rywalizacja
Włosi z ZAKSĄ mieli zdecydowanie rachunki do wyrównania. Kędzierzynianie pokonali ich przecież i w finale Ligi Mistrzów 2020/21, i w kolejnym, rozgrywanym rok później. Odpowiednio 3:1 i 3:0. W tym sezonie oba kluby trafiły na siebie już w ćwierćfinale i wiadomo było, że to dla polskiej ekipy może być trudniejsze wyzwanie, niż finałowe starcia – przede wszystkim dlatego, że to gorszy sezon ZAKSY, co widać choćby po jej występach w PlusLidze.
Trentino za to we włoskich rozgrywkach zajęło drugą pozycję w sezonie zasadniczym, ulegając tylko fenomenalnej Perugii, która… nie przegrała ani jednego z 22 meczów. Ekipa Itasu z Ligą Mistrzów – po dwóch ostatnich sezonach – wiązała wielkie nadzieje. I już w pierwszym meczu ćwierćfinału wydawała się, że to pokaże. W Kędzierzynie-Koźlu Włosi zdawali się przez moment zmierzać do wygrania całego starcia w czterech setach, ale ZAKSA pokazała, że potrafi przetrzymać trudne momenty i najpierw odwróciła losy czwartej partii, a potem zamknęła sprawę wygranej w tie-breaku.
Po spotkaniu trener Itasu, Angelo Lorenzetti, odepchnął w złości chcącego się z nim pożegnać Tuomasa Sammelvuo, szkoleniowca ZAKSY. Oczywistym było więc, że ładunek emocjonalny dzisiejszego spotkania też będzie wysoki. Naprzeciw siebie stawały w końcu dwie wielkie ekipy, marzące o awansie do półfinału. Na parkiecie oglądać mieliśmy czy to Łukasza Kaczmarka, Aleksandra Śliwkę i Bartosza Bednorza (już zdrowego, bo w pierwszym meczu grał osłabiony kilkudniową infekcją), czy Alessandro Michieletto i wiekowego, ale wciąż znakomitego Mateja Kazijskiego.
Innymi słowy: to miała być siatkarska uczta. I była.
Marsz Itasu i odrodzenie ZAKSY
Sprawa przed tym starciem wyglądała tak: ZAKSA potrzebowała wygranych dwóch setów, by zagwarantować sobie co najmniej dodatkową partię, tak zwanego złotego seta. Gdyby przegrała 0:3 czy 1:3, odpadłaby. Każde zwycięstwo dawało jej z kolei awans. Początkowo jednak trudno było o tym myśleć, bo polska ekipa w pierwszym secie grała fatalnie. Trentino szybko odskoczyło na cztery punkty, a potem kontrolowało wydarzenia w secie. Doskonale grał Alessandro Michieletto, na rozegraniu świetnie poczynał sobie Riccardo Sbertoli.
ZAKSA nie znajdowała na to wszystko odpowiedzi. I przegrała seta do 19.
Początek drugiej partii nie zwiastował wielkich zmian w spotkaniu. Trentino znakomicie radziło sobie w zagrywce, po stronie polskiej ekipy brakowało z kolei dokładnego przyjęcia. Do tego wielkie zawody rozgrywał w tamtym momencie Marko Podrascanin, który punkty dokładał i atakiem, i blokiem. W pewnym momencie wydawało się, że ZAKSA będzie musiała powiedzieć sobie, że „2:0 to bardzo niebezpieczny wynik” i ruszyć do odrabiania strat. Siatkarze z Kędzierzyna-Koźla zrobili to jednak jeszcze wcześniej. Od stanu 11:17 zanotowali znacznie lepszy okres gry, głównie za sprawą fenomenalnego Łukasza Kaczmarka. I nagle doprowadzili do remisu, a potem dostali dwie piłki setowe. Wykorzystali drugą, seta wygrali do 23.
ZAKSA przeżyła w tamtej partii prawdziwe odrodzenie, w trzeciej z kolei zagwarantowała swoim fanom typowy dla jej występów w Lidze Mistrzów horror. Atakami gości nadal dowodził Kaczmarek, ale powoli dołączali do niego początkowo nieco słabsi niż zwykle Bartosz Bednorz i Aleksander Śliwka. Rywale też jednak otrząsnęli się po kiepskiej końcówce drugiego seta i robili swoje. Efekt? Gra na przewagi, w której obie ekipy miały piłki setowe. Ostatecznie wykorzystać decydującą udało się kędzierzynianom, którzy – jak już wcześniej ustaliliśmy – w tamtym momencie byli pewni tego, że mają co najmniej złotego seta.
Dwa gorsze sety
I może to sprawiło, że w czwartej i piątej partii grali gorzej. Owszem, przez jakiś czas nawet prowadzili – świetnie funkcjonował przede wszystkim ich blok – choć Itas nie odpuszczał. Wydawało się, że wszystko znów zmierza ku grze na przewagi, ale wtedy to Włosi włączyli w kilku akcjach swoich blokujących i wypracowali dwupunktową przewagę przy stanie 20:18. Do końca seta już jej nie oddali. Zrobiło się 2:2 i pozostało rozegrać tie-break, który miał zadecydować o tym, czy czeka nas złoty set, czy też ZAKSA będzie mogła cieszyć się z wygranej po „standardowym” meczu.
Wyszło, że to pierwsze.
W tie-breaku Itas znów wykorzystał minimalną przewagę, jaką sobie wypracował, a ZAKSA po prostu nie potrafiła odrobić strat. Do tego Włosi ponownie imponowali zagrywką i podejmowali większe ryzyko, choć widać też było, że goście mają ich rozpracowanych, i polski blok często pojawiał się tam, gdzie powinien. Po prostu nie udawało się zdobywać nim punktów. Ale, jak się okazało, była to tylko kwestia czasu.
Najlepsi w najważniejszym momencie
Bo w kluczowym, złotym secie, ZAKSA od samego początku była lepsza. Objęła prowadzenie 3:0 i choć Itas w pewnym momencie niemalże odrobił straty, to goście z Polski szybko znów odskoczyli na kilka punktów i przewagę sukcesywnie powiększali. Funkcjonowało w tym okresie wszystko. Zagrywka (choćby świetny serwis Marcina Janusza w strefę konfliktu), blok (niesamowitą czapę zafundował rywalom Bartosz Bednorz) i atak (Olek Śliwka w kluczowych momentach właściwie się nie mylił). To była ZAKSA w trybie mistrzowskim, tym, który przez dwa sezony doprowadzał ich do tytułu.
I tym razem pozwolił zbliżyć się do niego o kolejny krok.
https://twitter.com/ZAKSAofficial/status/1636493551784665089?s=20
Ze wszystkich wygranych przez kędzierzynian partii, ta ostatnia była najbardziej jednostronna. A przecież grano w niej tylko do 15 punktów. ZAKSA oddała w tym czasie rywalom dziewięć oczek. Wygrała po dobrym zbiciu piłki przez Łukasza Kaczmarka, dziś zdecydowanie najlepszego zawodnika w ekipie kędzierzynian i jednego z bohaterów tego awansu. Tym samym w półfinałach Ligi Mistrzów obejrzymy – jak przed rokiem – dwie polskie drużyny.
I to dokładnie te same – ZAKSĘ oraz Jastrzębski Węgiel, który do tej fazy rozgrywek awansował wczoraj.
Itas Trentino – Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:2 (25:19, 23:25, 27:29, 25:21, 15:13)
Złoty set: 9:15
Fot. Newspix