Polski klub w ćwierćfinale europejskiego pucharu! Nadal oswajamy się z tym niezwykle miłym faktem, ale zachowujemy na tyle przytomności umysłu, żeby na spokojnie ocenić piłkarzy Lecha Poznań za rewanż z Djurgarden. Pojawiła się jedna dycha, do tego trzy “ósemki”. Nikt nie zagrał poniżej noty wyjściowej, którą oczywiście jest 5. Tak to widzieliśmy:
Djurgarden – Lech Poznań 0:3. Noty dla piłkarzy Lecha
Filip Bednarek (5)
Zaczął od trochę niepewnej próby złapania piłki po bardzo lekkim uderzeniu głową w 3. minucie, a to i tak była jedna z trudniejszych interwencji jeśli chodzi o strzały. Później miał już tylko być czujnym przy dośrodkowaniach i dobrze zagrywać do kolegów. Z tego zadania wywiązał się należycie.
Joel Pereira (6)
Miał problemy w pierwszej połowie z pilnowaniem Wikheima, kilka razy źle się ustawił. Jeśli Szwedzi stwarzali jakiekolwiek zalążki zagrożenia, to właśnie po akcjach stroną Portugalczyka. Po przerwie Pereira w tyłach spisywał się już lepiej, koledzy częściej mu pomagali, a z przodu znów pokazał się z najlepszej strony, do której nas przyzwyczaił. Po jego dośrodkowaniach świetne sytuacje zmarnowali Ishak i Sobiech.
Bartosz Salamon (8)
W swojej strefie był dziś profesorem. Czyścił wszystko, znakomicie się ustawiał i przewidywał rozwój wydarzeń. Jeśli nawet gospodarze jakoś przedarli się prawą stroną “Kolejorza”, to potem przeważnie ich dogrania kasował Salamon. Szczególnie zaimponował w 23. minucie, gdy idealnie zachował się przy bardzo trudnym dośrodkowaniu między obrońców a bramkarza. Doświadczony stoper miał też udział przy drugim golu, to od jego przechwytu i podania zaczęła się cała akcja.
Antonio Milić (6)
To Salamon był dziś “zderzakiem”, który brał na siebie piłki wrzucane w pole karne. Milić starał się niczego nie zepsuć i nie zepsuł. Gorzej niż u kolegi z formacji było u niego z wyprowadzaniem piłki. Szkoda, że jakoś tak strasznie niechlujnie strzelał z rzutu wolnego wywalczonego przez Sousę tuż przed polem karnym.
Pedro Rebocho (8)
Do przerwy skupiał się przede wszystkim na defensywie i spisywał się bez zarzutu. W drugiej połowie mógł więcej poszaleć z przodu. Gdy tylko była okazja, ruszał do ofensywy i nie była to sztuka dla sztuki. To właśnie Rebocho zachował stoicki spokój w 77. minucie, najpierw przyjmując piłkę, a potem idealnie wycofując ją do Marchwińskiego. Klasa. Nawet rozgrywając tę akcję w myślach, lepiej byśmy tego nie zrobili.
Michał Skóraś (6)
Bardzo długo nie był to jego mecz i to tak oględnie mówiąc, z dużą dozą sympatii dla niego. Nie dogadywał się z Pereirą w grze obronnej, a z przodu miał problem, żeby cokolwiek zdziałać. Nie radził sobie w pojedynkach, ale na koniec wyszedł na swoje. Najpierw chytrze strzelił w bliższy róg i wtedy jeszcze jakoś bramkarz gospodarzy z największym trudem interweniował. Wreszcie w doliczonym czasie zachował chłodną głowę i golem na 3:0 dobił pogodzonych z losem gospodarzy.
Radosław Murawski (6)
Wiemy, że to czasem określenie-wytrych, gdy nie ma się nic konkretnego do powiedzenia na temat danego zawodnika, ale o Murawskim naprawdę najlepiej napisać, że solidnie wykonywał swoją robotę w środku pola. Przeważnie był tam, gdzie być powinien, dobrze grał w powietrzu, dwa razy wywalczył faul, a przy odrobinie szczęścia doczekałby się dziś gola. Niestety, piłka po rykoszecie trafiła w słupek. Na minus strata, która zakończyła się faulem na żółtą kartkę.
Jesper Karlstroem (7)
W destrukcji i utrzymaniu piłki był nawet ciut lepszy niż Murawski. Niektórych zawodników Djurgarden pamiętał z czasów gry w tym tym zespole i czasami było widać, że zna ich słabsze strony. Szkoda jedynie głupiej żółtej kartki za jakieś dyskusje po akcji Sousy na rzut wolny i, ostatecznie, czerwoną kartkę dla Danielsona.
Afonso Sousa (8)
Prawdopodobnie rozegrał najlepszy mecz w barwach Lecha. Niesamowicie aktywny, chętny do gry i brania na siebie odpowiedzialności. Odnosiło się wrażenie, że ze sztuczną murawą obcował już jako dzieciak i to nawet w przydomowym ogródku. Na nawierzchni, na której piłka nie odbijała się przypadkowo, jego techniczne wyszkolenie stało się jeszcze lepiej widoczne. Praktycznie przy każdej groźnej akcji miał swój udział, wychodził zwycięsko z pojedynków, a ukoronowaniem dobrej postawy było przejęcie piłki i załatwienie Danielsonowi wcześniejszej kąpieli. Od tego momentu stało się jasne, że tylko cud pozwoli gospodarzom choćby doprowadzić do dogrywki. No i nie zapominajmy, że Sousa naprawdę rzetelnie zasuwał w defensywie.
Filip Szymczak (6)
Ważny element w destrukcji. Na początku miał trochę problemów w pojedynkach, dość łatwo tracił piłkę. Z czasem się rozkręcił i nabrał pewności. Strzeliłby wspaniałego gola, gdyby piłka poleciała parę centymetrów bardziej w prawo. Po tym, jak został celowo kopnięty, zawodnik Djurgarden powinien wylecieć z boiska.
Mikael Ishak (5)
Nie można mu było odmówić ambicji, tradycyjnie inicjował pressing, potrafił się wrócić i zaasekurować kolegę. Skoro jednak miał dwie znakomite okazje, których nie wykorzystał, trzeba go rozliczyć również z tego. O ile strzał w słupek jeszcze można tłumaczyć, bo wszelkie działania należało wykonać bardzo szybko, o tyle po wrzutce Pereiry mógł zrobić wszystko, nikt go nie krył, do bramki było blisko, a mimo to złożył się tak, że nawet nie był bliski celnego uderzenia. Generalnie Ishakowi nie szło dziś na “górze”, przegrał wszystkie pojedynki główkowe.
Rezerwowi:
Nika Kwekweskiri (10)
Ta zmiana przejdzie do historii Lecha, poważnie. Gruzin wszedł w momencie, gdy Szwedzi musieli już odważniej ruszyć do przodu, w środku zrobiło się więcej miejsca, a to była woda na młyn dla tak technicznego zawodnika. Kwekweskiri miał wielki udział przy wszystkich golach.
1:0 – kapitalne rozegranie do asystującego Rebocho;
2:0 – pewny, precyzyjny strzał, piłka w siatce;
3:0 – przechwyt, pójście do przodu i na koniec błyskotliwa asysta do Skórasia, klasa.
Kwekweskiri się bawił, spędził na boisku 26 minut i zaliczył zaledwie jedną stratę. Chłop czasami irytuje, za bardzo “cwaniakuje” na boisku, co nieraz kończy się stratami i pożarem w tyłach. Tym razem jednak wszystko ułożyło się pod niego, a on z tego maksymalnie skorzystał. Taki mecz, taka ranga, taka stawka, a jemu wystarczyło niecałe pół godziny, żeby jeszcze za wiele lat być wspominanym tylko ze względu na ten występ.
Facet zaliczył dziś tyle konkretów ofensywnych, ile wcześniej przez cały sezon (dwa gole w Ekstraklasie). Ależ wyczucie chwili!
Filip Marchwiński (7)
Obiekt w Sztokholmie chyba będzie jego ulubionym. Trafił na nim do siatki, gdy Lech grał z Hammarby i trafił teraz, na dodatek w kluczowym momencie, bo na 1:0. Przy dwóch kolejnych bramkach dołożył dużą cegiełkę. Oby temu chłopakowi coś trwale przeskoczyło w głowie, to już ostatni dzwonek na pozytywny przełom. Filip, tak trzymać!
Adriel Ba Loua (bez oceny)
Miał narobić zamieszania i narobił.
Filip Dagerstal (bez oceny)
Wszedł na pozycję defensywnego pomocnika i nie zawiódł. 100 procent celnych podań, żadnego głupiego zagrania.
Artur Sobiech (bez oceny)
Nie popisał się po dośrodkowaniu Pereiry, powinien wycisnąć z niego znacznie więcej.
CZYTAJ WIĘCEJ O MECZU LECHA Z DJURGARDEN:
- Jak robić to furorę! Mistrz Polski w ćwierćfinale Ligi Konferencji!
- Czy Mikael Ishak to najlepszy napastnik Lecha w XXI wieku?
Fot. Newspix