Reklama

Dlaczego czołowy bramkarz ligi może niebawem trafić na ławkę

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

04 marca 2023, 08:58 • 8 min czytania 36 komentarzy

W ostatniej kolejce Vladan Kovacevic wpuścił wstydliwego gola po centrostrzale Jesusa Imaza. W tygodniu między słupkami zastąpił go, już tradycyjnie w Pucharze Polski, Kacper Trelowski. Niebawem 19-letni bramkarz może na dobre wskoczyć w miejsce Bośniaka… wróć, Serba do podstawowego składu, by choć trochę podreperować limit młodzieżowców. 

Dlaczego czołowy bramkarz ligi może niebawem trafić na ławkę

Ciężko jednoznaczne orzec, czy Vladan Kovacevic jest najlepszym bramkarzem Ekstraklasy, czy tylko jednym z najlepszych. Do subiektywnej oceny pozostawiamy porównanie golkiperów. Jedni, jak piłkarz Rakowa, mają przed sobą żelazną defensywę, niedopuszczającą rywali do strzałów, przez co pozostaje im niewiele pracy, ale wywiązują się z niej sumiennie. Inni, tak jak Zlatan Alomerovic muszą łatać braki w obronie swoimi fenomenalnymi interwencjami, lecz nie są w stanie zatrzymać wszystkich prób przeciwników. Pozostaniemy zatem na stwierdzeniu, że czołowy bramkarz ligi niebawem może trafić na ławkę rezerwowych.

Trzy razy na trzy

Główną przyczyną tego stanu rzeczy jest przepis o młodzieżowcu. Raków nie wypełnił nawet pierwszego progu limitu. Z uwagi na kontuzję Szymona Czyża, najbliżej zmiany tego stanu rzeczy pozostaje rezerwowy bramkarz Kacper Trelowski. Nie jest powiedziane, że gdyby nie przepis o młodzieżowcu, to do zmiany, by nie doszło. Forma Kovacevicia zaczęła w ostatnim czasie dość mocno falować. Wydaje się, że nieprzypadkowo zbiegło się to w czasie z pierwszymi poważnymi plotkami o dużym transferze golkipera i zmianie reprezentacji narodowej.

Jeśli ktoś myśli o dużej karierze musi być gotowy na wyzwania. W momencie, kiedy może zmienić klub, musi mieć mocną głowę, żeby oprócz dbania o nowy kontrakt, nie zawalić swoich obowiązków w aktualnym klubie – mówi nam Michał Żewłakow, ekspert Canal+. Nie można powiedzieć, że Kovacevic zawala swoje obowiązki. To wciąż golkiper z największą liczbą czystych kont w lidze, a do 21. kolejki również z największym procentem obronionych strzałów. Niemniej jednak 24-latek zaczął przeplatać dobre mecze przeciętnymi.

W ostatniej kolejce z Jagiellonią Białystok zaskoczony centrostrzałem Jesusa Imaza, dał sobie wpuścić piłkę za kołnierz. We wcześniej starciu z Piastem Gliwice Kovacevic wariował niemal przez całe spotkanie. Już na początku podał z trudnej pozycji wprost pod nogi do Damiana Kądziora. Tylko fatalne pudło skrzydłowego uchroniło go przed stratą gola. Później nie było wiele lepiej, szczególnie z jego grą nogami, za co finalnie otrzymał od nas mierną notę 3 i miano minusa spotkania. W tym sezonie dostał już trzy takie oceny, natomiast w poprzednim zaledwie jedną. Łącznie jego średnia po 22. kolejkach spadła rok do roku o 0,8.

Reklama

Czy to powód do niepokoju?

Uśpiona czujność

To piłkarz ukształtowany, ale zawsze może przydarzyć się coś nieoczekiwanego. Tym bardziej, że zanotował tak wiele meczów z czystym kontem, jedna wpadka może się zdarzyć. Sam nie wiem do końca jak traktować tę bramkę. Czy było tam więcej błędu Vladana, czy mimo wszystko więcej szczęścia Imaza. Do Kovacevicia większych pretensji bym nie miał, bo często stawał na wysokości zadania, a finalnie Raków wygrał spotkanie. Zdarza się, że mając tak dobrych obrońców przed sobą, a tak się dzieje w Częstochowie, gdzie występuje najlepsza defensywa w lidze, czujność golkipera może zostać uśpiona. Najlepszy dowód mieliśmy tego również w ostatniej kolejce. Bartek Mrozek, który jest chwalony w tym sezonie, popełnił prosty błąd, pewnie z braku odpowiedniej koncentracji, co poskutkowało porażką Stali Mielec. Wpadka Vladana nie miała aż takich poważnych konsekwencji. Nie martwię się o to, że jego forma zacznie pikować – wyjaśnia Żewłakow.

O to raczej nie trzeba się martwić, ale sytuacja zaczyna się robić groźna. Tym bardziej, że historia widziała już wielu piłkarzy, którym kontrakty z wieloma zerami zawirowały na tyle w głowie, że do dobrej dyspozycji już nigdy nie wrócili. A Kovaceviciowi mogło zawirować w głowie, gdy usłyszał od agenta, do jakiego klubu stara się go wcisnąć. Menadżer polecał go w Bayernie Monachium i choć skauci mistrzów Niemiec nie zdecydowali się nawet zobaczyć go w akcji, to widać, że obóz piłkarza mierzy bardzo wysoko. Wcześniej bowiem łączono 24-latka z Interem Mediolan i Benficą Lizbona. Zimą nie udało się sprzedać bramkarza, któremu kontrakt z Rakowem wygasa dopiero w 2026 roku, ale ponowna próba zostanie zapewne podjęta latem. Już teraz zawodnik uczynił ku temu kroki.

Pomocna zmiana kadry

Choć urodził się w Bośni i Hercegowinie, grał w tamtejszej lidze, występował w młodzieżowej reprezentacji, otrzymywał powołania do dorosłej kadry Bośni, to nagle zdecydował się na zmianę przynależności narodowej. Już w marcu może dołączyć do serbskiej kadry. Sam zawodnik twierdzi, że od dawna czuje się Serbem, w co można jeszcze uwierzyć, biorąc pod uwagę bałkański galimatias narodowy, lecz nie wykluczone, że to kolejne sprytne zagranie ze strony agenta piłkarza.

Kovacevic trafia do kadry Serbii jako owoc poszukiwań i negocjacji reprezentacyjnych skautów, którzy przekonują graczy z całego świata, posiadających serbskie korzenie, do gry dla Orłów. Kilka dni temu podobną drogą, co piłkarz Rakowa poszedł młodzieżowy reprezentant Niemiec Lazar Samardzić, a wcześniej Stefan Mitrović (Kanada), Srdan Babić (Bośnia i Hercegowina) czy Mile Svilar (Belgia). Niebawem wszyscy mają otrzymać szanse od selekcjonera Dragan Stojkovicia. A najlepszą okazją do tego będzie już marcowe zgrupowanie, podczas którego Serbia zmierzy się w eliminacjach mistrzostw Europy z Litwą i Czarnogórą.

Reklama

Dlaczego nagle gra w reprezentacji Serbii stała się taka ważna dla piłkarza? Otwiera bowiem furtkę do transferu na Wyspy Brytyjskie. Odkąd doszło do Brexitu, zwiększyły się restrykcje dotyczące sprowadzania zawodników do Premier League. Angielskie kluby mogą sprowadzić tylko takich graczy, którzy posiadają wystarczającą liczbę punktów obliczanych przez kalkulator GBE na podstawie WyScouta. Pod uwagę branych jest pięć kryteriów: spotkania reprezentacyjne, minuty rozegrane w ligowych rozgrywkach, minuty rozegrane w europejskich pucharach, obecny klub i jego pozycja. W dwóch z nich, czyli spotkaniach reprezentacyjnych i meczach europejskich pucharów rezultat bramkarza to 0. Do lata będzie mógł go poprawić tylko występując w kadrze, a trzeba podkreślić, że łączny wynik Kovacevicia w tych pięciu kategoriach wynosi 9, czyli za mało, by otrzymać zgodę na transfer do Premier League. Tymczasowe pozwolenie dostaje się, jeśli uzbiera się od 10 do 15 punktów, natomiast powyżej 15 punktów nie ma żadnych ograniczeń.

Ofiara przepisu

Zostawmy jednak na moment sprawy klubowo-reprezentacyjne Kovacevicia i powróćmy do kwestii wypełnienia limitu gry młodzieżowców. Aktualny wynik Rakowa w tym sezonie w Pro Junior System to 0. Łącznie wszyscy młodzi piłkarze Medalików w tym sezonie rozegrali 731. minut:

  • Szymon Czyż – 416. minut
  • Kacper Trelowski – 270. minut
  • Daniel Szelągowski – 45. minut

Z powodu zerwanych więzadeł krzyżowych Czyż nie powróci do gry co najmniej do końca marca. Szelągowskiego w Częstochowie już nie ma bowiem wypożyczono go zimą do Chojniczanki. Próba sprowadzenia z Zagłębia Lubin Tomasza Pieńki spaliła na panewce. Jedynym ratunkiem jest wprowadzenie Trelowskiego, w miejsce Kovacevicia, który stałby się ofiarą systemu. W odwodzie pozostaje również opcja dania szansy absolutnemu debiutantowi Olivierowi Sukiennickiego, który co prawda spisał się bardzo dobrze podczas zimowego zgrupowania, ale realnej szansy jeszcze nie otrzymał. A gra toczy się o nie małe pieniądze.

Zgodnie z taryfikatorem PZPN Raków może zapłacić poniższe kary za niewypełnienie określonego limitu:

  • a) 3.000.000 zł – w przypadku udziału w rozgrywkach dowolnej liczby zawodników młodzieżowych w łącznym wymiarze czasu gry 999 minut lub krótszym;
  • b) 2.000.000 zł – w przypadku udziału w rozgrywkach dowolnej liczby zawodników młodzieżowych w łącznym wymiarze czasu gry od 1000 do 1999 minut;
  • c) 1.000.000 zł – w przypadku udziału w rozgrywkach dowolnej liczby zawodników młodzieżowych w łącznym wymiarze czasu gry od 2000 do 2499 minut;
  • d) 500.000 zł – w przypadku udziału w rozgrywkach dowolnej liczby zawodników młodzieżowych w łącznym wymiarze czasu gry od 2500 do 2999 minut.

Gdyby już od najbliższej kolejki Trelowski wskoczył go podstawowego składu Rakowa i grał do samego końca, Medaliki i tak musiałyby zapłacić karę w wysokości dwóch milionów złotych. Dopiero kolejne trzy pełne występy Sukiennickiego bądź powracającego po kontuzji Czyża, mogłyby zmniejszyć grzywnę do miliona.

Ławka warta milion

Raków postawił na zdobycie mistrzostwa Polski i zrobi to nawet kosztem płacenia dużych kar. Jednak bardzo możliwe, że jeśli będą mieli już stosunkowo bezpieczną sytuację w lidze, wtedy pewnie zdecydują się na taki zabieg. Nie wydaje mi się jednak, żeby spędzało to sen z powiek właściciela Michała Świerczewskiego czy trenera Marka Papszuna. Jeśli nie wypełnią limitu, na pewno zapłacą karę – twierdzi Żewłakow.

Czy na papierze Papszun ryzykowałby wiele wystawiając Trelowskiego w miejsce Kovacevicia? Młody golkiper zachowuje czyste konto w 50% spotkań. Pod tym względem Serb jest zaledwie o cztery punkty procentowe lepszy. Dużo gorzej Polak wygląda już pod względem skuteczności obron strzałów. Posiada również dużo mniejsze doświadczenie, które może okazać się kluczowe w kontekście walki o mistrzostwo Polski. Ponadto Kovacevic to ekspert od rzutów karnych. Niemniej jednak dwa miliony złotych to kupa kasy, którą Raków mógłby przeznaczyć na coś lub kogoś innego, choćby wartościowego młodzieżowca.

Częstochowianie prawdopodobnie nie unikną kary bowiem maksymalny limit minut do osiągnięcia w jednym meczu przez młodzieżowców to 270. Na nic się zatem zdałoby wystawianie całej jedenastki młokosów, gdy losy mistrzostwa będą już rozstrzygnięte.

Trzeba jednak przyznać, że redukcja kary z trzech do dwóch milionów jest już w zasięgu Rakowa. Wystarczy, że Trelowski wskoczy do bramki na trzy pełne spotkania w miejsce Kovacevicia. Wydaje się, że tak się stanie i prędzej czy później czołowy bramkarz Ekstraklasy trafi na ławkę. Jeśli forma Serba dalej będzie tak falować, może dojść do tego wcześniej niż wszyscy przypuszczają.

WIĘCEJ O RAKOWIE CZĘSTOCHOWA:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
2
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Ekstraklasa

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
2
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Komentarze

36 komentarzy

Loading...