Reklama

Mariusz Lewandowski: Donis i Ramos nie są gorsi od Drygasa, a nawet są lepsi

Arek Dobruchowski

Autor:Arek Dobruchowski

28 lutego 2023, 08:15 • 7 min czytania 18 komentarzy

W rundzie wiosennej Radomiak Radom nie przegrał jeszcze ani jednego meczu. Szkoleniowiec tej drużyny był gościem w programie „Weszłopolscy”, w którym opowiedział o polityce transferowej klubu, o poprawie gry w defensywie i o swoim stażu trenerskim w Liverpoolu pod okiem Juergena Kloppa.

Mariusz Lewandowski: Donis i Ramos nie są gorsi od Drygasa, a nawet są lepsi

Jak się pan bawił na meczu Zagłębie Lubin – Miedź Legnica (2:1), który oglądał z trybun?

Dzisiaj spokojnie, bo tylko obserwacja najbliższego przeciwnika, a później szczegółowa analiza.

Za to na pewno pan się dobrze bawił podczas meczu Radomiaka z Lechią Gdańsk (3:1). Nie chcemy umniejszać sukcesu, ale czy Lechia to dziś po prostu słaby rywal? Czy drużyna, która aspiruje do bycia w górnej połowie tabeli tak dysponowanego przeciwnika, musi po prostu ograć?

Nie wiem, czy Lechia jest słaba, czy Lechia jest bardzo dobra, ale wiem o tym, że my zagraliśmy bardzo dobre spotkanie. Zawodnicy wykonali pracę, którą mieli do wykonania. Czasami gra się tak, jak rywal pozwala. Nie pozwoliliśmy Lechii na dużo, stąd ten mecz był pod naszą kontrolą, z czego możemy się cieszyć.

Reklama

Do Radomiaka przychodzi bardzo wielu zagranicznych piłkarzy. Wiadomo, że klub trzyma się tej wizji, bo tacy zawodnicy są tańsi, ale czy panu podoba się takie podejście i pozyskiwanie aż tak dużej liczby obcokrajowców?

Powiem szczerze, że na pewno w naszej szatni obowiązuje język angielski, co nie jest normą w polskiej piłce. Odprawy przedmeczowe są w języku angielskim lub tłumaczone i przekazywane zawodnikom. Ciężko jest od razu wszystkich nauczyć polskiego. Może nie jest to bariera językowa, ale po prostu musimy się dostosować do stanu rzeczy i funkcjonować w języku angielskim. Czy chciałbym mieć więcej polskich zawodników? Obserwujemy też polski rynek i chcielibyśmy sprowadzać więcej polskich zawodników, ale oni są naprawdę drodzy. I czasem ciężko doprowadzić taki transfer do skutku. Chcieliśmy pozyskać Drygasa, ale poszedł do Miedzi Legnica, bo dostał tam bardzo dobre pieniądze, a my w to miejsce pozyskaliśmy Christosa Donisa i Francisco Ramosa. I mamy dwóch piłkarzy na tę pozycję w cenie jednego. Uważam, że nie są to gorsi zawodnicy od Drygasa, a nawet lepsi. Rynek jest dobrze penetrowany przez nas – dyrektora sportowego, klub, jak i również moją osobą – sprawdzamy różne opcje, żeby podjąć jak najlepszą decyzję i nie żałować jej w trakcie sezonu.

„Polscy zawodnicy są drodzy” – mowa tu o kwotach odstępnego, czy wymaganiach finansowych poszczególnych piłkarzy?

Polscy piłkarze się naprawdę cenią, co jest zrozumiałe i dobrze, że tak robią. Jednak z perspektywy klubu, gdzie nasz budżet nie jest z gumy, musimy patrzeć na to inaczej. Mamy określone wydatki, jakie możemy poczynić na transfery i tego musimy się trzymać, bo później możemy się obudzić… wiadomo, gdzie. Trzeba mocno zadbać o planowanie i zabezpieczyć się przed tym, żeby nie zrobić głupich ruchów. To wszystko musi być przemyślane. Z drugiej strony tu nie tylko o chodzi o wymagania kontraktowe piłkarzy, bo do tego dochodzą też menadżerowie, którzy również mało nie biorą, więc te wszystkie aspekty są brane pod uwagę w tym wypadku.

Po słabych wynikach sparingowych miał pan pewne obawy co do tej rundy (5 meczów, 5 porażek, bilans 5-13)? Czy wszystko było tak poukładane, że był pan spokojny o poczynania swojej drużyny w lidze?

Nie miałem obaw, jeśli chodzi o nasz obóz przygotowawczy i mecze sparingowe, bo nie przykładam do tego większej wagi. Tam nie zdobywamy punktów. To nie są mecze o stawkę. Gramy te sparingi po to, żeby się odpowiednio przygotować do pierwszego meczu ligowego. To jest cel obozu. I sprawdzenie zawodników na różnych pozycjach. Bo tam grają również chłopcy z akademii, generalnie wszyscy dostają szansę. Testujemy różne schematy taktyczne, szachujemy obciążeniami treningowymi. Największym plusem obozów przygotowawczych jest to, że przygotowują do pierwszego meczu ligowego. I taki jest cel. Później można rozliczać zespół i trenera za to, jak gra w lidze, a nie w sparingach.

Reklama

Wspominał pan o języku angielskim w szatni Radomiaka. W polskiej piłce często mówi się o okresie aklimatyzacji, który jest dość długi dla wielu piłkarzy. W Radomiaku tego nie widać. Czy ta międzynarodowa szatnia sprawia, że taki Mike Cestor z marszu wchodzi do pierwszej jedenastki i od razu staje się jednym z najlepszych obrońców w lidze? Czy jednak jest to wypadkowa wielu czynników?

Wypadkowa wielu czynników, bo teraz na pewno jest łatwiej tym zawodnikom, którzy wchodzą do zespołu, bo mamy taką szatnię, która – nie tylko zagraniczni zawodnicy, bo Abramowicz, Jakubik, czy Cichocki – pomaga bardzo mocno w aklimatyzacji nie tylko Mike’owi Cestorowi, ale wszystkim nowym graczom. Taki np. Lisandro Semedo potrzebował cztery miesiące – może nawet więcej – na aklimatyzację w zespole. Na początku nie pokazywał tego, co może naprawdę dać drużynie. Po prostu u niektórych zawodników przechodzenie tego okresu trwa dłużej. Teraz wydaje mi się, że zespół jest na tyle scalony, że jeden drugiemu pomaga. Wszystko jest jasno określone – zasady panujące w szatni. Ci zawodnicy, którzy przychodzą do nas od razu wiedzą, jak mają funkcjonować.

Czy Frank Castaneda dostał od trenera lub Gabriela Kobylaka po głowie za ten faul w końcówce meczu z Lechią, że nie udało się zachować kolejnego czystego konta w lidze?

Na pewno będzie przeprowadzona rozmowa i analiza tego meczu. Ta konkretna sytuacja finalnie nie miała przełożenia na końcowy wynik. Jednak przy innym rezultacie takie zdarzenie miałoby wpływ na to, czy wygrywamy mecz. Musimy się wystrzegać takich drobnych błędów, które powodują lub mogą spowodować, że wynik się zmienia. Chcieliśmy zagrać na zero z tyłu, a takim jednym błędem lub nieudaną interwencją możemy innym razem stracić punkty. Gdy takie sytuacje będą się powtarzać, zawsze będzie dochodzić do rozmów z zawodnikami.

W rundzie wiosennej Radomiak Radom nie przegrał jeszcze ani jednego meczu i stracił tylko jedną bramkę w ostatnich pięciu meczach. Czy ta gra defensywa to jest coś, nad czym mocno popracowaliście zimą?

Tak, mocno pracowaliśmy nad defensywą w okresie przygotowawczym, ale powiem szczerze, że my nie we wszystkich meczach sparingowych ten plan realizowaliśmy. Z tego względu, że dokonywaliśmy wiele korekt w składzie – jeszcze w pierwszych połowach – i dlatego nie kończyliśmy tych sparingów z zerem z tyłu. Efekt przyszedł dopiero w lidze. Nie robiliśmy wielu zmian w defensywie. Patrzyliśmy na stabilność i dyspozycje poszczególnych zawodników. I wydaje mi się, że – co też zauważyliście – poprawiliśmy się w grze obronnej, co za tym idzie, przekonaliśmy zawodników zagranicznych do tego, żeby bronili i czerpali z tego radość. A to nie jest łatwe.

Jak Radomiak Radom stał się najlepszą defensywą w Ekstraklasie?

W Bruk-Becie stawiał pan na bardzo romantyczną piłkę, opartą na rozgrywaniu od tyłu z bramkarzem, niewielką liczbą podań itd. Z tego brały się głupie wpadki, a co za tym idzie, traciliście gole. W Radomiaku ten styl jest bardziej pragmatyczny, bezpośredni, prostszy i nieco bardziej toporny. Skąd taka zmiana? Bo teoretycznie w Radomiaku miałby pan lepszy materiał ludzki do tego, żeby grać w taki sposób, jak w Bruk-Becie.

Dokładnie. Trzeba też patrzeć i analizować to, co się dzieje w piłce. Pod takim kątem też się oglądało mistrzostwa świata. Co ma wpływ na wynik? Co ma wpływ na to, że zespół lepiej funkcjonuje? Posiadanie piłki teraz ma trochę inne znaczenie. Jeśli masz zawodników, którzy dobrze kontrolują środek i zaliczają mało strat, a co za tym idzie, mamy początek nowej rundy, gdzie gramy na nie najlepszych boiskach, to ten komfort grania jest troszeczkę mniejszy. Dlatego też prezentujemy teraz taki styl, a nie inny. Na razie daje nam to dobry wynik, ale to nie jest tak, że my cały czas tak będziemy grać. Na pewno będziemy na bieżąco starać się czymś zaskoczyć przeciwników, nie zapominając o tym, że w obronie musimy być bardzo dobrze zorganizowani.

Czy to prawda, że trener jeszcze przed podjęciem pracy w Radomiu, był na stażu w Liverpoolu u Juergena Kloppa?

Tak, byłem na takim stażu, dzięki znajomości z Jurkiem (Jerzym Dudkiem – przyp. red.). Bardzo się cieszę, bo to bardzo cenne doświadczenie. Zobaczyć tę całą otoczkę, bazę i porozmawiać z Kloppem. To na pewno pomoże mi w dalszym rozwoju, bo nie tylko poruszaliśmy się po sferach taktycznych, ale samego podejścia do zawodu trenera przez byłych piłkarzy.

Może teraz to Juergen Klopp powinien przyjechać do Radomia, bo coś ostatnio Liverpoolowi nie idzie?

Gdy będziemy mieli własny stadion, to wtedy go zaprosimy.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

foto. Newspix

Entuzjasta młodzieżowego futbolu. Jest na tym punkcie tak walnięty, że woli oglądać Centralną Ligę Juniorów niż Ekstraklasę. Większą frajdę sprawia mu odkrywanie nowych talentów niż obserwowanie cały czas tych samych twarzy, o których mówi się, że są „solidnymi ligowcami”. Twierdzi, że szkolenie dzieci i młodzieży w Polsce z roku na rok się prężnie rozwija, ale niestety w Ekstraklasie dalej są trenerzy, którzy boją się stawiać na zdolnych młodych chłopaków. Aczkolwiek nie samą juniorską piłką człowiek żyje - masowo pochłania również mecze Premier League, a w jego żyłach płynie niebieska krew sympatyka londyńskiej Chelsea.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska

AbsurDB
1
Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska
Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
2
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Ekstraklasa

Piłka nożna

Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska

AbsurDB
1
Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska
Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
2
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Komentarze

18 komentarzy

Loading...