Przed nami ostatnia kolejka tego miesiąca. Ekstraklasa wróciła pod koniec stycznia, cieszymy się nią jest z nami już od kilku tygodni. Dużo było meczów słabych, a kilka nawet tragicznych w odbiorze. Liczymy na poprawę, niech luty zakończy się z przytupem. Są ku temu możliwości, bo zobaczymy przecież starcie Legii z Widzewem czy derby Dolnego Śląska.
Patrząc na weekendowy rozkład jazdy, uświadczymy starć, które mogą namieszać w ligowej tabeli. Czy to na szczycie, gdzie Widzew zechce utrzeć nosa Legii, która ściga Raków. Czy to na dnie, gdzie obecny układ nie odpowiada formie poszczególnych zespołów. Nie będziemy was bajerować, że będzie ciekawie i musicie te mecze oglądać, bo zapewne skończy się jak zawsze. Dlatego też powiemy tylko tyle: unikajcie paździerza. Tych jest potencjalnie kilka.
Jagiellonia Białystok – Raków Częstochowa
Zaczynamy jednak od mocnego akcentu: Raków pojechał do Białegostoku, w którym do tej pory wygrał tylko raz w 2019 roku. Chyba można stwierdzić, że to nieprzyjazny teren, nawet jeśli Jagiellonia obecnie jest jak ten meteoryt, który krąży po kosmosie bez celu. Albo się rozbije, albo nie. Nie wiadomo, choć fakty są takie, że ekipę trenera Stolarczyka dzielą tylko cztery punkty od strefy spadkowej.
Zupełnie inne zmartwienie ma Marek Papszun, który musi utrzymywać dystans nad resztą stawki bez klasowego napastnika. Już widzimy, że to nie jest proste, a co dopiero za miesiąc czy dwa, kiedy przewaga punktowa może topnieć. Piasecki wypadł do końca sezonu, więc ligę trzeba podbić Gutkovskisem i Musiolikiem. To wyzwanie z serii tych, którym sprosta 1% graczy.
Legia Warszawa – Widzew Łódź
Danie główne wieczoru, ba, całej kolejki. Mamy nadzieję, że właśnie tutaj będą fajerwerki, że piłkarze obu drużyn się napompują i zobaczymy fajne widowisko. Szansa na to jest spora, bo żadna z drużyn zazwyczaj nie zawodzi, jeśli chodzi o dostarczanie minimum ekstraklasowej przyzwoitości. I cholera – to jednak derby! Okej, nie każdy tak nazywa to starcie, lecz nie da się ukryć, że to mecz będący – jak powiedział trener Niedźwiedź – na ustach całej Polski.
Dodatkowego smaku temu spotkaniu nadaje fakt, że Widzew jest przecież w czubie tabeli. Jako beniaminek sprawuje się naprawdę fajnie i absolutnie nie można wykluczać jego zwycięstwa. Ignorantem byłby ten, który lekceważy łodzian, nawet jeśli na wiosnę wygrali tylko raz. Z drugiej strony: jeszcze nie przegrali i realnie walczą o podium. Legia zaś chce się na nim utrzymać, może też powalczyć o mistrzostwo, dlatego nie wyobrażamy sobie luźnego podejścia. Obie strony będą miały napinkę. Będzie się działo. Panowie, po prostu nas nie zawiedźcie.
Piast Gliwice – Cracovia
I właśnie tutaj mamy pierwszy potencjalny paździerz. Raz, że boisko w Gliwicach. Konie już na nie nie srają, ale ledwo znosi jedną drużynę, a co dopiero dwie. Dwa – gliwiczanie nie porywają na wiosnę. Trzy – mamy też Cracovię, która potrafi być nierówna. Po dobrym meczu może wylosować słabszy, a jako że wygrała poprzednią kolejkę, teraz szanse na zupełne przeciwieństwo rośnie. Z drugiej strony, gdyby ekipie Jacka Zielińskiego udało się wyrwać trzy punkty, zobaczylibyśmy Cracovię nieśmiało, po cichutku zmierzającą w kierunku podium.
Piast z kolei jest w małych tarapatach. Wyniki mogą ułożyć się nawet w taki sposób, że Kądzior i spółka spadną na ostatnie miejsce w tabeli.
Warta Poznań – Korona Kielce
Tu was zaskoczymy: normalnie byśmy powiedzieli, że pachnie mizernym widowiskiem. Ale nic z tych rzeczy, bo Korona zaczęła pokazywać się z fajnej strony, a Warta, jeśli akurat nie zechce kompletnie zabić meczu, też potrafi nieźle pograć piłką. Może nie należy spodziewać się pasjonującej wymiany ciosów, nie przesadzajmy, jednak to spotkanie pod kątem atrakcyjności ustawilibyśmy gdzieś w środku stawki.
Lechia Gdańsk – Radomiak Radom
W Grodzisku mizerii nie przewidujemy, ale w Gdańsku jak najbardziej. Słuchajcie, to wychodzi z prostej matematyki. Gdy do akcji rusza Radomiak, dzieje się tyle, że wymięka nawet „Śmierć w Wenecji”. Jeśli w czterech meczach tej drużyny padł tylko jeden gol, trudno stawiać, że w piątym nagle worek z bramkami się rozwiąże.
Oczywiście tego byśmy chcieli, swoistego przełamania i ciekawszego Radomiaka, jednak obecnie nie oczekujemy zbyt wiele. Po Lechii też nie, bo chyba czasami nawet kibice z Gdańska mają opory, żeby z przyjemnością zasiąść przed telewizorem, a co dopiero pójść na stadion. To nadal ekipa do spadku, nawet jeśli jako tako punktuje.
Stal Mielec – Górnik Zabrze
Ostatni „paździerz alert”. Górnik, podobnie jak Lechia, to drużyna walcząca o utrzymanie w Ekstraklasie. Stali do takiej wizji co prawda daleko, choć ostatnie wyniki wyraźnie wskazują na zjazd formy. Owszem, nadal mówimy o 9 punktach przewagi nad strefą spadkową, ale za kilka kolejek przy trwającej tendencji w Mielcu może zrobić się gorąco. Mówimy o klubie, który w czterech meczach strzelił jedną bramkę. Przegrał z Cracovią i Radomiakiem, a z drugiej strony powstrzymał Raków i Lecha. Warto to docenić, super, ale paliwo na długą podróż, jakie trener Majewski zagwarantował sobie jesienią, może nie wystarczyć.
Tak źle w rundę wiosenną wszedł tylko Górnik Zabrze, a więc – tylko pod kątem zdobyczy punktowej – mamy spotkanie najgorszych ekip w rundzie wiosennej. Zacieramy rączki. Szykuje się meczycho, istne starcie gigantów.
Wisła Płock – Pogoń Szczecin
Powiecie: ale jak, słabiutcy są jeszcze „Nafciarze”! Oczywiście, ostatnie trzy mecze mają w plecy. Sęk w tym, że przynajmniej zachowują jakieś pozory i w grze nie wyglądają aż tak źle. Do tego lubią zagrać ofensywnie, a w połączeniu z Pogonią preferującą wesoły futbol… Sami wiecie.
Pogoń ma najgorszą defensywę w lidze. Mówią o tym stracone bramki, a zatem płocczanie mają teraz idealną okazję, żeby się odkuć. Pogoń już to ostatnio zrobiła, wcisnęła trójkę Warcie, co dało ważne przełamanie w kontekście wcześniejszych porażek. Jeśli szukać w projekcie trenera Gustafssona dobrych symptomów, to właśnie w takich chwilach. Ot, taki zespół jak Pogoń po prostu musi stworzyć zwycięską passę, a nie chwiać się i przeskakiwać z nogi na nogę. Starcie z Wisłą Płock to pewnym sensie test na stabilność.
Śląsk Wrocław – Lech Poznań
Śląsk w tym sezonie nikogo nie grzeje. Jeśli już, to raz na pięć spotkań, kiedy uda mu się zrobić coś ponad stan, np. wygrać z Pogonią na wyjeździe. Gdyby nie to, byłaby bryndza, choć trzeba przyznać, że i tak nie jest za wesoło. Ekipa trenera Djurdjevicia również łapie się do kategorii drużyn walczących o utrzymanie, a na dodatek – w przeciwieństwie do kilku zespołów będących niżej w tabeli – nie pokazuje, że jest na fali wznoszącej. To, w jakiej sytuacji znajduje się obecnie Śląsk, przypomina dryfowanie z poprzedniego sezonu, kiedy Ekstraklasę udało się uratować w dużej mierze dzięki słabości innym.
Co do Lecha – cóż, spodziewamy się rotacji. Mistrz Polski napisał zajebisty kawałek historii w starciu z Bodo/Glimt, nastroje w klubie są świetne, ale zapewne część kluczowych piłkarzy odpocznie. Z jednej strony to jakaś szansa dla Śląska, z drugiej – byłoby dziwnie, gdyby Lech przerżnął dwa mecze z rzędu z klubami z Dolnego Śląska, i to z dołu tabeli.
Zagłębie Lubin – Miedź Legnica
Ostatni mecz kolejki w ramach późnego deseru to potencjalnie naprawdę dobre widowisko. Okej, hasło „derby Dolnego Śląska” nie kojarzy nam się z akcją rodem z filmów z Jamesem Bondem, ale ten mecz ma dodatkowy wymiar. Zagłębie z Miedzią walczą o utrzymanie, mamy tutaj prawdopodobnie konflikt interesów, bo na końcu sezonu może się okazać, że spadną jedni albo drudzy. Jeśli trzeba znaleźć idealne spotkanie do miana „mecz o 6 punktów”, to ono właśnie ma miejsce. Poniedziałek, 19:00, Lubin.
Miedź, choć nadal jest ostatnia w tabeli, znacznie poprawiła swoją sytuację. Na kilkanaście kolejek przed końcem ma już tylko kilka punktów straty do bezpiecznego miejsca, a do tego świadomość, że ci na wyższych piętrach grają słabiej. Z kolei Zagłębie ostatnio wygrało z Lechem, zrobiło coś naprawdę świetnego, ale wciąż mówimy o potencjalnym spadkowiczu, który generalnie gra w kratkę. Gdyby posługiwać się rytmem „Miedziowych” w zdobywaniu punktów w kwestii przewidywań, teraz należałoby stwierdzić, że derby wygra Legnica.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Trela: Wieczna frustracja kibica. Dlaczego klubom tak trudno znaleźć idealnego właściciela
- Dziesięć scen z odrodzenia Widzewa. Tak zmartwychwstał RTS
- Mecze z mniejszą liczbą kamer? Grajmy też większymi piłkami i na mniejsze bramki!
Fot. Newspix