Reklama

Wesołe jest życie staruszka, Makoto Hasebe

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

30 stycznia 2023, 17:01 • 5 min czytania 6 komentarzy

W cieniu trzeciej z rzędu straty punktów przez Bayern Monachium Makoto Hasebe został najstarszym zawodnikiem Eintrachtu Frankfurt, który wystąpił w Bundeslidze. Japończyk skończył niedawno 39 lat i zamierza wyśrubować swój rekord. Chce grać nawet do 2027 roku. Nic nie stoi temu na przeszkodzie, o ile dalej będzie prezentował się tak dobrze jak przeciwko mistrzom Niemiec.

Wesołe jest życie staruszka, Makoto Hasebe

Zdaniem „Kickera” Makoto Hasebe były w sobotnim spotkaniu z Bayernem Monachium drugim najlepszym zawodnikiem na boisku. Za swój występ otrzymał notę 2,5, a lepiej oceniono wyłącznie Randala Kolo Muaniego. Mimo sędziwego, jak na piłkarskie realia, wieku i długiego rozbratu z piłką spowodowanego naderwaniem więzadeł w kolanie, Japończyk zaprezentował się niemal bezbłędnie na tle mistrzów Niemiec. Skąd u 39-latka taka forma i ciągła chęć rozwoju? Na te pytania Hasebe starał się odpowiedzieć w swojej książce, bowiem nie tylko jest solidnym piłkarzem, ale również pisarzem i filozofem.

Dziecko bez talentu

W świecie, gdy podczas wywiadów zawodnicy powtarzają komunały o walce i mocnych słowach w szatni, ze świecą szukać takich piłkarzy, którzy namiętnie czytają Friedricha Nietzschego i samodzielnie piszą książki. Mało tego, że Hasebe robi jedno i drugie, to jego publikacja cieszy się dużą popularnością w kraju. „Przygotowanie umysłu: 56 zwycięskich nawyków” zebrała świetne recenzje za sprawą praktycyzmu, który Japończycy starają się stosować w życiu. Oprócz porad jak się odżywiać i regenerować zawodnik opowiada m.in., że nigdy nie zasnął na sofie w ciągu dnia. W jego książce wielokrotnie pojawiają się takie określenia jak „lider”, „gorliwość”, „spokój”. To one zaprowadziły obrońcę do Bundesligi, choć początków nie miał najłatwiejszych.

Karierę rozpoczął w Urawie Red Diamonds, ale nie dostał zbyt szybko okazji do debiutu w pierwszym zespole. Dużo częściej grał w rezerwach. Choć słowo grał jest również nieco przesadzone. Zazwyczaj siedział na ławce. Nawet trenerzy nie wróżyli mu kariery. – Nie był najlepszym piłkarzem jako dziecko. Inni mieli błyskotliwe umiejętności, popisywali się sztuczkami. Hasebe nigdy tego nie robił, ale był niezawodny. Bardzo rzadko popełniał błędy. Tworzył wokół siebie aurę, za którą jego koledzy chcieli podążać. Kiedy trener Red Diamonds przyszedł go obejrzeć i chciał zaoferować mu kontrakt, powiedziałem, że nie sądzę, by miał to, czego potrzeba, aby zostać zawodowcem – powiedział na łamach „Mirror” jego szkolny trener Yasua Hattori.

Zwykle nie przejmował się takimi słowami, ale po meczu, na który jego rodzice jechali dziesiątki kilometrów, by obejrzeć syna w akcji, a on ponownie oglądał mecz z boku, zupełnie się rozleciał. Schodząc z boiska, tylko ukradkiem zerknął na swoich bliskich, po czym schował twarz w dłoniach i zalał się łzami. Nie rzucił jednak piłki. Wciąż ciężko pracował, by móc zrobić światową karierę. Udało mu się to w ciągu sześciu lat od przyjścia do Urawy. W styczniu 2008 roku przeniósł się do Wolfsburga i ponownie zderzył się ze ścianą.

Reklama

Morderczy Magath

Wiele słyszałem o reputacji Felixa Magatha jako twardym trenerze, ale było znacznie gorzej, niż mogłem sobie wyobrazić. Ćwiczenia były mordercze. Jednak rok później zdobyliśmy mistrzostwo Niemiec. Nie mogłem w to uwierzyć, a teraz, patrząc wstecz, mogę powiedzieć, że to był naprawdę wyjątkowy czas – ocenił Hasebe dla „Mirror”.

Nie złamał go Magath, nie złamały go dwie poważne kontuzje kolana, których nabawił się w Eintrachcie i Norymberdze. Z uporem starał się rozwijać swoje najsłabsze elementy. Gdy zauważył, że średnio radzi sobie z językiem niemieckim, regularnie pojawiał się w kawiarni, by zmusić się do mówienia po niemiecku. Pomogła mu kelnerka, a także brak obaw przed wyjściem ze strefy komfortu. – Mieszkanie w Niemczech nauczyło mnie odporności. Kiedy życie rzuca ci kłody pod nogi, po prostu je rozbijasz – stwierdził dla Nippon.com zawodnik, dla którego nie ma problemów, a jedynie możliwości. Gdy zespół pozostawił go na stadionie rywala, nie narzekał na brak autobusu, tylko autostopem wrócił do domu, pędząc 200 km/h. Uznaje to za jedno z najlepszych wspomnień w życiu.

Mimo tego, że skończył 39 lat, wielu młodszych kolegów może mu pozazdrościć formy. Wszystko dzięki reżimowi, który narzucił sobie wiele lat temu. Sam mówi o sobie, że jest hiperzorganizowany. Zawsze przychodzi do klubu dwie godziny wcześniej, żeby się odpowiednio rozgrzać. Po treningu idzie prosto do domu, żeby wykąpać się w wannie przez pół godziny, a potem kładzie się spać o 22:30. Właśnie dlatego został najstarszym zawodnikiem Eintrachtu w Bundeslidze, a marzy o tym, by grać nawet do 2027 roku. We Frankfurcie wyobrażają sobie, że to możliwe. W końcu rozegrał już blisko sto meczów więcej jako 30-latek niż 20-latek.

Cisza i spokój

Makoto wciąż potrafi grać na najwyższym poziomie – powiedział Markus Krosche dla „Bilda.

Cały zespół czerpie korzyści z doświadczenia Makoto. Rozegrał mnóstwo meczów na wysokim poziomie, z którego rzadko schodzi. Nie muszę się o niego martwić. Nie grał w piłkę przez trzy miesiące, a niemal od razu wskoczył na swój poziom, ponieważ ma niepodważalną jakość  – dodał Oliver Glasner.

Reklama

Robi wszystko, co najlepsze dla swojego ciała. Makoto to wzór dla nas wszystkich. Można dać mu piłkę bez obaw, że ją straci – komplementował w zeszłym roku na łamach Amazona Kevin Trapp.

Znajduje się na ósmym miejscu w historii najstarszych piłkarzy Bundesligi. By wyprzedzić lidera – Klausa Fichtela (43 lata, 6 miesięcy i dwa dni) musiałby grać o cztery lata dłużej. Wydaje się, że dla tak zorganizowanego obrońcy to możliwe, choć nie wiadomo, czy będzie chciał dalej znajdować się na świeczniku. Gra w Bundeslidze sprawia, że często znajduje się na ustach mediów. On woli jednak życie w cieniu.

Wciąż nie wiem, co będę robił w przyszłości. Może będę więcej pisał. Kiedy wrócę do Japonii, postaram się pozostać incognito i rzadko udzielać się publicznie. Dla mnie wystarczające będzie przeżywanie swoich dni w ciszy i spokoju ze swoją rodziną, szczególnie z moją babcią – zdradził na łamach „Mirror” Hasebe, który na razie cieszy się z powrotu do zdrowia i gry jako 39-latek w jednej z najbardziej nieprzewidywalnych drużyn w Europie. Nieprzewidywalnych również dlatego, że jej liderem jest właśnie wesoły staruszek z Japonii.

WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Komentarze

6 komentarzy

Loading...