Od kilku lat Real Sociedad twardo trzyma się pierwszej części stawki ligi hiszpańskiej. Zespół z Kraju Basków z dużą gracją rozpycha się na miejscach, które gwarantują mu występy w europejskich pucharach. Jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia i powoli na Anoeta mogą już myśleć o powrocie do Ligi Mistrzów, co byłoby spełnieniem marzeń sympatyków tego klubu. Cel na wyciągniecie ręki, czy mrzonka, która może potem odbić się czkawką?
W klubie z San Sebastian panuje godna pozazdroszczenia harmonia. Wszystko jest na swoim miejscu. Akademia dostarcza duże dawki narybku piłkarskiego. Trenerzy cieszą się zaufaniem. Coraz lepsi zawodnicy przychodzą, ale nie ma kominów płacowych. Największa gwiazdy nie próbują na siłę czmychnąć tam, gdzie im ktoś więcej zapłaci.
Mówiąc wprost – zbudowano solidne fundamenty, by móc osiągać ponadprzeciętne wyniki.
Czy Real Sociedad stać na powrót do Ligi Mistrzów?
Najlepszy zespół w regionie
Ważnym smaczkiem w Kraju Basków jest bezpośrednia i korespondencyjna rywalizacja z Athletikiem. W ostatnich latach na ligowym podwórku zdecydowanie lepiej radzą sobie zawodnicy klubu z Anoeta. Po raz ostatni Los Leones okazali od nich lepsi na koniec sezonu 18/19, zatem minęło już trochę czasu.
W przypadku trofeów, które zgarnęły te kluby w analogicznym okresie jest 1-1. Real Sociedad wygrał Puchar Hiszpanii za sezon 19/20. Athletic Superpuchar 20/21. Byłoby sporym nadużyciem stwierdzenie, że Real Sociedad wprawia w kompleksy rywali zza miedzy, ale biorąc pod uwagę wszystkie czynniki, wysuwa się na prowadzenie w wyścigu o miano najlepszego klubu w regionie.
Cierpliwy to i kamień ugotuje
Sezon sezonowi nie jest równy, ale widać, że w tym nastąpił skok po dwóch latach orbitowania na solidnym poziomie. Oto średnia ligowych punktów Realu Sociedad na mecz:
- 22/23 – 2,11
- 21/22 – 1,63
- 20/21 – 1,63
- 19/20 – 1,47
- 18/19 – 1,32
- 17/18 – 1,29
Zwykle w drugiej części sezonu Real Sociedad częściej tracił oczka i wówczas powiększała się strata do drużyn z ligowego podium, ale to nie znaczy, że dojdzie do powtórki. W tym sezonie piłkarze Imanola Alguacila mogą śmiało myśleć o wskoczeniu na miejsce, które w ostatnich sezonach okupowała Sevilla, czyli trzecie lub czwarte. FC Barcelona i Real są poza ich zasięgiem, ale Atletico gra w kratkę, Sevilla brodzi w dolnej części tabeli, a nad Villarrealem zbudowali już konkretną zaliczkę.
W tym momencie RSSS zajmuje trzecią lokatę z dorobkiem 38 punktów i zachowując siedem oczek przewagi nad piątym Villarreal, czyli pierwszą drużyną poza strefą Ligi Mistrzów. Tylko dwa razy na tym etapie sezonu Real Sociedad miał więcej punktów w lidze hiszpańskiej. Chodzi o sezony 79/80 i 02/03. W obu tych przypadkach klub z Kraju Basków zdobywał wicemistrzostwo.
[Real Sociedad 2002/03 – nieudany zamach na „Galaktycznych”]
Więcej zwycięstw tym sezonie niż Real i FC Barcelona
Jeśli weźmiemy pod uwagę grę na wszystkich frontach, to Real Sociedad wygrał 21 spotkań z 28, czyli udział procentowy zwycięstw wynosi aż 75%. Wynik ten można porównać do dokonań PSG i Arsenalu. Jest nieco lepszy od Realu i FC Barcelony.
Trener Realu Sociedad może czuć satysfakcję ze swojej pracy. Już od kilku lat rozwija baskijski zespół i jego styl pracy został nawet doceniony przez selekcjonera reprezentacji Argentyny, który w „Cadena Cope” szepnął kilka dobrych słów na temat tego fachowca.
Oto kadencja Imanola Alguacila w liczbach:
- 206 spotkań
- 101 zwycięstw
- 51 remisów
- 54 porażki
- 306 bramek strzelonych
- 215 bramek straconych
Do tej pory jego zespół uzbierał najwięcej zwycięstw podczas jednego sezonu w rozgrywkach 2019/2020. Wówczas licznik triumfów RSSS zatrzymał się na 24, więc tylko o trzy więcej niż teraz na półmetku rozgrywek.
Co więcej, obecnie klub z Kraju Basków notuje najdłuższą serię zwycięstw w historii – dziewięć. Teraz rewelację sezonu czeka tydzień prawdy. W środę mecz w krajowym pucharze z FC Barceloną. W niedziele spotkanie ligowe z Realem Madryt. Zatem ciężko będzie się utrzymać tej drużynie na triumfalnej ścieżce, ale nie odbieramy im szans.
Pomimo przeszkód
A nie było znów tak, że Alguacil nie napotkał w tym sezonie problemów. Te głównie sprowadzały się do urazów, co przy łączeniu gry na krajowym podwórku z występami w Lidze Europy (pewny awans z grupy) nie było takie łatwe.
Tych w Realu Sociedad na przestrzeni tego sezonu nie brakowało. Przerwy wynikające z urazów dotyczyły: Momo Ali-Cho, Carlosa Fernandeza, Mikela Merino, Umara Sadiqa, Andera Guevary, Andoniego Gorosabela i Mikela Oyarzabala (kontuzja jeszcze z końcówki minionego sezonu).
Powrót do zdrowia ostatniego z wymienionych może okazać się kluczowy w drugiej części rozgrywek. Od kilku tygodni trenuje z całą drużyną, dostał swoje szanse po mundialowej przerwie, ale wszyscy dbają o to, by nie było nawrotu kontuzji. Zbyt dużo ma do stracenia, i klub i zawodnik.
Stawiają na swoich
Real Sociedad nie jest klubem, który szasta pieniędzmi. Każdy cent jest oglądany po kilka razy z obu stron, zanim ktoś puści przelew. Decydenci w pierwszej kolejności zadają sobie pytanie, czy może jednak niepostawić na jednego z wychowanków, których w San Sebastian nie brakuje, kosztem piłkarza z zewnątrz.
W zespole Imanola Alguacila w tym sezonie zagrało już 21 zawodników wychowanych w akademii Realu Sociedad (18 dostało szanse w lidze). Jest to zdecydowanie najlepszy wynik spośród wszystkich drużyn grających w topowych pięciu ligach. Co prawda, pod względem procentu minut spędzonych przez wychowanków lepiej prezentują się Olympique Lyon i Athletic (według raportów CIES), ale i tak RSSS łapie się na podium tej klasyfikacji.
Przepływ piłkarzy z rezerw jest płynny. Duża w tym zasługa Imanola Alguacila, który w przeszłości prowadził rezerwy tego klubu. Osobną kwestią jest bardzo dobre szkolenie i fakt, że klubowi zależy na tym, by drugi zespół grał najlepiej na zapleczu Primera Division. Tak się stało w poprzednim sezonie, ale młodzi zawodnicy nie zdołali wywalczyć utrzymania. Teraz Real Sociedad B walczy o powrót do drugiej ligi.
Trafione transfery
Latem Real Sociedad dokonał kilku ciekawych ruchów i w zasadzie każdy z nowych zawodników stanowi wartość dodaną. Nie dało się przewidzieć kontuzji Umara Sadiqa, ale gdy się wykuruje, powinien być dużym wzmocnieniem. Ma niebawem wrócić do treningów i być może jeszcze w końcówce sezonu pomoże drużynie.
Z bardzo dobrej strony pokazuje się Brais Mendez. Ma już na swoim koncie łącznie dziesięć bramek i siedem asyst, co jest świetnym wynikiem, jak na zawodnika drugiej linii. Latem zapłacono za niego około 14 milionów euro Celcie Vigo i można śmiało uznać, że były to świetnie zainwestowane pieniądze. Prezentuje równiejszą i lepszą formę niż w klubie z Galicji, więc korzystają na tym wszyscy.
Kilka razy błysnął osiemnastoletni Momo Ali-Cho, który jest melodią przyszłości i gdyby nie urazy, to pewnie więcej mówiłoby się o jego boiskowych poczynaniach. Pozyskano również Takefusę Kubo, który nareszcie znalazł dla siebie odpowiednie miejsce. Po serii nieudanych wypożyczeń z Realu Madryt przeniósł się na stałe do Kraju Basków (klub ze stolicy Hiszpanii zachował sobie 50% praw do jego karty zawodniczej) i należy go pochwalić za współpracę w ataku z Alexandrem Sorlothem, który nieoczekiwanie odpalił.
Sorloth 2.0
W tym sezonie Alexander Sorloth, który spędza drugi sezon na wypożyczeniu w Realu Sociedad, spisuje się doskonale. Pierwszy w jego wykonaniu był koszmarny. Wyglądał jak człowiek z innego świata. Wolno podejmował decyzje, nie potrafił w porę złożyć się do strzału, w odpowiednim momencie wyjść na pozycję. Mówiąc wprost – prezentował się koszmarnie i wielu trenerów postawiłoby na nim krzyżyk. Tego jednak nie zrobił Imanol Alguacil.
Na początku sezonu odszedł bardzo nieregularny Alexander Isak i w jego miejsce sprowadzono Umara Sadiqa. Notowania Nigeryjczyka były wówczas wyższe niż Norwega. Piłkarz z Afryki już w debiucie strzelił gola i mocno rozbudził nadzieje. Jednak plany stawiania na Sadiqa popsuła kontuzja. 25-latek zerwał więzadła krzyżowe, więc Sorlotha nie miał nawet kto naciskać. Trzeba zaznaczyć, że być może na dłuższą metę stworzyliby duet, bo nawet w ten sposób zdążyli zagrać w jednym meczu, ale nie można mieć pewności, że ten układ byłby trwały.
Nie zmiena to faktu, że Sorloth w tym sezonie błyszczy. Łącznie zdobył dwanaście bramek i zaliczył dwie asysty. W tym po golu w ostatnich pięciu ligowycg spotkaniach. Dla porównania poprzedni sezon zakończył z siedmioma trafieniami i jednym ostatnim podaniem, więc progres bije po oczach.
Wiele wskazuje na to, że Norweg zostanie na stałe na Anoeta. Mówi się o tym, że klub ma opcję wykupu Norwega za 16 milionów euro, co można uznać za uczciwą cenę.
Piłkarz jak wino i romb w drugiej linii
W tym sezonie Real Sociedad gra rombem w środku i to ustawienie się sprawdza. Cała gra ofensywna Txuri-urdin skupia się wokół kreatywnej drugiej linii. Gdy wszyscy są zdrowi, to najniżej ustawionym piłkarzem jest Martin Zubimendi (perełka, którą interesują się najlepsze kluby w Europie), nieco wyżej grają Mikel Merino (najlepszy asystent ligi) i Brais Mendez (duże wzmocnienie), a na samym czubku gra David Silva.
37-latek przeżywa renesans formy. Co do jakości tego zawodnika nikt nie mógł mieć wątpliwości, ale ostatnie sezony nie były łatwe dla Hiszpana ze względu na powracające problemy zdrowotne. Niektórzy sugerowali mu nawet zakończenie kariery, ale na szczęście postawił na swoim.
W tym sezonie omijają go przerwy od gry i imponuje pod wieloma względami. Co prawda, ma tylko gola i dwie asysty, ale jego rola w układance Alguacila jest niezwykle ważna. Często odbiera piłkę na połowie rywala, po czym RSSS ma swoje sytuacje. Przy tym nie zatracił swoich atutów ofensywnych, magiczny zagrań, błyskotliwości, więc wciąż ten stary lis potrafi działać cuda na hiszpańskich – ale nie tylko – boiskach.
Duet doskonały
Doceniliśmy rolę Imanola Alguacila, ale nie można przejść obok pracy wykonywanej przez Jokina Aperribaya i Roberto Olabe, czyli odpowiednio prezesa i dyrektora sportowego klubu. Swoją drogą, ostatnio przedłużono kontrakt z Olabe do 2026 roku, co pokazuje, że cieszy się dużym i w pełni zasłużonym zaufaniem.
Na zewnątrz Real Sociedad jest szczelną organizacją. Rzadko wydostają się nieoficjalne informacje, które później znajdują pokrycie w praktyce. Nie tylko pieniądze, ale i sukces lubi ciszę. Dlatego w wielu przypadkach informacje o chęci pozyskania zawodnika wychodzą na światło dzienne, dopiero gdy ktoś zauważył nowego piłkarza w pobliżu stadionu.
Taka polityka do pewnego stopnia pozwala sprowadzać zawodników taniej, bez zbędnego szumu i wystawiania się na oferty konkurencji. Nie zawsze oczywiście da się utrzymać informacje w tajemnicy, ale Realowi Sociedad wychodzi to całkiem nieźle.
Dla odmiany wewnątrz klub jest bardzo otwarty dla swoich zawodników. Piłkarze zawsze mogą przyjść porozmawiać i ponegocjować. Obowiązuje zasada wzajemnego zaufania i niepodejmowania pochopnych ruchów. Przykładowo po sezonie kończą się kontrakty Asiera Illaramendiego i Davida Silvy. Nie ma jednak ciśnienia, by już teraz zadecydować o ich losie. Olabe podkreśla, że wielokrotnie takie umowy dopinali w marcu, więc teraz też może stać się podobnie. Jeśli wszyscy grają w otwarte karty i nikt nikogo nie próbuje wykiwać, można zrozumieć takie podejście i pozazdrościć wykształcenia takiej kultury organizacyjnej.
WIĘCEJ O LIDZE HISZPAŃSKIEJ:
- Felix wreszcie wyrwał się z Atletico. Ale w tej historii są sami przegrani
- Dlaczego Elche jest najgorszym zespołem z lig TOP5?
- Szok: Atletico sprzedało napastników i nie ma komu strzelać goli
Fot. Newspix.pl