Reklama

Mamy 2023 rok, a Andy Murray wciąż dostarcza emocji w Szlemach

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

17 stycznia 2023, 19:13 • 3 min czytania 0 komentarzy

Przez sporą część kariery męczyły go problemy zdrowotne. Obecnie gra ze sztucznym biodrem i bywa nieco ograniczony w ruchach. Do tego ma już na karku 35 lat. Andy Murray nic nie robi sobie jednak z przeciwności i wciąż jest graczem, którego mecze warto oglądać. W nocy wyrzucił z Australian Open Matteo Berrettiniego, a nie było to jedyne widowisko, jakie zgotował nam w turniejach wielkoszlemowych w ostatnich latach.

Mamy 2023 rok, a Andy Murray wciąż dostarcza emocji w Szlemach

Murrayowi brakuje już zdrowia i regularności, żeby wrócić do ścisłej światowej czołówki. Ostatni wielki sukces odniósł w 2016 roku – kiedy wygrał Wimbledon, a także olimpijski turniej singla. Sporo czasu minęło zresztą od kiedy triumfował w jakichkolwiek zawodach rangi ATP – musielibyśmy się cofnąć do 2019 roku i rywalizacji w Antwerpii, kiedy pokonał w finale Stana Wawrinkę.

Brytyjczyk na ten moment zajmuje 66. miejsce w rankingu ATP. Nie jest to znakomity wynik, ale na tym etapie kariery trudno od niego oczekiwać cudów. Od czasu do czasu Murray pokazuje jednak, dlaczego był swego czasu jednym z czterech najlepszych tenisistów na świecie. Ma po prostu przebłyski geniuszu.

W 2022 roku Andy uzbierał sporo łatwych porażek, ale też niespodziewanych zwycięstw nad wysoko notowanymi rywalami. Ulegali mu choćby Denis Shapovalov, Alexander Bublik, Stefanos Tsitsipas, Nick Kyrgios czy Alejandro Davidovich Fokina. Pojawia się zatem ciekawy paradoks – mający najlepsze lata za sobą Murray nie wspina się specjalnie w rankingu ATP, przez co do turniejów wielkoszlemowych przystępuje jako tenisista rozstawiony bardzo nisko albo zaproszony na zasadzie dzikiej karty. Kiedy jednak jego rywal widzi na liście, że się z nim zmierzy, na pewno nie jest mu do śmiechu.

Matteo, to nie wstyd

Matteo Berrettini w pełni formy jest zapewne jednym z pięciu najlepszych tenisistów świata na kortach trawiastych i jednym z dziesięciu najlepszych na kortach twardych. Jego styl gry – z podkreśleniem piekielnie mocnego serwisu – sprawdza się idealnie na szybkich nawierzchniach. Włoch miał co prawda nieco gorszy sezon 2022, w dużej mierze przez kontuzje, ale realnie zdecydowanie przerasta swoją obecną pozycję w rankingu (14.).

Reklama

Coś podobnego mogliśmy jednak powiedzieć o Murrayu. Brytyjczyk absolutnie nie dał dziś za wygraną faworytowi i stworzył wraz z nim kapitalne widowisko. Choć Berrettini miał nawet piłkę meczową (naprawdę prosty backhand, który wystarczyło przebić na drugą stronę, a który wylądował w siatce), to ostatecznie starszy z tenisistów mógł się cieszyć z wygranej – 6:3, 6:3, 4:6, 6:7 (7:9), 7:6 (10:6). 35-latek znowu pokazał skąd wziął się jego przypadek – “Waleczne Serce”.

– Myślę, że w ostatnich latach wielokrotnie w siebie wątpiłem. Wiele ludzi też wątpiło, czy jestem w stanie grać na wysokim poziomie na największej scenie w największych meczach. Czułem się więc bardzo dumny po tym meczu. To coś czego w ostatnich sezonach generalnie nie mogłem powiedzieć – opowiadał po starciu z Berrettinim Andy (za ATPtour).

Brytyjczyk – jak przystało na byłą pierwszą rakietę świata – jest w stosunku do siebie krytyczny, ale to nie był pierwszy raz od 2016 roku, kiedy pokazał się ze świetnej strony w turnieju wielkoszlemowym. Przywołać musimy przede wszystkim jego pojedynek ze Stefanosem Tsitsipasem z US Open 2021. Grek był wówczas jednym z faworytów do wygrania turnieju – ale do pokonania Brytyjczyka potrzebował aż pięciu setów. Ba, wiele osób uważało, że to Andy’emu należało się zwycięstwo, bo Tsitsipas chwycił się ostatniej deski ratunku, zachowując się niesportowo – to znaczy między setami robił sobie wyjątkowo długie przerwy na toaletę (co mogło wybić z rytmu mistrza olimpijskiego).

Murray w starciu ze Stefanosem nie zdołał zatem dopiąć swego, ale i tak w ostatnich latach odniósł kilka efektownych zwycięstw w Szlemach jako niżej rozstawiony zawodnik. Zdarzyło mu się pokonać Nikoloza Basilaszwilego czy Francisco Cerúndolo, graczy z pierwszej trzydziestki rankingu.

Co tu zatem dużo gadać: mimo wieku, mimo gry ze sztucznym biodrem Andy Murray jest piekielnie niewygodnym rywalem w turniejach wielkoszlemowych. A kto wie – być może pokusi się w Australian Open o kolejną niespodziankę. Na razie jego przeciwnikiem w drugiej rundzie turnieju będzie lepszy z pary Thanasi Kokkinakis – Fabio Fognini (ich mecz został przerwany przy stanie 2:0 w setach i 4:2 w III partii dla Australijczyka).

Reklama

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Gumny: Taka diagnoza to trauma. Wydawało się, że to jakaś drobnostka [WYWIAD]

Szymon Piórek
3
Gumny: Taka diagnoza to trauma. Wydawało się, że to jakaś drobnostka [WYWIAD]

Australian Open

Komentarze

0 komentarzy

Loading...