Gość, który jeszcze w poprzednim sezonie spadał z Burnley z Premier League i nie imponował tam skutecznością, dziś przychodzi do Manchesteru United, de facto zastępując Cristiano Ronaldo. To nie jest żart. Wout Weghorst nowym piłkarzem „Czerwonych Diabłów”. Po co? Dlaczego? Czy to tylko opcja krótkoterminowa? Jak on się tam znalazł? Czy będzie pożytek z tego blisko dwumetrowego napastnika w tak dużym klubie? Czy to nie za wysokie progi dla Holendra?
Manchester United po zakończeniu współpracy w burzliwych okolicznościach z Cristiano Ronaldo zdał sobie sprawę z tego, że potrzebuje „na już” klasycznego napastnika, który zapewni mu określoną liczbę goli w sezonie. „Czerwone Diabły” dążyły do pozyskania Cody’ego Gakpo, ale ostatecznie przegrały rywalizację z Liverpoolem. Chciały też Joao Felixa, ale ten wybrał Chelsea.
Czasu mało, bo rozgrywki Premier League nabierają tempa, a dobry snajper to podstawa każdej drużyny. I finalnie padło na… 30-letniego Weghorsta. To nazwisko nie robi wielkiego wrażenia, a u wielu osób wręcz wywołuje śmiech. Holenderski napastnik stoi przed wielkim wyzwaniem i życiową szansą. Ma świetną okazję, żeby udowodnić swoją wartość i jakość czysto piłkarską. Pytanie tylko brzmi, czy mimo wszystko ta poprzeczka nie jest za wysoko postawiona przed zawodnikiem, który sam do najniższych nie należy, gdyż mierzy 197 centymetrów.
United, żeby pozyskać Holendra, musiało dogadać się z dwoma klubami Burnley i Besiktasem. Ten pierwszy jest posiadaczem karty zawodniczej Weghorsta, a drugi miał go u siebie na wypożyczeniu. Klub z Manchesteru zapłaci Turkom za przerwanie wypożyczenia 3 miliony euro. A do kasy drużyny z Championship wpłynie dodatkowe dziesięć baniek. Reprezentant Holandii związał się półroczną umową z „Czerwonymi Diabłami”. W kontrakcie nie ma klauzuli pierwokupu.
Wout Weghorst – sylwetka nowego piłkarza Manchesteru United
Po co „Czerwonym Diabłom” Weghorst?
Na pierwszy rzut oka Wout Weghorst to wysoki, nieskoordynowany, nie najlepiej wyszkolony technicznie napastnik, który strzela gole tylko z kilku metrów i najczęściej głową. Gdy zamkniemy Holendra w tej bańce, wyjdzie nam, że jest to bardzo ograniczony piłkarsko i charakterologicznie zawodnik, który pasuje do takiego systemu, gdzie jego koledzy posyłają mu tylko wysokie podania lub po ziemi, ale „do nogi”. Z kolei sam zainteresowany stoi w polu karnym i czeka na swój moment.
Nigdy nie oceniaj książki po okładce. Bo gdy bardziej wnikliwe przyjrzymy się grze Weghorsta, to odejdziemy od tego stereotypu, że to gość tylko od strzelania bramek z kilku metrów, a dodając jego wyszkolenie technicznie, to nie zawsze wiąże się też z wysoką skutecznością. W tym sezonie Holender zdobył 8 goli w 16 meczach tureckiej ekstraklasy. Do Burnley trafił w styczniu 2022 roku i strzelił tylko dwie bramki w 20 spotkaniach Premier League. Umówmy się, że nie są to najlepsze liczby jak na klasycznego napastnika, któremu zależy tylko na golach.
Bo nie jest to jego jedyne zadanie. I miał to na uwadze Erik ten Hag, który uznał, że taki profil napastnika, jaki przedstawia Wout Weghorst przyda się mu w kluczowych momentach tego sezonu. Cristiano Ronaldo raczej nie słynął z powrotów do defensywy i wysoko zakładanego pressingu. Często czekał na podania od kolegów i dopiero wtedy robił swoje. Z kolei Weghorst wbrew pierwszemu wrażeniu to zawodnik, który pracuje na całej szerokości boiska. Zawsze mecz wybiega, wykona mnóstwo sprintów, popracuje w odbiorze, czy rozprowadzi piłkę na skrzydła.
Wspomnieliśmy beznadziejny sezon Weghorsta w Burnley. Mimo tak mizernych liczb strzeleckich to np. Holender przodował w statystyce – najwyższa średnia zakładanych pressingów na mecz w całej Premier League. Do tego warto zaznaczyć, że ten napastnik w poprzednim sezonie angielskiej ekstraklasy miał przebiegnięte średnio 10,69 km na mecz. Ten wynik plasuje go na 24. miejscu w lidze, ale na drugim w Burnley. To nie jest gość, który przechodzi obok meczu, bo nie dostaje podań od kolegów.
Wout Weghorst has MORE presses per 90 than any other Premier League player since last January. 🥇 pic.twitter.com/btoeFCymqi
— Football Daily (@footballdaily) January 12, 2023
Pracuś. Walczak. Defensywny napastnik
Adam Smith z Sky Sports przyjrzał się szczegółowo grze Weghorsta w Burnley i zauważył, że Holender bardzo rzadko był widziany pod polem karnym przeciwnika, co brzmi wręcz absurdalnie, gdy przypomnimy sobie stereotyp o tym napastniku, że strzela gole z kilku metrów i czeka na dobre podanie. Z danych przytoczonych przez angielskiego dziennikarza wynika, że Weghorst był bardzo głęboko ustawiony w drużynie The Clarets i większość podań wykonywał do tyłu. I ciężko harował w środkowej strefie boiska. Spójrzcie na jego mapy, wyglądają, jakby należały do jakiegoś defensywnego pomocnika, a należą do snajpera, który swoimi bramkami miał uratować Burnley przed spadkiem. Tego nie zrobił, ale nie można odmówić mu braku zaangażowania i walki dla drużyny.
Weghorst przychodzi teraz do zespołu, w którym nie będzie musiał aż tak walczyć o piłkę i harować w defensywie, bo od tego są inni zawodnicy, a United gra zupełnie inaczej niż Burnley. Erik ten Hag pozyskując Holendra na pewno liczy na jego wzrost i grę głową. Tego brakuje w grze Manchesteru United – wykorzystanie stałych fragmentów gry i dośrodkowań. Trudno też brnąć w takie rozwiązania, gdy masz w ataku nie za wysokich zawodników, takich jak: Rashford, Martial czy Elanga.
Jak prezentował się Weghorst w Besiktasie? Turecki gigant gra ofensywnie i dominuje na boisku w większości spotkań. Jaką rolę pełnił tam Holender? W szesnastu ligowych spotkaniach zdobył osiem goli i zaliczył cztery asysty. Całkiem niezłe liczby – bramka w co drugim spotkaniu. Do tego oddał najwięcej strzałów spośród wszystkich zawodników w lidze (52) i strzałów celnych (24). Zatem brylował też w ofensywie.
Jednak ciekawsze są inne statystyki, które ponownie pokazują, jakim harującym i pracowitym zawodnikiem dla zespołu jest ten piłkarz. Spośród wszystkich napastników tureckiej ekstraklasy Weghorst zajmuje pierwsze miejsce pod względem – wygranych pojedynków (42) i kluczowych podań (12). Z kolei plasuje się na trzeciej lokacie w statystyce udanych wślizgów (12) i przechwytów (3).
Wout Weghorst has more goals in club football than any current Man Utd player:
🥇 WOUT WEGHORST- 169
🥈 Bruno Fernandes – 132
🥉 Christian Eriksen – 112
4️⃣ Marcus Rashford – 106
5️⃣ Anthony Martial – 100Target man. 🎯 pic.twitter.com/5XV4Mfl2Cz
— Statman Dave (@StatmanDave) January 9, 2023
– Nie jest typem egzekutora, który tylko czeka na okazję w polu karnym. Holender dużo biega po boisku: często wraca na własną połowę, odbiera piłkę rywalom. Napastnikowi nie wystarczy samo pokonywanie kilometrów, musi jeszcze strzelać gole. Wout robi jedno i drugie. Jest niestrudzony – mówił o holenderskim napastniku Bruno Labbadia, były trener Wolfsburga.
Charakteryzując Weghorsta nie możemy zapomnieć o jego wybornej postawie strzeleckiej w Bundeslidze. Gdy grał „Wilkach” zawsze był ich najlepszym goleadorem, a jego nazwisko w klasyfikacji najlepszych strzelców było tuż za Robertem Lewandowskim. W niemieckiej ekstraklasie strzelił 59 goli i zaliczył 20 asyst w 118 występach. To nie jest zawodnik, który myśli tylko o tym, żeby za wszelką cenę strzelić bramkę w każdej możliwej sytuacji, co pokazują też jego liczby ostatnich podań. Lubi grać tyłem do przeciwnika i podłączać swoim podaniem skrzydłowych. W Manchesterze United będzie miał świetną okazję, żeby swoje atuty w pełni wykorzystać.
Ciekawostka: w sezonie 2018/19 Wout Weghorst jako jedyny piłkarz w całej Bundeslidze wykonał ponad tysiąc sprintów.
Łatka „drewnianego” napastnika
Rozebraliśmy Weghorsta na czynniki pierwsze i wyszło nam, że jest to piłkarz bardzo przydatny w defensywie, harujący na całym boisku, a do tego potrafi strzelać sporo bramek, wykorzystując swoje warunki fizyczne. Co sprawia, że tak wielu sceptyków jest tego transferu? Jeśli ktoś śledzi uważnie wywiady Holendra, to pewnie wskazałby jego wypowiedź o tym, że kibicuje Liverpoolowi, ale jak się okazuje, to nie jest największa wada napastnika. Bo jest nią oczywiście… nie najlepsza technika użytkowa.
– Liverpool to wyjątkowy klub. Dostaję gęsiej skórki, gdy słyszę „You’ll Never Walk Alone”. Zawsze lubiłem też AC Milan, ponieważ grało tam wielu holenderskich piłkarzy – przyznał Weghorst w rozmowie z Goal.com.
Wesley Sneijder, czyli niegdyś wybitny holenderski skrzydłowy w rozmowie z VoetbalPrimeur – jeszcze przed ogłoszeniem Weghorsta w Manchesterze United – wyznał, że dla niego transfer jego rodaka do „Czerwonych Diabłów” to absurd i nie chce mu się wierzyć, że tak wielki klub, jest aż tak naiwny, żeby ściągnąć tak przeciętnego napastnika. – Jeśli chodzi o napastnika, czy on naprawdę jest kimś, na kogo czekają w United? Nie sądzę. W Premier League jest 300 takich napastników jak on. To jakaś pomyłka. To naprawdę nie może być prawda.
Weghorst grał na ostatnich mistrzostwach świata w Katarze. Zapamiętamy na długo jego kapitalne wejście z ławki w ćwierćfinale przeciwko Argentynie. To on strzelając dwie bramki, doprowadził do stanu 2:2 i dogrywki w tym spotkaniu, mimo że finalnie Albicelestes wyszli zwycięsko z tego starcia i później sięgnęli po Puchar Świata, to Weghorst dał nam wielkie emocje w tym spotkaniu. A ten drugi gol to był prawdziwy majstersztyk. Rzut wolny sprzed pola karnego. Do piłki podchodzi Teun Koopmeiners. Na tablicy wyników 2:1 dla Argentyny. Wszyscy myśleli, że ten zawodnik będzie strzelał, a on podał do Weghorsta, który świetnie przyjął piłkę i doprowadził do wyrównania.
Sneijder uważa, że Manchester United nabiera się na tanią sztuczkę tego napastnika. – W United na pewno widzieli sztuczkę z rzutem wolnym w ćwierćfinale mistrzostw świata przeciwko Argentynie, ale nie chcę mi się wierzyć, że na tej podstawie, ktoś jest w stanie nabrać się na tego napastnika.
Już wam przedstawiliśmy szereg atutów Weghorsta, ale ten stereotyp o tym, że jest to słabo wyszkolony technicznie zawodnik, mocno mu przeszkadza w karierze. Owszem, gdy popatrzymy na to, jak Holender przyjmuje piłkę lub gdy się z nią zabiera, widać niechlujność i niedokładność. Jednak z drugiej strony też trudno znaleźć jakiegokolwiek dwumetrowego zawodnika, który miałby wybitną technikę użytkową. Weghorst swoje braki nadrabia innymi atutami i cechami charakteru.
Jednak, jeśli w Premier League odskoczy mu piłka w momencie, gdy powinien zdobyć gola, to kibice nie zostawią na nim suchej nitki. Z miejsca stanie się pierwszoplanową postacią memów. I nie będzie miało znaczenia to, ile wykona sprintów, udanych wślizgów i kluczowych podań, gdy będzie pudłował z kilku metrów przez swoje braki techniczne. Weghorst to niesamowity pracuś. Pracuje cały czas nad poprawą swoich deficytów, ale wie, że pewnych rzeczy nie oszuka. To jest przykład piłkarza, który nie szkolił się w żadnej akademii i był odrzucany nawet przez średniej klasy holenderskie kluby, gdy był nastolatkiem.
Początki. Z rozbitej, ale zamożnej rodziny
Nie jest to kolejna historia piłkarza, który pochodzi z biednej rodziny i doszedł na szczyt, mimo tragicznych warunków do życia. W Polsce określilibyśmy Weghorsta „bananem”. Jego rodzice należą do jednych z najbogatszych rodzin w Borne. Do nich należy ponad 130 stacji benzynowych w Holandii. Najbliżsi dbali o to, żeby Wout miał kapitalne warunki do dorastania, choć jak sami mówią, nie rozpieszczali go. Inwestowali w jego edukację i zabierali go na drogie wakacje w krajach z całego świata, ale po to, żeby poznawał różne kultury i nabył wrażliwości do innych ludzi. To, że on wychował się w zamożnym domu, nie oznacza, że jest lepszy od tych, co tego nie doświadczyli.
Wout ma trójkę starszych braci – Twana, Ralfa i Nieka. Krótko po tym, jak się urodził najmłodszy z rodzeństwa Weghorstów, rodzice się rozeszli. I zdecydowali się na taki model życia, gdzie jednego tygodnia synowie mieszkają u ojca, a drugiego u matki. Wout, najmłodszy z tej bandy dorastał wśród braci, którzy mieli marzenia i je zrealizowali. Twan chciał zostać pilotem i dziś lata Boeingami. Ralf zgodnie z zapowiedziami został architektem, a Niek chciał działać w biznesie i prowadzi rodzinną firmę Avia-Weghorst.
Obecny zawodnik Manchesteru United wybrał piłkę nożną. Mimo tego, że nie miał wielkiego talentu i predyspozycji do tego sportu, zaciekle dążył do spełnienia marzenia, choć wszyscy wokół powtarzali mu, że ten pomysł nie wypali i warto pójść w innym kierunku. Weghorst miał z tyłu głowy słowa rodziców, trenerów i bliskich, ale i tak zawsze piłkę stawiał na pierwszym miejscu, choć nauki nigdy nie zaniedbał. Warto podkreślić, że ten piłkarz ma wykształcenie wyższe i ukończył dwa kierunki studiów – administracja w biznesie i zarządzanie w sporcie. Miał plan B na wypadek, jeśli nie wyjdzie w piłce.
Weghorst zaczynał w lokalnej drużynie NEO Borne. Mimo że do jego rodzinnej miejscowości przyjeżdżało wiele skautów, to nigdy nikt nie zainteresował się jego osobą. Z uwagi na słabą technikę, wzrost i nie najlepszą koordynację ruchową. Trenerzy z NEO Borne wspominają, że Weghorst był jednym z najmniej utalentowanych dzieciaków w klubie, ale podkreślali, że był bardzo ambitny i zaciekle dążył do poprawienia swoich umiejętności. Zostawał po zajęciach, trenował też na boisku w wolnym czasie.
– W Holandii skauci patrzą przede wszystkim na świetnych technicznie zawodników. Nigdy takim nie byłem. Pewnie dlatego, nikt nigdy nie zwrócił na mnie uwagi. A przynajmniej nigdy nie zaprosił mnie na testy do akademii zawodowego klubu – opowiadał Weghorst. Młody Weghorst mocno wierzył w siebie, mimo że zwolenników jego talentu nie było wielu. Nie wyglądał na kogoś, kto w przyszłości będzie profesjonalnym piłkarzem. – Rodzice martwili się, że goni za marzeniem niemożliwym do spełnienia. Namawiali go, by pomyślał o alternatywnej, rozsądniejszej karierze – pisał Raphael Honigstein w The Athletic.
– Nigdy nie myślałem, że mi się nie uda. Moi rodzice powiedzieli mi, że powinienem też zobaczyć, co chcę robić później w życiu, gdy nie wypali z piłką, ale zawsze mówiłem: nie, naprawdę mogę to zrobić i zostanę profesjonalnym piłkarzem – podkreślał Weghorst.
Profesjonalny amator
Jego ojciec wspominał o wielkiej ambicji syna, że nie odstraszał go rzęsisty deszcz, żeby kopać piłkę w ścianę i poprawiać swoją technikę. – Zostawałem w piątki w domu i szedłem wcześnie spać, podczas gdy kumple imprezowali. Grałem u siebie na wsi w zupełnie normalnej drużynie amatorskiej, zwracałem jednak uwagę na odżywianie jak wyczynowy sportowiec. Jak na poziom, który reprezentowałem, żyłem w sposób wręcz niewyobrażalnie profesjonalny. Nie zawsze sprawiało mi to przyjemność, ale cały czas miałem przekonanie, że tak trzeba. Poza tym wiedziałem, że muszę robić więcej od innych zawodników – podkreślał Weghorst.
Weghorst do piłki seniorskiej wchodził już jako 19-latek do czwartoligowej drużyny VV DETO Twenterand. Mówimy tu o amatorskim poziomie. Wcześniej nie szkolił się w żadnej akademii i tak, jak zaznaczyliśmy, mocno odstawał pod względem technicznym od rówieśników. Gdy w 2011 roku udał się na testy do Heraclesa Almelo, to po tygodniu Peter Bosz, ówczesny szkoleniowiec tego klubu, kazał mu wrócić do domu, gdyż uznał, że z tej mąki chleba nie upiecze. Wielki, chudy, słabo skoordynowany napastnik, który z techniką jest na bakier – taki piłkarz nie nadaje się na ten poziom.
Ostatecznie trafił do rezerw Willem II, ale w Tilburgu się nie sprawdził. Nie zdołał się przebić do pierwszego zespołu. Znalazł się na futbolowym zakręcie. Już 20-letniego zawodnika przygarnęła dopiero drugoligowa drużyna FC Emmen, gdzie podpisał swój pierwszy profesjonalny kontrakt. To w tym miejscu jego kariera się ta naprawdę rozpoczęła i nabrała tempa. Zaczął strzelać nałogowo gole na drugim poziomie rozgrywek, żeby następnie robić to samo, ale już w Eredivisie.
Peter Hyballa, były trener Wisły Kraków w jednym z niemieckich programów o Bundeslidze powiedział takie zdanie o tym piłkarzu, które oddaje jego charakter: – W przeciwieństwie do większości zawodników szkolonych w akademiach, przez całą młodość słyszał, czego nie potrafi, a nie co potrafi. Obserwowanie braci spełniających marzenia i ciągłe słuchanie, że się nie nadaje, wykształciło w nim specyficzny rodzaj mentalności.
Weghorst jest profesjonalistą, który zawsze dbał o najmniejsze szczegóły. Przed wejściem do Eredivisie przeszedł na taką dietę, żeby przybrać masy mięśniowej. Przytył kilka kilogramów i opakował się mięśniami, po to by poradzić sobie fizycznie w lepszej lidze. Stąd też, gdy grał w FC Emmen zrobił wielką aferę w prasie, że klub serwuje niezdrowe jedzenie. Narzekał, że musi sam inwestować w posiłki, bo to, co serwuje klubowa kuchnia, woła o pomstę do nieba. Podkreślał, że tam można zjeść jedynie frykadelki, krokiety i skrzydełka z kurczaka.
Wielki chłop o jeszcze większym sercu
W Holandii szybko dorobił się łatki chama i aroganta. Z uwagi na wymowne gestykulacje na boisku i wszelkie afery pozaboiskowe. Wspomnieliśmy już o rabanie, jaki zrobił z klubową kuchnią w FC Emmen, a podobnych sytuacji było więcej. Weghorst jest bardzo ambitnym i profesjonalnym piłkarzem i tego samego wymagał od ludzi, z którymi współpracował. Gdy ktoś wykazywał się amatorką, to Weghorst potrafił go zrugać. Na boisku regularnie kłócił się z przeciwnikami, sędziami oraz kolegami z drużyny.
Weghorst nie miał dobrej prasy. Nie był lubianą postacią. To się zmieniło, gdy wyszło na jaw, co robi holenderski piłkarz w wolnym czasie. Jeden z dziennikarzy odkrył, że Wout regularnie odwiedza dom starców i wychodzi na spacery ze starszym facetem, który jeździ na wózku inwalidzkim. Piłkarz nigdzie się tym nie chwalił, ale gdy w jednym z telewizyjnych show, został zapytany o tę historię, to o niej chętnie opowiedział.
– Wychodziliśmy razem na spacery. Prowadziłem wózek inwalidzki, a on pomagał mi spojrzeć na życie z innej perspektywy. Rozmawialiśmy o wszystkim możliwym, tylko nie o piłce. Graliśmy w jakieś gry albo wychodziliśmy razem. Pomógł mi spojrzeć na wiele rzeczy inaczej. Niezwykłe w nim było to, że zawsze, gdy go odwiedzałem, miał na sobie koszulę i krawat – opowiadał Weghorst.
Piłkarz nie ukrywał, że bardzo mocno przeżył śmierć tego pana, która nastąpiła nieoczekiwanie. – Nic tego nie zapowiadało. Byłem kompletnie zszokowany. Siedziało to we mnie dwa-trzy miesiące. Wtedy zdecydowałem się, że w przyszłości muszę do tego podchodzić inaczej i nie budować aż tak bliskich relacji – wyznał Weghorst, który od tamtego momentu do wyjazdu z Holandii regularnie odwiedzał dom starów, ale raz w miesiącu.
Wspominaliśmy o tym, że za dzieciaka Wout miał okazje podróżować po całym świecie, dzięki zamożności rodziców. W wywiadach podkreślał, że te podróże miały ogromny wpływ na jego psychikę i na to, jakim jest dzisiaj człowiekiem. Cały czas udziela się społecznie, jest ambasadorem organizacji Join for Joy, której celem jest popularyzacja edukacji poprzez zabawę i sport w najuboższych krajach Afryki. – Pojechaliśmy kiedyś z rodzicami na wakacje do Tanzanii. Zobaczyłem tam bardzo dużo biedy. Postanowiłem, że gdy będę starszy i życie ułoży się po mojej myśli, uczynię coś dla tych ludzi. Mam nadzieję, że to, co robimy, sprawi, iż dzieciaki będą, choć o jeden procent szczęśliwsze – mówił Holender w rozmowie z klubowymi mediami Wolfsburga.
*
„Wout to bardzo miły chłopak, zawsze na klatce dzień dobry mówił” – tak o tym piłkarzu mogą mówić jego byli sąsiedzi. Przynajmniej takie wnioski można wyciągnąć po tej historii, którą wam przedstawiliśmy. Ten miły chłopak o zadziornym, walecznym charakterze trafił do wymarzonego Liverpoolu Manchesteru United i stoi przed wielką szansą na pokazanie się szerszemu gronu. Jedni powiedzą, że to jest tylko pół roku, a dla Weghorsta to może być aż pół roku, żeby udowodnić swoją wartość. Zimą dwa lata temu taką szansę w „Czerwonych Diabłach” dostał Odion Ighalo i jej nie wykorzystał. Czy dwumetrowy, „drewniany” Weghorst da radę?
Czytaj więcej o Premier League:
- Zmiana klubu, problemy mentalne i mundial z ławki. Trudny rok Jana Bednarka
- Za niski. Za chudy. Z biednej rodziny. Dziś Almiron zachwyca w Premier League
- Po co Liverpoolowi Cody Gakpo?
- Porażka z cwaniactwem i szejkami. Dlaczego Liverpool zmienia właściciela?
Fot. Newspix