Reklama

Kanonierzy zbombardowali Koguty. Arsenal rządzi w Londynie

redakcja

Autor:redakcja

15 stycznia 2023, 20:06 • 4 min czytania 4 komentarze

Niewiele ponad pół godziny potrzebował Arsenal, żeby zakończyć emocje w 193. derbach północnego Londynu. Podopieczni Mikela Artety znów zagrali po profesorsku i wykorzystali wszelkie słabości niezwykle nędznego w ostatnim czasie Tottenhamu, a 2:0 to i tak najniższy wymiar kary. Czy ktoś jest jeszcze w stanie powstrzymać Kanonierów w drodze po mistrzostwo Anglii?

Kanonierzy zbombardowali Koguty. Arsenal rządzi w Londynie

Zapowiadało się niezwykle ciekawie. Derby północnego Londynu to zawsze wyjątkowe wydarzenie i tym razem miało być podobnie. Skoro nikt nie potrafi sobie poradzić z Arsenalem, to właśnie była idealna okazja, żeby przynajmniej spróbować ich zatrzymać. Można było mieć wątpliwości, czy akurat Tottenham będzie na siłach, żeby to zrobić, bo przecież Koguty ostatnio nie są w stanie powstrzymać nawet Aston Villi czy Brentford, więc co dopiero drużynę Mikela Artety.

Ale przecież derby rządzą się swoimi prawami.

Tottenham – Arsenal 0:2. Lloris antybohaterem

No niestety nie tym razem. Może i to były derby, w dodatku rozgrywane na pięknym stadionie Tottenhamu, ale nawet to nie było w stanie odmienić rzeczywistości. A ta okazała się niezwykle brutalna dla podopiecznych Antonio Conte. Gospodarze wyszli ten mecz jak na skazanie, a nie jakby byli przygotowani do walki o władzę w mieście. Goście z kolei wyszli jak po swoje i w ekspresowym tempie wykonali wyrok.

Reklama

Kilkadziesiąt sekund rozgrzewki wystarczyło i Kanonierzy rozpoczęli swój koncert. Z każdą minutą zyskiwali przewagę, a gospodarze stawali się coraz bardziej elektryczni. Nieudolne rozgrywanie piłki Hugo Llorisa wyglądało jakby żywcem wyjęte z Ekstraklasy, więc można było przypuszczać, że prędzej czy później skończy się to tragicznie.

No i się skończyło.

Bukayo Saka otrzymał piłkę w polu karnym i próbował wstrzelić ją dalej, wzdłuż bramki. Lloris tak nieszczęśliwie interweniował, że po odbiciu się od jego rękawicy… piłka wpadła do bramki. Kuriozum, ale idealnie podsumowuje to dyspozycję Francuza w ostatnich tygodniach. Doświadczony golkiper wygląda słabo od początku sezonu i nawet dojście do finału mistrzostw świata tego nie przypudruje. W reprezentacji może jeszcze to jakoś wyglądało, ale w klubie jest bardzo słabo.

Zdaje się, że ta sytuacja jeszcze bardziej podcięła skrzydła Kogutom, choć już od pierwszej minuty ich gra wyglądała dramatycznie. W pierwszej części spotkania mieli problem z wyjściem z własnej połowy, ale tutaj akurat należą się wyrazy uznania Arsenalowi. Kanonierzy doskonale pracowali w pressingu, nie zostawiali nawet centymetra wolnego miejsca, więc gospodarze mieli nawet problem z wymienieniem kilku dokładnych podań.

Odpowiedzieć nie było jak i nie udało się to już do końca spotkania.

Tottenham – Arsenal 0:2. Gorąca końcówka

Arsenal z kolei podwyższył jeszcze przed przerwą prowadzenie, dzięki wspaniałemu trafieniu Martina Odeagaarda. Ten zawodnik to zupełne przeciwieństwo Hugo Llorisa, bo w jego przypadku forma idzie wyraźnie w górę. Kapitan Arsenalu zaliczył już ósme trafienie w tym sezonie, co już jest najlepszym wynikiem, odkąd przeprowadził się do Londynu.

Reklama

Spośród zawodników Tottenhamu trudno kogoś chociaż wyróżnić, nie mówiąc już o jakiejś pozytywnej ocenie. Harry Kane próbował, miał jedną doskonałą okazję, ale jego strzał obronił Ramsdale. Kulusevski też próbował, ale nie otrzymywał podań. Piłkę widział tylko wtedy, kiedy sam ją sobie wywalczył, ale trwało to tylko kilka sekund, bo zaraz jakiś przeciwnik mu ją odbierał. Son? Tutaj wypadałoby spuścić zasłonę milczenia jak nad całym sezonem w jego wykonaniu. Koreańczyk jest cieniem własnego siebie i trudno uwierzyć, że to ta sama osoba, która w zeszłym sezonie sięgała po koronę króla strzelców. Każda decyzja, jaką podejmuje, jest błędna. Nie ma żadnego porozumienia pomiędzy nim a partnerami z drużyny. Przykro się na to patrzy…

W samej rywalizacji sportowej emocji zdecydowanie zabrakło, ale jakaś typowo derbowa scena musiała się rozegrać. Tak było już po ostatnim gwizdku, kiedy to doszło do spięcia pomiędzy Ramsdalem a Richarlisonem. Wyniknęła z tego wielka szarpanina z udziałem niemal wszystkich piłkarzy. Najciekawsze było jednak to, że w pewnym momencie bramkarza Arsenalu po prostu… kopnął jeden z kibiców gospodarzy. Wszystko było doskonale widać w telewizji. Stewardzi wyglądali, jakby pierwszy raz byli na meczu piłki nożnej w tej roli, a wspomniany fan nie miał najmniejszych problemów, żeby zniknąć w tłumie.

Tak więc ta akcja była zdecydowanie najlepszym popisem przedstawiciela Tottenhamu tego wieczoru. Koguty nie zatrzymały Arsenalu i nie były nawet blisko.

Czy uda się w końcu komuś innemu? Na razie nic na to nie wskazuje.

Czytaj więcej o Premier League:

Fot. Newspix

Najnowsze

Liga Narodów

Live: Co dziś wymyślą nasze orły? Będą punkty i utrzymanie czy wpierdziel od Szkocji?

redakcja
12
Live: Co dziś wymyślą nasze orły? Będą punkty i utrzymanie czy wpierdziel od Szkocji?

Anglia

Komentarze

4 komentarze

Loading...