Reklama

Sprzedawczyk czy sprzedawca marzeń. Max Eberl – nowy dyrektor Lipska

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

05 stycznia 2023, 12:33 • 6 min czytania 1 komentarz

Miłość od nienawiści dzieli krótka droga. W 2022 roku przeszedł nią Max Eberl, który odszedł z Borussii Moenchengladbach do krytykowanego przez niego samego – RB Lipsk. Zatracił swój futbolowy romantyzm na rzecz komercjalizacji. Niemniej jednak pozostaje jednym z najlepszych ludzi w Niemczech w swoim fachu. Oto nowy dyrektor sportowy Byków.

Sprzedawczyk czy sprzedawca marzeń. Max Eberl – nowy dyrektor Lipska

Jest uważany za jednego z najlepszych dyrektorów sportowych w Niemczech. Swoją decyzją o przejściu do Lipska spotkał się z falą niepochlebnych komentarzy. Wielu kibiców uważa, że się sprzedał. Również jego pierwsze słowa po przyjściu do klubu koncernu Red Bulla utwierdzają wszystkich w przekonaniu, że zatracił swój futbolowy romantyzm na rzecz pieniędzy. Nie można jednak odmówić mu nosa do piłkarzy, którzy mają sprawić, że Byki staną się konkurencyjni dla Bayernu Monachium i zaczną regularnie zdobywać tytuły.

Bayern Monachium to przytłaczający rywal, ale mówię wprost. Chcę zostać mistrzem Niemiec. Przyszedłem tu, żeby osiągać sukcesy. Chcę wygrać tyle, ile się da. W jakimś stopniu nie chcę wyłącznie grać w Lidze Mistrzów, ale również chcę świętować coś znacznie większego – powiedział w pierwszej rozmowie dla klubowych mediów.

Max Eberl: sylwetka nowego dyrektora sportowego RB Lipsk

To bardzo śmiałe słowa, tym bardziej że ostatni rok spędził poza piłką. Mimo wszystko wcześniej mówiło się o nim w Niemczech, że ma numery telefonów do wszystkich, nawet Królowej Elżbiety. Po przerwie od piłki, jaką sobie zafundował, jego lista nadaje się do odświeżenia, bo nawet kontakt do brytyjskiej głowy państwowej już mu się nie przyda. Urlop od futbolu wpłynął nie tylko na znajomości, ale również na jego piłkarski romantyzm. Zupełnie go zatracił. I nie świadczy o tym wyłącznie podpisanie kontraktu z mającym opinię plastikowego klubu w Niemczech – RB Lipsk, ale również słowa, jakie wypowiada.

Lipsk ma inne możliwości, inną skalę. Choć w Gladbach otrzymałem możliwość nauki, to Lipsk jest dla mnie krokiem naprzód. Klub ma niesamowitą perspektywę rozwoju. A także rzeczy, o których marzyłem w Gladbach. Fundamenty są fantastyczne. Małymi krokami chcę podnieść drużynę na jeszcze wyższy poziom – powiedział Eberl dla klubowych mediów.

Reklama

Zmiana barykady

Jego słowa zupełnie przeczą temu, co głosił, gdy RB dopiero wchodziło do Bundesligi. Był zatwardziałym tradycjonalistą i opozycjonistą sztucznych tworów. Teraz stoi po przeciwnej stronie barykady. Nic dziwnego, że kibice Źrebaków się wściekli. Wystosowali nawet mało przyjemną wiadomość w kierunku dyrektora sportowego, który, choć zarzeka się, że na Borussia Park powróci z podniesionym czołem, to możliwe, że będzie je musiał nieco pochylić, by uniknąć trafienia jakimś przedmiotem.

List od kibiców Gladbach mocno mnie poruszył. Rozumiem rozczarowanie, jakie nimi kierowało po moim przejściu do RB, ale nie rozumiem oskarżania o kłamstwo i teatralne gierki. Informowałem we wrześniu 2021 roku, że nie znajduję się na siłach i nie zasługuję dłużej na wykonywanie mojej pracy. Powiedziałem, że nie dam rady tego kontynuować i chcę odejść z końcem roku, ale później musiałem walczyć cztery miesiące, by naprawdę odejść. Mam wrażenie, że nikt mnie w pełni nie rozumie, ale przede wszystkim tego, co robię. Mówiło się, żebym wziął kilka tygodni urlopu lub pojechał na krótkie wakacje i powinno pomóc – powiedział Eberl dla „Welta”. Dyrektorowi sportowemu nie chodziło o urlop, a zupełny rozbrat z piłką.

Jeszcze rok wcześniej, w grudniu 2021 roku z dużymi fanfarami działacze Źrebaki wieszczyli przedłużenie kontraktu z dyrektorem sportowym do 2026 roku. Kusił go m.in. Bayern Monachium, ale postanowił pozostać w klubie, w którym grał, a także pracował jako koordynator młodzieżówki, a następnie dyrektor. Wspólnie z nim umowę prolongował również prezes Stephan Schippers. Razem mieli odpowiadać za harmonijny rozwój klubu pod względem sportowym, jak i organizacyjnym. Szybko okazało się jednak, że Eberl zatracił pasję do futbolu. Potwierdził później w rozmowie dla „Welt”, że nie powinien przedłużać kontraktu. Już wtedy był wypalony. Musiał odpocząć. Najpierw zrobił to mniej oficjalnie, a następnie za zgodą wszystkich osób w Gladbach.

Chcę być Maxem Eberlem

Chcę po prostu odejść. Nie chcę mieć nic wspólnego z futbolem. Chcę zobaczyć świat, dobrze się bawić. Chcę być Maxem Eberlem. Nie mam więcej siły, by dalej to robić. Jestem wypalony, zmęczony. Muszę zwrócić większą uwagę na swoje zdrowie. Nie mogę dawać z siebie 99%. Mogę być sobą jedynie, dając z siebie 100%. Jednak zrozumiałem, że taki perfekcjonizm stał się dla mnie za dużym obciążeniem – powiedział Eberl w styczniu 2022 roku podczas ckliwej pożegnalnej konferencji prasowej w Borussii Moenchengladbach.

Pierwszy urlop od piłki zrobił sobie w bardzo dziwnym okresie bowiem w środku zimowego okna transferowego. Stwierdził jednak, że wszelką pracę już wykonał i zasługuje na odpoczynek. Jak się okazało był to jedynie przedsmak lenistwa, w jakim rozkoszował się w kolejnych miesiącach. Za pierwszym razem zaszył się w Szwajcarii, zupełnie odcinając się od piłkarskich doniesień. Musiał podreperować swoje zdrowie, a także uporządkować swoje sprawy prywatne. Później zupełnie odciął się od futbolu. Zwiedzał świat. Zakochał się w Argentynie, śnie i braku odpowiedzialności, która towarzyszyła mu niemal całe życie.

Reklama

Pracowałem w Moenchengladbach przez 23 lata. Bez przerwy. Bez czasu na refleksję i przepracowanie czegokolwiek. Są to na przykład sprawy prywatne jak rozstanie z żoną trzy i pół roku temu po blisko 25 latach spędzonych razem – powiedział dyrektor sportowy na łamach „Bilda”. Eberl rozstał się ze swoją żoną, a niedługo później związał w lutym 2021 roku z Sedriną Schaller, która pracowała jako kierowniczka drużyny Borussii. Z posady jednak zrezygnowała po tym, jak stało się jasne, że 49-latek opuści Gladbach. Choć teraz traktowany jest przez kibiców jako zdrajca, to dla klubu zdziałał wiele. Był jego kluczową postacią. Nie bał się odważnych decyzji jak zwolnienie Dietera Heckinga po świetnym, zakończonym na piątym miejscu w Bundeslidze, sezonie i zatrudnienie Marco Rosego.

Ter Stegen, Reus, Xhaka. Kto następny?

Eberlowi trzeba oddać, że w Borussii Moenchengladbach działał cuda. O Marcu-Andre Ter Stegenie powiedział, że będzie jednym z najlepszych bramkarzy, zanim na dobre przebił się do kadry Źrebaków. Mimo sprzeciwu żywej legendy klubu – Hansa Meyera, wydał blisko milion euro na pomocnika drugoligowego Rot Weis Ahlen, który w sezonie 2008/09 strzelił cztery gole i zanotował trzy asysty. Tym zawodnikiem był jednak Marco Reus. Historii nosa do zawodników i trenerów Eberla można mnożyć. Dla wielu piłkarzy stał się sprzedawcą marzeń, wyciągając ich z anonimowości i wrzucając na afisz. Również samą Borussię Moenchengladbach wzniósł na wyższy poziom. Najlepiej o jego oddaniu mówią słowa Granita Xhaki, którego wyciągnął z Basel.

To świetny gość zarówno jako człowiek, jak i dyrektor. Jest otwarty, chętny do pomocy i zawsze oddany zawodnikom. Na papierze to dyrektor sportowy, ale jest kimś więcej. Bardzo go szanuję. Zna futbol od środka i z zewnątrz. Podjął mnóstwo bardzo dobrych decyzji. Bardzo dobrze zna świat piłki, ma nosa do potrzeb klubu i zawodników – stwierdził na łamach Sport 1 w 2020 roku Xhaka, występujący obecnie w Arsenalu.

Podobnej skuteczności oczekuje się od niego w Lipsku. Fani Gladbach martwią się jedynie, że jakość znajdzie w ich zespole i ściągnie do Saksonii najlepszych zawodników Borussii. Na taki obrót spraw bym jednak nie liczył. Mimo wszystko Eberl ceni drużynę Źrebaków, która dała mu wszystko w życiu. Kategorycznie wykluczać tych transferów jednak nie można. Zadaniem Eberla wciąż będzie wyszukiwanie mało znanych piłkarzy, którzy w krótkim okresie zrobią ogromny krok rozwoju i zabijać się będą o nich największe kluby. Taką filozofię wyznają w Lipsku. Nowy dyrektor sportowy chce nią kontynuować, dorzucając dodatkowo tytuły.

WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Komentarze

1 komentarz

Loading...