Reklama

Zmiana klubu, problemy mentalne i mundial z ławki. Trudny rok Jana Bednarka

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

28 grudnia 2022, 15:40 • 7 min czytania 16 komentarzy

Rok w piłce to wieczność. Ten oklepany frazes ma dwojakie zastosowanie. W ciągu 12 miesięcy można wejść na piłkarski szczyt, jak i z niego błyskawicznie spaść. Co prawda Jan Bednarek do topu miał dość daleko, ale nie znajdował się wcale u podnóża tejże góry na początku stycznia. W grudniu musi jednak zaczynać marsz na nowo, bowiem w ostatnim czasie stracił miejsce w składzie Southampton i reprezentacji Polski, a po transferze do Aston Villi nie może liczyć na regularną grę. 

Zmiana klubu, problemy mentalne i mundial z ławki. Trudny rok Jana Bednarka

Gdyby cofnąć się do początku 2022 roku i wskazać, który z piłkarzy reprezentacji Polski ma szanse na duży transfer, pojawiłoby się pewnie wiele głosów wskazujących na Jana Bednarka. Ustabilizował swoją pozycję w Premier League. Wzbudzał zainteresowanie większych klubów. Był chwalony przez ekspertów, a także trenera, który motywował go na każdym kroku. Obaj niemal spijali sobie komplementy z dzióbków. Bednarek był niewątpliwie ulubieńcem Ralpha Hasenhuettla, ale w ich relacji ewidentnie coś się popsuło, w wyniku czego obu nie ma już w Southampton. Austriacki menedżer stracił pracę i pozostaje bezrobotny, natomiast polski obrońca nie gra po transferze do Aston Villi, tracąc przy okazji mundial w Katarze. Szczególnie 26-latek może mówić o trudnym roku, biorąc pod uwagę, jak go zaczynał.

Jan Bednarek: problemy w 2022 roku

Nie zawsze chodzi o to, kto zasłużył na grę, ale kto powinien grać. Bednarek pozostaje dużo spokojniejszy z piłką niż Salisu. W tym momencie Polak jest lepszy, dlatego otrzymuje więcej szans na grę. Myślę, że zasłużył na dużą nagrodę za to, co zrobił – stwierdził w Daily Echo Hasenhuettl pod koniec 2021 roku. Na początku przygody z Southampton “Alpejski Klopp”, jak zwą Austriaka, wręcz rozpływał się nad grą Bednarka na łamach tej samej gazety.

Od pierwszego dnia widziałem, że to bardzo dobry piłkarz. Już po inauguracyjnym treningu miałem poczucie, że może nam dać dużo więcej. Od momentu, kiedy przyszedłem, zaufałem mu, postawiłem na niego i odpłaca się za to w każdej minucie swojej gry. Jest niesamowity. Zastanawiałem się nad wadami i zaletami każdego z moich piłkarzy i nie dostrzegłem wielu deficytów w jego grze – mówił Hasenhuettl w 2019 roku.

Bednarek pozostaje drugim, po Jamesie Ward-Prowsie, piłkarzem z największą liczbą występów dla Świętych pod wodzą austriackiego menedżera. Zagrał w 141. meczach. Był ulubieńcem szkoleniowca, a sympatia wydawała się obopólna. – Trzymam kciuki za to, że pewnego dnia stanie się menedżerem jednego z największych klubów na świecie. Nie widzę wielu przeszkód przeciwko temu. Ma mnóstwo pomysłów, swoją filozofię gry. Pasowałby do topowych zespołów – powiedział Bednarek przed kamerami Sky Sports.

Reklama

Coraz gorsza wiosna

Od początku 2022 roku na tej idealnej relacji zaczęły pojawiać się pierwsze skazy. Z miesiąca na miesiąc obrońca zaczął popadać w coraz większe tarapaty. Zaczęło się niewinnie, od priorytetyzacji spotkań. Później doszły poważniejsze problemy mentalne, które poskutkowały zesłaniem na ławkę rezerwowych, a finalnie oznaczały koniec przygody 26-latka z Southampton. Doprowadziło to do straty miejsca w podstawowym składzie reprezentacji Polski i oglądania mundialu w Katarze z perspektywy linii bocznej. Zacznijmy jednak od początku.

Na przełomie 2021 i 2022 roku wszystko szło bez zarzutu. Southampton pięło się w tabeli. Bednarek odgrywał pierwszoplanową rolę. Do tego strzelił trzy ważne gole. Wyglądało na to, że będzie mocnym punktem reprezentacji Polski podczas marcowych meczów barażowych. Potraktował je bardzo poważnie, na tyle, że aż wylądował na trybunach. – Z Bednarkiem wszystko w porządku. Ma przed sobą wielki mecz z reprezentacją Polski w przyszłym tygodniu, przez to nie wygląda na zawodnika na sto procent gotowego do meczu, dlatego nie podjąłem ryzyka, by go wystawić. Mam wrażenie, że być może w pewnych momentach nie dawałby z siebie wszystkiego, odstawiałby nogę, byleby nie odnieść kontuzji. A my potrzebujemy każdego w tym spotkaniu – powiedział Hasenhuettl przed spotkaniem z Manchesterem City w ćwierćfinale FA Cup.

Menedżer nawet nie zabrał go na mecz, który Święci przegrali 1:4. Liczył, że po powrocie ze zgrupowania wszystko wróci do normy. Mógł szczególnie oczekiwać dobrej formy obrońcy bowiem biało-czerwoni pokonali Szwecję, czym zapewnili sobie awans na mistrzostwa świata. Nic takiego się jednak nie stało. Począwszy od początku marca do końca sezonu, Bednarek otrzymywał żółtą kartkę w co drugim meczu. Nie grał już tak pewnie, a całej drużynie Świętych szło bardzo przeciętnie. Po barażu o ponad 30% spadła jego skuteczność odbiorów, a także o 13% zmalała dokładność podań. Wiosną miał poważne wahania formy. W jednym tygodniu potrafił zagrywać średnio dziewięć na dziesięć celnych podań na ponad 80 prób i zanotować cztery odbiory oraz przechwyty, by tydzień później wykonać tylko 19 celnych podań i nie odebrać żadnej piłki. Ostatecznie dwa ostatnie spotkania sezonu ligowego obejrzał z ławki, co miało stać się dla niego normą w kolejnych rozgrywkach.

Kłopoty mentalne i transfer

Wszystko toczyło się w jego głowie. A miał coraz większe trudności, by samodzielnie rozwiązywać problemy. – Wiedziałem, że męczę się sam w sobie tak jak i ludzie dookoła. Nie byłem prawdziwym Janem Bednarkiem, który jest radosny i wstaje szczęśliwy. Byłem zupełnie inną osobą i musiałem podjąć taką decyzję. Nie wiem, czy miałem depresję. Miałem problem. Nie było innego rozwiązania i to była opcja, którą musiałem dokonać. Pracowałem i pracuję z psychologiem. Bardzo mi pomógł. To było dla nas jedyne rozwiązanie. Nie chcę mówić, czy to była depresja. Może tak, ale nie starałem się szukać diagnozy. Chciałem tylko rozwiązać ten problem – przyznał w rozmowie z portalem “Meczyki”.

Bednarek coraz mocniej męczył się w Southampton. Nie potrafił wykrzesać więcej z siebie. Domagał się transferu. Po rozmowach z prezesem otrzymał zielone światło, które oznaczało, że w drużynie Świętych już nie wystąpi. – Głową znajduje się już w innym miejscu, dlatego nie gra – wyjaśnił Hasenhuettl w sierpniu. Dla Świętych rozegrał tylko dwa spotkania, a nowe kluby nie zabijały się, by ściągnąć obrońcę. Finalnie 1 września trafił na wypożyczenie do Aston Villi. Odbyło się to na dwa miesiące przed mistrzostwami świata w Katarze.

Reklama

Podczas wrześniowego zgrupowania, w którego trakcie Polska zmierzyła się w Lidze Narodów z Holandią i Walią, rozegrał więcej minut niż w klubie. Zaczęto również zastanawiać się nad jego niezawodnością w defensywie. Najlepiej opisują to słowa, które nie powinny zostać ujawnione, a powiedziano je poza anteną. W trakcie programu portalu “Meczyki” Bogdan Zając, asystent selekcjonera Adama Nawałki ocenił przydatność Bednarka w kadrze. Obecnie wypowiedź nie jest do odtworzenia, lecz w internecie nic nie ginie, zatem ją prezentujemy.

Bogdan Zając: Panowie, tak nieoficjalnie. Co jest największym problemem naszej reprezentacji. Obrona. To wiadomo. Jak organizacją tego nie nadrobisz… [nastąpiło zerwanie transmisji] Musieliśmy korygować w ostatniej chwili, jak nam Kamil wypadł. Fajnie, że Janek Bednarek wskoczył, zebrał fantastyczne doświadczenie w Rosji, ale z pięciu bramek, to on cztery zawalił. Przez niego pojechaliśmy do domu, bo zawalił nam bramki. Do tego momentu z Kolumbią graliśmy dobry mecz. 

Janusz Basałaj: Janek bez Glika jest elektryczny. On jest wrażliwym, kruchym człowiekiem, który na tej pozycji nie daje rady.

Stracony mundial i dalszy brak gry

Zając pracował z kadrą podczas Euro 2016 i mistrzostw świata w 2018 roku. Uczestniczył również w rozliczeniu kadry z niepowodzenia na mundialu, dlatego jego słowa można poniekąd traktować jako fragment większej analizy naszej klęski. W kolejnych latach niewiele zmieniło się w hierarchii obrony. Bednarek nadal pozostawał tym do pary dla Kamila Glika, pomimo że w piłce klubowe występowali na zupełnie różnych poziomach. Gdy zatem przyszło do momentu, w którym należało zrobić miejscu w składzie, rozpychającemu się łokciami Jakubowi Kiwiorowi, stracił je zawodnik Aston Villi, a nie drugoligowego Benevento Calcio.

Nie należy bowiem spłycać decyzji Czesława Michniewicza do tego, że Glik występował częściej od Bednarka, ponieważ 34-latek zmagał się z dość poważną kontuzją mięśniową, która wykluczyła go z gry na miesiąc. Ostateczny test zawodnik Aston Villi oblał w sparingu z Chile, który opuścił po 79. minutach z żółtą kartką. Nie prezentował się zbyt pewnie, czym przypłacił miejsce w podstawowym składzie na mundialu. W Katarze podstawową parę stoperów tworzyli Glik i Kiwior. Bednarek rozegrał tylko kilka minut, wchodząc na końcówkę spotkania z Francją. Co gorsza, po powrocie do klubu nadal nie może liczyć na grę. A swoich szans będzie musiał szukać w spotkaniach pucharowych.

W rok Jan Bednarek stracił miejsce w składzie Southampton i reprezentacji Polski. Nie może również liczyć na regularną grę w Aston Villi. Ominął go również mundial. 2022 rok to dla niego okres, o którym będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. W noworocznych życzeniach z pewnością pokusi się o stwierdzenie, by nadchodzący 2023 był lepszy od poprzedniego.

WIĘCEJ O ANGIELSKIM FUTBOLU:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Komentarze

16 komentarzy

Loading...