Co roku ranking polskich lewych obrońców sprawia nam niemały problem. Na ogół wybieramy między piłkarzami, którzy grzeją ławę w mocnych ligach i ekstraklasowiczami, którzy zaliczyli przyzwoite dwanaście miesięcy. W tym roku nie jest zgoła inaczej, aczkolwiek ścisłą czołówkę urozmaica nam człowiek, którego trochę z uwagi na kryterium pozycji trudno nazwać lewym obrońcą.
A mowa oczywiście o zwycięzcy rankingu lewych obrońców, czyli Przemysławie Frankowskim. I już od początku widzicie, że żeby jakoś to sensownie wyglądało, to musimy wykonać zgrabnego fikołka. Frankowski przecież typowym lewym obrońcą nie jest. W tym roku grał jako lewy wahadłowy (głównie wiosną), często też jako prawy wahadłowy (bardziej jesienią), czasem wskakiwał też na dziesiątkę w systemie jakim gra Lens, a w kadrze grał właściwie jako skrzydłowy. I weź tu, panie kochany, bądź mądry.
Z uwagi jednak na tę wiosnę w Lens dajemy go na lewej stronie defensywy. A z taką grą z łatwością wygrywa to zestawienie. Nazwijmy sprawy po imieniu: Frankowski jest podstawowym piłkarzem klubu, który bije się o puchary w mocnej europejskie lidze. Po pierwsze – generalnie na wielu pozycjach takich piłkarzy nie mamy. A po drugie – w Polsce każdy lewy obrońca “regularnie grający” z automatu wskakuje do naszego TOP10. Nie musi hasać nawet w Lens, które w Ligue 1 wyprzedza na ten moment tylko gwiazdozbiór z Paryża.
Najlepsi polscy lewi obrońcy 2022 – ranking
Problemy robią się na dalszych pozycjach. I widać to też po reprezentacji Polski. Najlepszym lewym obrońcą kadry jest przecież… prawy obrońca. Drugim kandydatem do gry na tej pozycji na mundialu był stoper Legii Warszawa, a jako trzeciego rozważano skrzydłowego Romy. A że Bereszyńskiego uwzględniamy na prawej obronie, Jędrzejczyka wśród stoperów, z kolei Zalewskiego w gronie skrzydłowych, to szukać musimy wśród zawodników, którzy nie przekonują. Dlatego drugie miejsce przypada Arkadiuszowi Recy – regularnie grał wiosną, regularnie grał jesienią (poza krótkimi okresami, gdy pauzował przez urazy). Ciągle można o nim pisać w kategoriach “ma braki w defensywie, ale nadrabia wybieganiem”, choć widać delikatny progres w grze w destrukcji. Natomiast Spezia to włoski słabiak, znów pachnie tam spadkiem, choć w poprzednim sezonie udało im się jeszcze uratować.
Jeśli jednak gralibyśmy z czwórką w tyłach, to Reca wydaje się na ten moment faworytem do miejsca w wyjściowym składzie. Konkurencja bowiem ma swoje problemy. I z tych problemów zdaje się korzystać Patryk Kun. To kolejny udany rok wahadłowego Rakowa. Wydawało się, że skoro jako jedyny piłkarz Rakowa nie ma w szerokiej kadrze konkurenta, to osiądzie na laurach, ale było wręcz przeciwnie. Dobra wiosna, świetna jesień – zwłaszcza, gdy odkręcił się już z gry co trzy dni i znakomicie finiszował. Zastanawia nas tylko to, czy to jest jeszcze facet na zagraniczny transfer. 27 lat to w sumie nie znowu tak dużo, ale zawęża mocno kierunek do lig typu turecka czy grecka. Może lepiej faktycznie hasać w systemie Rakowa, który zna doskonale?
Kun uzupełnia nam podium, a za nim naszych dwóch gagatków z Niemiec. Dyskutowaliśmy o tym, kto powinien być wyżej: Karbownik czy Puchacz? Pierwszy wiosną nie grał w Olympiakosie, drugi jesienią nie grał w Unionie. Drugi wiosną grał w Trabzonsporze, zdobył mistrzostwo Turcji, a pierwszy jesienią był podstawowym obrońcą Fortuny w 2. Bundeslidze. Ostatecznie jednak przeważyła jakość występów w okresie grania. Karbownik jest szóstym najlepiej ocenianym obrońcą ligi według not “kickera”. W samej Fortunie tylko trzech piłkarzy zaliczyło wyższą średnią not. Z kolei Puchacz w Trabzonie grał, bo grał, ale nie były to występy spektakularne. Nie jest to może jakaś deklasacja Karbownika, natomiast wyżej cenimy regularną i dobrą grę od przyzwoitego półrocza na wypożyczeniu – nawet jeśli w pewnie lepszej drużynie od Fortuny.
Ciekawi jesteśmy tylko tendencji w karierach obu tych graczy – wydaje się, że Karbownik wychodzi na prostą i teraz powinno być już lepiej, bo ta runda może dać mu argumenty przy pozostaniu w Niemczech, bo w wjazd z bramą do Brighton póki co nie wierzymy. Z kolei Puchacz musi podjąć odważną decyzję. Znów stracił czas w Berlinie, znów skończyło się na “trener musi mu się przyjrzeć”. Tutaj naprawdę nie ma co czekać na to, aż Fischerowi przyśni się piękny rajd Tymka – czas się wynosić z Unionu i tyle.
Najlepsi polscy lewi obrońcy 2022 – na kogo warto zwrócić uwagę?
Drugą połowę dziesiątki otwiera najlepszy polski nominalny lewy obrońca Ekstraklasy (bo Kun to jednak wahadłowy), czyli Dawid Abramowicz. Na poziom ekstraklasowy ma wszystko, czego w tej lidze potrzeba – silny, wydolny, koń do biegania, do tego sensowna wrzutka, a nie taka w stylu “kopnę w pole karne, niech coś się dzieje”. Ciekawie wyglądałaby jego rywalizacja na przestrzeni całego roku z Kamilem Pestką o miano najlepszego Polaka na tej pozycji w Ekstraklasie. Niestety poważny uraz gracza Cracovii wyłączył go z tej rywalizacji. Szkoda tym większa, że Pestka by brany pod uwagę w kontekście kadry po bardzo udanej wiośnie – czy to skończyłoby się powołaniem? Pewnie nie, ale w takiej formie mógłby pomyśleć o podejściu pod wyjazd do lepszej ligi. Swoją drogą – nie sprawdził się Paweł Jaroszyński w formie zastępcy Pestki w Cracovii i wypadł nam nawet spoza TOP10 na tej pozycji względem poprzedniego roku.
Na siódmym miejscu daliśmy Rybusa – zostawiając nawet na boku kwestie społeczno-polityczne. I na tym może postawmy kropkę, by nie podgrzewać znów dyskusji. Koniec listy TOP10? No tutaj zawsze są ciężary. rozważaliśmy kilku ekstraklasowych średniaków – Pietrzak, Wdowik, Mateuszewski, Bartolewski. Braliśmy pod uwagę też notujących dobry rok w 1. lidze Wojtowicza z Ruchu (kwestia czas, aż trafi do Ekstraklasy) i Wołkowicza z GKS-u Tychy (sześć goli i osiem asyst). Ale ostatecznie postawiliśmy na Getingera i Tomasika. Dwóch ligowych średniaków, którzy czasem dorzucą coś z przodu. W obu przypadkach mówimy też o nieco lepszej wiosny pod kątem naszych ocen i dość przeciętnej jesieni. Ale z braku laku – niech będą.
Więcej o polskich piłkarzach: