Przed dzisiejszym spotkaniem zdecydowana większość kibiców i ekspertów darta zakładała, że Krzysztof Ratajski będzie miał stosunkowo łatwą przeprawę. Przeciwnikiem Polaka, który rozpoczynał grę w mistrzostwach świata PDC od drugiej rundy, był Danny Jansen. Holender w swoim pierwszym meczu nie zrobił na nikim specjalnie dobrego wrażenia. Dziś wprawdzie miał niezłe momenty – w szczególności drugi set – jednak generalnie widać było, kto w tym meczu jest faworytem. The Polish Eagle pokazał solidną grę i bez większych problemów poradził sobie z młodszym oponentem. Prawdziwe wyzwanie czeka Rataja w następnej rundzie, gdzie jego rywalem będzie Belg Dimitri Van den Bergh.
Jansen to melodia przyszłości
20-letni Holender jest uważany za spory talent i jednego z tych zawodników, którzy za parę lat mogą rozdawać karty w czołówce rankingu PDC. Ale nie zajmujemy się tym, co ma zdarzyć się za X lat, tylko tym co dzieje się aktualnie. A obecnie, chociaż Jansen awansował do drugiej rundy mistrzostw PDC (Ratajski był w niej rozstawiony), to w meczu z Paolo Nebridą nie zachwycił. Eksperci i komentatorzy darta nad Wisłą byli po tym meczu zgodni, że The Polish Eagle nie będzie miał z nim problemów. To nie tak, że patriotyzm zaślepiał ich osąd. Jansena w pierwszym spotkaniu najbardziej można było zapamiętać z fryzury. Ta zdradza jego słabość do czechosłowackich piłkarzy z lat 80. Lecz przy samej tarczy Danny pokazał się z bardzo przeciętnej strony.
I chociaż w 2022 roku Ratajski też miewał swoje problemy, to jednak poniżej pewnego poziomu nie schodził: – To nie jest najlepszy sezon w karierze Ratajskiego. Na pewno plusem jest to, że paradoksalnie w telewizji występował lepiej niż w mniejszych turniejach. Na Matchplay czy podczas Grand Prix nie rzucał źle, odpadał z zawodnikami z czołówki. Ale mecze które były do wygrania, najczęściej wygrywał – mówił nam Arkadiusz Salomon, dziennikarz i ekspert darta, z którym rozmawialiśmy w ramach zapowiedzi trwających mistrzostw.
Rataj kontrolował prawie cały mecz
Biorąc pod uwagę ranking i ogólne obycie w stawce, to był mecz w którym Polak wygrać musiał, a Holender tylko mógł. Widać było, że Jansen wyszedł z podobnym nastawieniem i ten luz bardzo pomógł mu w wejściu w mecz. Młokos niespodziewanie wygrał lega, w którym to Rataj pierwszy podchodził do tarczy. Wrażenie zrobił też leg, w którym wyzerował tarczę mając 116 punktów do końca.
Ale Ratajski szybko otrząsnął się z niespodziewanego początku. Nie grał wybitnie, ale po prostu – solidnie. Na Jansena to wystarczyło, bo chociaż Holender nieźle zbijał punkty, to miał niską skuteczność na podwójnych. Symboliczny był ostatni, czwarty leg pierwszego seta, kiedy przez dwa podejścia nie mógł skończyć na tarczy 18 punktów.
Jakież było nasze zaskoczenie, kiedy Jansen w drugim secie nie popełnił w zasadzie ani jednego błędu. Rozgromił Polaka w ekspresowym tempie, chociaż sam Krzysztof wydatnie mu w tym dopomógł – na siedem podwójnych lotek, w drugim secie nie wykończył ani jednej.
Gra Polaka na topie zaczynała martwić, bo nie wykorzystywał kilku łatwych podwójnych dwudziestek. Lecz Jansen konsekwentnie odrzucał pomocną dłoń, którą Polak mu podawał. A później doszła do tego presja, wymiana uwag z ojcem, który siedział w jego narożniku. Doszło nawet do tego, że Jansen wypuścił lotkę z ręki, przez co zamiast w potrójne 20, trafił w pojedyncze 12. A to tylko jeden z wielu przykładów nieporadności Holendra.
Ratajski natomiast grał swoje. Widać było, że jest obyty z presją. Kiedy nie szło na dwudziestkach, próbował innych wariantów zakończenia legów. I wychodziło – ostatni leg meczu to był popis jego dominacji. Dwa razy ugrał na tarczy 140 punktów, a później ustawił się na wygodne double 8. I tak partia zakończyła się wynikiem 3-1 w setach dla Polaka.
Sebastian Białecki odpadł w pierwszej rundzie
Krzysztof Ratajski nie jest jednym darterem znad Wisły, który w tym roku pokazał się na mistrzostwach świata PDC. Swój debiut w najbardziej prestiżowych zawodach darta na świecie zaliczył Sebastian Białecki. 19-letni łodzianin wywalczył prawo gry w Alexandra Palace dzięki zwycięstwie w turnieju eliminacyjnym dla zawodników z Europy Wschodniej.
W pierwszej rundzie Białecki zagrał z Jimem Williamsem, bardzo solidnym Walijczykiem. Nakładanie presji wyniku na popularnego Bolta nie miało wielkiego sensu. Kiedy w ramach zapowiedzi mistrzostw świata PDC rozmawialiśmy na temat występu Sebastiana z Kubą Łokietkiem, którego możecie usłyszeć na stanowisku komentatorskim, powiedział nam: – Po Sebastianie możemy oczekiwać tylko gry bez kompleksów, z chłodną głową, żeby nie dał się zjeść presji. On grał już w UK Open, radził sobie fantastycznie gdyż doszedł do ćwierćfinału imprezy, więc można wierzyć, że i tym razem zagra to, co potrafi. Jego odpadnięcie w pierwszej rundzie nie byłoby tragedią, ale Jim Williams – rywal z pierwszej rundy – jest do przejścia.
Chociaż w pierwszym secie obaj zawodnicy nie wykręcili wysokich średnich przy tarczy, to Białecki lepiej wszedł w spotkanie. Polak grał skuteczniej na podwójnych. To znaczyło, że wytrzymywał presję w kluczowych momentach, atmosfera Ally Pally go nie przytłoczyła. Williams, który jest o wiele bardziej renomowanym graczem, prędko zrozumiał, że nie gra z żadnym leszczem. Białecki zmusił Walijczyka do pokazania najlepszego, co Jim posiada w repertuarze zagrań.
I od drugiego seta obaj pokazali kawał dobrej gry. Williams potrafił zamknąć licznik, kiedy miał do wyrzucenia na tarczy 154 i 130 punktów. Z kolei Seba w trzecim secie zagrał koncert i wykręcił średnią z jednego podejścia do tarczy przekraczającą 112 punktów.
Oczywiście nie tylko wskaźnik średniej świadczy o tym jak zawodnik zagrał, jednak sporo mówi o poziomie gracza w meczu. We wtorek – bo wtedy Białecki zagrał z Williamsem – wykręcił średnią 90,32 (Walijczyk 91,09). Takie punktowanie, przy niezłej skuteczności na finiszach legów, zapewniłoby Sebastianowi wygraną w większości spotkań ze zwycięzcami pierwszej rundy mistrzostw. Ale akurat nie z Williamsem – ten mecz Białecki przegrał 2-3. Szkoda, lecz Polak nie powinien mieć do siebie większych pretensji po tym spotkaniu. Pokazał się z dobrej strony, ale trafił na jeszcze lepiej dysponowanego rywala. Jeżeli tylko utrzyma swoje tempo rozwoju, to za niedługo jego udział w mistrzostwach świata PDC nie zakończy się na jednym spotkaniu.
Fot. Newspix
Czytaj więcej o darcie: