Reklama

Skazany na ponadprzeciętność. Dominik Livaković – nowy bohater Chorwacji

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

10 grudnia 2022, 13:21 • 9 min czytania 12 komentarzy

Przed mundialem w Katarze często pisano, że jeśli Chorwaci mają gdzieś słabe punkty, to najprędzej w ataku lub między słupkami. Andrej Kramarić przynajmniej częściowo zadał kłam tej tezie, strzelając dwa gole z Kanadą w fazie grupowej, natomiast Dominik Livaković zmasakrował jej drugą część. Tylko jakiś cud mógłby sprawić, że nie zostanie on uznany najlepszym bramkarzem turnieju. Kim jest nowy bohater Chorwatów?

Skazany na ponadprzeciętność. Dominik Livaković – nowy bohater Chorwacji

27-latek z Dinama Zagrzeb już ma swoje miejsce w historii. Odbijając trzy uderzenia z Japonią w serii rzutów karnych stał się dopiero trzecim golkiperem w dziejach MŚ, któremu udało się tego dokonać. Wcześniej zrobili to Portugalczyk Ricardo (w 2006 roku z Anglią) i… Chorwat Danijel Subasić cztery lata temu (z Danią). Od piątku natomiast Livaković dzierży samodzielny rekord. Z Brazylią w konkursie jedenastek zatrzymał kolejny strzał i tym samym został pierwszym bramkarzem występującym na mundialu, który podczas jednej imprezy obronił cztery karne.

Dominik Livaković – bohater reprezentacji Chorwacji

Dla piłkarskiego świata jeszcze tydzień temu był postacią niemalże anonimową. I trudno się dziwić, skoro w karierze klubowej nigdy nie występował poza Chorwacją. – Zaskakiwało mnie, dlaczego ciągle nie zmienia klubu. Co okienko mówiło się, że będzie odchodził, że są chętni, promował się w Lidze Mistrzów i Lidze Europy, a transferu ciągle nie było. Wydaje mi się jednak, że po tych mistrzostwach zachodnie kluby jeszcze mocniej się do niego przekonają i jeśli nie zimą, to najpóźniej latem dojdzie do kolejnego kasowego transferu z Dinama – mówi nam Damian Kądzior, który dzielił szatnię z Livakoviciem w latach 2018-2020.

 – Sądzę, że to bardziej były jego decyzje niż efekt braku ofert. Gdy jeszcze grałem w Zagrzebiu, miał oferty z ligi francuskiej, ale nie był w pełni przekonany i nie zdecydował się na odejście. Z jednej strony go rozumiem. W Dinamie jest mu dobrze, ma mocną pozycję w największym chorwackim klubie, dostał super kontrakt. Z drugiej, więcej tu nie osiągnie, to już chyba najwyższy czas na krok do przodu – dodaje pomocnik Piasta Gliwice.

W jednej agencji ze Szczęsnym

Kądzior chyba się nie myli, skoro Livaković w 2019 roku trafił pod skrzydła agencji ICM Stellar Sports, reprezentującej m.in. Wojciecha Szczęsnego, Grzegorza Krychowiaka i Mateusza Bogusza. Mając agentów o międzynarodowym zasięgu, nie sposób nie zostać zauważonym jako reprezentant Chorwacji.

Reklama

 – Dominik to wciąż młody bramkarz. Śledziliśmy go od kilku lat i był znakomity w zeszłorocznym sezonie Ligi Europy. Jego statystyki były lepsze niż jakiegokolwiek innego bramkarza w tych rozgrywkach, a ponadto występował nieprzerwanie w reprezentacji Chorwacji. To kandydat do gry w pięciu najlepszych ligach Europy i najlepszy golkiper spoza tych lig, jakiego obecnie mamy u siebie. W przypadku jakiejś oferty zadowolone muszą być wszystkie strony: i Dinamo, i Dominik. To musiałby być dla niego prawdziwy skok jakościowy – mówił portalowi vecernji.hr prezes agencji David Manasseh.

Jak widać, do tej pory nie pojawiła się propozycja, która zmusiłaby zawodnika do wyprowadzki z Zagrzebia. Teraz wydaje się ona kwestią czasu. W czerwcu Livakovicia łączono z Lazio. W ostatnich dniach natomiast angielskie media zaczęły spekulować, że Chorwat mógłby być ciekawym wariantem dla Chelsea, która rozgląda się za wzmocnieniami w bramce. Może być ciekawie.

Wybitna rodzina

Patrząc na rodzinę Livakovicia, w pewnym sensie został on skazany na ponadprzeciętność. Jego ojciec Zdravko był inżynierem budownictwa oraz sekretarzem stanu w Ministerstwie Transportu i Infrastruktury w rządzie Bożidara Kalmety. Matka była kuzynką wybitnego jugosłowiańskiego piłkarza Josipa Skoblara. Zmarły już dziadek, z którym łączyła Dominika silna więź, był z kolei lekarzem, radiologiem i członkiem zarządu Zadarskiego Klubu Koszykówki. Babcia uczyła języka angielskiego. Trudno nie rozwijać się w takim otoczeniu.

 – Dziadek był przy mnie od samego początku i to on jest najbardziej odpowiedzialny za to, gdzie jestem dzisiaj. Wiele mnie w życiu nauczył. Pokora była na pierwszym miejscu i do dziś jest to moja główna wartość. Jak każde dziecko uprawiałem kilka sportów, w tym koszykówkę, ale szybko zorientowałem się, że kocham piłkę. W przeciwieństwie do większości, nie grałem w polu i bardzo szybko doszedłem do wniosku, że między słupkami jestem lepszy. Zacząłem trenować w wieku sześciu lat i już na drugim treningu zostałem bramkarzem – opowiadał Livaković portalowi jutarnji.hr.

Reklama

Pod kątem rozwoju sportowego najwięcej zawdzięczał znanemu w Chorwacji trenerowi bramkarzy Żeljkowi Dedzie, z którym zaczął współpracować w 2012 roku. Nie oszczędzał on młodego podopiecznego, ale jednocześnie mocno w niego wierzył i już wtedy przepowiadał, że to będzie wielki golkiper. Livaković do tego stopnia był mu wdzięczny, że dwa lata temu wraz z kolegą z tamtych czasów kupił trenerowi nowe auto. Pojeździł nim półtora roku. Kilka miesięcy temu zmarł na atak serca.

Dobre mecze w europejskich pucharach

Livaković do 2012 roku szkolił się w NK Zadar i raz nawet usiadł na ławce w chorwackiej ekstraklasie. Przełomem było dla niego przejście do NK Zagrzeb, w którym spotkał znanych z polskich boisk Dino Stigleca (Śląsk Wrocław), Damira Sovsicia (Sandecja) i Jakuba Vojtusa (Miedź Legnica, GKS Tychy). Od razu zaczął regularnie bronić. Przeżył z tym klubem spadek do drugiej ligi i natychmiastowy awans po roku.

Po czterech sezonach i rozegraniu 90 meczów na najwyższym szczeblu, latem 2016 wzięło go do Dinamo Zagrzeb i w zasadzie od razu stał się numerem jeden. Od tego momentu siłą rzeczy jego CV zaczęło się zapełniać. Ma na koncie pięć tytułów mistrzowskich, dwa krajowe puchary i jeden superpuchar. Oczywiście najważniejsze było to, jak prezentował się na międzynarodowej arenie, a na niej kilka razy mocno się wyróżnił.

W sierpniu 2020 został bohaterem w eliminacjach Ligi Mistrzów z CFR Cluj. W 52. minucie obronił rzut karny Cipriana Deaca. Doszło później do serii jedenastek, zatrzymał w niej strzał Catalina Golofcy i Dinamo udało się przejść do następnej rundy. Tam lepszy okazał się Ferencvaros, ale Livaković i koledzy dostali się do Ligi Europy, gdzie napisali piękną historię. W fazie grupowej z Feyenoordem, CSKA Moskwa i Wolfsbergerem skapitulował dopiero w ostatnim spotkaniu, a wcześniej wybronił remis z Holendrami, nie dając się pokonać Stevenowi Berghuisowi z jedenastu metrów. Później Dinamo przeszło jeszcze Krasnodar i Tottenham, odpadając dopiero w ćwierćfinale z Benfiką.

 – Szczerze mówiąc, lubię grać wielkie mecze, tę adrenalinę i atmosferę, którą czuć w powietrzu. Wtedy mam największe skupienie – zdradził już cztery lata temu po mundialu w Rosji. Livaković był wtedy numerem trzy i nie zagrał ani minuty. Bramki Chorwatów strzegł Danijel Subasić, którego Dominik uważa za swojego idola obok Davida de Gei i Ikera Casillasa. – Zawsze był dla mnie jednym z najlepszych bramkarzy na świecie i często prosiłem go o radę w mojej karierze. Dziś “Suba” mówi mi, że najważniejsze dla bramkarza są spokój, słuchanie siebie i swojego instynktu w bramce – tłumaczył.

Wsparcie od Modricia

O jego możliwościach Kądzior wielokrotnie przekonywał się podczas treningów. – Livaković zawsze imponował interwencjami na linii, ma niesamowity refleks. W tym względzie zalicza się do europejskiej czołówki. Bronieniem rzutów karnych jednak zbytnio się nie wyróżniał. Podczas mojego pobytu w Dinamie obronił chyba dwa, a teraz na mundialu zatrzymał już cztery. W życiu bym nie powiedział, że zrobi w Katarze taką furorę. To pokazuje, że ciągle się rozwija w każdym aspekcie – mówi.

I dodaje: – Jeśli chodzi o pozostałe aspekty, to idealnie nie było. Często zgłaszano do niego pretensje, że mógłby lepiej grać nogami i za rzadko wychodzi na przedpole. Filmik z Modriciem nie wziął się bez powodu. Ta rozmowa na pewno dużo mu dała i mocno go podbudowała.

O jaki filmik chodzi? Niedawno FIFA wraz z Netflixem wyprodukowała dokument “Kapitanowie”. Jest w nim scena, w której Modrić rozmawia z Livakoviciem w okresie eliminacji do MŚ w Katarze. Bramkarz Dinama miał wtedy słabszy moment, przez większość eliminacji bronił Ivo Grbić.

 – Nie powiedziałbym ci tego, gdyby mi nie zależało, kocham cię chłopcze, dlatego ci to mówię. Ale nie widzę twoich postępów w reprezentacji! Może stres ci przeszkadza? Zdradzasz niepewność zespołu. Jakie to ma znaczenie, jeśli popełnisz błąd, każdy popełnia błędy, dlaczego uważasz, że ty nie masz takiego prawa? Jesteś bramkarzem, wiesz o tym? A mam wrażenie, że boisz się popełnić błąd – mówił Modrić do młodszego kolegi.

Zaprzeczenie stereotypu

Pomogło. Livaković znów zaczął wygrywać rywalizację. Odzyskał miejsce w składzie na Ligę Narodów i już go nie oddał. To, co robi podczas mundialu w Katarze mówi samo za siebie i zapewni mu miejsce w historii piłki, choćby jutro zakończył karierę. On sam na pewno nie będzie domagał się, żeby z tego powodu było o nim głośno.

 – Dominik to mega spokojny gość i super człowiek. Nie jest wodzirejem w szatni czy typem przywódcy. Wiadomo, znajduje się w radzie drużyny, ma wpływ na sprawy zespołu, czasem coś głośno powie, ale zdecydowanie nie zależy mu na tym, żeby poza boiskiem zwracać na siebie uwagę. O bramkarzach mówi się, że muszą być lekko szaleni. On się z tego wyłamuje – przekonuje Damian Kądzior.

W jego przypadku zbudowanie relacji z Livakoviciem wymagało czasu. – Na początku kontakt z Dominikiem miałem mocno ograniczony, bo niezbyt dobrze czuł się w rozmowie po angielsku. Dopiero gdy zacząłem lepiej mówić po chorwacku, relacje się ożywiły. Siedzieliśmy koło siebie w szatni, więc trudno było nie pogadać. Wysłałem mu gratulacje, pewnie ma ich teraz tysiące. Po meczu z Brazylią popisałem trochę z Mislavem Orsiciem, z którym mam najlepszy kontakt z czasów Dinama. Dał dobrą zmianę – zaliczył asystę, a w serii rzutów karnych pewnie trafił. Kolegami z czasów Dinama są też Bruno Petković i Lovro Majer. Trzymam kciuki za Chorwatów na tym mundialu – nie ukrywa pomocnik Piasta.

Furorę robi również kolejny zawodnik, z którym grał, czyli Josko Gvardiol. – Jemu akurat nie wysyłałem gratulacji, ale jestem pod wrażeniem jego rozwoju. Nieskromnie powiem, że już po pierwszym treningu wiedziałem, że chłopak zajdzie daleko. 16 lat, fizycznie silny jak dorosły facet, niesamowita szybkość i pewność siebie. W klubie od razu mówili, że to będzie jeden z ich grubszych transferów. Wydaje mi się, że po takim mundialu długo w Lipsku nie posiedzi. Dodam, że pierwszego gola w Dinamie Gvardiol strzelił po moim dośrodkowaniu z rzutu rożnego i zapewnił nam trzy punkty w meczu ligowym. Super chłopak, niesamowicie zafiksowany na punkcie rozwoju i ciężkiej pracy. Jego dalsze losy nie stanowią zaskoczenia – komentuje Kądzior.

We wtorek Livaković, Gvardiol i reszta staną przed szansą doprowadzenia Chorwacji do drugiego z rzędu finału mistrzostw świata. Wcale nie jest powiedziane, że najlepsze na tym turnieju już przeżyli. Pora szykować się na następne rzuty karne?

WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA W KATARZE:

Fot. FotoPyK/Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”

Błażej Gołębiewski
0
Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”
Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
15
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Mistrzostwa Świata 2022

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
56
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Komentarze

12 komentarzy

Loading...