Tadeusz Boy-Żeleński, znany polski pisarz z epoki Młodej Polski, musiał przerwać studia medyczne i przyjąć stypendium wojskowe, żeby spłacić hazardowe długi. Henryk Wieniawski, znakomity skrzypek ze światową sławą z XIX wieku, namiętnie grywał w ruletkę, przegrywając w niej honoraria za koncerty i kompozycje. W PRL-u Jan Ciszewski, legendarny mistrz mikrofonu, wielbił wyścigi konne na Służewcu, jedyną wtedy legalną formę zakładów na pieniądze w Polsce, przez którą potrafił stracić pracę. Każdą z tych postaci coś ze sobą łączy. To romans z hazardem. Jedni potrafili nim kontrolować, drudzy niestety wpadali w otchłań nałogu.
Nałóg to jedna z niewielu rzeczy na świecie, o której nie da się powiedzieć żadnego dobrego słowa. Niechciana skrajność, która w różnym stopniu potrafi wypaczyć życie człowieka. Zło, co najpierw niepozornie wprasza się w nasze progi, często odrzucane na wstępie, ale też równie często oswajane niczym przytulne zwierzę. Chodzi za nami, nie daje zapomnieć o swoich potrzebach, trudno je wyrzucić. Więź jest silna, mózg omamiony. Niewielu wraca do punktu wyjścia z etapu, na którym nałóg dostarcza unikalnej radości, uspokaja psychiczną burzę, czy spycha życiowe potrzeby na najniższe piętra piramidy Maslova. Niejednokrotnie to prosta droga do tragedii.
Z drugiej strony, wielu poznaje nałogi lub jedynie ich namiastkę, a czasami nawet świadomie z nimi żyje, godząc się na przyjęcie całego dobrodziejstwa inwentarza. Nałóg to inaczej uzależnienie, a dziś liczba rzeczy, która skrywa się pod tą nazwą, nie przestaje rosnąć. Alkohol, narkotyki i hazard to „święta” trójca, galowa wręcz, ale mamy jeszcze papierosy, gry komputerowe, telefon, zakupy, pracę, sporty ekstremalne, słodycze, pornografię, masturbację czy seks. I wiele więcej, śmiało, wymieniać można do woli.
Życie dostarcza nam tylu bodźców, że aż dopaminy nie wystarcza, żeby „obsłużyć” wszystkie czynności. Dlatego, co warto podkreślać na każdym kroku, najważniejszy jest balans. Zdrowy rozsądek, hamulec w głowie, który wytycza granicę między okazyjną przyjemnością a nałogiem. O truciźnie decyduje dawka. Byle być czujnym, bo niezwykle łatwo się zatracić. Albo, jeśli nie wierzymy w swoją silną wolę, trzymać się od niektórych pokus z daleka.
Nie o zatraceniu jest jednak ten tekst, choć takich wstępów nigdy za wiele. Wzajemna edukacja nie polega na całkowitym zamykaniu lub otwieraniu okien. Jest jeszcze coś pomiędzy, pamiętajmy o tym: można je zwyczajnie uchylać. Ale to już zostawmy. Przejdźmy do meritum.
Obstawiamy od zawsze, ale hazard wśród piłkarzy nabiera innego kształtu
W ostatnich latach trudno nie zauważyć, że coraz większą popularnością cieszą się zakłady bukmacherskie. Odnoga hazardu, szczególnie ta w wersji online, która dzisiaj mocnym krokiem stąpa po świecie sportu. Dzieje się tak absolutnie wszędzie: od Ameryk, przez Europę, po Azję. Nie ma wyjątków. Gramy, bo tak robiliśmy od zawsze. Bierzemy udział w najprostszych rywalizacjach, uczestniczymy w tym już jako dzieci. Cholera, kto na podwórku nie zakładał się choćby o lodolizaki, niech pierwszy rzuci kamieniem.
Świat nie jest jednak tak piękny, żeby dorośli zostawali na poziomie lodów w cenie 50 groszy. Oj, nie. Za tyle nie postawilibyście nawet na gola Roberta Lewandowskiego w meczu z Francją. Takie są realia. Ten biznes nakręcają duże kwoty, ludzie różnej maści i – co ciekawe – w jakimś stopniu także piłkarze.
Tak, piłkarze. Ci sami ludzie co każdy z nas, choć nie do końca. Tych profesjonalnych czy półprofesjonalnych najczęściej obowiązują różne klauzule, które zabraniają obstawiania meczów piłkarskich. Chodzenie do kasyna to inna para kaloszy, szara i już mocno wyeksploatowana strefa w przeciwieństwie do bukmacherki. Okazuje się jednak, że nie jeden, nie dwóch, nie trzech lubi balansować na krawędzi. Słyszeliście o kimś takim jak Ivan Toney? Jeśli nie, ten gość jest tego idealnym i zresztą najnowszym przykładem.
Ivan Toney jako kamień milowy?
Napastnik Brentford najwyraźniej zapomniał, że federacja piłkarska w Anglii zabrania obstawiania meczów zawodnikom Premier League. Okazało się, że Toney w latach 2017-2021 złamał ten przepis aż 232 razy. Bez znaczenia, czy robił to bezpośrednio, czy nie. Narobił sobie problemów, przez które można dostać nie tyle srogie grzywny, co bardzo długie zawieszenia. W listopadzie 26-latkowi wytoczono oskarżenie, w grudniu sprawa ucichła, ale można się spodziewać, że po mundialu jakiś wyrok zapadnie.
I teraz pytanie: czy Toney jest jedynym człowiekiem w tym światku, który nie potrafił odmówić sobie zabawy w bukmacherkę? Szczerze mówiąc, trudno byłoby w to uwierzyć. Takich piłkarzy, nawet zarobionych po uszy, zwyczajnie kusi ta zabawa. Może ona dziś nie kończy karier i nie zeruje kont bankowych tak jak kiedyś wypady do kasyna – kluczową rolę odgrywa większa świadomość społeczeństwa – ale swoje konsekwencje ma. Przekonał się o tym w ostatnich latach np. Kieran Trippier, który za podzielenie się informacją o transferze do Atletico Madryt (typ u bukmachera) z przyjaciółmi został ukarany. Wypisał się z grania w piłkę na ponad 2 miesiące.
„70% piłkarzy w Polsce deklaruje, że uprawia hazard”
Ryzykować raczej nie warto, choć niektórzy zapewne mogliby się nieźle zdziwić, jak duża część aktywnych zawodników zwyczajnie lubi to robić. „8% piłkarzy w Polsce przyznaje się do nałogowego uprawiania hazardu” – mówi dr Andrzej Szymański z katowickiego AWF-u po przeprowadzonych badaniach w 2020 roku na próbce w postaci ponad 800 zawodników, od Ekstraklasy po ligi regionalne.
„70% piłkarzy w naszym kraju deklaruje, że uprawia hazard. 9% z nich robi to systematycznie, 61% uczestniczy w takich ekscesach z mniejszą częstotliwością. 56% z grających regularnie przyznaje, że zajmuje się obstawianiem wyników u bukmacherów online. Uzależnienie od gier losowych nie wiąże się z poziomem, na którym dany piłkarz występuje” – czytamy.
„Piłkarze są grupą podwyższonego ryzyka. Grupą społeczną pozostawioną poza dociekaniem badawczym i szerszymi próbami poznania specyfiki zaangażowania w pieniężne gry losowe. I taka sytuacja dotyczy nie tylko Polski, ale tak samo jest na całym świecie” – twierdzą polscy badacze.
Polska pod tym względem wcale nie musi wieść prymu. Kilka lat temu duńscy psycholodzy od uzależnień dowiedli, że od hazardu w ich kraju uzależniony jest co trzeci piłkarz pierwszej ligi. Mało, dużo? Cóż, zważywszy na fakt, że to na ogół destrukcyjna praktyka, powiedzielibyśmy, że bardzo dużo. Słyszymy o pojedynczych przypadkach, ot, na naszym podwórku choćby Łukasz Burliga został kiedyś przyłapany i ukarany przez Wisłę Kraków za odwiedziny punktu bukmachera. Dziś takie rzeczy brzmią jak prehistoria. Obecnie wielu piłkarzy skrywa się pod warstwą mgły, jaką jest Internet. Niezależnie od poziomu rozgrywkowego i statusu, po prostu wszędzie.
Piłkarze to ludzie, którzy mają pieniądze i przez długi czas nie czują strat, kiedy karmią swojego demona
Robert Rutkowski (psychoterapeuta) na łamach tygodnika „Wprost”
Nowe niebezpieczeństwo dla piłkarzy na horyzoncie?
Warto zadać pytanie, czy w obecnych realiach to ryzyko warte świeczki. Wiadomo, że mało kogo obchodzi – z całym szacunkiem – groszowy zakład piłkarza klubu X z Ekstraklasy na mecz klubu B z innej ligi. W praktyce jednak, w pewnym momencie w wyniku kumulacji, to może być zjawisko, które w przyszłości będzie miało swoje 5 minut. Takich Toneyów pojawi się więcej, a – co za tym idzie – również dotkliwych kar. Dziś to temat marginalny, ale może się okazać, że kariery i życia poszczególnych jednostek będą cierpieć inaczej niż jeszcze kilkanaście lat temu. Nie głównie w wyniku „typowego” hazardu, a więc ruletek, gry w pokera czy innych pokus, które czekają w kolorowych pomieszczeniach z panami w ładnych garniturach.
– Gra 80% zawodników z polskiej ligi – mówił w 2009 roku Tomasz Hajto. Marek Koźmiński dodał wtedy: – Hazard zastąpił alkohol. Teraz ktoś mógłby powiedzieć, że to zakłady bukmacherskie powoli stają się coraz bardziej popularne w środowisku piłkarskim na całym świecie. Tylko czekać, aż kolejni po Toneyu będą przekraczać granicę. Te dozwolone już zostały sprawdzone, przykładem są twarze marek pokerowych wśród takich jegomości jak: Neymar, Gianluigi Buffon (swoją drogą kiedyś oskarżony o nielegalne obstawianie meczów), Wayne Rooney czy Cristiano Ronaldo. Tego zabronić nie można, ot, hazard akurat w tej formie został w pewnym sensie oswojony jako forma sportu.
A jak będzie dalej z obstawieniem wśród piłkarzy? Można stawiać (o ironio), że nie tyle będzie dochodzić do ludzkich tragedii, co bardziej podkopywaniu karier na własne życzenie, o ile oczywiście komuś zabraknie rozsądku. Słowem: kolejna niepozorna pokusa do kolekcji, może uśpiona, ale szkodliwa. Będąc przedstawicielem tej grupy zawodowej, trzeba liczyć się z ograniczeniami. To przecież nie tylko przywileje. Ale, jak to czasami bywa, im więcej masz i możesz, tym bardziej ci się wydaje, że możesz jeszcze więcej.
***
Notka od autora: Cholera, sam kiedyś byłem uzależniony od hazardu. Początek pierwszego roku studiów, najpierw niepozorny meczyk Interu z Barceloną w Lidze Mistrzów obstawiony na kwotę 5 zł za namową kolegów, potem zajawka i uzależniająca rutyna. Tu dwójka, tam piątka, kiedy indziej dyszka. Codziennie coś, po kilka razy, nawet najbardziej wymyślne ligi, byle karmić mózg wrażeniem, że można wygrać cokolwiek. I tak przez rok, aż wreszcie dojechał mnie głos rozsądku, że tak nie można. Późno, ale lepiej niż wcale. Skończyło się wtedy na wtopionych 50 zł, które dla kieszeni studenta pięć lat temu równoważyło się z zakupami na prawie cały tydzień. To było zwycięstwo silnej woli, po prostu. Lubię kolor czerwony, ale jego widok w pewnym momencie zaczął odrażać. Dziś już mam do tego dystans. Obstawić mogę okazyjnie, bez szaleństw. Jeśli potraficie kontrolować pokusy, róbcie to. Dodam jeszcze, że pierwszy i ostatni raz wszedłem do kasyna rok temu. Koledzy wpadają raz na kilka miesięcy i mają dobrą zabawę za małe stawki. Żaden nie jest uzależniony, więc chyba da się inaczej. Ja jednak nie zobaczyłem tam nic ekscytującego, wręcz przeciwnie. Dawno osiągnąłem ten poziom świadomości, którego życzę każdemu z was.
***
Zapraszamy do obejrzenia świeżutkiego Stanu Mundialu. Nie ma meczów, ale nie zwalniamy tempa w składzie Mateusz Rokuszewski, Wojciech Kowalczyk, Szymon Janczyk, Paweł Paczul.
Więcej o hazardzie:
- Burliga: – Jestem hazardzistą. Terapia w najbliższym możliwym terminie
- Za pierwszym razem wygrałem w godzinę pięć tysięcy. Myślałem, że na ruletce zawojuję świat
- Sport czy hazard, czyli co z tym pokerem?
Fot. Newspix