Reprezentacja Polski przegrała z Francją 1:3 i pożegnała się z mundialem w Katarze. W poniedziałkowej prasie nie może być więc innego tematu, niż przyszłość naszej kadry. Są tacy, którzy widzą ją raczej w czarnych barwach…
PRZEGLĄD SPORTOWY
Lothar Matthaus krytykuje reprezentację Polski po meczu z Francją
Jak pan ocenia nasz mecz przeciwko Francji? Słusznie uważamy, że był to najlepszy występ reprezentacji Polski w Katarze?
Widziałem wszystkie mecze Polaków podczas tego mundialu i podzielam pana zdanie, ale tylko w połowie. A dokładnie w pierwszej połowie. Wtedy po raz pierwszy zagraliście odważniej, próbowaliście pressingu, wychodziliście w kilku zawodników na połowę Francuzów. Jednak po przerwie z szatni wyszła znowu ta gorsza reprezentacja Polski prezentująca futbol brzydki, defensywny, wycofany.
Skąd taki wniosek?
Gracie w 1/8 finałów mistrzostw świata przeciwko obrońcy tytułu. Przegrywacie 0:1, wiecie, że porażka oznacza powrót do domu. Po drużynie, która chce wygrać, która wierzy, że może coś zmienić, której trener ma jakiś sensowny plan oczekuję, że zaatakuje. Przecież nie mieliście już nic do stracenia. A mimo to wygrała zachowawcza taktyka, piłkarze mieli w głowie chyba wytyczne, żeby przede wszystkim nie stracić kolejnych goli. A przecież te stracone gole już nic by nie zmieniły.
Po przerwie jedyny celny strzał oddaliśmy z rzutu karnego…
O tym właśnie mówię. Nie było jakiegokolwiek ryzyka. Tak nie można grać. W pierwszej połowie potrafiliście zaatakować, stworzyć kilka okazji, Francuzi byli naprawdę w trudnej sytuacji, gdy najpierw Hugo Lloris odbił strzał Piotra Zielińskiego, a potem obrońcy zablokowali dobitkę. A w drugiej połowie była znowu Polska defensywna.
Jest pan w stanie zrozumieć słowa Roberta Lewandowskiego, który mówi, że taka defensywna gra nie sprawia radości?
Myślę, że nikomu nie sprawia radości, nie znam piłkarza, który chciałby cały mecz się bronić, tylko wybijać piłki, a do ataku ruszać bez wsparcia. A tak prezentowaliście się przez niemal cały mundial. Gracie archaicznie, piłkarsko jesteście zacofani, świat wam odjechał, a jak widzę waszego środkowego obrońcę – tego z jasnymi włosami – to przypomina mi się libero z lat dziewięćdziesiątych, który nie mógł przekroczyć połowy. Nikt tak już nie gra. Macie wielu bardzo dobrych zawodników, którzy grają w naprawdę mocnych klubach, gdzie stawia się na ofensywę. Macie najlepszego środkowego napastnika świata, który jest legendą Bundesligi, zachwyca skutecznością w Barcelonie, a w drużynie narodowej często gra w tym samym miejscu, co u rywali defensywny pomocnik. Czyli na środku boiska.
Robert Lewandowski powinien jako kapitan wywierać presję na selekcjonerze, żeby jednak starał się przynajmniej trochę zaryzykować?
Zdecydowanie, taka jest jego rola. Ale tu chodzi o komunikację, a nie konfrontację. Bo z pewnością trener ma odpowiednie argumenty, piłkarze też i chodzi o to, żeby znaleźć złoty środek. Ale to wymaga też zdecydowanej reakcji zawodników.
Jakub Kamiński wraca z Kataru z podniesioną głową
Jakie ma pan odczucia po porażce z Francją?
Szkoda szczególnie pierwszej połowy. Poza może pierwszymi minutami graliśmy na niezłym poziomie, momentami nawet na równym poziomie z rywalami, kreowaliśmy okazje, byliśmy odważniejsi, szkoda szansy Piotrka Zielińskiego, którego strzał obronił Lloris, a moją dobitkę Varane wybił z linii. Mówię na gorąco, kilka minut po meczu – żałujemy, bo gdybyśmy prowadzili, mogło się skończyć inaczej. A tak… Przytrafiły nam się błędy, których na takim poziomie rywal tej klasy nie wybacza. A już na pewno nie Kylian Mbappe. Dwa niesamowite strzały – przy tym zawodniku trzeba być bardziej czujnym.
Wraca pan z Kataru jako lepszy piłkarz?
Zagrałem we wszystkich meczach, w pierwszym i ostatnim od początku, więc wrócę z podniesioną głową. A już na pewno do klubu – jako jedyny zawodnik Wolfsburga zagrałem w 1/8 fi nału, Niemcy odpadli, Belgowie i Duńczycy, w których są moi koledzy z zespołu – również. Nie dość, że wrócę z podniesioną głową, to na pewno najpóźniej ze wszystkich, bo Wolfsburg już trenuje przed wznowieniem Bundesligi. Na pewno jestem bogatszy o doświadczenie – mam osiem meczów w kadrze, z czego cztery w mistrzostwach świata. Kosmos i abstrakcja dla mnie. Liczę, że w przyszłości pokażę z reprezentacją jeszcze więcej na dużych turniejach. Tego będę od siebie oczekiwał.
Nie brakowało panu swobody? Potrafi pan więcej, niż pokazywał.
Zgadza się, umiem więcej, co można zobaczyć na co dzień. Dziś zeszła z nas presja, nikt się nie bał, każdy wychodził do piłki, pokazywał do gry, byliśmy odważniejsi, trochę swobodniejsi. Może w fazie grupowej byliśmy przytłoczeni i zestresowani tym, by nie odpaść, by po 36 latach zagrać w fazie pucharowej MŚ. Styl był, jaki był, ale w meczu z Francją pokazaliśmy, że potrafi my grać w piłkę. Nie mamy się czego wstydzić.
Czegoś się pan tu nauczył?
Mam 20 lat, a mierzyłem się z Lionelem Messim czy Mbappe – bezcenne i niesamowite. Oni wykorzystują najmniejszy błąd.
Czy 1/8 finału to był sufit reprezentacji Polski?
Nie wiem, może nie? Mecz z Francją pokazał, że wystarczyło uniknąć naprawdę prostych błędów, strat i być bardziej skoncentrowanym przy wykończeniu akcji, a mogło dojść do sensacji albo przynajmniej pozwoliłoby dłużej utrzymywać korzystny wynik. Pamiętajmy, że graliśmy z mistrzem świata i to nie my byliśmy faworytem, ale staraliśmy się mu przeciwstawić. Każdy z nas oczekuje od siebie więcej.
SPORT
Marek Chojnacki twierdzi, że Polska nas zlekceważyła
Jak ocenia pan mecz naszej reprezentacji z Francją, którym pożegnaliśmy się z mundialem?
Reprezentacja zagrała lepiej niż w spotkaniach grupowych, choć po nich poprzeczka oczekiwań była zawieszona bardzo nisko. W niedzielę była lepsza gra, ale wynik gorszy. Fragmenty dobrej gry to za mało na taki zespół jak Francja. W pierwszej połowie rywale pozwalali nam na bardzo dużo, lecz nie potrafiliśmy tego wykorzystać. To był moment, kiedy trzeba było skorzystać z tego, że – mam wrażenie – Francuzi nas zlekceważyli. Nie doskakiwali przy wyprowadzeniu piłki, dawali nam spokojnie rozgrywać. Z kolei trójka ofensywnych graczy nie wracała na własną połowę. Widać było, że Kylian Mbappe chce się bawić z polskimi zawodnikami.
Mówiąc o pozytywach – takiego Piotra Zielińskiego chciałoby się widzieć w narodowych barwach zawsze?
Nie do końca podzielam pogląd komentatorów o jego świetnej grze. Był często przy piłce, ale nic z tego nie wynikało. Większość podań miał w poprzek i do tyłu. Mimo tego, że miał dużo miejsca, nie zagrał żadnej piłki otwierającej drogę do bramki, do tego zmarnował stuprocentową sytuację. Zagrożenie, które stworzyliśmy, szło raczej z bocznych stref boiska, niż ze środka i to był nasz motor napędowy. Niestety, boczni obrońcy za taką grę zapłacili w drugiej połowie, kiedy gole strzelał Mbappe
Jak można podsumować mundial w naszym wykonaniu?
Z jednej strony – po 36 latach wreszcie wyszliśmy z grupy na mistrzostwach świata, ale poza tym niewiele zostanie nam w pamięci. Uważam, że przy potencjale, jaki mają piłkarze tej reprezentacji, trzeba stawiać wyższe cele. Można było awansować w lepszym stylu i nastroju, a do tego myśleć o dalszej walce niezależenie od tego, na kogo trafimy. W 1/8 finału mecz Polska – Francja był najsłabszy z dotychczasowych. Nie było w nim ani dramaturgii, ani wysokiego poziomu. Praktycznie po 0:2 przestaliśmy grać i wróciliśmy do stylu ze spotkań grupowych.
Shinji Ono, były reprezentant Japonii jest zachwycony występem rodaków na mundialu
Jakie były pana odczucia po wygranej Japonii z Hiszpanią, która dała wam pierwsze miejsce w grupie E?
Co mogę powiedzieć? To coś nieprawdopodobnego, co się wydarzyło. Nikt nie spodziewał się i nie oczekiwał, że na tym turnieju osiągniemy takie wyniki. Trzeba pamiętać, z kim się mierzyliśmy. Z jednej strony wielokrotny mistrz świata Niemcy i inny z faworytów tego mundialu, czyli Hiszpania. Ciężkie, trudne mecze, ale oba wygraliśmy i walczymy teraz o ćwierćfinał mistrzostw. To naprawdę coś niesamowitego!
Gdzie dopatrywać się sekretu jedenastki prowadzonej przez trenera Hajime Moriyasu?
Nie ma tutaj żadnej tajemnicy. Widzimy, jak reprezentacja Japonii gra na tym turnieju i jak zawodnicy poświęcają się dla zespołu. To jest cała tajemnica naszej gry i dwóch tak ważnych i szczególnych zwycięstw, jak te z Niemcami i w czwartek z Hiszpanią.
Japonia jest w stanie zaskoczyć jeszcze bardziej na tym mundialu?
Wierzę, że tak może być. Sam, kiedy jako młody chłopak występowałem w narodowym zespole, też potrafiliśmy zaskoczyć (na MŚ w 2002 r. w swoim kraju Japonia z Ono w składzie zagrała w 1/8 – przyp. red.). Teraz mamy nową generację zawodników i wierzę, że zrobią kolejne kroki, awansując nie tylko do następnej rundy, ale dalej. Z taką grą, jaką tutaj prezentujemy, na pewno nas na to stać.
Selekcjoner Hajime Moriyasu powiedział, że cel to co najmniej ćwierćfinał. Jak będzie z Chorwacją?
Wiemy z kim gramy. To czołowa reprezentacja na świecie, która cztery lata temu awansowała do finału, grając świetną piłkę. Moriyasu wie, co mówi, a ja też wierzę w ten nasz zespół, który na mistrzostwach w Katarze prezentuje się tak dobrze i zaskakuje. Na pewno dobrze się trzeba przygotować i wyjść na boisko bardzo skoncentrowanym. Wszystko jest możliwe.
FAKT
Trener mentalny Jakub Bączek opowiada o reprezentantach Polski
– Tych emocji jest wiele w głowach naszych piłkarzy. Oni dzwonią do mnie z bardzo różnymi rzeczami. Czasami mówią o smutku i zawodzie, a czasem rywalizacji – relacjonuje Bączek. – Jeden z piłkarzy bardzo mocno odczuwa presję otoczenia ze względu na oczekiwania kibiców czy dziennikarzy. Często pyta mnie o to, jak sobie z tym poradzić, skoro „wszyscy ode mnie czegoś chcą”. A przypominam, że są to dwudziestoparolatkowie, czyli młodzi ludzie. Nie możemy oczekiwać doświadczenia życiowego 50-latka od kogoś, kto na liczniku ma o połowę mniej lat – relacjonuje Bączek. Podejście do treningu psychologicznego uległo gwałtownej przemianie w ostatnich latach. – Dwadzieścia lat temu nie rozmawialibyśmy w wywiadzie o psychologii w sporcie, bo to był wtedy temat wstydliwy – mówi szkoleniowiec.
– Grające wówczas pokolenie szybciej wypracowywało sobie grubą skórę. Dzisiaj jest dobrobyt, ale z drugiej strony ci młodzi piłkarze są też bardziej wrażliwi emocjonalnie – wyjaśnia Bączek, wskazując, że w ich przypadku pojawił się też inny problem. – Dochodzi do tego wszystkiego internetowy hejt i ciągłe porównywanie z innymi. Wcale im nie zazdroszczę z perspektywy osoby starszej od nich – mówi wprost. – Trening psychologiczny staje się jednym z głównych przygotowań do tak dużej imprezy. Zawodników nie trzeba już do tego przekonywać – zaznacza trener współpracujący również m.in. z siatkarkami żeńskiej reprezentacji Polski.
SUPER EXPRESS
Nic ciekawego.
Fot. Newspix