Z jednej strony jest radość z awansu, z drugiej strony przerażenie, co zrobi nam Francja w 1/8 finału mistrzostw świata. To zdaje się być drużyna dużo lepsza niż Argentyna, która przecież zamiotła nami podłogę. A zrobiła to między innymi dlatego, bo oddaliśmy środek pola bez walki.
Próbowaliśmy się łudzić, chować nasze wady, ale tego schować się nie da. Grzegorz Krychowiak i Krystian Bielik to nie jest duet na mistrzostwa świata. Niestety. Z gorszym rywalem, ot, takim jak Arabia, można to jeszcze upudrować, ale gdy przychodzi Argentyna… Nie ma szans. Wychodzi wszystko, co najgorsze.
Brak jakości technicznej. Brak przeglądu tego, co dzieje się na boisku. Statyczność, przewidywalność i tak dalej.
Prawdę mówiąc – bardziej zawiódł nas Krystian Bielik. Pewnie brzmi to dziwnie, że więcej oczekuje się od gościa z Championship po tylu fatalnych kontuzjach niż od regularnego reprezentanta, ale taki jest nasz stan posiadania. No i ten Bielik najpierw źle wchodzi w mecz, kiedy łatwo traci i daje się przepychać, nie oddaje sensownego strzału z dobrej pozycji, a potem nie jest lepiej. Wyobraźcie sobie, że Bielik stoczył w tym meczu pięć pojedynków i nie wygrał… ani jednego. W meczu, kiedy trzeba wyrwać jakikolwiek oddech w środku? Dramatyczna statystyka.
Poza tym – zero fauli na nim. A to też jest sztuka, cokolwiek mówić o odwracaniu się dupą Krychowiaka, on czasem to ma i na chwilę mamy święty spokój. A Bielik nie dawał nawet tego. Szkoda.
Może te wszystkie nadzieje wokół niego były jednak przesadzone? Zostaliśmy osieroceni przez kontuzję Modera i chcieliśmy wierzyć, że Bielik może wypełnić jego lukę choćby w 50%. A chyba i ta połowa jest zbyt dużym wyzwaniem dla Krystiana w tym momencie.
Krychowiak… Nie spodziewaliśmy się niczego, a dostaliśmy w zasadzie jeszcze mniej. My naprawdę wiemy, że ten gość to nie jest demon prędkości, ale on niektóre nasze kontry po przechwycie zaczynał na stojąco. Dosłownie. Tak się nie gra nawet na orliku. Kiedy dało się jakkolwiek przyspieszać, on zaciągał hamulec ręczny.
Była taka sytuacja, że można było zdobyć przestrzeń biegiem, a potem odegrać bodaj do Lewandowskiego, będąc już w lepszej sytuacji liczbowej, to on zdecydował się na taś-tasia do kolegi, który ledwo tam doleciał…
Ale okej, już pal licho, że Krychowiak nie jest najostrzejszym ołówkiem w piórniku, jeśli chodzi o rozegranie. Natomiast on musi pomagać w defensywie! Tymczasem patrzcie na to:
Krychowiak widzi, że Mac Allister wbiega w pole karne i może dostać piłkę na strzał. Co z tym fantem robi? Biegnie z asekuracją, naciska na Argentyńczyka, chce odciąć podanie? Nie. Nic nie robi. Kompletnie nic. Po prostu sobie truchta, ba, człapie dalej, jakby ten chłop nie istniał:
A jednak istniał i załadował nam bramkę.
Argentyńczycy w drugiej połowie zauważyli, że nasz środek pola nie nadąża z asekuracją (jakby miał coś innego do roboty). I przestali wrzucać piłkę bez celu, tylko zaczęli wycofywać na przedpole, gdzie nie było nikogo, bo Krychowiak z Bielikiem najczęściej spędzali ten czas na grzybach.
Obawiamy się, że Francuzi zauważą to jeszcze szybciej, mianowicie – już przed meczem. Niestety: alternatyw nie mamy i to jest naprawdę przerażające.
CZYTAJ WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA:
- Ronaldo: najpopularniejszy bezrobotny świata
- Białek z Kataru: Dzień wielkich miłości. Do Rosji, Ronaldo i praw człowieka
- Jesteśmy Ekwadorem. Independiente Del Valle, fabryka talentów, która napędza reprezentację
Fot. Newspix