Mamy chyba pierwsze tak duże zaskoczenie na mistrzostwach świata w Katarze. Zapowiadało się na nie już wcześniej, ale dziś potwierdziło się na amen: Dania wylatuje z turnieju. Miała wygrać z Australią, żeby jeszcze zawalczyć o marzenia. Ale przez większość spotkania grała przeciętnie, pod tym względem wpisała się w stworzony już przez siebie schemat. Miało być coraz lepiej, a było wręcz przeciwnie. Dzisiaj Duńczykom nie udało się nawet strzelić gola.
I tym samym niemal ci sami goście, którzy ponad rok temu dotarli aż do półfinału EURO 2020, kończą mundial z jednym golem i jednym punktem na koncie. To smutny obrazek. Słynny duński dynamit w Katarze nawet nie odpalił, był jakby zgniły, niezdatny do użytku.
Duńczycy jadą do domu
Trzeba przyznać, że Dania miała kilka niezłych akcji, a przynajmniej zalążków okazji stuprocentowych. Dała sygnał, że potrafi przyśpieszyć grę, postraszyć, generalnie poszukać wygranej. Ale to miało miejsce przede wszystkim na początku pierwszej połowy, kiedy Australia grała jeszcze dość dyskretny futbol. Mogła to robić, bronić się i czasami jedynie odwinąć się jakimś kontratakiem, w końcu remis jej pasował, ale…
No, nie do końca. Zanim Leckie strzelił gola po wzorowej kontrze w 60. minucie, chwilę wcześniej on i jego koledzy musieli dostać informację z ławki “Panowie, remis 0:0 nam nie wystarczy. Tunezja wygrywa z Francją!” To oczywiście znaczyło, że przy takiej samej liczbie punktów, ale gorszym bilansie bramek Australijczycy musieli grać o pełną pulę. Nie mogli liczyć na to, że Francja odrobi straty, skoro tak naprawdę mogła mieć na ten mecz kompletnie wywalone. Tak igrać z losem? Za duże ryzyko.
Australia piszę niezwykłą historię po raz drugi
Co do Duńczyków – cholera, widać było, że w pewnym momencie opadli mentalnie. To nie była ta drużyna, którą potrafiliśmy się zachwycać zaledwie rok wcześniej na EURO 2020. To jedynie cień tej reprezentacji, która teraz zawiodła po całej linii. Grupa D nie była przecież trudna, do pokonania byli tylko (okazało się, że “aż”) Australijczycy i Tunezyjczycy. Żadni potentaci, ot, ekipy, dla których awans do 1/8 finału mundialu jest gigantycznym sukcesem. Dodajmy: dla tych pierwszych drugim takim w historii.
To Duńczycy jawili się jako główni faworyci do zajęcia drugiego miejsca za plecami Francji. Mundial w Katarze lubi jednak niespodzianki. I raczej bez grama wątpliwości możemy stwierdzić, że koniec przygody Danii po trzech meczach takową jest. Półfinaliści mistrzostw Europy pakują walizki jeszcze w listopadzie i jadą do domu – na coś takiego pieniędzy byśmy absolutnie nie postawili. Ale na to podopieczni Kaspera Hjulmanda zasłużyli. Zgotowali sobie taki los, sami uwarzyli bardzo gorzkie piwo. Nie potrafiła ich uratować nawet gwiazda zespołu, choć na tym turnieju mocno wyblakła, czyli Christian Eriksen.
Australijczycy zaś mogą czuć wielką dumę, bo ostatni raz w 1/8 finału MŚ znaleźli się w 2006 roku. Co ważne, mogą być naszymi potencjalnymi rywalami. Jeśli udałoby nam się zająć pierwsze miejsce w grupie po meczu z Argentyną, trafilibyśmy właśnie na ekipę Grahama Arnolda. Ale nie myślmy jeszcze o tym. Do tego jest tak blisko, jak blisko do pożegnania się z mundialem. Choć, rzecz jasna, każdy chciałby Australię zamiast Francji. Potem – zabawmy się, a co – trafia się na Holandię lub USA. Dobry deal.
CZYTAJ WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA:
- Ronaldo: najpopularniejszy bezrobotny świata
- Białek z Kataru: Dzień wielkich miłości. Do Rosji, Ronaldo i praw człowieka
- Jesteśmy Ekwadorem. Independiente Del Valle, fabryka talentów, która napędza reprezentację
Fot. Newspix