Reklama

Zawodnicy niczym zapałki. O gasnących brazylijskich talentach

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

24 listopada 2022, 14:43 • 9 min czytania 8 komentarzy

Zdjęcie Gabriela Jesusa malującego ulice przed mistrzostwami świata w Brazylii w 2014 roku stało się wręcz kultowe. Najdobitniej obrazowało jak trudną drogę musiał przejść napastnik. Wydostał się z biedy Sao Paulo, spełnił marzenia o wyjeździe do Europy i zarabia ogromne pieniądze, grając w Arsenalu. W czwartek prawdopodobnie uda mu się wystąpić po raz drugi na mundialu. Jest jednym z wielu brazylijskich napastników obdarowanych ogromnym talentem. Choć jego kariera znalazła się na zakręcie, to i tak miał więcej szczęścia od innych dotkniętych przez Boga rodaków. Przygody z piłką takich piłkarzy jak Pato, Adriano, Anderson rozbłyskały jasno niczym termit i równie szybko gasły.

Zawodnicy niczym zapałki. O gasnących brazylijskich talentach

Zahukani młodzi zawodnicy wywodzący się często z brazylijskich faweli, wyjeżdżali z kraju tylko z jedną umiejętnością. Potrafili kopać piłkę lepiej niż inni. Bez odpowiedniego wykształcenia, samotni, podatni na wpływy trafiali do świata pełnego pokus. Popadali w nie stopniowo zapominając o jednej rzeczy, którą potrafili.

Niegotowi na świat

Wyjechałem z domu bardzo szybko, może za szybko. Kiedy masz 11 lat nie jesteś gotowy na świat. Chcesz spełniać marzenia, ale pozostajesz w tym osamotniony, dlatego bardzo łatwo się zatracić. To jasne, że Bóg dał mi dar. Do 10. roku życia nawet nie grałem na pełnowymiarowym boisku, bo futsal sprawiał mi więcej frajdy, a mimo to dostałem stypendium od prywatnej szkoły. Pewnego dnia zagrałem w turnieju szkolnym, po którym skaut Internacionalu spytał mojego tatę czy pozwoliłby mi grać na boisku. Tata się zgodził, więc trafiłem na testy, co skończyło się dla mnie wizytą w sex hotelu. Do Porto Alegre jechaliśmy dziewięć godzin garbusem. Nie było nas stać na jakikolwiek nocleg, dlatego tata zdecydował, że spędzimy kilka nocy w sex hotelu za co tata mógł trafić do więzienia. Nauczono mnie tam wiele. Jako piłkarz byłem gotowy na świat. Jednak jako osoba nawet nie byłem blisko – opowiadał na łamach The Players Tribune Alexandre Pato.

Wielu brazylijskich piłkarzy trafiało do Europy z określonymi łatkami. Drugi Pele. Drugi Ronaldinho. Lepszy niż Ronaldo. Traktowano ich jak zbawicieli, którzy przyjeżdżając z Kraju Kawy za wielkie pieniądze odmienią grę zespołów. – Przed dołączeniem do Porto Anderson był reklamowany jako następny Ronaldinho. Wyszedł z systemu akademii Gremio jako sprytny ofensywny pomocnik. Porównania były zatem naturalne, a przed kontuzją w Portugalii znaki były obiecujące. Dzięki doskonałemu przyspieszeniu, imponującej kontroli piłki i potężnemu strzałowi wydawał się przyszłości Brazylii – mówił brytyjski dziennikarz Chris Atkins.

Zwiastowano im wielkie kariery. Zwykle zatrzymywały się z różnych powodów już po kilku latach. Rodzinnymi dramatami, kontuzjami, uzależnieniami. Powracali do Brazylii w celu odbudowy karier. Oczekiwania w ojczyźnie wobec nich były większe i próby często paliły na panewce. Wtedy zaczynało się rozmienianie talentu na drobne, transfery do bardzo egzotycznych lig i dalsze popadanie w kłopoty. I tak Robinho ma dziś problemy z prawem. Ronaldinho wylądował już nawet za kratkami. Roztrwoniwszy wszystkie pieniądze Adriano powrócił do faweli. Historii i ich przyczyn jest jednak znacznie więcej.

Reklama

Próżność

W szatni siedziałem obok Ronaldinho. Raz poszedłem na trening rzutów wolnych a tam Pirlo, Seedorf, Ronaldinho, Beckham. Stwierdziłem, że dziś tylko popatrzę. Po bramce zdobytej na Camp Nou byłem pewny, że Bóg jej chciał. Guardiola stwierdził, że nawet Usain Bolt, by mnie nie dogonił. Wszyscy mówili, że zaraz zdobędę Złotą Piłkę. Zacząłem za bardzo marzyć. Mimo że nadal ciężko pracowałem, moja wyobraźnia prowadziła mnie w najróżniejsze miejsca. W mojej głowie już trzymałem Złotą Piłkę. Nic na to nie poradzisz. Bardzo trudno jest nie ulec wpływowi. Poza tym cierpiałam jak cholera, żeby się tam dostać. Dlaczego miałbym się nie cieszyć? Byłem nie do zatrzymania żyjąc w teraźniejszości. Ale moja głowa utknęła w przyszłości – kontynuował Pato.

Problem próżności dotykał również zawodników, którzy nie zrobili praktycznie żadnej kariery. Piłkarze jak Keirrison czy Kerlon, którzy trafili do Europy za wiele milionów, dali się pochłonąć bez reszty nowemu światu. Jeszcze nie dawno nie mieli w czym grać, a teraz kupowali wszystko, na co mieli ochotę. Szybko popadli w złudną pułapkę konsumpcjonizmu, który przesłonił im prawdziwy powód ich przyjazdu do Barcelon, Mediolanów i innych miast Starego Kontynentu.

Gdybyśmy mieli odwzorować wygląd młodego piłkarza z Brazylii, który niedawno przyjechał do dużego europejskiego klubu, miałby kolczyk w uchu, naszyjnik bądź różaniec na szyi i ekstrawaganckie ubranie. Chęć posiadania dla samego posiadania wśród zawodników, którzy często wychowywali się w ogromnej biedzie jest większa niż chęć gry w piłkę na najwyższym poziomie. Mając świadomość swojego ogromnego talentu, pozostają również kapryśni. Swoje fochy pokazują na boisku, jak i poza nim. Co roku w okolicach początku marca mówi się o rzekomej kontuzji Neymara, który leczy się w Brazylii na urodzinach swojej siostry.

Problemy rodzinne

To jednak pokazuje jak ważny jest dla Brazylijczyków kontakt z rodziną. Wyjeżdżając do Europy często są osamotnieni. Tęsknota za domem wpływa na ich formę. Wspomniany Neymar otacza się sztucznymi przyjaciółmi, by czuć się dobrze przez cały rok. Całe kariery załamywały się z powodu problemów rodzinnych. Tak stało się choćby z Adriano.

Dostał telefon z Brazylii. Powiedziano mu:„Adri, tata nie żyje”. Widziałem go w jego pokoju, rzucił telefonem i zaczął krzyczeć. Nie można sobie wyobrazić takiego krzyku. Od tego dnia Moratti i ja pilnowaliśmy go, ponieważ był naszym młodszym bratem. Nadal grał w piłkę, strzelał gole, wskazując na niebo dedykując je ojcu. Po tym telefonie nic już nie było takie samo. Ivan Cordoba spędził z nim jedną noc i powiedział: „Adri, jesteś mieszanką Ronaldo i Zlatana Ibrahimovicia. Czy masz świadomość, że możesz zostać najlepszym zawodnikiem wszech czasów?” Nic to nie dało. Nie udało nam się wyciągnąć go z depresji – opowiadał na łamach Sports Illustrated Javier Zanetti.

Reklama

Strata ojca pociągnęła kolejne problemy. Adriano zaczął zajadać smutki. Szybko przybrał na wadze. Nie był już tak zwinny, szybki i dynamiczny. Nadwaga pociągnęła za sobą problemy zdrowotne. Podobnie stało się również w przypadku Ronaldo Nazario. Sięgał po jedzenie, gdy nie strzelał goli. Nie miał jednak świadomości, że z powodu niedoczynności tarczycy posiadał spowolniony metabolizm.

Z powodu problemów rodzinnych mogła załamać się również kariera Robinho. W 2004 roku, gdy występował w Santosie, porwano jego matkę. Zawodnik bardzo to przeżył. Opuścił wiele ważnych meczów końcówki sezonu w Brazylii. Na szczęście po wpłaceniu okupu i 40 dniach jego matka została uwolniona. Gorszy koniec kariery przypadł natomiast Keirrisonowi. Po śmierci dwuletniego syna opuścił Coritibę i praktycznie zniknął z piłkarskiej mapy Brazylii. Z dnia na dzień Europę, a dokładnie Rosję, opuścił również Vagner Love, a jako powód CSKA Moskwa podała problemy rodzinne wymagające obecności zawodnika w Kraju Kawy.

Alkoholizm

Rozwiązania problemów, a także chwili wytchnienia zawodnicy szukali w rzeczach, które rodziły kolejne kłopoty. Alkohol, narkotyki, imprezy, seks były życiem zastępczym wielu Brazylijczyków. Życiem, które przekreślało ich kariery, a reperkusje odczuwają nawet po zakończeniu kariery.

Mimo całej swojej siły fizycznej Adriano ma w sobie coś z zagubionego dziecka o słodkich oczach. Stało się to widoczne po przedwczesnej stracie ojca. Adriano wyznał, że był przerażony myślą o staniu się głową rodziny. I było jeszcze coś: jego wielką motywacją do gry w piłkę było uszczęśliwianie ojca i oczywiście zarabianie pieniędzy. Teraz, kiedy jego ojciec odszedł, a jego saldo bankowe pękało w szwach, stracił sens. Poświęcenie życia, niegdyś część jego rutyny, były teraz ograniczeniem nie do zniesienia. Po co zawracać sobie głowę treningiem, kiedy mógł pić albo opłakiwać stratę ojca, albo świętować fakt, że mógł kupić tyle drinków, ile chciał – Tim Vickery, dziennikarz BBC

Alkohol był obecny również w życiu Andersona. Jeden z największych zmarnowanych talentów, który swoje najlepsze lata spędził, siedząc na ławce w Manchesterze United, zmagał się z licznymi kontuzjami. Czas na rehabilitację poświęcał nie tylko na dojście do zdrowia. Często zaglądał również do kieliszka. W swoje 24. urodziny wracał pijany do swojego domu w Porto Alegre. Nie chciał się poddać badaniu alkomatem. Policja nic z tym jednak nie zrobiła. Znając zawodnika poprosiła jedynie jego ochroniarza, by to on prowadził auto. Dwa lata wcześniej spowodował poważny wypadek w Portugalii. Z dużą prędkością uderzył w ścianę. On i jego dwójka pasażerów zostali wyciągnięci z wraku na chwile przed eksplozją maszyny.

Imprezowanie

Alkohol nierozerwalnie towarzyszy imprezom. Zabawy po meczu z powodu zwycięstwa niemal niczym nie różnią się od tych po porażkach. Pijesz albo z radości, albo zapijając smutki. Jedyne co jest niezmienne to procenty. Do nich dochodziły również inne rzeczy jak narkotyki czy towarzystwo rozwiązłych kobiet.

– Czy dużo imprezowałem? Nie tak dużo jak wszyscy myślą. Po powrocie z Brazylii czułem się jak celebryta, ale jedno niepowodzenie sprawiało, że byłem wrogiem. Po niewykorzystanym karnym z Gremio fani chcieli mnie zabić. Jeździłem po Sao Paulo z uzbrojonymi ochroniarzami, kuloodpornym samochodem z gazem łzawiącym. Kibice, którzy przedostali się na nasz teren treningowy mieli pałki i noże. To było przerażające. Jednak nie tak bardzo jak wybór kolejnej drogi przeze mnie. W Chinach znowu zostałem singlem. Zdecydowałem się skorzystać z życia kawalerskiego i wyjechałem do Los Angeles. Chciałem najlepszych hoteli, samochodów, imprez. Skończyłem w miejscu, gdzie dziewczyna obok mnie wciągała kokainę. Wtedy zadałem sobie pytanie: Co ja tu robię? Czy naprawdę chcę spędzić resztę życia samotnie? Wróciłem do Brazylii. Spotkałem się ze starą przyjaciółką Rebecą. Na pierwszą randkę poszliśmy do kościoła. To dzień, który zmienił moje życie na zawsze – opowiedział Pato.

Imprezy towarzyszyły również Robinho. Gdy występował w Realu Madryt zdarzało mu się przyjeżdżać na kacu do ośrodka w Valdebebas. Z czasem jego wypady zaczęły przeobrażać się w orgie. Wykraczały daleko poza przywoływane przez Silvio Berlusconiego „Bunga Bunga”. Po jednej ze schadzek w Mediolanie, w lutym tego roku włoski sąd wydał międzynarodowy nakaz aresztu Robinho. Wszystko po tym jak na światło dzienne wyszły informacje o gwałcie na 23-letniej Albance i fałszywych zeznaniach, które składał napastnik w tej sprawie.

Rozwiązłość

Albanka twierdzi, że doszło do gwałtu zbiorowego. Robinho z przyjaciółmi mieli wykorzystywać ją na kilka różnych sposobów. Oralnie. Waginalnie. Analnie. Pamiętała również, że piłkarz prosił swojego kumpla o prezerwatywę. Że po wszystkim zaczęła płakać. I że do domu wróciła samochodem z Brazylijczykami – opisano sceny gwałtu w „Globo” w 2017 roku. W tym roku Brazylijczyka skazano na dziewięć lat pozbawienia wolności.

>>Bezkarność Robinho<<

To skrajny przypadek imprezowania w wykonaniu Robinho. Rozwiązłe życie prowadzili jednak również inni Brazylijczycy. Krąży opinia, że Ronaldo ma dzieci na każdym kontynencie. W końcu zdecydował się jednak na zabieg wazektomii. Vagner Love otrzymał przydomek Love za sprawą długich kolejek kobiet, które ustawiały się pod jego domem, a także po licznych schadzkach, jakie organizował podczas obozów przygotowawczych.

Powodów, dla których brazylijscy zawodnicy rozmienili swoje kariery było wiele. Robią to jednak z dużą regularnością. Są podatni na krytykę i porażki. Wejście na szczyt nie zajmuje im wiele czasu. Pozostanie na nim jest już dla nich dużo trudniejsze. Nie ma w końcu tam ani alkoholu, ani imprezy, ani kobiet. Jest samotność, z którą Brazylijczycy sobie nie radzą. Nic więc dziwnego, że ostatnim Brazylijczykiem, który sięgnął po Złotą Piłkę był bogobojny Kaka. Jego rodacy, choć równie utalentowani a może i obdarzeni jeszcze większym darem, nie byli gotowi na takie poświęcenie, dlatego ich przygody z piłką możemy wspominać w kategoriach epizodów, a nie pełnowartościowych karier.

WIĘCEJ O BRAZYLII:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Walka Tyson – Paul była tanią pokazówką. I bardzo dobrze [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
0
Walka Tyson – Paul była tanią pokazówką. I bardzo dobrze [KOMENTARZ]

Mistrzostwa Świata 2022

Piłka nożna

Kulisy zamieszania ze Świderskim. Załamany team manager, piłkarze go bronią i pocieszają

Jakub Radomski
57
Kulisy zamieszania ze Świderskim. Załamany team manager, piłkarze go bronią i pocieszają

Komentarze

8 komentarzy

Loading...