Reklama

Asysty przy urnie. Dlaczego brazylijscy piłkarze angażują się w politykę?

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

26 października 2022, 13:10 • 16 min czytania 33 komentarzy

Ciemne tło, fragment brazylijskiej flagi, nazwisko i liczba, wyglądająca jak numer na koszulce. Taka starannie przygotowana grafika wylądowała na Instagramie Neymara 22 października. W świecie futbolu tylko Cristiano Ronaldo i Lionel Messi mogą pochwalić się większą publiką na tej popularnej społecznościówce. Spora część ze 180 milionów followersów gwiazdy PSG musiała jednak podrapać się po głowie, zastanawiając się, na jakiej pozycji gra ten cały Bolsonaro.

Asysty przy urnie. Dlaczego brazylijscy piłkarze angażują się w politykę?

Właśnie to nazwisko świeci w prawym dolnym rogu zdjęcia udostępnionego przez Neymara. Post przyniósł zamierzony efekt: Google Trends wyróżnia dwa skoki wyszukiwań hasła “Bolsonaro Neymar” – pierwszy w okresie 25 września – 1 października, a drugi w ostatnich dniach. Nie ma w tym przypadku, bo zanim najdroższy piłkarz w historii futbolu wyraził poparcie dla Jaira Bolsonaro, kandydata w wyborach prezydenckich w Brazylii, na Instagramie, zdążył jeszcze zatańczyć z nim na TikToku, wspierając go przed pierwszą turą głosowania.

Poparcie Neymara tym razem będzie jeszcze ważniejsze, bo premierowa odsłona starcia o władzę w Kraju Kawy padła łupem drugiego z polityków — byłego prezydenta Luli. Drugi najlepszy strzelec w historii Canarinhos wierzy jednak w to, że jego „asysta” pomoże odwrócić losy meczu. Jeśli tak się stanie, to jego pierwsze trafienie na mistrzostwach świata w Katarze zostanie, zgodnie z obietnicą, zadedykowane nowej-starej głowie państwa.

Polityka i futbol. Dlaczego brazylijscy piłkarze angażują się w wybory?

Najpopularniejszemu brazylijskiemu piłkarzowi daleko do podejścia w stylu Michaela Jordana, który jak ognia unika politycznych deklaracji, rzucając na odczepne, że “Republikanie też kupują buty”, mimo że jego ojczyzna jest podzielona nawet bardziej niż amerykańskie społeczeństwo. – W sondażach „odrzucenia”, czyli na którego kandydata nie zagłosujesz, króluje Bolsonaro, a drugi jest Lula. Brazylia jest podzielona najbardziej od kiedy wróciła tam demokracja — mówiła przed pierwszą turą Janina Petelczyc, która w “Raporcie o Stanie Świata” przedstawiała polityczną sytuację w Kraju Kawy.

Reklama

Brazylijska polityka jest podobna do polskiej, ale bardziej radykalna. Scena jest tak spolaryzowany, że nie ma już trzeciej opcji. Wiele zmieniło się po operacji Lava Jato, gdy zarzuty korupcyjne postawiono ponad 700 osobom. Mówimy o setkach milionów dolarów, łącznie z mistrzostwami świata i Igrzyskami Olimpijskimi, ale tego się nawet nie doliczą. Afera goniła aferę, ciągle coś wyskakiwało. Nagle, gdy okazało się, że klejnot w brazylijskiej koronie, Petrobras, ma długi, ludzi trafił szlag. Każdy się zastanawiał, jak to możliwe, że w kraju, w którym praktycznie nie ma kolei, gdzie wszyscy poruszają się samochodami i płacą za benzynę więcej niż my, koncern paliwowy ma długi. Na tej fali Jair Bolsonaro doszedł do władzy, obiecując, że będzie młotem na korupcję. Potem okazał się młotem, ale w innym znaczeniu. Dziś nie zazdroszczę Brazylijczykom wyboru, bo gdy z nimi rozmawiam, to słyszę, że oni nie mają na kogo głosować. Widzą, jaki jest Bolsonaro, wiedzą, co ich czeka, gdy wróci Lula. Wybór jak między ucięciem sobie palca u ręki i palca u stopy — nakreśla tło politycznych konfliktów w kraju Bartłomiej Rabij, ekspert od brazylijskiej piłki.

Neymar odrzucenia ze strony tych, którzy wybiorą drugą stronę, się nie boi, bo o ile jego deklaracja wywołała ogromne poruszenie na zachodzie, tak w Brazylii każdy pamięta, że już w 2014 roku piłkarz zaangażował się w kampanię Aecio Nevesa, który to był twarzą prawicy przed erą obecnego prezydenta kraju. Szok Europy, która przypomina liczne skandale z udziałem Bolsonaro, nazywanego niebezpodstawnie populistą, słynącego ze stwierdzeń w stylu “gdyby mój syn był homoseksualistą, wolałbym, żeby zginął w wypadku” czy „dyktatura powinna zabić 30 tysięcy osób więcej”, też jest jednak lekko zastanawiający.

Bo czy to nie Neymar od lat swoją twarzą, nazwiskiem i grą firmuje Katar i wszystko, co z nim związane, będąc pod tym względem jedną z najbardziej zaangażowanych politycznie gwiazd futbolu? Nawet jeśli zachodowi chodzi bardziej o to, kogo Brazylijczyk popiera, a nie o to, że w ogóle zabrał głos w tej sprawie, opowiedzenie się po drugiej stronie nie byłoby wcale wyborem „tych dobrych”. W końcu Lula, zwycięzca pierwszej tury, ma w CV wyrok korupcyjny. Bynajmniej nie za pominięty w sprawozdaniu finansowym zegarek.

„Wybieramy prezydenta, nie ojca”. Gwiazdy futbolu wspierają Jaira Bolsonaro

Gwiazda PSG nie wstydzi się swojego politycznego idola, ale unika rozwinięcia tematu, gdy ktoś pyta go o to, czemu właściwie popiera Jaira Bolsonaro. Pod zdjęciem, które polubiło już blisko 2,5 miliona osób, ograniczono komentarze. Wchodząc w nie trafimy do kółka wzajemnej adoracji — Neymarowi wirtualne brawa biją znane nazwiska, takie jak Falcao, jeden z najwybitniejszych futsalistów w historii. Post polubił także Ricardo Kaka, który ewidentnie czuje dumę, że prezydent rusza po drugą kadencję z “jego” numerem na koszulce. Gdy Bolsonaro wygrywał wybory po raz pierwszy, zrobił to nie tylko dzięki temu, że obiecywał rozliczenie skorumpowanej kasty politycznej i rozprawienie się z przestępczością. Były wojskowy wykorzystał siłę internetu, skutecznie prowadząc kampanię w sieci, zaciągając do swojego obozu gwiazdy sportu.

Reklama

Zasięgi Neymara robią wrażenie, ale nie jest on nawet najlepszym piłkarzem, który zakłada koszulkę prezydenckiej partii. Jaira popierają przecież trzej zwycięzcy „Złote Piłki”: Kaka, Rivaldo i Ronaldinho. O tym ostatnim mówiło się w kontekście startu w wyborach do senatu. Skończyło się na wspólnych fotkach i promocji książki Bolsonaro, ale już Romario faktycznie zasilił ugrupowanie polityczne wspierające głowę państwa. Cafu, Jadson, Marcos — każdy z nich wspiera prezydenta i nic sobie nie robi z krytyki zachodu. – Mówią nam o demokracji, ale kiedy masz inne zdanie atakują cię ci sami ludzie, którzy wcześniej cię pouczali — napisał Neymar, gdy zwrócono mu uwagę, że Bolsonaro obraził tak wiele grup społecznych, że powoli kończą mu się opcje na kolejne komentarze.

Prawdziwe problemy Brazylii to kryzys ekonomiczny, bezrobocie, przemoc, korupcja i problemy ze służbą zdrowia i edukacją. Tymczasem w trakcie kampanii słyszymy o ideologii gender, rasizmie i feminizmie. Zrozumcie jedną rzecz: wybieramy prezydenta, nie ojca. Potrzebujemy kogoś, kto rozwiąże nasze problemy, ale nie kogoś, kto będzie nas uczył wartości, które powinniśmy wynieść z domu lub szkoły. Gdybyśmy naśladowali wartości Luli, wszyscy skończylibyśmy w więzieniu w Kurytybie — wyjaśniał swoje stanowisko Rivaldo.

Jair Bolsonaro ma też mniej wygodnych popleczników. Gdy prezydenta kraju poparł Robinho, od razu przypomniano, że jest on skazany za gwałt. Skandal wywołał też Fabricio Manini, solidny ligowiec, który stwierdził, że Bolsonarios powinni rozjeżdżać zwolenników Luli na ulicach. Razem z żebrakami, bo to robaki, których tacy jak on muszą utrzymywać. To jednak kilka czarnych owiec w dużym stadzie, w którym przeważają ludzie porywający tłumy. Felipe Melo to lider czołowych drużyn w kraju. Na kontrowersyjne opinie prezydenta machnął ręką, stwierdzając, że przynajmniej nie jest skorumpowany tak jak większość politycznego bagienka w Brazylii. Ostatnio zadedykował mu nawet bramkę. Lucas Moura z kolei przekazywał mu życzenia szybkiego powrotu do zdrowia, gdy podczas pierwszej kampanii został dźgnięty nożem przez politycznego przeciwnika.

Gabriel Jesus, Claudio Taffarel, Dani Alves — to kolejni wyborcy Jaira. W social mediach aktywni są także Brazylijczycy z Ekstraklasy. Raphael Rossi z Radomiaka nie ukrywa sympatii do Bolsonaro, podobnie jak jego były klubowy kolega, Jo Santos. Piłkarza kazachskiego Turan pytamy o to, skąd w ogóle bierze się polityczne zaangażowanie jego kolegów po fachu.

Jesteśmy patriarchalni, przejmuje nas przyszłość naszego kraju. Czujemy ból innych Brazylijczyków. Dlatego ci, którzy mają duże zasięgi i mogą na coś wpłynąć, manifestują poglądy w imieniu słabszych. Neymar i Dani Alves to osoby, które powinny to robić — tłumaczy Jo, który wyjaśnia nam też, dlaczego popiera obecną głowę państwa. – Lula był najgorszym prezydentem w historii Brazylii. Biednym rzucał okruchy, a sam ukradł ponad 200 milionów euro. Został za to skazany, ale sąd wymyślił, że go wypuści. Bolsonaro jako prezydent robił świetną robotę, popsuł to dopiero COVID. Mimo wszystko dzięki niemu mamy nadzieję, a Lula jej nie daje.

Spośród światowych gwiazd, najbardziej konkretnie o swoich poglądach politycznych wypowiadał się Alisson.

Przez lata krajem rządziła lewica, która zatopiła kraj pod względem ekonomicznym. Robili dobre rzeczy, zwłaszcza w temacie pomagania najbiedniejszym, ale swoimi błędami przykryli te dobre uczynki. Mam nadzieję, że jego wygrana przyniesie zmiany, które pomogą Brazylii, a ja będę mógł dawać wam radość na boisku, które zawsze było dla nas drogą ucieczki.

Jair Bolsonaro na trybunach czuje się jak ryba w wodzie

„Ten klaun pokazał, kto jest faszystą”. Piłkarze, którzy wolą Lulę od Bolsonaro

Boisko dla Brazylijczyków zawsze było też drogą do wyrażania swoich poglądów. Nie zaczął tego Ronaldinho, ani nawet Ronaldo, który w 2014 roku wspólnie z Neymarem wsparł Aecio Nevesa. Historię Socratesa i jego walki o demokrację zna chyba każdy, ale i on nie był pionierem. Już w latach 60. do reform nawoływał Afonsinho, a trenerem reprezentacji kraju był Joao Saldanha, członek tamtejszej partii komunistycznej. Za kilka chwil podzieloną dziś Brazylię połączą mistrzostwa świata. Społeczeństwo będzie świętować bramki, które Neymar strzeli dla Jaira Bolsonaro i nawet ci, którzy prezydenta szczerze nie znoszą, współtworząc przetaczająca się przez miasta protesty, będą je świętować. Aktywność polityczna gwiazd sportu rzadko ma bowiem negatywne konsekwencje.

Oczywiście zdarzają się wyjątki. Gavioes da Fiel, największa grupa kibiców Corinthians, nie była zadowolona, że Jadson i Roger otwarcie poparli aktualną głowę państwa. – Znacie naszą historię? Wiecie, że w 1969 roku żyliśmy w wojskowej dyktaturze? Założyciele tej grupy cierpieli represje z powodu noszenia jej barw i walki o demokrację oraz prawa człowieka. Jeśli wśród naszych członków ktokolwiek głosuje na Bolsonaro, może wypisać się z tej organizacji — oznajmił Rodrigo Gonzalez Tapia, prezydent grupy.

Na Bolsonarios alergicznie reaguje także Juninho Pernambucano. To jeden z nielicznych piłkarzy, którzy wspierają drugiego z kandydatów w wyścigu prezydenckim, Lulę. – Jestem wdzięczny temu klaunowi, bo pokazał nam, kto z osób, które zapraszamy do stołu, jest ukrytym faszystą. Te osoby nie będą już mile widziane w moim domu i życiu. A jeśli obserwują mnie w mediach społecznościowych, mogą przestać. Nie zależy mi na wielkiej rzeszy fanów, wystarczą mi ci, którzy są dobrymi ludźmi.

Zwolennikami Luli są także Rai czy Walter Casagrande. Ten pierwszy zdecydował się na manifest polityczny na gali „Złotej Piłki”, bo pokazana przez niego “eLka” wcale nie oznaczała wyrażenia miłości do Legii Warszawa. Rai dodał ze sceny, że chyba nikt nie ma wątpliwości, kogo poparłby dziś Socrates, jego starszy brat. – On reprezentował idee demokratyczne, ludzkie. Mój kraj będzie musiał podjąć decyzję o wyborze lepszego świata – przekonywał z mównicy.

Lula to prezydent paradoksów. Gdy odchodził ze stanowiska, cieszył się 80-procentowym poparciem społecznym, ale to jego ekipę zmiotły w końcu korupcyjne skandale, które ostatecznie doprowadziły do zwycięstwa Jaira Bolsonaro. Poparcie dla niego spadło, jednak wciąż wiele osób uważa, że sam prezydent cierpiał z powodów politycznych. Jego wyrok za korupcję został podważony przez Sąd Najwyższy. Część Brazylii, która popiera Lulę uważa, że za kratki wsadzono go tylko po to, żeby uniemożliwić mu powrót do władzy. Druga strona za skandal uważa uniewinninie go i jego ponowne wejście na scenę.

Casagrande, były zwycięzca Pucharu Europy z FC Porto, musiał zmienić numer telefonu, gdy zaczął krytykować zawodników popierających Jaira Bolsonaro. Wymagał od nich odpowiedzialności za to, jak wykorzystują swój wpływ na społeczeństwo.

Każdy ma prawo do wyrażenia swojej opinii, ale musicie wiedzieć, o czym mówicie. Jeśli popieracie któregoś z kandydatów, musicie wytłumaczyć ludziom, dlaczego to robicie. Nie wystarczy publicznie powiedzieć „to mój prezydent”. Macie wpływ na tak wiele osób, że musicie im wyjaśnić swój wybór — apelował dziewiętnastokrotny reprezentant Brazylii.

Jego apel był zresztą słuszny, bo piłkarze angażujący się w politykę rzadko kiedy zdobywają się na obszerne wyjaśnienia — stanowiska takie, jak to Alissona to wyjątki. Jadson dla przykładu stwierdził, że obejrzał kilka wywiadów prezydenta na YouTubie i stwierdził, że to dobry gość. Inni często ograniczają się do podania dalej jakiegoś wpisu, udostępnienia grafiki, wymownych emotikon odnoszących się do którejś ze stron. Powodów, dla których dana osoba popiera konkretnego kandydata, zwykle możemy się tylko domyślać.

Kto i dlaczego głosuje na Jaira Bolsonaro?

Podpowiedzi jest jednak sporo, począwszy od statystyk prezentujących grupę wyborców obydwu polityków. Jair Bolsonaro ma duże poparcie w tej grupie społecznej, która najmocniej ceni sobie religię i wartości patriotyczne. Być może jeszcze ważniejsze jest to, że głosy mężczyzn względem głosów kobiet rozkładają się w jego przypadku w stosunku 3:1. Dotyczy to zwłaszcza facetów w średnim wieku, co idealnie pasuje do opisu sportowców stojących za nim murem. Pochodzenie nie ma tu większego znaczenia — prezydenta wspierają wywodzący się z biedoty mulaci i czarnoskórzy, ale i Kaka, czyli biały z dobrego domu. Bardziej od korzeni liczy się to, jaki status osiągnęli dzięki swojej karierze. Bogatsza część brazylijskiego społeczeństwa to kolejna z grup, która mocniej wspiera Bolsonaro.

Pytania o to, dlaczego piłkarze popierają Bolsonaro dostaję cały czas. Moim zdaniem w Brazylii nie pojawia się już pojęcie „radykalna prawica”. Widzimy za to hasło „Bóg, Ojczyzna, Rodzina”, które promuje prezydent i które udostępnia na przykład Thiago Silva. Nie musi wspominać żadnego nazwiska. Publikuje to hasło w dniu wyborów i wszystko jest jasne. Społeczność ewangelickich chrześcijan rośnie w Brazylii w siłę, czyni dobre rzeczy. Oferuje wsparcie dla biedoty z przedmieść miast. Ale polityczny projekt, który jest z nią powiązany, uważa, że nie można mieć lewicowych poglądów i być chrześcijaninem. To pokazuje, w jaką stronę poszła polityczna debata w kraju — tłumaczył w jednym z tekstów Tim Vickery, korespondent BBC, który w Brazylii mieszka od 1994 roku.

Krytyczny wobec piłkarzy popierających prezydenta jest Juca Kfouri, jeden z najbardziej znanych brazylijskich dziennikarzy, który otwarcie opowiada się po stronie Luli. – Wielu zawodników popiera konserwatywnych polityków z powodu ich własnej historii. Wywodzą się z biedy, osiągnęli sukces dzięki swojemu talentowi i pracy. Mają tendencją do egocentryzmu, więc powtarzają autorytarne hasła. Patrzą i dbają tylko o siebie, a jeśli interesuje ich los kogoś innego, to tylko wtedy, gdy mowa o rodzinie i przyjaciołach — mówił „Reutersowi”.

Flavio de Campos, historyk z Uniwersytetu w Sao Paulo uważa, że problem leży gdzie indziej. Skandale korupcyjne rządu Luli zabiły w wielu Brazylijczykach wiarę w demokrację, jednocześnie budząc w nich pragnienie silnej władzy. To zaś w swojej kampanii obiecywał Bolsonaro. Politolog Mauricio Santoro także zauważa, że poparcie dla Jaira wzięło się głównie z przekonania o słabości klasy politycznej i wiary, że proste rozwiązania podsuwane przez obecnego prezydenta są najlepszym i najszybszym rozwiązaniem problemów państwa. – Piłkarze w to wierzą, bo zwykle nie mają czasu ani ochoty na bardziej analityczne podejście do polityki. Zaufanie w skuteczność prostych metod jest dla nich wygodne — tłumaczy.

Lula, rywal Jaira Bolsonaro, wysuwa jeszcze jedną tezę. Układy. Jego zdaniem rodzinę Neymara łączą z władzą wspólne interesy i ukrywanie oszustw podatkowych. Dlatego gwiazda PSG tak bardzo wspiera głowę państwa — chodzi o to, żeby nie wypaść z obiegu.

Człowiek, który ukradł kanarkową koszulkę

O ile jednak oskarżenia o nieczyste układy i popieranie nielubianej opcji nie potrafią zachwiać popularnością brazylijskich gwiazd futbolu, tak już wykorzystanie polityczne barw drużyny narodowej jest tematem o wiele gorętszych dyskusji i sporów. Typowy wiec poparcia dla Jaira Bolsonaro to obrazki rodem z trybun mundialu: mnóstwo brazylijskich flag, często z wizerunkiem prezydenta w środku, w tłumie ludzi w żółtych — czy może raczej kanarkowych — koszulkach. Polityk zdecydował się na sprytny zabieg, utożsamiając legendarne t-shirty Canarinhos z obozem swojego poparcia, jednak wiele osób uznało to za przekroczenie pewnej granicy. Jednoznaczne

Chciałem kupić sobie koszulkę reprezentacji kraju, bo zbliżają się mistrzostwa świata. W sklepie sprzedawca zaczął wygłaszać peany na temat Jaira Bolsonaro i krytykować Lulę. Myślał, że kupuję ją, bo nadchodzą wybory i chcę wyrazić swoje poparcie. Udałem, że faktycznie tak jest, żeby oszczędzić sobie starcia — opowiada w materiale „BBC” Joao Vitor.

Historyk Mateus Gamba Torres w materiale brytyjskiej stacji wyjaśnia, że „aneksja” kanarkowych koszulek miała miejsce już w 2014 roku. Gdy protestujący domagali się obalenia rządów Dilmy Rousseff, przedstawicielki brazylijskiej lewicy, ubierali się w t-shirty reprezentacji kraju. Bolsonaro podchwycił ten pomysł, co jeszcze bardziej podzieliło społeczeństwo. Zareagował nawet dostawca sprzętu dla Canarinhos, czyli Nike, który zabronił zamawiania koszulek z nazwiskiem jednego bądź drugiego kandydata. Od deklaracji politycznych odcina się także brazylijska federacja piłkarska, jednak dla wielu osób to za mało. W sieci i na ulicach ruszyła akcja społeczna pod hasłem „Oddajcie nasze barwy”, w którą zaangażowali się przedstawiciele różnych środowisk.

Zawsze uważałem naszą flagę i barwy za coś pięknego. Teraz stały się one symbolem nietolerancji i politycznej ignorancji. Dobrnęliśmy do punktu, w którym nie możemy sobie na coś takiego pozwolić — mówi “Guardianowi” Lucas Justiniano, reżyser z Sao Paulo. Wspomniany wcześniej Juca Kfouri idzie o krok dalej. – Nie pozwólmy bandytom na przywłaszczenie sobie naszych najbardziej osobistych rzeczy.

Przeciwnicy Bolsonaro nie ograniczyli się do słownych protestów, czego efektem jest to, że wiece poparcia dla Luli także przybrały postać morza żółtych koszulek. Raper Djonga, który popiera byłego prezydenta i reklamuje stroje Canarinhos w kampanii Nike, wychodzi na scenę w barwach reprezentacji kraju i krzyczy do mikrofonu: nie ma rzeczy, która należy tylko do nich! Są jednak i tacy, którzy zwątpili w to przesłanie i uznali, że kanarkowe barwy są już stracone. Martwe. Rzekomo z tego właśnie powodu rekordy popularności w sklepach biją wyjazdowe, niebieskie stroje kadry Brazylii. Z takim podejściem walczy jedna z ważniejszych gazet w kraju – “Folha de Sao Paulo”.

Próbujemy sprawić, że żółta koszulka nie będzie już łączona z konserwatystami i zwolennikami Bolsonaro. Chcemy, żeby kojarzyła się z demokracją — tak Sergio Davila, redaktor naczelny gazety tłumaczył zaangażowanie się w kampanię “Devolvam Nossa Bandeira”.

„Lepiej, gdy mówisz, co myślisz”. Brazylia się nie zmieni

Brazylijskie piekiełko osiągnie poziom wrzenia lada dzień — druga tura wyborów prezydenckich odbędzie się 30 października. Jest jednak nadzieja, że temperatura politycznych sporów przygaśnie miesiąc później, gdy rozpocznie się mundial i kraj zjednoczy się, zakładając kanarkowe koszulki już nie po to, żeby poprzeć któregoś z kandydatów czy też wygłosić swój niemy sprzeciw. Będzie głośno, będzie radośnie, a obok siebie świętować będą zwolennicy Luli i Bolsonaro. Choć zgrzytów pewnie nie zabraknie, bo porażka obecnego prezydenta sprawi, że Neymar nie będzie mógł wskazać na niego palcem na trybunie po strzeleniu bramki, a Thiago Silva i Alisson mogą zostać złapani w kadrze z nielubianym Lulą na przykład wtedy, gdy ten będzie gratulował im sukcesu w Katarze.

Nieważne od tego, kto wygra zbliżające się wybory, brazylijscy piłkarze nie przestaną angażować się w politykę.

Zawsze ktoś zajmował jakieś stanowisko, po prostu teraz wszystko przedostaje się do mediów społecznościowych. Brazylijczycy chyba po prostu wolą, żeby ktoś był wobec nich uczciwy i szczerze określił swoje poglądy. Robiąc z nimi interesy, kupując prawa do książek, zauważyłem, że cenią takie podejście. Cieszą się swoją wolnością słowa i ją manifestują. Będę generalizował, ale wydaje mi się, że oni wolą jak powiesz im szczerze co myślisz, niż się uśmiechniesz bez komentarza — mówi nam Bartłomiej Rabij.

Dlatego Canarinhos uśmiech wolą wywoływać swoją postawą na boisku. W kampanii wyborczej odsłaniają drugą twarz, wcielając się w pozornie bardzo podobne zadanie. Bo czym są te publiczne deklaracje i manifestacje, jeśli nie efektownym popisem i asystą w najważniejszym meczu w kraju?

WIĘCEJ O FUTBOLU I POLITYCE:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Weszło

EURO 2024

Yma o Hyd! Jak futbol pomaga ocalić walijski język i tożsamość [REPORTAŻ]

Szymon Janczyk
8
Yma o Hyd! Jak futbol pomaga ocalić walijski język i tożsamość [REPORTAŻ]
Inne kraje

Sto lat za Anglikami. Dlaczego najlepsze walijskie kluby nie grają w krajowej lidze?

Michał Kołkowski
10
Sto lat za Anglikami. Dlaczego najlepsze walijskie kluby nie grają w krajowej lidze?

Komentarze

33 komentarzy

Loading...