Reklama

W 12 lat do setki Kamila Glika. Wielkie Euro i pomijanie przez trenerów

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

22 listopada 2022, 13:11 • 8 min czytania 10 komentarzy

Zaczęło się 12 lat temu w Tajlandii. Setka kończona jest w kraju, w którym obowiązuje zakaz spożywania alkoholu. Dla Kamila Glika to jednak nie problem. Jego setka dotyczy występów z orzełkiem na piersi, a mecz z Meksykiem będzie jego jubileuszowym. Na swojej drodze przeżył wiele wzlotów i upadków, również tych dosłownych. Prześledźmy zatem jego kluczowe momenty w reprezentacji Polski.

W 12 lat do setki Kamila Glika. Wielkie Euro i pomijanie przez trenerów

Od lat pozostaje filarem nie tylko linii defensywnej, ale i całej reprezentacji Polski. Po trudnych momentach nie boi stanąć się przed kamerami i powiedzieć szczerze o postawie kadry. Nie zamierzał również siedzieć cicho, gdy na początku swojej prezesowskiej kadencji Zbigniew Boniek beształ zespół po porażce, co ujawnił w swojej biografii Sławomir Peszko. Na murawie zawsze oddawał wszystko. Kiedy nie starczało mu umiejętności, nadrabiał charakterem. Barażowy mecz ze Szwecją rozegrał kulejąc niemal przez pełne 90 minut. Z orzełkiem na piersi miewał lepsze jak podczas Euro 2016 we Francji i gorsze momenty, gdy pomijali go kolejni selekcjonerzy. Zawsze jednak powracał na należne mu miejsce i mimo 34 lat na karku oraz występów w drugoligowym Benevento Kamil Glik pozostaje liderem reprezentacji Polski.

Manolo Garcia: W Meksyku oglądam się za siebie, w Polsce spaceruję spokojnie

Kamil Glik: najważniejsze momenty w reprezentacji Polski

Los chciał, że swoją setkę w kadrze będzie świętował w kraju, w którym alkohol jest zakazany. Jednak jeśli Polska pokona Meksyk na inaugurację mundialu w Katarze, to powód do celebracji triumfu będzie podwójnie zasadny. Powspominajmy zatem te lepsze i grosze momenty, które spotkały Glika w jego 12-letniej przygodzie z biało-czerwoną kadrą.

Reklama

Euro 2016

Nie tylko dla Kamila Glika francuskie mistrzostwa Europy są najlepszym reprezentacyjnym wspomnieniem. Niemniej jednak środkowy obrońca ma co wspominać indywidualnie. W fazie grupowej Polska nie straciła gola, co udało się tylko Niemcom, a w całym turnieju tylko dwie bramki, co jest najlepszym obok Szwajcarii, którą wyeliminowaliśmy w 1/8 finału, wynikiem w Euro 2016. Nasza defensywa była jak monolit i choć to o Michale Pazdanie śpiewano piosenki, a także mianowano go ministrem obrony narodowej, to nikt nie ma wątpliwości, że w całej tej układance najważniejszą rolę odgrywał Glik.

W ćwierćfinałowym spotkaniu 34-latek zatrzymał Cristiano Ronaldo. Według portalu SofaScore był najlepszym zawodnikiem tego meczu z notą 7,9. W żadnym spotkaniu nie zszedł poniżej “siódemki”. Został najlepiej ocenianym Polakiem w turnieju. Do tego był pewnym egzekutorem jedenastek w serii rzutów karnych. Trafił do siatki zarówno przeciwko Portugalczykom, jak i Szwajcarom. Rewelacyjna gra otworzyła mu drogę do wielkiego transferu. Za 11 mln euro przeniósł się z włoskiego Torino do AS Monaco.

Na samym francuskim turnieju wszystko funkcjonowało jak należy. Zawodnicy byli głodni sukcesów, w odpowiednim wieku, a i atmosfera sprzyjała dobrym wynikom. Dbał o nią również Glik. Powtórzenie podobnych warunków w Rosji zupełnie się nie sprawdziło. Zamiast luzu pojawiły się informacje ujawnione przez “Przegląd Sportowy”, że doszło do libacji alkoholowej. Pierwszym, który bronił kadrowiczów był 34-letni obrońca.

Gol z Anglią

Euro 2016 było pokazem wybitnych umiejętności defensywnych Glika, a także jego woli walki. W reprezentacji Polski pokazał jednak, że potrafi również strzelać ważne gole. To jego trafienie z Łotwą uspokoiło kibiców i zapewniło nam zwycięstwo po ciężkiej przeprawie na Narodowym. W Lidze Narodów z Bośnią i Hercegowiną zdobył wyrównującą bramkę. Jednak jego najbardziej pamiętnym golem jest ten przeciwko Anglii.

Od tego trafienia, które po spotkaniu Glik nazwał najważniejszą bramką w jego karierze, minęła już dekada. Obrońca urwał się Anglikom w polu karny, wyprzedził Joe Harta i skierował piłkę, dośrodkowywaną przez Ludovica Obraniaka z rzutu rożnego, do bramki. Wprawił Stadion Narodowy w ekstazę. Był to największy sukces reprezentacji za kadencji Waldemara Fornalika. W zasadzie jedyny. Mimo to spotkanie jest często przywoływane.

Reklama

Generalnie z meczów z Anglią Glik będzie miał wiele wspomnień. Ostatnio posądzono go o rasizm po zderzeniu z Kyle’em Walkerem. W jego obronie stanął Boniek i wszystko rozeszło się po kościach. W marcu zeszłego roku wyprowadzał reprezentację przeciwko Synom Albionu jako kapitan. Łącznie z opaską na ramieniu obrońca występował od pierwszej minuty w dziewięciu spotkaniach. Po raz ostatni w przedmeczowym sparingu z Chile. Po meczu na Wembley w 2013 roku doszło natomiast do sprzeczki, jak nazwał to obrońca, między zawodnikiem a prezesem PZPN.

– Kłótnią bym tego nie nazwał. To była raczej sprzeczka. Prezes po meczu zszedł do szatni i powiedział do zawodników, że nie mają sił, żeby biegać przez 90 minut. Dziwił się też, że piłkarz, który gra w Serie A, nie może wybiegać całego spotkania. Mam taki charakter, że wstałem i zapytałem, czy prezes mówi do mnie. Odpowiedział, że tak. Na to zareagowała reszta chłopaków: wstali i uspokoili sytuację. Na tym się skończyło. To była taka słowna sprzeczka. Nic poważnego – mówił, cytowany przez Onet.

Trafienie w debiucie z Tajlandią

Przygoda Glika z reprezentacją rozpoczęła się 12 lat temu. Selekcjoner Franciszek Smuda zabrał defensora na “prestiżowe” zgrupowanie do Tajlandii, gdzie rywalizowaliśmy o puchar tamtejszego króla. 34-latek wystąpił w pierwszym składzie obok Roberta Lewandowskiego, Sławomira Peszko, Macieja Rybusa, ale również Sebastiana Przyrowskiego czy Łukasza Mierzejewskiego. Ukrócił nasze męki z azjatycką reprezentacją, strzelając pierwszego gola w spotkaniu, dobijając strzał Rybusa. To widowisko możecie z rozrzewnieniem przypomnieć sobie poniżej.

Mimo że od tego meczu minęła przeszło dekada, to nic nie zmieniło się w ekspresywnej celebracji gola przez 34-latka. Dalej towarzyszą mu ogromne emocje po bramkach. Utożsamiania się z barwami. Całuje orzełka na piersi. Występy dla reprezentacji narodowej zawsze były dla niego ogromną nobilitacją, czego nie ukrywał w wywiadach. Kadrę zawsze traktował priorytetowo. Baraże o mundial okupił kontuzją, która wykluczyła go z gry pod koniec sezonu Serie B, a trzeba przyznać, że Benevento walczyło o awans do elity. Teraz postanowił się w pełni wyleczyć na mundial kosztem regularnej gry w klubie. Zdaje sobie sprawę z nieuchronności końca swojej reprezentacyjnej kariery, ale dopóki nikt go nie skreśli, dalej będzie oddawał wszystko kadrze.

Ja jestem spokojny. Jeśli będzie taki moment, że trener mi powie czy prezes naszego związku, Kamil sorry, ale dla ciebie miejsca w tej reprezentacji nie ma, to ja nie mam problemu. Podamy sobie ręce. Spakuję walizkę i po prostu się rozstaniemy. Ja nie jestem osobą, która potrzebuje tutaj być na siłę i komuś ciążyć. Jeśli mam być w tej reprezentacji, to chcę być tej reprezentacji potrzebny. Jeśli nie, to przyjmę to wszystko ze spokojem i po prostu, tak jak powiedziałem, jeśli dostanę taki sygnał, że już więcej nie jestem potrzebny i nikt mnie więcej nie potrzebuje, to po prostu z niej odejdę – powiedział przed kamerami Polsatu po spotkaniu z Islandią w czerwcu 2021 roku.

Edson Alvarez – jak gra lider reprezentacji Meksyku?

Odstawiany przez selekcjonerów

Były już takie sytuacje, gdy selekcjonerzy nie widzieli Glika w kadrze. Na początku swoich kadencji decydowali się na alternatywne rozwiązania. Szybko przekonywali się, że polska obrona bez “Gliksona” nie funkcjonuje. Jako pierwszy próbował to przetestować Waldemar Fornalik. Kontynuował wizję Franciszka Smudy z Euro 2012 i nie powołał obrońcy na pierwsze zgrupowanie po nieudanych dla nas mistrzostwach Europy. Biało-czerwoni upokorzyli się, przegrywając z Estonią 0:1 i już na kolejne zgrupowanie 34-latek był podstawowym defensorem reprezentacji.

Dłużej nad przydatnością Glika w kadrze zastanawiał się Adam Nawałka. Po scysji z Bońkiem obrońca został odsunięty od kadry na cztery spotkania. Eksperymenty z Marcinem Kamiński czy Marcinem Kowalczykiem się nie sprawdziły. Selekcjoner przeprosił się z defensorem w 2014 roku. Eliminacje Euro 2016 rozpoczął z nim w wyjściowym składzie. Więcej z niego nie zrezygnował. Do mistrzostw świata w 2018 roku opuścił tylko dwa spotkania o punkty z powodu nadmiaru żółtych kartek – z Gruzją i Rumunią. Oba i tak wygraliśmy.

Konieczność gry z Glikiem widział od początku wyłącznie Jerzy Brzęczek. Nie odstawił go od składu w przeciwieństwie do jego następcy Paulo Sousy. Portugalczyk szybko jednak poszedł po rozum do głowy. Gdy w jego debiutanckim spotkaniu Węgrzy wbili nam dwa gole w ciągu godziny, szybko sięgnął po zmiany. Ściągnął Michała Helika i wpuścił Glika. Wnioski nasuwały się same. Bez 34-latka w obronie obrona naszej reprezentacji nie funkcjonwoała dobrze. Dlatego Czesław Michniewicz nie kombinował z jej zestawieniem po objęciu posady selekcjonera i postawił na sprawdzone rozwiązanie w barażach. Nie zawiódł się bowiem grając nawet z kontuzją “Glikson” był filarem naszej defensywy.

Czy Bereszyński to najlepsza opcja na lewą obronę?

Kontuzja przed MŚ

Przez całą swoją karierę obrońca rzadko zmagał się z urazami. Jeśli się pojawiały to drobne, często mechaniczne, z którymi grał na zaciśniętych zębach. Jednak nawet i taki zabieg nie pozwolił mu na występ w pierwszym meczu mistrzostw świata w 2018 roku. Podczas obozu przygotowawczego w Arłamowie reprezentanci Polski grali w siatkonogę. Glik wykonał przewrotkę, po której upadł niefortunnie na ziemię. Badania wykazały poważny uraz barku i choć szybko dochodził do zdrowia, Mateusz Borek stwierdził nawet, że goiło się na nim jak na psie, to na inauguracyjne spotkanie mundialu nie zdążył. Dotknęły go również komentarze i teorie spiskowe, pojawiające się po jego kontuzji. Rzekomo problemów nabawił się wcześniej, podczas alkoholowej libacji, a przewrotka na siatkonodze była jedynie zgrabną wymówką.

– Tak, dostaliśmy zgodę od trenera, aby w dniu wolnym usiąść i wypić po parę piw. Natomiast ja słyszałem tak niestworzone historie, że rzekomo nabawiłem się kontuzji, bo się wywróciłem, będąc pijanym! To dla mnie kosmos i nie chcę mi się o tym rozmyślać, bo jest mi po ludzku smutno, że ktoś coś takiego może rozpowiadać – powiedział podczas konferencji prasowej defensor.

Glik musiał oglądać pierwsze spotkanie z ławki rezerwowych. Mógł się jedynie przyglądać jak popełniamy kolejne błędy, a Senegal wygrywa z nami 2:0. Z Kolumbią było podobnie, choć tuż przed końcem meczu Nawałka dał mu poczuć atmosferę mistrzostw świata. W ostatnim spotkaniu wystąpił w podstawowym składzie, biało-czerwoni zachowali czyste konto i pokonali Japonię 1:0. Widząc jak dużo lepiej wyglądała nasza kadra z tyłu z Glikiem, można było jedynie gdybać, co działoby się w poprzednich dwóch starciach.

WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:

Fot. FotoPyk

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Mistrzostwa Świata 2022

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

10 komentarzy

Loading...