Reklama

Jedenastka hańby. Komu „zawdzięczamy” mundial w Katarze?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

19 listopada 2022, 10:12 • 22 min czytania 71 komentarzy

Pozbawieni skrupułów i finansowych ograniczeń Katarczycy. Skorumpowani i gnuśni działacze piłkarscy. Prezesi, którzy ze swoich federacji uczynili prywatne folwarki. Perfidni politycy próbujący upiec kilka pieczeni na katarskim ogniu. Futbolowi celebryci, gotowi za odpowiednio wysoką stawkę promować pustynne mistrzostwa świata. Kto tak naprawdę odpowiada za mundial w Katarze, od samego początku wzbudzający przecież olbrzymie kontrowersje i na tak wielu płaszczyznach wyglądający na kompletną farsę?

Jedenastka hańby. Komu „zawdzięczamy” mundial w Katarze?

Ułożyliśmy umowną jedenastkę winowajców.

Jedenastka hańby: komu „zawdzięczamy” mistrzostwa świata w Katarze?

Mistrzostwa świata 2022 w Katarze - 6500 ofiar

Gianni Infantino

Tak zwane kontrowersje przysłaniają fakt, że mistrzostwa świata w Katarze przyniosły światu ogrom pozytywnych zmian społecznych.

Gianni Infantino

Reklama

Ledwie wczoraj światowe media obiegła informacja, że Gianni Infantino jest właściwie pewny zwycięstwa w kolejnych wyborach na prezesa FIFA. Albo inaczej – żadnych wyborów nie będzie. Infantino po prostu nie ma z kim przegrać, do rywalizacji ze Szwajcarem nikt nie stanął. No i w sumie – trudno się dziwić. Przecież to doskonały pomysł, by światową federacją dalej dowodził pieszczoch dyktatorów, nie wyłączając tych najbardziej krwiożerczych. Człowiek, któremu nawet powieka nie drgnie gdy opowiada, że organizowanie mundialu co dwa lata zapewni cywilizacyjny skok całej Afryce. Lider chowający głowę w piasek, kiedy tylko trzeba stawić czoła realnym problemom. Geszefciarz, gotowy zapomnieć o wszystkich ideałach rzekomo przyświecających FIFA, gdy tylko można zarobić parę groszy.

Nie ma na świecie draństwa, jakiego Infantino nie zdołałby z życzliwym uśmiechem zbagatelizować. To chyba jest w nim najbardziej irytujące, ta poza dobrego wujka. Gołąbka pokoju. Ostatnio znów dał popis, apelując o wstrzymanie działań wojennych na czas mundialu.

Infantino mógł powstrzymać całe to katarskie szaleństwo. Miał na to całe lata, lecz nie zrobił nic. Wolał palić głupa, często w sposób tak bezczelny, że aż dech zapiera. Kilka miesięcy temu amerykańska dziennikarka Stephanie Ruhle zapytała go o migrantów, którzy w urągających ludzkiej godności warunkach harowali przy budowie stadionów w Katarze. Kilka tysięcy z nich poniosło śmierć. Co na to Infantino? Wierzcie lub nie, ale zaczął snuć… historię własnej rodziny.

– Nie zapominajmy o jednej rzeczy. Rozmawiamy o pracy – ciężkiej, wymagającej pracy. Ameryka to kraj imigrantów. Moi rodzice też wyemigrowali z Włoch do Szwajcarii. Niedaleko, ale wciąż – opuścili ojczyznę. Gdy oferujesz komuś pracę, nawet jeśli ciężką, to dajesz mu poczucie godności i dumy – bredził szef FIFA. – To nie jest działalność charytatywna. To nie jałmużna. Nie dajesz komuś czegoś i nie mówisz: „masz, siedź w domu, ja ci coś dam i czuj się lepiej”. Tutaj chodzi też o godność człowieka. Mundial w Katarze zmienił na lepsze życie 1,5 miliona pracowników, którzy otrzymali szansę. To nas również napawa dumą. Być może sześć tysięcy osób zginęło, ale FIFA to nie jest światowa policja. Nie ponosimy odpowiedzialności za wszystkie wypadki świata. Natomiast dzięki FIFA, dzięki piłce nożnej, zdołaliśmy zmienić życie 1,5 miliona pracowników, którzy znaleźli w Katarze zatrudnienie.

To chyba nie wymaga komentarza.

Reklama

Issa Hayatou

Mohammed bin Hammam był pewny, że ma poparcie Issy Hayatou, ale nie przestał obsypywać go podarunkami. Po co marnować okazję do zaskarbienia sobie wdzięczności wpływowego człowieka?

„The Ugly Game”

Działaczem piłkarskim był niemal od urodzenia. Nie zdążył ukończyć trzydziestu lat, a już pełnił funkcję sekretarza w Kameruńskim Związku Piłki Nożnej. W 1986 roku wybrano go prezesem krajowej federacji, dwa lata później stanął na czele federacji kontynentalnej. Niedługo potem mianowano go także wiceprezesem FIFA. Naturalnie Issa Hayatou tę piorunującą karierę w piłkarskich strukturach zawdzięcza przede wszystkim nadzwyczajnym zdolnościom organizacyjnym. Choć na zupełnym marginesie można również napomknąć, tak tylko w ramach ciekawostki, że jego brat Sadou Hayatou w latach 80. i 90. piastował w Kamerunie urząd ministra rolnictwa, ministra finansów, a nawet premiera. Potem został dyrektorem w Banku Państw Afryki Środkowej.

Rodzina Hayatou należy do najpotężniejszych rodów w krajach znad Zatoki Gwinejskiej. Przez długie lata przynależne jej było tradycyjne muzułmańskie wodzostwo w północnej części Kamerunu. Tak zwany lamidat. Lamido to w wolnym tłumaczeniu „dziedzic” lub „władca ziemi”.

Co ma wspólnego Issa Hayatou z mistrzostwami świata w Katarze?  Trzeba się króciutko cofnąć do głośnego artykułu „Sunday Times” sprzed lat. Jak zarzuciła wówczas Phaedra Al-Majid, Hayatou należał do członków Komitetu Wykonawczego FIFA, których najzwyczajniej w świecie skorumpowano, by zagłosowali na Katar przy wyborze gospodarza mistrzostw świata 2022. Jej zdaniem Kameruńczyk przyjął 1,5 miliona dolarów łapówki, podobnie jak Jacques Anouma z Wybrzeża Kości Słoniowej oraz Amos Adamu z Nigerii. Choć na tym rzecz jasna nie koniec – Hayatou był zbyt mocny, by sprzedać się tak tanio. Katarczycy musieli ponoć wyłożyć na stół o wiele większe pieniądze, by zapewnić sobie przychylność afrykańskich działaczy. Absolutnie kluczową do zwycięstwa w głosowaniu. Przykład? Przelew opiewający na blisko dwa miliony dolarów za… możliwość zaprezentowania swojej mundialowej oferty podczas kongresu CAF.

Przychylność Issy Hayatou miała fundamentalne znaczenie dla katarskich planów. Korupcja? Kameruńczyk wszystkiemu zaprzecza.

Sepp Blatter

Na szczycie piramidy FIFA można było być albo z Blatterem, albo przeciwko niemu.

„Czerwona kartka”

Przed siedmioma laty Sepp Blatter zanotował wyjątkowo bolesny upadek. Sądził, że raz jeszcze wykiwa wszystkich wokół i lada moment przedłuży swoje panowanie w FIFA, gdy niespodziewanie federacją wstrząsnął korupcyjny skandal. Dokonano licznych aresztowań, posypały się kary. Wprawdzie Blatter ani myślał ustępować z posady, ale stanowisko strategicznych sponsorów było jasne: albo skompromitowany prezes odejdzie, albo FIFA poniesie wielomilionowe straty. Koniec końców Szwajcar skapitulował. – Nie rezygnuję. Oddaję siebie i moje stanowisko do dyspozycji Kongresu FIFA – odgrażał się na odchodnym. Zwał jak zwał, jedno wydawało się pewne – Blatter, który sekretarzem generalnym FIFA został w 1981, a prezesem w 1998 roku, na dobre pożegnał się z władzą.

Zawieszono go do 2027 roku, jednak Szwajcar nie składa broni. Nie od dziś wiadomo, że niezwykle zależy mu na pozytywnym wizerunku. Wystarczy przypomnieć sobie obrzydliwy film propagandowy „Wspólna pasja: FIFA”, gdzie Blatter (grany przez Tima Rotha) jawi się jako rozkochany w futbolu pasjonat, który niestrudzenie zwalcza korupcyjne układy w światowej federacji. – Zagrałem w tym koszmarnym filmie tylko dla pieniędzy – przyznał Roth.

Były szef FIFA walczy o odzyskanie dobrego imienia na salach sądowych. Decyzją Federalnego Sądu Karnego w szwajcarskiej Bellinzonie został kilka miesięcy temu oczyszczony z zarzutów o przestępstwa finansowe, jakich miał się dopuścić wraz z Michelem Platinim. Potem mocno uaktywnił się w mediach. Zaczął się na przykład domagać wykluczenia Iranu z mistrzostw świata w Katarze. – To niezrozumiałe, że Gianni Infantino nie zabiera głosu w tej sprawie. Nie słyszy protestów irańskich kobiet? Może ma problem z uszami – kpił Blatter, cytowany przez portal „Blick”. Choć gdy kilka lat wcześniej społeczność międzynarodowa kwestionowała pomysł, by finalistów mistrzostw świata gościła Rosja, Szwajcar nie był aż taki pryncypialny. – Niektórzy chcą odebrać Rosji prawa do organizacji mistrzostw, ale mamy dla nich jedną odpowiedź: jesteśmy zaangażowani w futbol i nie pozwolimy, aby na przeszkodzie stanęli politycy – grzmiał.

Później przyznał ze smutkiem: – Putin się zmienił, w 2018 roku był innym człowiekiem. Już nie uważam go za przyjaciela.

Blatter stwierdził też niedawno, że mundial w Katarze to pomyłka. No i, tak Bogiem a prawdą, faktycznie nigdy nie był on zwolennikiem przyznania Katarczykom roli gospodarzy turnieju. Popierał kandydaturę amerykańską. Dlaczego zatem umieszczamy go w tym zestawieniu? Przyczyna jest oczywista, ale wyłóżmy ją – to on przez kilka dekad sterował FIFA. To on rozdawał karty i rozdzielał frukta. To o nim Ken Bensinger napisał, że „lepiej niż ktokolwiek inny opanował mroczną sztukę zarządzania najpopularniejszym sportem na świecie, przez wszystkie te lata osobiście maczał palce w wielu machiawelicznych układach i transakcjach”.

Szwajcar był jak ogrodnik, który – zamiast wyrywać chwasty – wydreptał sobie między nimi kilka wygodnych ścieżek. Pozwolił im wzrastać i próbował wmówić wszystkim wokół, że tak naprawdę to przepiękne kwiaty. Na bardziej stanowcze wypowiedzi zebrało mu się teraz – gdy ma 86 lat na karku i jest na głębokim aucie.

Michel Platini

Kiedy Katarczykom udało się zapewnić poparcie Platiniego, ich kandydatura – początkowo przecież rachityczna – stała się niemożliwa do zatrzymania.

„The Ugly Game”

Michel Platini w latach 2007-2015 wypracował sobie na tyle mocną pozycję w futbolowych strukturach jako prezes UEFA, że wydawało się niemal oczywiste, jaki będzie jego następny krok – walka o prezesurę w FIFA. Francuz długo był zresztą przekonany, iż będzie mu dane złapać za ster w światowej federacji właśnie w 2015 roku. Sepp Blatter, trochę na zasadzie pokojowego przekazania władzy, miał się usunąć w cień i namaścić lidera UEFA na swojego sukcesora. Nie było przecież żadną tajemnicą, że Platini od lat blisko współpracuje z Blatterem, bywał nawet nazywany protegowanym Szwajcara. Tylko że Blatter najpierw postanowił ubiegać się o kolejną kadencję prezesa, a potem został zmieciony z planszy przez korupcyjny skandal. Zanim Platini zdołał to wykorzystać, także i on wypadł z gry.

Czy FIFA zostałaby uzdrowiona, gdyby „Le Roi” stanął na jej czele?

Cóż, zacytujmy fragment książki „The Ugly Game”.

Na dziesięć dni przed głosowaniem szejk Tamim powrócił do Europy, by odbyć najważniejsze spotkanie. Prezydent Francji Nicolas Sarkozy zaprosił go na lunch do Pałacu Elizejskiego. Na miejscu był też obecny Sebastien Bazin, reprezentujący pogrążony w kryzysie klub Paris Saint-Germain – ulubioną drużynę Sarkozy’ego, generującą w tamtym okresie straty szacowane na 20 milionów euro rocznie. Szefostwo PSG miesiącami zabiegało o katarskie inwestycje, które mogłyby uratować klub. […] Jako ostatni na miejscu pojawił się trzeci gość. Michel Platini nie do końca rozumiał, dlaczego zaproszono go do pałacu. Nie spodziewał się, że natknie się tam na następcę katarskiego tronu. […] Dopiero wiele lat później „France Football” dotarło do szczegółów tamtej rozmowy. Szejk Tamim zaproponował, że Katar kupi PSG i stworzy nową telewizję sportową, która rzuci wyzwanie Canal Plus – firmie znienawidzonej przez Sarkozy’ego.

Tak się właśnie stało. Katarczycy przejęli PSG, czyniąc zeń prawdopodobnie najbogatszy klub piłkarski świata. Katarska telewizja beIN Sport – odłam Al-Dżaziry – rozwinęła zaś skrzydła na francuskim rynku. Jaką cenę zapłacili za to Francuzi? To chyba oczywiste. Platini zagłosował tak, jak chciała Ad-Dauha.

Oczywiście można powiedzieć, że presja ze strony świata polityki była zbyt silna, by Platini mógł zachować samodzielność. No ale od kogo wymagać sztywnego kręgosłupa, jeśli nie od szefa UEFA, przy okazji cieszącego się statusem legendy futbolu? Zresztą Francuz dwa lata temu na łamach Sport.pl wciąż bronił katarskiego mundialu. – Nadszedł czas, aby arabski kraj wreszcie otrzymał możliwość organizacji mistrzostw. Podobnie uważałem, że nadszedł odpowiedni moment, aby turniej powędrował dalej na wschód. Dlatego popierałem Rosję. […] Dlaczego tego nie spróbować? Choćby jednorazowo. To mistrzostwa świata. Powinny należeć do każdego. Dlaczego mielibyśmy odbierać Katarowi możliwość organizacji turnieju przez to, że nie pasuje to europejskim ligom? Korona im z głowy nie spadnie, jeśli jednorazowo dokona się mała rewolucja. Można się przyczepić do każdej kandydatury, zawsze coś znajdziesz.

Wisienka na torcie? Laurent Platini, syn Michela, w latach 2011-2016 zasiadał na dyrektorskim stołku w Burrda Sport – firmie zajmującej się produkcją sprzętu sportowego. Stanowi ona element grupy – a jakże! – Qatar Sports Investments.

Nicolas Sarkozy

Katar wygrał 14-8. Jeślibyśmy odliczyli cztery głosy Platiniego, Stany Zjednoczone wygrałyby 12-10. To interwencja prezydenta Francji wraz z Platinim przesądziły o wygranej Kataru.

Sepp Blatter

Nicolas Sarkozy, prezydent Francji w latach 2007-2012, nie jest szczególnie ciepło wspominany w swoim kraju. Z uwagi na drobną budowę ciała i zdumiewającą dynamikę działania, niekiedy przeradzającą się wręcz w porywczość, bywał porównywany do Napoleona Bonapartego, ale tylko przez swoich najzagorzalszych zwolenników. Natomiast większość Francuzów prędko straciła sympatię i cierpliwość do przywódcy, który nie spełnił większości przedwyborczych obietnic i zapracował na reputację „prezydenta najbogatszych”. Sarkozy uwielbia bowiem blichtr. Kolacje w najbardziej prestiżowych restauracjach w towarzystwie multimilionerów, wypoczynek na drogich jachtach, imprezy z celebrytami. Jego związek z Carlą Bruni latami napędzał sprzedaż plotkarskich pisemek.

Co tu dużo mówić, nie przez przypadek Sarkozy przegrał rywalizację o reelekcję. Nie przez przypadek usłyszał w ostatnich latach dwa wyroki skazujące – za korupcję i nielegalne finansowanie kampanii wyborczej. Wreszcie – nie przez przypadek tak świetnie dogadywał się z Katarczykami.

– Tydzień przed decydującym kongresem zadzwonił do mnie Platini. Michel został zaproszony do pałacu prezydenta Sarkozy’ego, który dzień wcześniej zjadł obiad z księciem Kataru. Sarkozy poprosił wówczas Platiniego: „spróbuj zrobić coś dla Kataru, kiedy będziecie wybierać gospodarza mistrzostw”. Platini zapytał mnie, co bym zrobił, gdyby prezydent mojego kraju o coś takiego poprosił. Odpowiedziałem, że nigdy o tym nie myślałem, bo w Szwajcarii nie ma prezydenta. Ostatecznie dzięki głosom Platiniego mundial trafił do Kataru, a nie do USA – wspominał Sepp Blatter na łamach „Tages-Anzeiger”.

Paris Saint-Germain, beIN Sport. Co jeszcze Sarkozy uzyskał od Kataru? Cóż, choćby potężne kontrakty wojskowe. – Katarczycy współpracują z Francją właściwie na każdym możliwym polu. Katarskie inwestycje we Francji sięgają dwudziestu miliardów dolarów – oceniał portal „The Peninsula Qatar” w 2017 roku.

Francusko-katarskie związki naturalnie nie sprowadzają się do kaprysu jednego skompromitowanego polityka. Rządzący obecnie krajem Emmanuel Macron już zapowiedział, że odwiedzi Katar podczas mistrzostw świata. Głosy oburzonych aktywistów potraktował lekceważąco. – Niezależnie od tego, czy chodzi o klimat, czy o prawa człowieka, nie zamierzamy zadawać sobie tych pytań za każdym razem, gdy odbywa się jakieś wydarzenie. Mamy przyjazne stosunki, cały czas rozmawiam z Katarem na wszystkie tematy – powiedział prezydent Francji. I dorzucił nieśmiertelne sformułowanie: – Nie wolno nam upolityczniać sportu.

agentynska-dziennikarka-podala-na-twitterze-date-przejscia-leo-messiego-do-barcelony

Nasser Al-Khelaifi

Sponsorowanie dużych organizacji sportowych to jedna z podstaw strategii Kataru, który chce się w ten sposób promować na arenie międzynarodowej.

Oxford Business Group

Nasser bin Ghanim Al-Khelaifi to człowiek wielu talentów. Jest specjalistą od mediów – szefuje wszak wspomnianej już grupie beIN. Zna się na futbolu – gdyby było inaczej, nie zostałby prezesem Paris Saint-Germain. Tenis to również jego mocna strona – kiedyś sam trochę grywał, obecnie jest prezesem katarskiego związku tenisowego i wiceprezesem azjatyckiej federacji. Jako wytrawny biznesmen, zasiada też w zarządzie grupy Qatar Sports Investments, a jego nieprzeciętne zdolności organizacyjne zapewniły mu istotne funkcje w Europejskim Stowarzyszeniu Klubów i komitecie organizacyjnym mundialu.

W świecie polityki Al-Khelaifi również porusza się swobodnie. Kilka lat temu zaistniał w katarskim rządzie jako minister bez teki. Krótko mówiąc, jest z nim trochę jak w tej anegdocie z Józefem Oleksym wsiadającym do taksówki – może jechać gdziekolwiek, wszędzie go potrzebują.

Od czasu do czasu dziennikarze – głównie francuscy, na przykład gazeta „Liberation” – wieszczą jego upadek. „Paris Saint-Germain czeka kara za złamanie reguł Finansowego Fair Play”. „Al-Khelaifi przed sądem odpowiada na zarzuty o korupcję”. „Al-Khelaifi przekupił”, „Al-Khelaifi szantażował”, a nawet „Al-Khelaifi zlecił tortury”. Kończy się jednak na bulwersujących nagłówkach. 49-latek zgrabnie omija większość czyhających nań pułapek i dba o rozwój katarskiego soft power poprzez sport. Ba, coraz częściej to on przemawia z pozycji siły, wyraźnie dając do zrozumienia, że nie da sobie w kaszę dmuchać. Nikomu.

To niewątpliwie kluczowa postać we wszelkich katarskich sportswashingowych projektach.

Jack Warner

Jack Warner wierzy, że da sobie radę ze wszystkim.

Chuck Blazer

Można powiedzieć, że Jack Warner stanowi żywy dowód na to, jak bardzo FIFA jest przywiązana do pięknych, demokratycznych ideałów. No bo czyż to nie wspaniałe, że z działaczem z Trynidadu i Tobago musieli się liczyć Hiszpanie, Brazylijczycy, Niemcy czy Amerykanie? Warner startował praktycznie od zera – dorastał w ubogiej rodzinie, nie miał przed sobą zbyt jasnych perspektyw na życiowy sukces. A jednak go osiągnął. Już w latach 80. wyrósł na jednego z bardziej znaczących działaczy piłkarskich w Ameryce Północnej. W 1990 roku został wybrany prezesem CONCACAF. Potem doszła też do tego funkcja wiceszefa całej FIFA.

Od pucybuta do milionera. Bajkowa historia… no, prawie.

Warner był jednym najpotężniejszych i budzących największy lęk działaczy piłkarskich. Sprytem, wytrwałością i bezwzględną dyscypliną podporządkował sobie Karaiby, wraz z nimi całą konfederację. Jego pozycja w CONCACAF była w zasadzie niepodważalna. Hojnie dzielił się pieniędzmi płynącymi przez niego od największych graczy w świecie piłki nożnej, ale zamian oczekiwał od przedstawicieli krajów członkowskich bezwzględnego posłuszeństwa podczas głosowań – pisze Ken Bensinger w „Czerwonej kartce”. – Miał wiele do powiedzenia również w innych kręgach. Niecałe dwa tygodnie przed wylotem do RPA na tamtejsze mistrzostwa świata został zaprzysiężony jako nowy minister pracy i transportu Trynidadu i Tobago.

Warner – podobnie jak jego wieloletni wspólnik, a potem zaciekły wróg Chuck Blazer – to, wbrew zarysowanym wcześniej pozorom, jeden z najbardziej paskudnych przykładów na to, jak skorumpowaną organizacją jest FIFA. Notoryczny aferzysta, człowiek do szpiku kości nieuczciwy.

Dowiódł tego dobitnie jesienią 2010 roku, gdy – wbrew wyraźnie czynionym sugestiom, że będzie wspierał kandydatury Anglii i USA – najprawdopodobniej zagłosował za przyznaniem prawa do organizacji mundiali Rosji i Katarowi. Amerykańska prokuratura dowodzi, że Rosjanie przekazali Warnerowi pięć milionów dolarów łapówki. Z kolei wsparcie szefa CONCACAF dla Kataru wynikało z jego sojuszu z Mohammedem Bin Hammamem – prezesem Asian Football Confederation, który planował podczas najbliższego kongresu FIFA obalić Seppa Blattera i sięgnąć po pełnię władzy w światowym futbolu.

Czytamy w książce „The Ugly Game”: – Zbliżała się decydująca runda głosowania, a Bin Hammam raz jeszcze zerknął w swoje notatki. Postawił czternasty ptaszek, tym razem przy nazwisku Chung Mong-Joona. Był również przekonany, że na Katar zagłosują: Michel Platini, Jack Warner, Franz Beckenbauer, Julio Grondona, Issa Hayatou, Angel Maria Villar Llona, Ricardo Teixeira, Worawi Makudi, Nicolas Leoz, Junji Ogura, Jacques Anouma, Hany Abo RidaVitaly Mutko. Bin Hammam znajdował się więc o krok od triumfu, lecz nie dawało mu spokoju, że w poprzednich rundach Katar zbierał mniej głosów, niż powinien. A co jeśli katarskiej kandydaturze jeszcze bardziej ubędzie głosów w finałowej rundzie? Pogrążony w nerwowej ekscytacji Katarczyk na moment odsłonił swój notes, co wykorzystał siedzący obok Chuck Blazer. Widok ptaszka przy nazwisku Warnera napełnił go furią. Jak szef CONCACAF może nie zagłosować na Stany Zjednoczone?! Sunil Gulati, szef amerykańskiej federacji, już nigdy nie podał Warnerowi ręki.

Tym samym pakt Bin Hammam – Warner został wykryty i rozbity, obu panów dożywotnio zdyskwalifikowano. Ale wyników głosowania cofnąć się już nie dało.

David Beckham

Beckham powinien zwiesić głowę ze wstydu. Ikona tolerancji, niezwykle popularna na całym świecie, promuje mistrzostwa świata w Katarze tylko z jednego powodu: dla kolejnych milionów na koncie.

Andrew Pierce

Kiedy David Beckham kończył swoją nietuzinkową karierę w barwach Paris Saint-Germain, można było wraz z nim uronić łzę wzruszenia. Jednak dziś ten epizodzik eks-gwiazdora angielskiego futbolu i jednego z najpopularniejszych sportowców-celebrytów w katars… wróć, we francuskim klubie budzi już mieszane uczucia. Był to bowiem ledwie początek współpracy Anglika z Katarczykami. Beckham został jednym z najważniejszych ambasadorów mistrzostw świata 2022, za co w ciągu dziesięciu lat zarobił (wedle medialnych szacunków) przeszło 200 milionów dolarów. Ostatnio wziął udział w nagraniu promującym Katar jako destynację turystyczną. Zachwycał się kuchnią, biżuterią, sztuką, obyczajami i architekturą. Oczarowały go pustynne krajobrazy. Pełna fascynacja.

Katar to wspaniałe miejsce, a Katarczycy są niezwykłym narodem. Ich kraj łączy nowoczesność z tradycją, co tworzy coś naprawdę wyjątkowego – ekscytował się „Becks”. Przy innej okazji opowiadał natomiast bezwstydnie o Katarze jako o kraju rosnącej tolerancji. Przypomnijmy zatem – tolerancja w katarskim wydaniu przejawia się między innymi karą więzienia (w skrajnych przypadkach – śmierci) dla homoseksualistów i całkowitym zakazem promowania „odmienności seksualnych”. Bycie gejem jest po prostu w Katarze nielegalne. – Mam problem z dziećmi, które widzą gejów. One uczą się wtedy czegoś, co nie jest właściwe. W moich oczach bycie gejem jest grzechem. To choroba psychiczna, homoseksualizm jest defektem mózgu – skwitował Khalid Salman Al-Muhannadi.

On także, podobnie jak Beckham, jest ambasadorem mundialu. Tylko że na skalę regionalną, nie globalną.

Paradoks polega na tym, że „Becks” przez społeczność LGBT+ jest (był?) traktowany jak ikona. Sojusznik w walce o równouprawnienie. W 2002 roku pojawił się na okładce gejowskiego magazynu „Attitude”. Elton John został ojcem chrzestnym dwójki jego dzieci. Wydawać by się mogło, że człowiek reprezentujący takie poglądy pasuje do funkcji symbolu katarskiego turnieju jak pięść do oka. A jednak stronom udało się znaleźć nić porozumienia – Katarczycy potrzebowali rozpoznawalności Beckhama, Beckham chętnie sięgnął po ich pieniądze. – Mimo że Katar to seksistowska, homofobiczna i rasistowska dyktatura, Beckham regularnie określa sytuację w tym kraju jako „doskonałą”. Kiedyś był ikoną dla środowiska LGBT+. Już nią nie jest – mówi Peter Tatchell, komentator „The Guardian”.

Naturalnie Anglik to nie jedyny słynny piłkarz, który wcielił się w rolę ambasadora mistrzostw świata w Katarze. On jest postacią flagową, ale można wspomnieć choćby Cafu, Samuela Eto’o, Ruuda Gullita czy Xaviego Hernandeza. Ten ostatni przez długie lata grał i trenował w lidze katarskiej. – Istnieje wiele uprzedzeń i nieuzasadnionej krytyki wobec Kataru. To prawda, nie ma tam demokracji, ale ludzie są szczęśliwi – opowiadał dwa lata temu Hiszpan, obecnie prowadzący Barcelonę. – Mieszkańcy są zachwyceni rodziną królewską, fotografują ją w samochodzie. Władza dba tu o swoich obywateli.

No, mieszkańcy cykają fotki rodzinie królewskiej. Czyli gra gitara, można się rozejść.

Mohammed bin Hammam

Bin Hammam znany był wśród przyjaciół z całego świata z niepoprawnej wręcz hojności. Nigdy nie brakowało mu towarzystwa.

„The Ugly Game”

No dobrze, czas wreszcie przyjrzeć się bliżej słoniowi w menażerii. Nazwisko Mohammeda bin Hammama kilkukrotnie przewinęło się w tym artykule. Jest to postać na tyle istotna dla organizacji mistrzostw świata w Katarze, że poświęciliśmy jej na Weszło osobny tekst.

Milczenie Bin Hammama. Katarski „kopciuszek” kupuje mundial

„Komitywę zawarli w latach 90., kiedy Sepp Blatter przejmował władzę w strukturach FIFA. W 1998 roku ubiegł Lennarta Johanssona, a naoczni świadkowie przekonywali, że goście paryskiego kongresu znajdowali w hotelowych pokojach wypchane forsą koperty w ramach „zwrotu kosztów”, których nadawcą był Mohammed bin Hammam, szara eminencja kampanii Szwajcara. Cztery lata później sytuacja się powtórzyła, ale już nie w Paryżu, a w Seulu, gdzie wypasiony apartament bin Hammama w Grand Hiltonie odwiedzały pielgrzymki afrykańskich federacji, których głosy złożyły się na reelekcję Blattera. W tym samym roku Katarczyk został przewodniczącym Azjatyckiej Federacji Piłkarskiej. Szefem jednej z sześciu konfederacji wchodzących w skład FIFA. Nie tylko zausznikiem prezesa Blattera, ale też mącicielem, któremu ten sam Blatter ciągle musiał czapkować, żeby utrzymywać się u władzy.

[…] W końcu Blatter pokłócił się z bin Hammamem. W założeniu Szwajcar miał bowiem ustąpić po kadencji rozpoczętej wspólnymi siłami w 2002 roku. I namaścić godnego następcę. Nie po to przecież Katarczyk czarterował loty i wynajmował apartamenty, kleił koperty i umieszczał w nich pieniądze, nie po to olał nawet poważny wypadek samochodowy syna i ruszył w tournée wyborcze po afrykańskiej ziemi, żeby na koniec okazało się, iż Blatter tak uczepił się stołka, że nie chce odstąpić go prawdziwemu przyjacielowi. Bin Hammam nie przewidział jednak, że prezes FIFA choruje na przypadłość wszelkich dyktatorów tej planety.

Przekonanie o własnej wszechmocy i wszechwiedzy.

Sfrustrowany bin Hammam wykombinował zatem projekt Aspire Academy, który wpompowywał grube miliony dolarów w piłkarski kapitał ludzki afrykańskiego kontynentu. Blatter szybko zrozumiał, co się święci. Szef AFC podbierał mu głosy z Czarnego Lądu, pomału budował siłę pod przejęcie władzy w FIFA. Szwajcar pogroził palcem i zaraz o sporze dowiedział się emir Hamad bin Khalifa Al Thani, któremu nie w smak były tego rodzaju konflikty. Przywołał do siebie bin Hammama i nakazał mu natychmiastowe zakopanie topora wojennego z szefem światowej federacji. Niedługo później Blatter udał się do Kataru na pojednawcze spotkanie. Wystawny bankiet, wymyślne dania, atmosfera gościnności i wzajemnej sympatii. Bin Hammam słucha, Hamad bin Khalifa Al Thani peroruje, Blatter sączy drinka, nachyla się, czeka na przerwę w rozmowie i z wdziękiem rzuca: – Sprowadźmy mundial do Kataru!

Emir jest zachwycony, po wszystkim pyta bin Hammama o zdanie. Ten jest sceptyczny. Organizował mecze, zna się na piłce nożnej, ogląda wszystkie wielkie turnieje. Mały kraj, niesprzyjający klimat, brak infrastruktury. Sądzi, że to prawie niemożliwe, lecz Hamad bin Khalifa Al Thani nie zna takiego słowa. Bin Hammam dostaje więc bojowe zadanie. – Sprowadź mundial do Kataru. Jedź w teren. Ugaduj ludzi. Zostawiaj te swoje koperty. Tylko niech finał będzie piękny.

Katarczyk korzysta z faktu, że niemal jednocześnie wybierani są organizatorzy dwóch mistrzostw świata – tych z 2018 i tych z 2022 roku. To on na zasadzie wymiany załatwia głosy od federacji hiszpańskojęzycznych i portugalskojęzycznych. To on odwiedza Moskwę na chwilę przed tym, jak Katar podpisuje umowę gazową z Rosją. Również on mąci we Francji. Koniec końców – to on przechytrzył Stany Zjednoczone, Australię, Japonię oraz Koreę Południową. Mohammed bin Hammam rozdawał karty. I chyba nie tylko, choć śledztwa wewnętrzne FIFA nigdy nie potwierdziły, że grał bardziej nieczysto niż inni”.

Ostatecznie Blatter wyciął katarskiego machera ze struktur FIFA. Ludzie emira zaprzeczyli, jakoby bin Hammam odegrał znaczącą rolę w procesie ubiegania się o prawa do organizacji mundialu. Odcięli się od zarzutów o łapówkarstwo. Samego bin Hammam zaś odsunięto w cień. Dla dobra kraju.

Hassan Al-Thawadi

Podczas gdy bin Hammam działał zakulisowo, Al-Thawadi odpowiadał za oficjalną stronę katarskiego projektu.

„The Ugly Game”

Wedle oficjalnych szacunków Katar na organizację mistrzostw świata – włączając w to wszystkie projekty infrastrukturalne, nie tylko stadiony – przeznaczył już przeszło 200 miliardów dolarów. Trudno byłoby zatem nie wspomnieć w naszym zestawieniu o Hassanie Al-Thawadim – szefie Komitetu Organizacyjnego turnieju.

Wróg mundialu. Dlaczego Katar więzi Abdullaha Ibhaisa?

Al-Thawadi dał się poznać jako człowiek, który ma w zanadrzu prostą odpowiedź na każde pytanie. Katar jest za mały, by zorganizować mundial? Nic podobnego, to wręcz atut – odpada problem z podróżami po rozległym państwie, co stanowiło na ogól logistyczne wyzwanie i dla drużyn, i dla kibiców. A co z zakwaterowaniem fanów? Drobnostka – jak nie wystarczy miejsca w miastach, to wybuduje się nowe kibicowskie miasteczko na pustyni. Robotnicy pracują w podłych, nieludzkich warunkach i masową tracą zdrowie, a nawet życie? Każda śmierć to tragedia, mistrzostwa świata przyspieszają pozytywne zmiany w kraju, jeśli chodzi o prawa pracowników. Nikt nie akceptuje cierpienia. Brak tolerancji? Ludzie szybko ferują wyroki, choć nie mają pełnej wiedzy. Mistrzostwa świata to doskonała okazja, by zwalczyć stereotypy. Kibice z Europy czy Ameryki Południowej poznają nową kulturę, zetkną się z innym systemem wartości. Nie muszą się ze wszystkim zgadzać.

I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej.

Choć nawet tak błyskotliwy mówca jak Al-Thawadi miewa momenty załamania. Przyznał w filmie dokumentalnym „Tajemnice FIFA”, że zmasowana krytyka zszargała mu nerwy. – Jestem sfrustrowany. Stawiane nam zarzuty są nieprawdzie i fakty to potwierdzają. […] Gdy wygraliśmy, byłem w euforii, ale szybko przerodziła się ona w depresję. Zostaliśmy podle zaatakowani. My, FIFA. To były bezprecedensowe, niemal rasistowskie ataki wymierzone w nasz kraj.

Tamim ibn Hamad Al Sani

Niezależnie od regionalnych zawirowań, Katar jest i pozostanie jednym z najbardziej pokojowych państw na świecie.

Tamim ibn Hamad Al Sani

Nie byłoby rzecz jasna mowy o mundialu w Katarze, gdyby nie marzenia tamtejszej rodziny królewskiej. Wielkie dzieło zapoczątkował Hamad ibn Chalifa Al Sani – emir Kataru w latach 1995-2013. To za jego rządów powołano do życia niezwykle wpływową Al-Dżazirę. To on zadecydował o powstaniu funduszu Qatar Investment Authority i zainspirował gigantyczne zakupy w Wielkiej Brytanii, Francji, Holandii czy Niemczech. To on rozwinął produkcję ciekłego gazu ziemnego do takiego poziomu, że Katar zaczął figurować na pierwszym miejscu w rankingach najbogatszych państw świata pod względem parytetu siły nabywczej per capita. Również za jego sprawą Ad-Dauha stała się istotnym punktem na dyplomatycznej, sportowej i kulturalnej mapie świata. Pierwszy z brzegu przykład – pamiętacie brytyjsko-polski film „Twój Vincent”, nominowany do Złotych Globów i Oscara w 2018 roku? A wiedzieliście, że powstał on we współpracy z Doha Film Institute?

Takich nie do końca spodziewanych katarskich elementów jest w naszej rzeczywistości całkiem sporo. Emir Hamad ibn Chalifa Al Sani robił wszystko, by Katar – kraj otoczony przez potężnych i drapieżnych sąsiadów – jak najmocniej zaznaczył swą odrębność i swoje ambicje.

Piłkarskie mistrzostwa świata to swoista kropka nad i.

Hamad ibn Chalifa Al Sani doczekał się aż 24 potomków, a w 2003 roku wyznaczył formalnie następcę tronu – dekadę później został nim Tamim ibn Hamad Al Sani, który przejął tytuł emira po abdykacji ojca. Szejk Tamim niemal od początku XXI wieku pozostawał głęboko zaangażowany w realizowanie sportowych projektów Kataru. Długo by wymieniać wszystkie jego aktywności – założenie Qatar Sports Investments, organizacja XV Igrzysk Azjatyckich, 12. mistrzostw świata w pływaniu na krótkim basenie, a także mistrzostw świata w piłce ręcznej mężczyzn w 2015 roku. Katarczycy walczyli też o XXXII Letnie Igrzyska Olimpijskie. Na tym polu akurat polegli, lecz piłkarski mundial udało im się zgarnąć. Tamim ibn Hamad Al Sani wykonał w tym celu ogrom zakulisowej pracy.

***

Tak się prezentuje jedenastka w całości. Coś byście zmienili?

CZYTAJ WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA W KATARZE:

fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

EURO 2024

Bereszyński: Nie chcę tylko jechać na mistrzostwa. Chcę na nich grać

Bartosz Lodko
0
Bereszyński: Nie chcę tylko jechać na mistrzostwa. Chcę na nich grać
Piłka nożna

Niepokonani. Dlaczego nikt nie wierzy, że najlepszy klub świata gra w Turkmenistanie?

Szymon Janczyk
0
Niepokonani. Dlaczego nikt nie wierzy, że najlepszy klub świata gra w Turkmenistanie?
1 liga

Czy TVP dalej będzie transmitowało Ekstraklasę? „Jest za wcześnie, aby mówić o szczegółach”

Bartosz Lodko
2
Czy TVP dalej będzie transmitowało Ekstraklasę? „Jest za wcześnie, aby mówić o szczegółach”

Komentarze

71 komentarzy

Loading...