Reklama

Marny koniec paskudnego roku Wisły Kraków

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

13 listopada 2022, 15:27 • 4 min czytania 30 komentarzy

Radosław Sobolewski trochę widział i przeżył, a nie ma wątpliwości, że to najmroczniejszy i najpaskudniejszy rok we współczesnej historii Wisły Kraków. Było coś przykrego w oglądaniu jednego z najbardziej zasłużonych i utytułowanych polskich klubów w remisowej potyczce z Sandecją Nowy Sącz na zakończenie tych upiornych miesięcy. Tym bardziej że Biała Gwiazda wcale nie zdominowała najsłabszej drużyny jesieni w I lidze. 

Marny koniec paskudnego roku Wisły Kraków

Zwolnienie Adriana Guli, czyli „trenera na lata”. Pożegnanie Tomasza Pasiecznego, czyli dyrektora sportowego z „długoterminową wizją”. Zatrudnienie Jerzego Brzęczka, czyli byłego selekcjonera z misją ratowania ligi i godności. Upokarzająca runda wiosenna na ekstraklasowych boiskach. Spadek z elity. „Zajebałem” rzucone przez Jakuba Błaszczykowskiego. Perspektywa marsjańska i obietnica wielkiej poprawy. Obiecujący początek w I lidze. Wpisanie się w szarzyznę i przeciętność I ligi. Totalna marność w I lidze. Poszerzenie kompetencji Brzęczka. Wyrzucenie Brzęczka. Zatrudnienie Sobolewskiego. Odpadnięcie z Pucharu Polski z drugoligowym Motorem Lublin. Zimowanie w dolnej połowie tabeli. Oto żałosny roczny bilans Wisły Kraków.

Nie umiesz wygrywać, więc nie wygrywasz

Odkąd trenerem Wisły Kraków został Radosław Sobolewski, ta drużyna cierpi na permanentną przypadłość roztrwaniania prowadzenia i gubienia punktów, gdy wcale nie powinno się to zdarzyć. ŁKS? Od 2:0 do 2:2. Puszcza w Pucharze Polski? Od 1:0 do 1:1, od 2:1 do 2:2. Podbeskidzie? Od 2:1 do 2:2 i od 3:2 do 3:3. No i teraz kolejny diamencik do kolekcji – Sandecja Nowy Sącz, czyli czerwona latarnia ligi – od 1:0 do 1:1.

I nie jest tak, że drużyna Stanislava Vargi to ostatnie patałachy, bo ostatnie miesiące to nie tylko lepsze wyniki w lidze, ale też równorzędna walka z Wartą i Śląskiem w kolejnych rundach Pucharu Polski, tylko… co z tego? Co z tego, skoro Wisła Kraków miała walczyć o odbicie się od dna i triumfalny powrót do Ekstraklasy, a nie zastanawiać się, jak interpretować i klasyfikować remis z ostatnią drużyną z I ligi. Tym bardziej, że Wisła Kraków wcale nie była stroną dominującą.

W pierwszej połowie wyglądała lepiej, bo porzuciła ślamazarność i kombinowanie z wpadki z Motorem na rzecz bardziej bezpośredniej gry. I tym samym nierzadko kotłowało się pod bramką Matusa Putnocky’ego. Łasicki najlepiej odnalazł się po zamieszaniu w polu karnym Sandecji i było 1:0. Doskonałej okazji do podwyższenia wyniku nie wykorzystał Moltenis. Przepychał się Wachowiak. Aktywny był Fernandez, który w piłkę nożną niewątpliwie grać potrafi, ale wylądował, gdzie wylądował, i sam chyba coraz częściej zadaje sobie pytanie „za jakie grzechy?”, gdy raz po raz dostaje po nogach i do wykonania rzutu wolnego podchodzi wymazany błockiem.

Reklama

Jest źle

Problem w tym, że w drugiej połowie do głosu doszła Sandecja. Kij z tym, że w jednej z akcji któryś z jej piłkarzy wykonał rzut rożny w taki sposób, że futbolówka zawędrowała pod nogi Putnocky’ego. Zdarza się, bywa, to jest I liga, a nie Premier League. Ale dogodnych okazji do ugryzienia Wisły Kraków absolutnie nie brakowało. Porządnie napracować musiał się Kamil Broda.

  • Walski ładował z dystansu,
  • Mas przegrał sam na sam,
  • Piter-Bucko zgłupiał przy główce z pięciu metrów,
  • Chmiel oddał dwa-trzy groźne strzały.

Aż w końcu rzut wolny, mocna centra w pole karne, Ivan Jelić Balta przychodzi z pomocą, samobój, remis i tak już do końca. Tym samym Sandecja nie wygrzebała się z ostatniej pozycji w tabeli, a Wisła Kraków – szkoda gadać, naprawdę, rok do zapomnienia i wymazania z historii.

Co na pocieszenie? Filozofowie już jakiś czas temu wysnuli, że jedyne sensowne i ugruntowane na jakiejś podstawie przeświadczenie, będące udziałem człowieka myślącego i refleksyjnego, to przeświadczenie, że jest źle. I od tak postawionej sprawy można zacząć odkręcanie tego wielopoziomowego rozpiździelu. W końcu tradycja pokrzepia duszę, a nadzieja umiera ostatnia, prawda?

Sandecja Nowy Sącz 1:1 Wisła Kraków

Jelić Balta 86′ sam. – Łasicki 17′

Czytaj więcej o Wiśle Kraków:

Reklama

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
0
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakuje centymetrów, ale nie brak pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
2
Usykowi może brakuje centymetrów, ale nie brak pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]
Hiszpania

Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Aleksander Rachwał
3
Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Betclic 1 liga

Komentarze

30 komentarzy

Loading...