Selekcjoner nie zabrał na mundial 26 najlepszych polskich piłkarzy. Ani najczęściej grających. Ani takich, którzy najbardziej pasowaliby do gry Robertowi Lewandowskiemu. Ale zabrał takich, których można się było spodziewać, znając charakterystykę Michniewicza jako trenera. Najwyraźniej uznał, że jeśli ma przegrać, to chociaż po swojemu.
Najgorsze, gdy trener próbuje być kimś, kim nie jest. Udawać Cruyffistę, gdy fascynuje go catenaccio. Grać otwartego, choć jest zamknięty. Próbować wcisnąć się w ramy pragmatyka, gdy marzy o pięknej grze. Pewna uniwersalność jest wskazana, czasem wręcz niezbędna, ale co do zasady trzeba w tym zawodzie próbować robić to, po co zostało się zatrudnionym. Skoro w PZPN-ie zdecydowali, że chcą Czesława Michniewicza, wiedzieli, na co się piszą. I teraz trzeba od niego oczekiwać, by zbudował najlepszą reprezentację według swojego spojrzenia na futbol. I to klucz, który da się dostrzec w mundialowych powołaniach. Nie jest to kadra, z której zadowoleni będą Robert Lewandowski czy Piotr Zieliński. Już po samych wyborach widać, jaki jest pomysł Michniewicza na fazę grupową mistrzostw świata. Na pewno nie jest to pomysł, który ma jak najbardziej wyeksponować atuty największych gwiazd. To skład na niwelowanie braków. Ukrywanie słabych punktów. Wkładanie kija w szprychy.
To nie jest skład najlepszych polskich piłkarzy, w rozumieniu technicznego aspektu obchodzenia się z piłką. Kacper Kozłowski potrafi lepiej podać między liniami niż Damian Szymański. Mateusz Klich prędzej niż Szymon Żurkowski wejdzie do gry kombinacyjnej. Jest większa szansa, że Paweł Dawidowicz elegancko wyjdzie spod pressingu przeciwnika, niż że zrobi to Artur Jędrzejczyk. Dawid Kownacki też potrafi z piłką zrobić więcej niż Krzysztof Piątek. Technika użytkowa ewidentnie nie była najważniejszym kryterium w trakcie powołań. Gdyby była, przynajmniej na kilku pozycjach zestaw wyglądałby inaczej.
MINUTY NA DRUGIM PLANIE
To nie jest też skład piłkarzy najczęściej grających. Użytkownik AbsurDB, zajmujący się piłkarskimi statystykami, prezentował ostatnio na Twitterze ciekawy ranking uwzględniający siłę klubów oraz liczbę rozegranych w nim minut przez reprezentantów Polski. Patrząc według tego klucza, Kamil Grabara powinien jechać kosztem Bartłomieja Drągowskiego (bo Kopenhaga jest silniejsza od Spezii), Paweł Bochniewicz i Paweł Dawidowicz powinni być w kadrze zamiast Kamila Glika i Artura Jędrzejczyka, Patryk Kun zamiast Bartosza Bereszyńskiego, Karol Linetty zamiast Damiana Szymańskiego, Mateusz Klich zamiast Szymona Żurkowskiego, a Jakub Piotrowski zamiast Krystiana Bielika. Dawid Kownacki powinien pojechać kosztem Krzysztofa Piątka a Adam Buksa kosztem Karola Świderskiego (siła klubu). Skoro aż na 10 z 26 pozycji pojechał ktoś, kto grał mniej od konkurenta w silnym klubie albo więcej od konkurenta w słabym klubie, nie ma sensu przerzucanie się minutami Żurkowskiego czy Klicha: to też nie było decydujące kryterium.
FIZYKA BIJE TECHNIKĘ
Co więc nim było? Wydaje się, że praktycznie na każdej stykowej pozycji, na której do wyboru było dwóch kandydatów i jednego trzeba było skreślić, Michniewicz zawsze decydował się na tego, upraszczając, bardziej „fizycznego” niż „technicznego”. Osobiście uważam za największą niespodziankę wyjazd Piątka kosztem Kownackiego, zwłaszcza biorąc pod uwagę sentyment, jaki niewątpliwie ma selekcjoner do tego drugiego z czasów młodzieżówki. Być może wskazówkę, dlaczego było inaczej, dał sam Michniewicz, opowiadając z przejęciem, jak to Piątek na marcowym zgrupowaniu grał z urwaną nogą, co trochę kontrastowało z Kownackim rezygnującym we wrześniu z przyjazdu na mecze Ligi Narodów. Trener najprawdopodobniej szukał takich, którzy w decydującym momencie są gotowi iść z nim za granicę bólu. W tym kontekście mniej dziwi też pominięcie Linettego, regularnie grającego w Serie A na deficytowej u nas pozycji, ale jednocześnie od lat uznawanego przez kolejnych polskich selekcjonerów za raczej miękkiego i delikatnego. Po prostu Karolka.
LUKSUSOWA TERMALICA
Najwięcej kontrowersji wzbudza oczywiście wzięcie na turniej Jędrzejczyka, który nawet w skali Ekstraklasy coraz częściej wyróżnia się już tylko ostrą grą, zdecydowanie zbyt często za granicą faulu. Ale też chyba nikt bardziej nie uosabia typowego futbolu Michniewicza – twardej walki z lepszym technicznie rywalem, skupienia na defensywie, umiejętności dostosowania się do różnych zadań w zależności od tego, z kim przyjdzie się mierzyć. Da się oczywiście zrozumieć tych, którzy mówią, że to prymitywne, że niedzisiejsze, że nawet polski futbol stać na to, by nie wziąć na mundial Jędrzejczyka, tylko kogoś, kto bardziej pasuje do dzisiejszych standardów. Paulo Sousa, nawet by pewnie nie wiedział, kim jest Jędrzejczyk. Ale kadry nie wybiera już Sousa, a to oznacza, że nie układa się jej też już pod jego futbol. To ma być futbol Michniewicza. Termalica wersja deluxe.
KADRA ZADANIOWCÓW
Wybory selekcjonera trzeba też rozpatrywać nie pod kątem poszczególnych pozycji, ale i ról na boisku. 26-osobowa drużyna powinna mieć pewien możliwie szeroki pakiet atutów wykorzystywanych w miarę specyficznej potrzeby. Piątek obsadzi mniej pozycji w ofensywie niż Kownacki, ale jednocześnie jest lepszym od niego egzekutorem. I goniąc wynik na pięć minut przed końcem, sensowniej wpuścić w pole karne rywala kogoś, kto z łatwością dochodzi do sytuacji i raczej potrafi je wykorzystywać. Żurkowski mało gra w klubie, ale jednocześnie jest jedynym naszym środkowym pomocnikiem typu biegającego, zdobywającego przestrzeń raczej prowadzeniem niż posiadaniem. Jędrzejczyk gra mniej elegancko niż Bochniewicz i wyprowadza gorzej niż Dawidowicz, ale broniąc wyniku na pięć minut przed końcem, można go wpuścić na pięć różnych pozycji w defensywie i mieć przynajmniej pewność, że rywalowi, który na niego zagra, nie będzie wygodnie. A Grosicki nie jest już skrzydłowym w skali międzynarodowej, ale na kwadrans przed końcem, przy prowadzeniu 1:0, warto mieć kogoś, kto tak jak on ruszy z kontratakiem albo wejdzie w pojedynek, który pozornie nie ma sensu, ale czasem jednak się udaje. Jest w tej kadrze kilku piłkarzy, których można interpretować jako takich właśnie zadaniowców. Piłkarzy, którzy mogą być przydatni w jednym konkretnym przypadku raz na turniej. Ale jeśli akurat te okoliczności zaistnieją, lepiej ich wtedy mieć za sobą na ławce niż wypoczywających na urlopie.
UNIWERSALNA GRUPA
Do tego kadra jest zbudowana w taki sposób, by mieć więcej niż dwóch piłkarzy na każdą pozycję, nawet bez brania dodatkowych ludzi. Michniewicz podczas prezentacji drużyny wytłumaczył, jak rozpatruje konkretnych piłkarzy. Widać więc wyraźnie, ile na każdej z nich ma rezerwowych opcji (bez przesadnego wymyślania piłkarzom nowych pozycji, uwzględniając jedynie takie, na których kiedyś już grali):
Prawe wahadło: nominalni – Cash i Gumny, w odwodzie: Bereszyński, Zalewski, Frankowski, Skóraś, Kamiński, Jędrzejczyk – 8 nazwisk na jedno miejsce.
Trzyosobowy środek obrony: nominalni – Bednarek, Glik, Kiwior, Jędrzejczyk, Wieteska, w odwodzie: Bielik, Krychowiak, Bereszyński, Gumny – 9 nazwisk na 5 miejsc.
Lewe wahadło: nominalni – Zalewski i Bereszyński, w odwodzie: Frankowski, Kamiński, Skóraś, Jędrzejczyk, Gumny, Cash – 8 nazwisk na jedno miejsce.
Środkowi pomocnicy: nominalni – Krychowiak, Bielik, Żurkowski, D. Szymański, w odwodzie: Zieliński, Kiwior. 6 nazwisk na 2 miejsca.
Ofensywni pomocnicy: nominalni — Zieliński, S. Szymański, w odwodzie: Kamiński, Frankowski, Skóraś, Grosicki, Świderski, Zalewski. 8 nazwisk na 2 miejsca.
Napastnicy: nominalni – Lewandowski, Milik, Świderski, Piątek. 4 nazwiska na jedno miejsce.
Nawet z tej prymitywnej rozpiski widać wyraźnie, że poza bramką oraz środkiem ataku, selekcjoner na każdej pozycji ma więcej opcji niż tylko dwie podstawowe. Tak uniwersalnie zbudowana kadra powinna być zabezpieczona przed różnego rodzaju kataklizmami zdrowotno-kartkowymi. I raczej nie dojdzie w niej do sytuacji, w której ktoś w ważnym meczu na mundialu będzie musiał pierwszy raz w życiu zagrać na jakiejś pozycji, bo nikogo innego już do gry nie było. A to zawsze atut przy budowaniu kadr na turnieje.
WEWNĘTRZNA SPÓJNOŚĆ
Kadry turniejowe buduje się oczywiście na papierze, który przyjmie wszystko. Nie ma gwarancji, że wybory dokonane przez Michniewicza okażą się trafne. Niewykluczone, że prowadzą prostą drogą do klęski, a podczas mistrzostw będziemy narzekać, że polska szkoła pragmatyzmu znów zatriumfowała i że wciąż jedyne, co mamy do zaoferowania, to przeszkadzanie innym w grze. To wszystko możliwe, a nawet prawdopodobne. Ale skoro powierzyliśmy kadrę Michniewiczowi, trzeba od niego oczekiwać wyborów zgodnych przede wszystkim z Michniewiczem.
Lepiej, żeby selekcjoner wziął na turniej archaicznego Jędrzejczyka, z którego będzie umiał korzystać, niż nowoczesnego Kozłowskiego, do którego nie będzie miał przekonania. W tym sensie jestem zadowolony z powołań: ta kadra jest wewnętrznie spójna. A przede wszystkim spójna z tym, co od lat wiadomo o Michniewiczu jako trenerze. Do Kataru pojedziemy się bić, biegać za piłką, przesuwać i robić wślizgi. A selekcjoner wybrał 26 graczy, którzy najlepiej jego zdaniem do tego się nadają. Michniewicz nie dostał pracy w reprezentacji za umiejętność zbudowania zapierającej dech w piersiach ofensywnej machiny, lecz za umiejętność budowania zespołów, które stają silniejszym ością w gardle. Trudno więc nagle oczekiwać, że w najważniejszym zawodowym momencie porzuci taktykę, która doprowadziła go do tego miejsca.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Pięć największych zaskoczeń wśród powołań Michniewicza na MŚ
- Oficjalna lista Polaków powołanych na mundial w Katarze
- Najwięksi przegrani selekcjonerskich wyborów Czesława Michniewicza
Fot. FotoPyk