Czesław Michniewicz ogłosił ostateczną kadrę na mundial w Katarze i generalnie większych zaskoczeń nie ma. Spośród nazwisk, które miesiąc temu umieściliśmy w gronie pewniaków przy zabawie w typowanie, wypadł jedynie Kamil Grabara w roli czwartego bramkarza. U piłkarzy umieszczonych w kategorii „blisko, blisko” nie mamy tylko kontuzjowanego Jacka Góralskiego. Kilka decyzji selekcjonera jednak nie było oczywistych i na nich się teraz skupimy.
Od dobrych paru dni było wiadomo, że na niektórych pozycjach trwa walka o powołanie. Paweł Dawidowicz czy Artur Jędrzejczyk? Szymon Żurkowski czy Mateusz Klich? Krzysztof Piątek czy Dawid Kownacki? Tego typu dylematów nie brakowało.
Damian Szymański
To niespodzianka zdecydowanie największa i tak naprawdę jedyne duże zaskoczenie. Pomocnik AEK-u Ateny, któremu już do końca życia pamiętana będzie bramka na 1:1 z Anglią za kadencji Paulo Sousy, dotychczas nie miał zbyt wysokich notowań u Michniewicza. Otrzymał powołanie w czerwcu, ale zagrał raptem 45 minut z Belgią i to akurat w drugiej połowie, gdy rywale nas zmiażdżyli.
We wrześniu miał wolne, a selekcjoner na jego temat mówił tak: – Myśleliśmy o Damianie Szymańskim. On był na poprzednim zgrupowaniu, grał i trochę za wolno podejmował decyzje, dlatego teraz z niego zrezygnowaliśmy.
Te słowa nie wróżyły mu powodzenia i zapewne nawet on sam długo nie robił sobie większych nadziei. Ostatnie tygodnie były jednak przełomowe. Urodzony w Kraśniku 27-latek niezmiennie miał pewne miejsce w składzie AEK-u, który zajmuje drugie miejsce w tabeli i wyprzedza Olympiakos (prowadzi Panathinaikos). W tym sezonie wszystkie mecze ligowe zaczynał od początku. Dopiero wczoraj zabrakło go w kadrze na OFI Kreta – jak piszą greckie media chodziło o wirusa, przez którego w dniach poprzedzających nie trenował. Nic poważnego.
Damian Szymański: Zasługiwałem na to, by po golu z Anglią zagrać w kadrze od początku [WYWIAD]
Michniewicz niedawno gościł w Atenach i na żywo oglądał poczynania Szymańskiego z PAOK-iem Saloniki. Drużyna Polaka wygrała 2:0, a on sam zebrał dobre recenzje. Mocno wtedy zapunktował.
Przy ogłaszaniu powołań selekcjoner tłumaczył, że Szymański może być alternatywą w razie absencji Krychowiaka lub Bielika, czego nie zapewnialiby chociażby Karbownik, Klich czy Linetty i to był kluczowy czynnik. – Zrodziła mi się taka myśl, żeby poświęcić jednego bramkarza właśnie na rzecz dodatkowego środkowego pomocnika – dodał.
Jednocześnie jasno zasugerował, że raczej mówimy o zmienniku. To samo zresztą dotyczy wszystkich pozostałych z tej listy.
Artur Jędrzejczyk
Doniesienia o planach Michniewicza dotyczących powołania na mundial piłkarza Legii od początku wzbudzały mnóstwo dyskusji. Wielu długo nie wierzyło, że faktycznie mogłoby do niego dojść. Nie czarujmy się: patrząc wyłącznie na Ekstraklasę, Jędrzejczyk nie miałby dziś wielu argumentów. Spisuje się przeciętnie, zbiera dużo żółtych kartek, a na dodatek w ostatnich dniach walczył ze zdrowiem.
Selekcjoner jednak ceni sobie jego doświadczenie (występy na Euro 2016 i MŚ 2018) oraz dużą uniwersalność, co zawsze jest dodatkowym atutem w kontekście turniejów. „Jędza” w razie potrzeby jest w stanie obstawić każdą pozycję w defensywie.
Pozostaje mieć nadzieję, że takiej potrzeby raczej nie będzie i obrońca „Wojskowych” ograniczy się do wspierania kolegów w szatni.
Szymon Żurkowski
Biorąc pod uwagę aktualną sytuację w klubie, to powołanie najbardziej na kredyt z całej dwudziestki szóstki. Żurkowski w tym sezonie spędził na boisku zaledwie 78 minut, zaliczając po dwa wejścia w Serie A i Lidze Konferencji. We włoskiej ekstraklasie w jedenastu kolejnych spotkaniach nie podnosił się z ławki rezerwowych.
W mediach pojawiła się nawet informacja, że włoski współpracownik Michniewicza, Alessio De Petrillo spróbuje wywrzeć „miękką presję” we Fiorentinie w sprawie tego piłkarza. Trochę to podkręcono, bo ostatecznie chodziło po prostu o to, żeby się dowiedzieć, jakie są jego perspektywy na kolejne tygodnie. Postęp był taki, że wszedł na całą drugą połowę z RFS Ryga w grupie LK, gdy do przerwy było pozamiatane przy prowadzeniu 3:0.
Na temat sytuacji Żurkowskiego dopiero co w „Super Expressie” wypowiadał się trener Vincenzo Italiano. – Niestety, zaraz po powrocie do Fiorentiny z wypożyczenia do Empoli, gdzie prezentował się naprawdę dobrze, doznał kontuzji. W efekcie nie mogliśmy z niego skorzystać przez kilka tygodni. W międzyczasie ukształtowała się wyjściowa jedenastka. Trzeba pamiętać, że mam w zespole innych, równie dobrych zawodników, którzy ciężką pracą zasłużyli na występy, dlatego nie miałem podstaw do dokonywania zmian – tłumaczył Włoch i trudno mu odmówić argumentów.
Żurkowskiemu pozostawało więc liczyć na to, że zaufanie Michniewicza nie osłabnie i swoją dotychczasową postawą zapracował na bilet do Kataru. U Michniewicza wystąpił w sześciu z ośmiu meczów, z czego raz wykluczyła go kontuzja. We wrześniu z Walią wypadł lepiej niż Linetty czy Klich z Holandią. Jak widać: to wystarczyło.
Robert Gumny
Gdyby Michniewicz musiał dokonać selekcji na przełomie sierpnia i września, obrońca Augsburga nie miałby żadnych szans na powołanie. W Bundeslidze grał niewiele, a jeśli już, to nie zachwycał jako pół-prawy stoper w ustawieniu z trójką z tyłu. Na szczęście dla niego nastąpił przełom.
– Na początku zupełnie nie pasowałem trenerowi do systemu. Jak mnie już wystawiał to jako półprawego środkowego obrońcę. To nie jest moja pozycja. Wcześniej tam nie grałem, ale było widać, że średnio odnajdujemy się w tym ustawieniu. Na Werder zdecydował się na powrót do systemu z czwórką defensorów i poszło. Tydzień później wygraliśmy z Bayernem i stało się jasne, że to optymalny system dla nas. Dla mnie to też najlepsza opcja, bo mogę grać jako prawy obrońca. Czuję się tam najlepiej. Jak będę dostawał tam regularnie szansę, mogę dać klubowi dużo dobrego – tłumaczył niedawno u nas w rozmowie z Szymonem Piórkiem.
Gumny: – Nie myślę o kozakach, z którymi gram, bo narobiłbym w majtki [WYWIAD]
Od tej pory Gumnego brakowało w składzie wyłącznie z powodu problemów zdrowotnych. Stracił przez nie mecze z RB Lipsk i VfB Stuttgart, ale z Eintrachtem Frankfurt wszedł na pół godziny, a z Unionem Berlin zagrał już od początku. Zapewne to samo będzie miało miejsce w sobotę z VfL Bochum.
Wszystko się tu zgrało, bo Michniewicz nie ukrywa, że bierze go pod uwagę jako prawego obrońcę/wahadłowego. Czytaj: zmiennika dla Matty’ego Casha.
Kamil Grosicki
Niby we wspomnianym typowaniu znalazł się u nas w grupie „blisko, blisko”, ale jego powołanie stawało się coraz mniej oczywiste. Grosicki suchych liczb w Ekstraklasie wstydzić się nie musi (6 goli, 2 asysty, 2 asysty drugiego stopnia), lecz z jakością gry już tak kolorowo nie jest. „Grosik” słabo wypadał w szlagierowych starciach z Rakowem i Lechem, a w wielu innych meczach można było mieć zastrzeżenia do jego decyzyjności w kluczowej fazie akcji.
Podobnie jednak jak w przypadku Jędrzejczyka, u tak doświadczonego zawodnika liczy się nie tylko forma z paru minionych tygodni. Jego olbrzymie doświadczenie bez wątpienia zostało wypisane na liście plusów.
Jakby nie było, Grosicki ma pewne miejsce w składzie Pogoni i brak rytmu meczowego go nie dotyczy. No i wiadomo, że prawdopodobnie jego rolą będzie ożywienie zespołu w końcówce, a od pierwszych minut na skrzydłach będą biegali młodsi. Skoro tak, nie kruszymy kopii o to powołanie, choć musimy się oglądać mocno wstecz, żeby przypomnieć sobie, kiedy faktycznie piłkarz ten po raz ostatni dał pozytywny impuls biało-czerwonym.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Oficjalna lista Polaków powołanych na mundial w Katarze
- Najwięksi przegrani selekcjonerskich wyborów Czesława Michniewicza
Fot. FotoPyK/Newspix