Reklama

Miedź przerwała 71-dniowy post i wreszcie wygrywa w Ekstraklasie

Mateusz Janiak

Autor:Mateusz Janiak

06 listopada 2022, 15:35 • 4 min czytania 24 komentarzy

W przypadku Grzegorza Mokrego sprawdziło się powiedzenie, że do trzech razy sztuka, bo właśnie w trzecim meczu na stanowisku trenera Miedzi poprowadził ligowego beniaminka do pierwszego zwycięstwa. Bohaterem ekipy z Legnicy został Chuca, który strzelił pięknego gola z dystansu.

Miedź przerwała 71-dniowy post i wreszcie wygrywa w Ekstraklasie

Z Miedzią dzięki wygranej jest jak z Jurkiem Kilerem, gdyby zdecydował się na współpracę z policją i zaczął gadać – niewiele, ale lepiej. W Legnicy dalej trudno wypatrywać na horyzoncie granicy gwarantującej utrzymanie, tyle że przynajmniej bliżej do tego niż jeszcze dzisiaj rano. Dziewięć punktów niezmiennie nie daje powodów do dumy, jednak do jakiejkolwiek nadziei na pozostanie w Ekstraklasie już tak.

Miedź Legnica – Śląsk Wrocław 1:0

W tym sezonie nazwa Dolny Śląsk nabiera nowego znaczenia, bo poza regionem jednocześnie określa miejsce w ligowej tabeli – jej dolnych rejonach. Śląsk Wrocław, Zagłębie Lubin i Miedź Legnica zgodnie umościły sobie gniazdka w drugiej połowie klasyfikacji, odpowiednio na pozycjach 12., 14. i 18. Teoretycznie prymusami w tym gronie powinni być reprezentanci stolicy województwa, ale często między teorią a praktyką zieje przepaść i dzisiaj właśnie tak było.

Dobrze, może nie przepaść, ale spora dziura. Goście przyjechali do najgorszej defensywy rozgrywek (27 straconych bramek), która w poprzednich 14 próbach nawet raz nie zdołała zachować czystego konta, i sprawiali wrażenie, jakby liczyli, że piłka miała sama wpadnie do bramki, bez ich pomocy. Nie ma dymu bez ognia. Nie ma róży bez kolców. I nie ma goli bez strzałów, a tych ludzie przywiezieni przez Ivana Djurdjevicia zwyczajnie nie oddawali przez większość rywalizacji. Do przerwy w ogóle, a po przerwie – celnych.

Reklama

Dopiero kwadrans przed końcem wreszcie znalazł się ktoś, komu udało się dokładnie kopnąć – Daniel Gretarsson. Stoper Śląska w zamieszaniu po rzucie rożnym znalazł się świetnie, ale jeszcze lepiej zrobił to Nemanja Mijusković, który wybił uderzenie Islandczyka z linii. To było wszystko. Jeden celny strzał przez półtorej godziny gry. Gdyby golkiper Miedzi Mateusz Abramowicz był postacią z kreskówki, rozłożyłby sobie leżak, wypił kawkę, zagryzł ciastkiem, zatelefonował do znajomych i na koniec dopiero poderwał się, by zejść ze swojej zmiany.

Słowem – Śląsk w ofensywie zaprezentował się dramatycznie, a dramaty wolelibyśmy oglądać w teatrze.

Chuca bohaterem

W komedii „Kacza Zupa” z 1933 roku z udziałem legendarnych braci Marx jest scena doskonała w swym absurdzie. Skrócona wersja – oskarżony o kradzież planów wojennych Chicolini staje przed sądem, a w trakcie przesłuchania daje się poznać jako skończony idiota. Inny z bohaterów – Rufus Firefly – wygłasza mowę obronną: – Panowie, siedzący tu Chicolini może mówi jak idiota i wygląda jak idiota, ale nie dajcie się oszukać. On naprawdę jest idiotą.

Te mowę w zmienionej wersji można podpiąć pod gospodarzy – w ostatnich miesiącach Miedź grała jak słaba drużyna i osiągała wyniki jak słaba drużyna, ale nie pozwólcie się oszukać. Ona naprawdę była słabą drużyną, czego nie dało się nie zauważyć w niedzielę. Tak, to Miedź odniosła zwycięstwo, pierwsze w Ekstraklasie od 71 dni. Jasne, zachowała czyste konto, premierowo w sezonie. Ale jednocześnie wcale nie zaprezentowała się dużo lepiej od pokonanych.

Była słabą drużyną, czyli czas przeszły, bo być może właśnie dzisiaj wykonała kroczek ku lepszemu jutru. Nie przesądzamy tego, zostawiamy puste pole do wypełnienia. Dlaczego? Ano wreszcie zawodnicy z Legnicy przypomnieli sobie, jak bronić i trzeba im oddać, że generalnie robili to sprawnie, heroicznie i skutecznie. To pozytywny znak. Ale z drugiej strony w ofensywie mieli tylko trochę więcej do zaproponowania niż przyjezdni.

34% posiadania piłki – malutko, jednak przecież to nie musi być żaden wyznacznik. Można dobrze grać i krótko trzymać gałę przy nodze. Ale już 64% celności podań to powód do wstydu. Tak nie można, panowie. I to stanowi dobre podsumowanie występu ekipy Mokrego. Dobre, a nie najlepsze, bo jednak błysk geniuszu przydarzył się Chuce. Hiszpan dostał podanie od Juricha Caroliny, źle przyjął, futbolówka poleciała w powietrze, co okazało się zbawienne. Pomocnik huknął i zaskoczył wszystkich, w tym Rafała Leszczyńskiego, który nawet nie drgnął. Bach! 1:0, w sumie z niczego.

Reklama

Potem Miedź okopywała się coraz bardziej i coraz mocniej skupiała na obronie, czemu tak naprawdę nie ma sensu się dziwić. Potrzebowała zwycięstwa i nie mogła martwić się stylem. Potrzebowała uwierzyć, że była słaba, a niekoniecznie ciągle jest. Zobaczymy, czy faktycznie uwierzyła.

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

foto. Newspix

Rocznik 1990. Stargardzianin mieszkający w Warszawie. W latach 2014-22 w Przeglądzie Sportowym. Przede wszystkim Ekstraklasa i Serie A. Lubi kawę, włoskie jedzenie i Gwiezdne Wojny.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

24 komentarzy

Loading...