Raków Częstochowa zmiażdżył wczoraj Wisłę Płock aż 7:1. Tak spektakularne triumfy w Ekstraklasie to naturalnie wielka rzadkość, zwłaszcza gdy mierzą się ze sobą dwie ekipy należące do ligowej czołówki. Co oczywiście nie oznacza, że nie mieliśmy już w XXI wieku wielu równie, czy nawet bardziej okazałych zwycięstw w polskiej lidze.
Powspominajmy zatem, skoro nadarzyła się ku temu okazja.
Pogoń upokorzona w Zabrzu
- (9 kwietnia 2003 roku) Górnik Zabrze 9:0 Pogoń Szczecin
Najwyższe zwycięstwo ligowe w XXI wieku należy do Górnika Zabrze. Wiosną 2003 roku ekipa z Górnego Śląska aż 9:0 zmiażdżyła Pogoń Szczecin, która z hukiem spadła wówczas z najwyższej klasy rozgrywkowej. Burzliwy okres rządów Sabriego Bekdasa dobiegł w Szczecinie końca i “Portowcy” kompletnie się rozsypali. Dość powiedzieć, że w całym sezonie 2002/03 udało im się zdobyć zaledwie dziewięć punktów w 30 spotkaniach. Kompromitacja. Upadek.
Górnik brutalnie wykorzystał słabość swych rywali. Już na przerwę gospodarze schodzili z czterobramkową zaliczką, a w drugiej połowie podkręcili tempo jeszcze bardziej. Tak naprawdę Pogoń miała szczęście, że nie przyjęła od Górnika dwucyfrówki. Piłka po strzałach zabrzan aż trzy razy trafiła w słupek, a raz w poprzeczkę.
Szkoleniowiec Górnika, Waldemar Fornalik, po końcowym gwizdku sprawiał wrażenie zmieszanego rozmiarami triumfu. – Pewna obawa jednak była. Kiedyś Pogoń zdobędzie w końcu jakiś punkt. Mam mieszane uczucia. Tak wysoko też trzeba umieć wygrać. Zespół złożony z piłkarzy niższych lig jest skazany na porażkę. Graliśmy bardzo skutecznie, chłopcy chcieli strzelać kolejne bramki, a za to zawsze trzeba chwalić – przyznał. W podobnym tonie na łamach “Sportu” wypowiedział się Adam Kompała, autor hat-tricka. – W takim meczu nigdy nie grałem. To w ogóle mój pierwszy hat-trick w karierze, choć tak naprawdę najbardziej cieszą mnie asysty. No, może z wyjątkiem tej bramki po podaniu Marka Koźmińskiego. Była niezła. Bardzo chcieliśmy dziś strzelać bramki, bo nie wychodziło to od kilku tygodni. Dlatego pressing i atak do końca. To się udało. Chętnie zamieniłbym jednak trzy, może cztery gole na skromne 1:0 z Amicą.
Wisła Kraków na kolanach w klasyku
- (16 października 2004 roku) Zagłębie Lubin 7:0 GKS Katowice
- (27 października 2019 roku) Legia Warszawa 7:0 Wisła Kraków
Legia 7:0 Wisła. Spotkanie, które kibice obu klubów na pewno doskonale pamiętają, choć fani „Białej Gwiazdy” woleliby o nim raz na zawsze zapomnieć, bo to niewątpliwie jedna z najbardziej dotkliwych klęsk w całej historii występów krakowskiego klubu w Ekstraklasie. Totalne upokorzenie w ligowym klasyku.
Jak mawiał Marcin Daniec, zresztą sympatyzujący z Wisłą: „tak wysoko to nie przegrywają już nawet Wyspy Owcze z Niemcami”. Oczywiście krakowska drużyna do starcia z Legią przystąpiła w beznadziejnej formie, na dodatek poważnie osłabiona. Z duetem Rafał Boguski – Lukas Klemenz w środku pola. Ale nic nie może usprawiedliwić porażki różnicą siedmiu goli. Nie bez kozery był to przedostatni mecz Macieja Stolarczyka w roli szkoleniowca Wisły.
Legia tamtego wieczora skopała leżącego.
– To dla nas trudny dzień, bo niełatwo cokolwiek powiedzieć sensowego po takiej porażce. Szybko stracona bramka ustawiła spotkanie i pokazała, jak mocno musimy się dźwignąć. Jedynie, co mi pozostaje, to powiedzieć przepraszam w kierunku fanów – mówił na konferencji prasowej wstrząśnięty i złamany Stolarczyk. Wtórował mu rozgoryczony Paweł Brożek. – Nie zasłużyliśmy w tym meczu na nic. Nie pamiętam w swojej karierze tak wysokiej porażki. Nie przypominam sobie, abym przegrał kiedykolwiek 0:7.
“Biała Gwiazda” na fali
- (26 kwietnia 2003 roku) Pogoń Szczecin 1:7 Odra Wodzisław Śląski
- (25 września 2004 roku) Zagłębie Lubin 1:7 Wisła Kraków
- (5 listopada 2022 roku) Raków Częstochowa 7:1 Wisła Płock
Skoro przed chwilą zebrało nam się na wspominki przykre dla fanów Wisły Kraków, to wypada też cofnąć się do znacznie piękniejszego okresu w dziejach tego klubu. W sezonie 2004/05 “Biała Gwiazda” bez większych trudności sięgnęła po mistrzostwo Polski, po drodze odnosząc między innymi okazałe zwycięstwo na wyjeździe z Zagłębiem Lubin. “Miedziowi” byli bez szans, przerżnęli z ekipą Henryka Kasperczaka aż 1:7. – Zagraliśmy skutecznie, stąd ten wynik. Zagłębie tydzień temu w Grodzisku zagrało dobry mecz. Dzisiaj też pokazali się z dobrej strony, ale Wisła była lepsza – kadził rywalom trener krakowian.
Znacznie szczerzej wypowiedział się Tomasz Frankowski. – Napastnik może być przez większą część meczu niewidoczny, ale w 80 minucie strzeli dwie bramki i wszyscy jego występ uznają za udany. Po kiepskiej pierwszej połowie na pewno druga była lepsza, bo nie tylko strzeliłem bramkę, ale zaliczyłem również asysty. Jestem szczęśliwy, ale przeciwnik nie był zbyt wymagający, więc należy się zastanowić, co było nie tak w naszej grze przez pierwszych 20 minut meczu.
Sześciobramkowe oklepy
- (12 kwietnia 2003 roku) Legia Warszawa 6:0 KSZO Ostrowiec Świętokrzyski
- (24 maja 2003 roku) Lech Poznań 6:0 Pogoń Szczecin
- (14 marca 2004 roku) Groclin Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski 6:0 GKS Katowice
- (15 maja 2004 roku) Amica Wronki 6:0 Widzew Łódź
- (8 czerwca 2004 roku) Legia Warszawa 6:0 Widzew Łódź
- (5 maja 2005 roku) Wisła Kraków 6:0 Zagłębie Lubin
- (10 maja 2006 roku) Amica Wronki 6:0 Górnik Łęczna
- (14 października 2006 roku) Wisła Kraków 6:0 Odra Wodzisław Śląski
- (2 marca 2007 roku) GKS Bełchatów 6:0 Górnik Łęczna
- (21 kwietnia 2007 roku) Zagłębie Lubin 6:0 Arka Gdynia
- (6 sierpnia 2011 roku) GKS Bełchatów 6:0 Podbeskidzie Bielsko-Biała
- (15 września 2013 roku) Jagiellonia Białystok 6:0 Ruch Chorzów
- (3 grudnia 2013 roku) Zawisza Bydgoszcz 6:0 Piast Gliwice
- (19 września 2015 roku) Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:6 Wisła Kraków
- (2 października 2016 roku) Cracovia 6:0 Korona Kielce
- (13 maja 2017 roku) Śląsk Wrocław 6:0 Ruch Chorzów
- (14 maja 2017 roku) Legia Warszawa 6:0 Bruk-Bet Termalica Nieciecza
- (16 grudnia 2018 roku) Zagłębie Sosnowiec 0:6 Lech Poznań
- (18 października 2020 roku) Stal Mielec 0:6 Wisła Kraków
Wyników 6:0 mieliśmy w XXI wieku w Ekstraklasie całe mnóstwo. Jesienią 2013 roku triumf nad Ruchem Chorzów właśnie w takim rozmiarze odniosła Jagiellonia Białystok, w co dzisiaj aż trudno uwierzyć, ponieważ ekipę z Podlasia prowadził Piotr Stokowiec, słynący wszak z zamiłowania do ostrożnej gry, natomiast na ławce trenerskiej Ruchu zasiadał ceniony do dzisiaj Jacek Zieliński. No ale akurat chorzowska przygoda Zielińskiego to kompletny niewypał.
Kilka tygodni później bydgoski Zawisza rozwalcował zaś 6:0 Piasta Gliwice. Bohaterem spotkania został Michał Masłowski, autor czterech goli.
W październiku 2016 roku sześć sztuk od Cracovii przyjęła Korona Kielce. Tym razem to Jacek Zieliński miał powody do satysfakcji. Formą błysnęli przede wszystkim dwaj ofensywni pomocnicy “Pasów” – Mateusz Cetnarski oraz Marcin Budziński.
Wiosną 2017 roku w ofensywie zaszalał z kolei Śląsk Wrocław. Jeden z najlepszych występów w Ekstraklasie zanotował wówczas Kamil Biliński. – To był we Wrocławiu burzliwy tydzień. Tym, jak wyglądają treningi piłkarzy Jana Urbana zainteresował się nawet wiceprezydent, który na jednym z nich stawił się osobiście. Były rozmowy motywacyjne w gronie drużyny (Urban chciał nawet zaaranżować integracyjny piknik wszystkich piłkarzy z rodzinami i dziećmi). Było wynajdywanie japońskiego trenera po stażu w Hiszpanii, który podczas wideokonferencji przemawiał do rozsądku grającemu ostatnio poniżej wszelkiej krytyki Ryocie Morioce. Pomogło? Tak. Walka o utrzymanie trwa, ale zobaczyliśmy inny Śląsk – relacjonował “Przegląd Sportowy”.
A wam który mecz zakończony wysokim wynikiem najmocniej zapadł w pamięci?
CZYTAJ WIĘCEJ O POLSKIM FUTBOLU:
- Raków rozjechał Nafciarzy aż 7:1! Dzień konia „Białego Lukaku”
- Pan Podolski jest debeściak. I jego mafia też!
- „Kotas zrobił autoprezentację, mówił, że był jak Błaszczykowski. To pokazuje jego ego”
fot. NewsPix.pl