Reklama

Gdzie się podział słaby Śląsk Wrocław? Kapitalny występ WKS-u. Rozbity Górnik

Arek Dobruchowski

Autor:Arek Dobruchowski

08 października 2022, 18:26 • 5 min czytania 36 komentarzy

Jeszcze kilka dni temu Śląsk był drużyną, której nie dało się oglądać. Dziś gdzieś ona zniknęła. Ktoś wie skąd ta nagła odmiana? Trenera wciąż mają tego samego, piłkarzy też, a w sobotnie popołudnie w końcu zagrali świetne spotkanie. Kibice, którzy za darmo weszli na ten mecz, na pewno nie żałują. Tym razem oczy nie bolały, a ręce same składały się do oklasków. WKS w końcu dał radość swoim kibicom. Górnik Zabrze na kolanach. Nieoczywistym bohaterem Śląska był Łukasz Bejger.

Gdzie się podział słaby Śląsk Wrocław? Kapitalny występ WKS-u. Rozbity Górnik

W sobotę Górnik Zabrze mógł świętować 800. zwycięstwo w Ekstraklasie. Wydawało się, że Śląsk Wrocław jest idealnym rywalem do tego, żeby ziścić ten zacny jubileusz. Wrocławianie w tym sezonie wyglądają nie najlepiej i są świeżo po kompromitującej porażce u siebie z Wartą Poznań. Do tego zabrzanie na szesnaście ostatnich meczów ze Śląskiem przegrali tylko raz – 21 lutego 2020 roku. Wszystkie znaki na niebie i ziemi przemawiały za podopiecznymi Gaula, dlatego wygrał… Śląsk.

Śląsk Wrocław – Górnik Zabrze 4:1. Śląska dało się oglądać

W ostatnich tygodniach wielokrotnie podkreślaliśmy, że Śląsk Wrocław to jest jedna z tych drużyn, której nie da się oglądać. W ich meczach mało się dzieje, a sami prezentują nudny futbol. Nie było też za wiele momentów, w których mogliśmy się pośmiać z WKS-u (za wyjątkiem samobója Hyjka z Stalą Mielec). W tym sezonie ten zespół był do tej pory nijaki. I to nie jest tylko nasza opinia. Wystarczy spojrzeć na stadion Śląska, który może pomieścić ponad 40 tysięcy kibiców, a na meczu z Wartą pojawiło się ledwie ponad… 5 tysięcy. Kibice są zniesmaczeni postawą swojej drużyny i nie mają ochoty przychodzić na spotkania, żeby obejrzeć kolejny żenujący spektakl.

Władze Śląska postanowiły wpuścić za darmo na spotkanie z Górnikiem wszystkich kibiców, którzy pojawili się na meczu z Wartą i wszystkich karnetowiczów. Chwali się taki ruch. Jakie to miało przełożenie na frekwencję? Fani drzwiami oknami nie wbijali na stadion, bo na meczu było ponad 7,5 tysiąca kibiców, ale ci, którzy przyszli, tym razem nie musieli się aż tak męczyć. W końcu w Śląsku była widoczna agresja, prezentowali wyższe tempo gry, świetnie organizowali się w defensywie i byli skuteczni w ataku.

Trzech zmian w podstawowej jedenastce dokonał Djurdjević względem ostatniego meczu z Wartą Poznań. Po raz pierwszy w tym sezonie zobaczyliśmy w bramce Rafała Leszczyńskiego. Ostatnio Michał Szromnik nie zachwycał swoją formą i w końcu zasiadł na ławce rezerwowych. Ponadto zobaczyliśmy od pierwszych minut Łukasza Bejgera i Dennisa Jastrzembskiego.

Reklama

Ten pierwszy pełnił role prawego wahadłowego i trzeba oddać trenerowi, że postawienie na byłego zawodnika akademii Manchesteru United było świetnym posunięciem, choć trzeba zaznaczyć, że była to wymuszona zmiana, bo kontuzjowani są Martin Konczkowski i Patryk Janasik. Bejger dostał szansę od trenera i ją wykorzystał. Umiejętnie włączał się do ofensywy i asekurował kolegów w obronie. W pierwszej połowie Nahuel zagrał z nim na klepkę i strzelił gola z okolic pola karnego. Piłka po drodze odbiła się jeszcze od nogi Vrhoveca i wpadła do siatki.

Były piłkarz Villarrealu w końcu pokazał próbkę swoich umiejętności. Koledzy z drużyny zachwalają go, że wymiata na treningach, ale w Ekstraklasie do tej pory zawodził. Ta akcja była wymyślona i zaaranżowana w stu procentach przez Nahuela. Pociągnął kilka metrów z futbolówką do przodu, zagrał do boku do Bejgera, ten mu podał na szesnasty metr, a Hiszpan najpierw nawinął Dadoka jak pachołek na treningu i oddał strzał lewą nogą na bramkę. Wielka szkoda, że kilka minut po tym golu musiał opuścić boisko z kontuzją. Bo to mógł być jego mecz.

To nie było dobre spotkanie w wykonaniu Roberta Dadoka. Nie dość, że w ofensywie nie dawał nic wielkiego i raz zmarnował świetny długi przerzut od Podolskiego, to do tego został nawinięty przy golu na 1:0, a kilka minut później stracił piłkę, po której poszła kontra na 2:0. Futbolówkę odebrał Gretarsson, który zaliczył asystę przy trafieniu Erika Exposito. Hiszpan wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem.

Górnik próbował wrócić do gry. Śląsk ich skarcił

Pierwsza połowa była perfekcyjna w wykonaniu Śląska. Wszystko szło po myśli Ivana Djurdjevicvia, poza tym, że musiał dokonać dwóch niewymuszonych zmian. Przedwcześnie z boiska zeszli Nahuel i Jastrzembski, którzy w trakcie spotkania nabawili się urazów. Gaul drugą połowę rozpoczął od dwóch korekt. Na boisku pojawili się Mvondo i Włodarczyk. I obraz gry się nieco zmienił. To Górnik przejął inicjatywę. Dwójka nowo wprowadzonych piłkarzy szybko dała o sobie znać. Kameruńczyk został sfaulowany w polu karnym przez Konrada Poprawę. Szymon Marciniak wskazał na wapno, a jedenastkę na gola pewnie zamienił Włodarczyk.

Śląsk dłuższymi fragmentami drugiej połowy nie przypominał tej samej drużyny. Pojawiały się błędy w środku pola, a Górnik powoli się rozkręcał. Włodarczyk miał dużą ochotę do gry. Dochodził do klarownych sytuacji, ale poza rzutem karnym nie był w stanie trafić do siatki rywali. I zmarnował jedną kapitalną szansę do zdobycia gola, kiedy przed sobą miał tylko Leszczyńskiego, który wyczuł intencję młodzieżowca Górnika i popisał się kapitalną interwencją. Do tego momentu bramkarz Śląska nie miał za wiele roboty, ale w tej sytuacji pokazał klasę.

Reklama

Wydawało się, że to Górnik jest bliższy zdobycia wyrównującego gola niż Śląsk podwyższenia prowadzenia, a tu ci niespodzianka. W doliczonym czasie gry Śląsk wyprowadził kontrę, którą wykończył Bejger. Odsłonięty Górnik nie zdążył wrócić do obrony. Pochwały należą się Erikowi Exposito, który ładnie rozprowadził ten atak. Minutę później znowu Bejger ruszył prawą stroną, zagrał do będącego w polu karnym Olsena, a ten z dużym spokojem i łatwością zdobył gola ustalającego wynik tego spotkania.

Śląsk w końcu coś pokazał i przyniósł radość kibicom. Taki WKS fani chcą oglądać co tydzień. A Górnik? Niebezpiecznie zbliża się do strefy spadkowej. Mają tylko dwa punkty przewagi i niewykluczone, że jeszcze w tej kolejce znajdą się poniżej kreski, jeśli Piast i Korona wygrają swoje mecze.

 

Czytaj więcej o Ekstraklasie:

Fot. Newspix

Entuzjasta młodzieżowego futbolu. Jest na tym punkcie tak walnięty, że woli oglądać Centralną Ligę Juniorów niż Ekstraklasę. Większą frajdę sprawia mu odkrywanie nowych talentów niż obserwowanie cały czas tych samych twarzy, o których mówi się, że są „solidnymi ligowcami”. Twierdzi, że szkolenie dzieci i młodzieży w Polsce z roku na rok się prężnie rozwija, ale niestety w Ekstraklasie dalej są trenerzy, którzy boją się stawiać na zdolnych młodych chłopaków. Aczkolwiek nie samą juniorską piłką człowiek żyje - masowo pochłania również mecze Premier League, a w jego żyłach płynie niebieska krew sympatyka londyńskiej Chelsea.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

W Niepołomicach pachnie spadkiem. „Stałe fragmenty ostatnio nie pracują na naszą korzyść”

Antoni Figlewicz
6
W Niepołomicach pachnie spadkiem. „Stałe fragmenty ostatnio nie pracują na naszą korzyść”

Komentarze

36 komentarzy

Loading...