Real Madryt w trybie ekonomicznym z minimalnym nakładem sił ogrywa lokalnego rywala Getafe. Królewscy oszczędzali się przed El Clasico, które już w przyszłą niedzielą. Stawką będzie fotel lidera LaLiga, a w tygodniu czeka ich jeszcze rewanżowe starcie z Szachtarem Donieck w Lidze Mistrzów. Zatem nie ma co się dziwić, że Królewscy nie chcieli się przemęczać i włączać wyższego biegu w starciu z Getafe. Najistotniejsze jest to, że zdobyli trzy punkty.
Real Madryt świetnie wszedł w sezon 2022/23. Jeszcze nie przegrał żadnego ligowego spotkania, a po sześciu kolejkach miał na swoim koncie komplet punktów. Królewscy pierwsze oczka stracili przed tygodniem w starciu z Osasuną (1:1). Sobotnie mini-derby Madrytu z Getafe to miała być tylko przystawka przed daniem głównym, jakim będzie El Clasico.
Getafe – Real Madryt 0:1. Bezpieczeństwo ponad wszystko
Getafe w ostatniej kolejce po emocjonującym spotkaniu przegrało z Realem Valladolid (2:3). Wcześniej odnieśli dwa zwycięstwa z Osasuną (2:0) oraz Realem Sociedad (2:1). Te wyniki potwierdzają, że podopieczni Quique Sancheza Flores są ostatnio w niezłej formie. A starcia z Królewskimi dla mniejszych klubów z hiszpańskiej ekstraklasy to zawsze wielkie wydarzenie i szansa na pokazanie się z dobrej strony szerszej publice. Aczkolwiek jedno jest pewne – nie można z nimi iść na wymianę ciosów. Trzeba cierpliwie czekać na swoje szanse i być maksymalnie skutecznym, żeby osiągnąć pozytywny rezultat.
Z kolei Carlo Ancelotti przy tak napiętym terminarzu stawia przede wszystkim na minimalizm – nie zmęczyć się, uniknąć wszelkiego rodzaju urazów i zdobyć trzy punkty. Taki plan miał również na Osasunę, ale wtedy mu to nie pykło, gdyż w kluczowym momencie zawiódł lider – Karim Benzema, który nie wykorzystał rzutu karnego w końcówce spotkania. Gdyby nie to zapewne Real miałby w tym momencie komplet punktów w rozgrywkach ligowych.
Mecz z Getafe świetnie się ułożył dla Realu. Pierwszy gol padł już w 4. minucie spotkania po świetnym rozegraniu rzutu rożnego. Wracający po kontuzji Luka Modrić idealnie wrzucił piłkę na piąty metr, gdzie znalazł się Eder Militao. Brazylijczyk uciekł Stefanowi Mitrovicowi i oddał precyzyjny strzał głową. To trafienie ustawiło pierwszą połową. Od tego momentu Królewskim nigdzie się nie spieszyło. Powoli, spokojnie rozgrywali akcje. Bez polotu. Bezpieczeństwo przede wszystkim.
Z kolei Getafe nie miało za wiele argumentów w ofensywie, choć przeprowadzili jedną groźną akcję, ale fatalnie z piłką w polu karnym minął się Borja Mayoral. Czy Real jeszcze coś wykreował? W polu karnym był sfaulowany Vinicius Junior przez jednego z obrońców rywali. Początkowo sędzia Lahoz wskazał na wapno, ale wóz VAR dał mu znać, że chwilę wcześniej Brazylijczyk nie utrzymał piłki w boisku i należy się rzut z autu dla Getafe. Do przerwy Real Madryt prowadził 1:0.
Po przerwie było ciekawiej
Po zmianie stron na boisku działo się więcej, ale plan Realu na ten mecz się nie zmieniał. Nie chcieli się narażać na kontry. Większość czasu spędzali na połowie przeciwnika i przede wszystkim stawiali na najprostsze rozwiązania – gra do najbliższego i powolne przesuwanie do przodu. Aczkolwiek w drugiej części gry częściej decydowali się na strzały z okolic pola karnego, ale w bramce gospodarzy na wysokości zadania stawał David Soria, który radził sobie z próbami Tchouameniego czy Modricia.
Rodrygo zdołał go pokonać sprytną podcinką, ale był na spalonym i tego gola nie uznano. Zespół Floresa też szukał swoich szans i robił to głównie po stałych fragmentach gry. Miejscowi oddali też dwa groźne strzały z dystansu, ale jeden był minimalny niecelny, a drugi pewnie wybronił Łunin.
Getafe do ostatniej sekundy szukało swojej szansy na wyrównanie, ale nie dali rady. Zabrakło jakości. Wygrał minimalizm Realu Madryt. Królewscy wracają na fotel lidera i czekają na jutrzejszy ruch Barcelony, a już za tydzień El Clasico!
Getafe – Real Madryt 0:1 (0:1)
Militao 4′
CZYTAJ WIĘCEJ O HISZPAŃSKIM FUTBOLU:
- Ekstremalnie przydatny, brutalnie pracowity. Fede Valverde
- Pogoda dla bogaczy. Zimna wojna między PSG a Barceloną
- Baskijskie powietrze mu służy. Udany początek Ernesto Valverde
Fot. Newspix