Jose Mourinho zabrakło dzisiaj na ławce trenerskiej Romy, tymczasem jego podopieczni – jak na ironię – zatriumfowali w wyjazdowym starciu z Interem Mediolan. A to przecież dla Portugalczyka pierwszy triumf nad jego dawnym klubem od momentu powrotu na włoską ziemię. The Special One nie mógł zatem zrobić show przy linii bocznej, no i na boisku summa summarum też zabrakło fajerwerków. Gospodarze przez większą część spotkania przeważali, lecz Roma była najzwyczajniej w świecie skuteczniejsza.
Co dość zaskakujące, wszak rzymianie przyzwyczaili do marnowania sytuacji strzeleckich na potęgę.
Błysk Dybali przed przerwą
W pierwszej fazie spotkania dużo bardziej mógł się podobać Inter.
Gospodarze – najprościej rzecz ujmując – grali o jedno, czy nawet dwa tempa szybciej od Romy. Nawet jeśli nie przekładało się to na nie wiadomo jak wiele czystych sytuacji strzeleckich, to było dość ewidentne, że to Nerazzurri są bliżsi wyjścia na prowadzenie. Rzymianie sprawiali wrażenie stłamszonych – brakowało im pomysłu na odepchnięcie oponentów z dala od własnego pola karnego. Za szybko pozbywali się piłki, nie mieli wiele do zaoferowania w ofensywie. Irytować mogli między innymi środkowi pomocnicy Giallorossich. Duet Nemanja Matić – Bryan Cristante grał jak gdyby w zwolnionym tempie. Inna sprawa, że dla Hakana Calhanoglu nawet taka prędkość okazała się zbyt wysoka. Gracz Interu zanotował bowiem kilka koszmarnych strat w środkowej strefie.
Pierwszym naprawdę poważnym ostrzeżeniem dla Romy było nieuznane trafienie Edina Dżeko w 10. minucie spotkania. Przyjezdni zignorowali jednak wycie syreny alarmowej, wciąż grali ospale, no i w końcu się doigrali. Szalenie dziś aktywny Federico Dimarco w 30. minucie meczu wyprowadził Inter na prowadzenie, korzystając z dogrania Nicolo Barelli i beznadziejnej interwencji bramkarza Romy. Rui Patricio zachował się tak, jakby refleks zostawił w szatni.
Błędem mediolańczyków było to, że nie poszli za ciosem, mimo że Romę naprawdę można było w pierwszej połowie porządnie pokąsać. Mało tego – jeszcze przed przerwą sami dali się rzymianom zaskoczyć. Niezawodny w tym sezonie Paulo Dybala na pięć minut przed upływem podstawowego czasu gry wyrównał bowiem stan meczu. I znów można mówić o kiepskiej postawie bramkarza – Samir Handanović zdecydowanie powinien był w tej sytuacji zdążyć z interwencją. Choć trzeba z kronikarskiego obowiązku wspomnieć, że kilka chwil wcześniej Słoweniec popisał się dwiema znakomitymi paradami z rzędu.
Doskonały stały fragment
Początek drugiej połowy także upłynął pod znakiem dominacji Interu. Podopieczni Simone Inzaghiego ponownie narzucili wysokie tempo gry i zepchnęli swoich oponentów do głębokiej defensywy. I znów nie wyszli na tym najlepiej. W 75. minucie nadziali się bowiem na stały fragment gry. Doskonałym dośrodkowaniem z głębi pola popisał się Lorenzo Pellegrini, a Chris Smalling – kapitalnie dysponowany dziś w defensywie – głową skierował piłkę do bramki.
Drugi stracony gol kompletnie podciął Nerazzurrim skrzydła. Zespół po prostu nie dał rady podźwignąć się z kolan i rzucić do odrabiania strat. Trener Inzaghi starał się wprawdzie odmienić obraz gry poprzez zmiany, ale na niewiele się to zdało. Można się nawet pokusić o opinię, że obecność na murawie takich graczy jak Joaquin Correa czy Robin Gosens tylko pogorszyła sytuację. Obaj zdecydowanie więcej akcji popsuli, niż wykreowali.
W efekcie to Roma była bliższa podwyższenia prowadzenia, niż Inter wyrównania. Najlepszą sytuację dla gości zmarnował Tammy Abraham, który pojawił się na boisku w miejsce poturbowanego Paulo Dybali. Niewielu jest obecnie w Serie A napastników, którzy wykańczają akcję równie kiepsko, co Anglik.
***
Koniec końców wynik nie uległ już zmianie. Jose Mourinho ma zatem upragnione zwycięstwo nad Interem, a Simone Inzaghi ma poważny problem. W ostatnich tygodniach jego drużyna przegrywa wręcz notorycznie i coraz więcej wskazuje na to, że włoski szkoleniowiec może wylecieć ze stołka. Choć należy podkreślić, że akurat w dzisiejszym spotkaniu Nerazzurri naprawdę nie wyglądali źle. Nie zasłużyli na porażkę.
INTER MEDIOLAN 1:2 AS ROMA
(F. Dimarco 30′ – P. Dybala 39′, C. Smalling 75′)
CZYTAJ WIĘCEJ O WŁOSKIM FUTBOLU:
- Milik zbiera kolejne skalpy a mundial tuż tuż
- Głowa jest dżunglą. O chorobie Josipa Ilicicia
- Obrażają matki, żony i dziewczyny. Włochy jako europejska stolica braku kultury
fot. NewsPix.pl