Kiedy nasze siatkarki zmiażdżyły w inaugurującym secie dzisiejszego meczu Dominikanę, zaczęliśmy wierzyć, że niebo jest dla nich limitem. Ale niestety – rywalki Polek szybko się z tego niepowodzenia otrząsnęły. I w kolejnych trzech partiach prezentowały znacznie lepszą grę od Magdy Stysiak i spółki. W ten sposób ekipa Stefano Lavariniego doznała pierwszej porażki na mistrzostwach świata.
Trzy mecze, trzy zwycięstwa. Ten turniej nie mógł się zacząć lepiej dla naszych siatkarek. Nie sprostały im solidna Tajlandia, Chorwacja czy Korea, która rok temu znalazła się w sferze medalowej turnieju olimpijskiego (inna sprawa, że w tym sezonie radziła sobie nieporównywalnie gorzej). Dzisiaj na ekipę Lavariniego czekała natomiast Dominikana. Czyli kolejny zespół z kategorii “groźny, ale nie należący do światowej czołówki”.
Czemu groźny? Bo w trwającym turnieju wygrał dwa mecze i przegrał tylko z faworyzowaną Turcją, na dodatek w tie-breaku. Czemu nie należący do światowej czołówki? Bo dwie ostatnie Ligi Narodów pokazały, że Dominikanki raczej do najlepszych z najlepszych startu nie mają. Choć parę efektownych zwycięstw odniosły. Między innymi przeciwko… reprezentacji Polski.
Poprzedni, lipcowy mecz między siatkarkami z Dominikany a Biało-Czerwonymi zakończył bowiem się zwycięstwem tych pierwszych w pięciu setach. Dzisiaj jednak liczyliśmy, a przede wszystkim wierzyliśmy, że Magda Stysiak i spółka sobie poradzą.
Znakomite słabego początki
I faktycznie – Polki weszły w mecz kapitalnie. Od początku nieźle serwowały, utrudniając rywalkom łapanie prostych punktów, a także wykorzystały swoje okazje w kontraktach. Dominikanki natomiast same utrudniały sobie sytuację, psując sporo zagrywek (i ogólnie popełniając dużo błędów). No i nie mogło być inaczej – pierwszy set był formalnością. W efekcie ataku po bloku Olivii Różańskiej nasz zespół wygrał 25:18. Choć wynik nie oddawał nawet skali dominacji, jaką oglądaliśmy, bo sporo oczek Dominikana “skradła” dopiero pod koniec partii.
Trzeba jednak było przyznać, że nasze rywalki – patrząc na ich siatkarski potencjał – zaliczyły falstart. I w kolejnej partii po prostu musiały zagrać lepiej. To się szybko potwierdziło. W drugim secie dobrze wyglądał ich serwis i dyspozycja w ataku. I choć początek był jeszcze wyrównany, w końcu to Dominikanki wyszły na kilkupunktowe prowadzenie (nawet 17:13). Tę stratę Biało-Czerwonym udało się odrobić – w dużej mierze za sprawą świetnej zagrywki. Ale koniec końców to zawodniczki z Ameryki były skuteczniejsze. I wyrównały stan rywalizacji (25:22).
Wrócić do gry
Z czasem stawało się jasne, że słaby początek meczu w wykonaniu Dominikanek był wyłącznie wypadkiem przy pracy. W trzeciej partii rywalki zauważalnie lepiej od naszej drużyny prezentowały się w ataku. Od czasu do czasu Polkom udawało się zaliczyć skuteczny blok (w tym elemencie wyróżniała się choćby Różański), ale to było po prostu za mało. Nasze rywalki dość łatwo i spokojnie wyszły na prowadzenie 2:1 w setach.
W tej sytuacji czekaliśmy, co wymyśli Stefano Lavarini, na jakie zmiany się zdecyduje. Okazało się jednak, że Włoch niemal w stu procentach ufał swojej podstawowej szóste (co można było wytłumaczyć brakiem głębi w składzie Biało-Czerwonych). A ta niestety wciąż odstawała od Dominikanek. Tak naprawdę Polki w grze trzymała Magda Stysiak, która jako jedyna sprawiała problemy rywalkom. Ale nie na tyle duże, aby zmienić obraz meczu.
Dominikana wygrała czwartego seta 25:21, a zatem i cały mecz. Co możemy powiedzieć? Polki rozpoczęły dzisiejsze spotkanie kapitalne. Ale potem zabrakło im przede wszystkim skuteczności w ataku. Joanna Wołosz rzadko decydowała się też na grę przez środek, no i przyjęcie – one również mogło być lepsze. Ekipa Lavariniego co prawda zapewniła sobie już wyjście z grupy, ale nie ma co ukrywać – po tej porażce optymizm co do szans polskiej drużyny na świetny wynik na mistrzostwach świata nie jest już tak duży, jak jeszcze dziś rano…
Polska – Dominikana 1:3 (25:18, 22:25, 21:25, 21:25)
Fot. Newspix.pl