1970 rok – Neil Robinson, były zawodnik m.in. Evertonu i Swansea, jako 13-latek widzi w telewizji, jak krowie oddelegowanej do produkcji mięsa podrzynają gardło. Przechodzi na wegetarianizm, żyje tak 7 lat, by potem na ostatnie 10 lat kariery piłkarskiej zostać weganinem. Odmawiał noszenia skórzanych korków, promował rzadki wówczas styl żywienia. Kpił z przekonań, że sportowcy potrzebują dużo steków, aby utrzymać się na najwyższym poziomie.
2018 rok – w świecie produkcji dokumentalnych wyłania się tytuł „The Game Changers”. Tytuł głośny, trudno było o nim nie usłyszeć, ponieważ po premierze wywołał ogólnoświatową dyskusję o wyższości produktów pochodzenia roślinnego nad mięsem. Swoje wyjątkowe pięć minut mieli wówczas wszyscy zagorzali weganie, ale też grono ich przeciwników.
Dokumentowi sporo brakowało do doskonałości – pokazał on wegańskie realia w sposób zbyt jednostronny, aby wszystkie ukazane w nim prawdy odbiorcy mogli przyjąć bez głębszej refleksji. Z jednej strony to spotykało się ze słuszną krytyką, ale z drugiej, cóż, może i dobrze się stało. Ostrej debaty wokół tego tematu świat chyba po prostu potrzebował.
Choć, rzecz jasna, temat weganizmu nie jest absolutnie żadnym novum. Pitagoras już w V wieku p.n.e. promował bezmięsny styl życia, a pojęcie weganizmu 76 lat temu stworzył niemiecki uczony, Bruno Wolff. Niezależnie od przyjętej perspektywy – szmat czasu. Przez wieki zmieniło się bardzo wiele, przede wszystkim ludzka świadomość.
Dzisiaj konsumpcja produktów odzwierzęcych jest wiodącym czynnikiem w przyspieszaniu zmiany klimatycznej na świecie, a słyszał o tym każdy, kto zapoznał się z szeregiem przeprowadzonych badań w tej kwestii. Dostęp do nich w większym lub mniejszym stopniu wpływa na postawę milionów ludzi na całym świecie. Tego nie da się bagatelizować, acz nie można zapominać, że na decyzję o zmianie diety z klasycznej na wegańską często składają się inne czynniki. Wcale nie strach o los planety, a powody natury etycznej lub coś, co obecnie wywołuje chyba największe kontrowersje – myśl, że weganizm idzie w parze z właściwą wydajnością organizmu, lepszą niż przy spożywaniu produktów zwierzęcych.
Weganizm wśród sportowców
Tu dochodzimy do punktu, w którym weganizm staje się czymś więcej. Nie tylko jakimś manifestem, jakich wiele, ale konkretnym narzędziem, które może zagwarantować atrakcyjne osiągi. Oczywiście z perspektywy sportowców, a niekoniecznie kogoś, kto słysząc słowo „makroskładniki”, ma ochotę się przeżegnać.
W żadnej grupie zawodowej, która sport uprawia wyczynowo, nie brakuje wegan. Przy takim stanie rzeczy zawsze można zatem postawić pytanie: czy z ich perspektywy to ma sens? Czy całkowita rezygnacja z mięsa jest grą wartą świeczki, skoro to swego rodzaju ingerencja w ludzką naturę? Albo czy to w ogóle powoduje na tyle zauważalną zmianę, żeby wkładać tę sprawę pod lupę?
Przyznajmy uczciwie: wśród „zwykłych śmiertelników” takie rozważania nie mają aż tak dużego znaczenia. Ale w realiach profesjonalnych sportowców, gdzie cienką granicę między sukcesem a porażką wyznaczają detale, zawartość lodówki potrafi być, no właśnie, game-changerem.
„Ludzie pytają mnie, jak to jest, że nie jem mięsa, a jestem silny jak byk. A widzieliście kiedyś byka jedzącego mięso?”
Patrik Baboumian, ormiańsko-niemiecki strongman
Właściwie w każdej bardziej popularnej dyscyplinie sportu znajdziemy wegan – od koszykarzy, przez tenisistów, po piłkarzy. Albo zadeklarowanych od bardzo dawna i utrzymujących swoje przekonania, albo mających wieloletni staż, który w jakimś momencie się zakończył. Pod tym względem można by stworzyć całkiem okazały ranking postaci, które i odnoszą (lub odnosiły) sukcesy, i w tym samym czasie stosują (stosowały) dietę wegańską.
Novak Djoković, Kyrie Irving, Lewis Hamilton, Brendan Brazier (triathlonista, twórca książki „Weganizm daje moc”), Meagan Duhamel (wybitna łyżwiarka) i inni, mniej lub bardziej utytułowani sportowcy. Każdy z nich na pytanie o weganizm odpowiadał w charakterystyczny, spójny dla ogółu sposób: „Po zmianie poczułem się lepiej”.
Co sportowcy mówią o weganizmie?
Zamiast opowiadać o postawie poszczególnych sportowców, warto wprost zacytować ich doświadczenia:
Hector Bellerin (piłkarz): – Najpierw chciałem spróbować i oczyścić mój organizm. Po dłuższym czasie widzę, że nie mam już np. problemów z kostkami, które zawsze odzywały się po trudnych spotkaniach. Poczułem się lepiej. Rano mam bardzo dużo energii, a wcześniej musiałem przestawiać budzik kilka razy, by wstać z łóżka.
Alex Morgan (piłkarka): – Robiłam to ze względów etycznych, ze względu na hodowlę przemysłową, którą prowadzimy w USA. Nie chciałam tego wspierać. Kiedy zaczęłam sięgać po produkty roślinne, zdałam sobie sprawę również z korzyści zdrowotnych. Obawiałam się, że ta dieta wpłynie negatywnie na moją grę, ale było odwrotnie. Poczułam się lepiej.
Carl Lewis (lekkoatleta): – Twoje ciało to twoja świątynia. Jeśli żywisz je właściwie, będzie ci służyło dobrze, zwiększając twoją długość życia. Bycie dobrym dla swojego ciała wymaga jednak pracowitości i determinacji. Przeszedłem na weganizm głównie z powodów zdrowotnych i kontynuuję tę dietę z tego samego powodu.
David Haye (bokser): – Mam pełnoetatowego szefa kuchni i dobrego dietetyka, który upewnia się, że dostaję wszystkie wymagane minerały i składniki odżywcze, co nie jest łatwe w diecie roślinnej. Czuję się lepiej niż kiedykolwiek, wyglądam i czuję się młodziej. Zaczęło się, gdy doznałem kontuzji i szukałem najlepszych diet do leczenia mięśni. Wszystkie drogi prowadziły do diety roślinnej.
Hubert Hurkacz (tenisista): – Po zmianie diety na wegańską zacząłem czuć się całkiem dobrze, miałem dużo więcej energii. Dlatego postanowiłem to kontynuować. Ta dieta pozwala mi być silnym i zdrowym. Bardzo dobrze trawię i czuję się lekki.
Venus Williams (tenisistka): – Moja energia pochodzi z diety wegańskiej, w której wyeliminowałam produkty zwierzęce – w tym nabiał, mięsa i ryby – oraz wszystko poddane wysokiej obróbce termicznej. Zawsze mówię ludziom, że trzeba cieszyć się tym, co jesz. Jeśli stosujesz dietę roślinną lub mieszaną, upewnij się, że jesz coś, co lubisz. W ten sposób łatwiej zmienić sposób odżywiania.
Niejednoznaczna moda na bycie weganinem
Przez chwilę w gronie wegan był Robert Lewandowski, ale bardziej w stylu „okej, idę śladami aktualnie trwającej mody”. Zawodnik Barcelony nie został wspomniany tutaj przypadkowo, bo kilka lat temu okresowe zmiany diety były bardzo popularne wśród piłkarzy, szczególnie tych z klubów Premier League. W pewnym momencie mięso całkowicie potrafił odstawić nawet Lionel Messi – przecież wielki sympatyk grillowanej zwierzyny – do czego przekonał go jego przyjaciel, wtedy jeszcze napastnik Manchesteru City, Kun Aguero. Dla niego, Jermaina Defoe czy Chrisa Smallinga weganizm był stylem życia, który wpisywał się w pewną tendencję zauważalną na Wyspach. W latach 2008-2018 liczba wegan wśród Brytyjczyków wzrosła aż o 350%. Mowa o naprawdę ogromnym przyroście.
Mimo efemerycznego charakteru trendu na bycie weganinem, który w 2018 i 2019 roku miał swój pik, jakiś ułamek piłkarzy został przy diecie wegańskiej na stałe. Nie wszyscy stosują się do niej przez 365 dni w roku, co nie może dziwić, skoro sprawy etyczne nie zawsze są tutaj na pierwszym planie, lecz dla większości to właśnie produkty pochodzenia roślinnego stały się ważną bazą żywieniową. Nie jest to w smak części badaczy na czele z dietetykami, dla których połączenie sportu wyczynowego z weganizmem budzi niemałe wątpliwości.
– Ludziom wydaje się, że z weganizmu płynie wiele korzyści, i owszem, płynie, ale niektóre z nich są nieco źle zinterpretowane, a inne trochę przereklamowane, bo po prostu jest na to moda. Wiele negatywnych odczuć wobec jedzenia mięsa jest związanych z traktowaniem zwierząt, a nie z samym odżywianiem. Jeśli spojrzy się na tę kwestię beznamiętnie, nie da się polemizować z korzyściami zdrowotnymi, które płyną z jedzenia mięsa. Z drugiej strony dieta wegańska pod względem źródeł białka jest dość mocno ograniczona. Istnieje bowiem białko wysokiej i niskiej jakości, a większość roślin zawiera białko tej drugiej kategorii. W diecie wegańskiej bardzo trudno jest również o żelazo i witaminę B12 – powiedziała kilka lat temu Sarah Schenker, jedna z brytyjskich dietetyczek sportowych.
Z kolei Sylwia Maksym, dietetyczka kobiecej reprezentacji Polski, twierdzi, że dieta roślinna jak najbardziej może sprzyjać profesjonalistom: – Owszem, ale zaznaczam: odpowiednio skomponowana dieta roślinna. To zdecydowana różnica. Niestety wielokrotnie spotykam się z sytuacjami, gdy osoby, które lubią prowadzić diety wydające się modnymi w danym okresie czasu, często bazują na produktach wysoko przetworzonych. Takie też możemy znaleźć w kuchni roślinnej. Bazując na wegańskich „żółtych serach”, wegańskich lodach, czekoladach, czy daniach typu fast food, nie dostarczymy niezbędnych minerałów, witamin i substancji odżywczych, podobnie jak w dietach standardowych. Złota zasada to spożywanie produktów nieprzetworzonych, naturalnych, tych w kuchni roślinnej nie brakuje, trzeba jedynie polubić się z warzywami, owocami, roślinami strączkowymi, orzechami i mnóstwem zbóż – proste, prawda?
Sylwia Maksym na co dzień promuje dietę roślinną, ale wskazuje też, że właściwie prowadzona dieta obejmująca mięso nie jest złym wyborem: – Część piłkarek reprezentacji prowadzi dietę wegetariańską, część ogranicza ilość mięsa, a część nie planuje zmieniać swojej diety, bo jedzą po prostu bardzo dobrze, mimo że nie planują odrzucać mięsa i produktów odzwierzęcych ze swojego menu. To rozsądne.
Jak wprowadzenie diety wegańskiej przekłada się na osiągi?
Mimo że świat sportu zna przykłady, że specyficzne braki w diecie wegańskiej da się obejść z pozytywnym skutkiem, wokół weganizmu wciąż unosi się aura niepewności. Nawet jeśli sportowców-wegan jest coraz więcej, zawsze znajdzie się grono sceptyków, które podważy ich sposób odżywania. To zrozumiałe o tyle, że setki, jeśli nie tysiące badań nie dają jednoznacznej odpowiedzi, nie wyjaśniają, czy brak mięsa w diecie może bezpośrednio i negatywnie wpłynąć na formę. To sprawa nierozstrzygnięta, aczkolwiek nie da się nie zauważyć, że w ostatnich latach liczba chętnych zawodników na spróbowanie diety wegańskiej znacznie urosła.
Duża w tym zasługa wcześniej wspomnianego filmu dokumentalnego „The Game Changers”. Uważa się go za kamień milowy w kwestii postrzegania weganizmu przez sportowców, zwłaszcza piłkarzy, na co zwracają uwagę dietetycy w najlepszej lidze świata.
Matt Lovell, w przeszłości dietetyk Manchesteru City, Aston Villi czy Tottenhamu, twierdzi na łamach „The Athletic”: – Piłkarze mocno interesują się takimi filmami, tak było też z „That The Health” w 2017 roku. Mówią o chęci przejścia na weganizm, ale jeśli są wybredni, szybko odkrywają, że dieta roślinna jest mocno ograniczona. Dają sobie z tym radę przez kilka tygodni, a potem wracają do normalnej diety.
Ciekawym przykładem na tle środowiska piłkarskiego jest Hector Bellerin, wcześniej zawodnik Arsenalu. W londyńskim klubie każdego ranka wszyscy piłkarze używają iPadów, aby zamówić jedzenie, które chcą zjeść danego dnia. W podjęciu decyzji pomaga im specjalna technologia, która pobiera dane z GPS z sesji treningowych. Gdy Bellerin przeszedł na dietę wegańską w 2018 roku, w menu pojawiły się całkowicie wegańskie opcje, do których z czasem przekonali się niektórzy jego koledzy z zespołu. Jakiś czas później lekarz klubowy powiedział Hiszpanowi, że nie widział tak dobrych wyników badań krwi od 15 lat. Sam piłkarz był zachwycony lepszym samopoczuciem, co tłumaczy Matt Lovell:
– W przejściu na weganizm prawie zawsze pojawia się krótkoterminowy, pozytywny impuls. Jeśli zaczniesz patrzeć na dietę z perspektywy zdrowia, nie możesz nie zgodzić się z faktem, że warzywa powinny być podstawą wszystkiego, co jesz. Rośliny zawierają fitochemikalia, które mają bezpośrednie działanie przeciwzapalne. Większość ludzi nie je wystarczająco dużo warzyw, więc jeśli przejdziesz z 3-5 porcji warzyw do 9-12 dziennie, nagle będziesz dobrze odżywiony. Otrzymasz zdecydowanie więcej minerałów, a w konsekwencji mniej stanów zapalnych niż wcześniej. To przekłada się na lepsze osiągi.
Dietetycy w amerykańskim futbolu mają podobne zdanie – zawodnicy mają świetnie wyniki na markerach krwi, zastosowanie wegańskiej diety daje szybkie efekty. Ale ci sami specjaliści przestrzegają również, że początkowe wrażenie może zostać zatarte, jeśli zacznie brakować wapnia, witaminy B12, kwasu Omega 3 i żelaza. Takie braki prowadzą do większego zmęczenia i większego ryzyka kontuzji. Słowem: dieta wegańska wymaga zdecydowanie większej dbałości i ciągłego monitorowania. A także suplementów: – Nigdy nie spotkałem piłkarza-weganina, który nie musiałby brać jakichś suplementów w celu skorygowania niedoborów – zdradził Lovell.
Ostatnio popularne stały się debaty na temat spożywania białka roślinnego zamiast zwierzęcego, co według części specjalistów może utrudniać wzrost mięśni, regenerację ścięgien czy więzadeł. „To nie zawsze jest łatwe i praktyczne”. Inna grupa mówi z kolei, że pilnowanie drobnych szczegółów wcale nie prowadzi do takich konsekwencji. Jako przykład dietetycy podają choćby dodawanie soku z cytryny do sałatki liściastej, co poprawia wchłanianie żelaza dzięki witaminie C. Ten i wiele innych sposobów nie wyklucza diety wegańskiej jako stylu życia wyczynowych sportowców.
– Weganinem jestem od czterech lat. To nawet nie dieta, tylko styl życia. Czuję się z tym świetnie, ba, mam wrażenie, że z biegiem czasu jest coraz lepiej. Mięso nie jest czymś, co daje ci energię, więc można sobie z tym poradzić. Potrzebne są przede wszystkim węglowodany, które możesz uzyskać z naprawdę wielu rzeczy. Jeśli chodzi o białko, mamy dość szeroki wybór zamienników. Jasne, przejście na weganizm nie jest takie proste. Trzeba mieć w sobie dużo zaparcia do rezygnacji z pewnych przyzwyczajeń. Na własnym przykładzie śmiało mogę jednak powiedzieć, że na początku bardzo pomaga regularność, wiesz, wyrobienie sobie nowych wzorców. Warto też sięgnąć po opinię specjalistów, którzy mogą pomóc w ułożeniu zbilansowanej diety. To wszystko jest możliwe do zrobienia. Nie mówimy o czarnej magii – powiedział na łamach Weszło w 2021 roku Goku Roman, obecnie piłkarz Podbeskidzia.
Kącik dla tych, którzy lubią wyjątki do reguły
Matt Lovell dostrzega jednak, że jeśli ktoś nie wybiera diety roślinnej z przekonań etycznych, warto rozważyć bazę wegańską z okazyjnym dodatkiem mięsa: – Dieta oparta na roślinach jest świetna, choć powiedziałbym, że dla mnie idealnym rozwiązaniem jest jedzenie jak weganin, owszem, ale z minimalną tolerancją mięsa.
Proporcje, które przedstawia dietetyk klubów Premier League, w swojej karierze stosował choćby Jermain Defoe. 57-krotny reprezentant Anglii w pełni stosował się do diety wegańskiej przez 4-5 dni w tygodniu, ale noc przed i w dzień meczu dodawał białko zwierzęce, np. łososia. Dzisiaj uważa się, że taki model żywieniowy wśród piłkarzy jest coraz bardziej powszechny. Rośliny jako 80% lub 90%, mięso (ryby czy kurczak) odpowiednio 20% albo 10%. To wpisuje się fleksitarianizm – pojęcie stworzone dla ludzi, którzy po prostu chcą zdrowiej się odżywiać.
Dieta wegańska obala mity, ale nie dla każdego musi być zbawieniem
Dieta mająca szereg zalet, ale bardzo trudna w wprowadzeniu – tak można by określić weganizm wśród piłkarzy czy generalnie wyczynowych sportowców. Nie ma przypadku w tym, że wiele postaci potrafi dalej odnosić sukcesy, mimo że usunęła ze swojej codzienności składniki, które dostarczamy swojemu organizmowi odkąd tak naprawdę istniejemy. Jemy mięso od zawsze, ale – jak się okazuje – rezygnacja z niego i świadome uzupełnianie powstałych niedoborów wcale nie musi oznaczać spadku fizycznych osiągów. Patrik Baboumian, swego czasu „Najsilniejszy Człowiek Niemiec”, a dziś twarz międzynarodowej organizacji prozwierzęcej PETA, powiedział: – Kiedy przeszedłem na wegetarianizm, moje osiągnięcia sportowe poprawiły się o jakieś 25%, a kiedy zostałem weganinem, moje wyniki jeszcze bardziej się poprawiły.
W 2022 roku dieta wegańska może być bogata we wszystko, czego potrzebuje organizm. Mity o „anemicznych weganach” przeszły do lamusa, określone stereotypy są łamane już nie tylko przez kulturystów, ale również piłkarzy czy innych osób ze świata sportu, które bardziej od siły i wielkości mięśni potrzebują ich wytrzymałości czy elastyczności testowanych w zupełnie innych warunkach.
Dziś takie pożywienie jak tofu, ciecierzyca, soczewica, groszek, kukurydza, warzywa strączkowe, zboża bogate w białko (kasza gryczana czy komosa ryżowa) czy odżywka białkowa na bazie produktów roślinnych potrafi pozytywnie wpłynąć nawet na tych, którzy już wcześniej odżywiali się zdrowo. Zdrowo, czyli bez skrajności, w stylu: możesz jeść wszystko, ale z zachowaniem odpowiednich proporcji. W końcu balans jest kluczem, zarówno w diecie jak i całym życiu.
Popularne stało stwierdzenie, że „wszystko jest dla ludzi”. Trudno jednak odnieść je do wegańskich realiów, to znaczy: nie każdemu sportowcowi taka dieta wyjdzie na dobre choćby ze względu na komfort psychiczny. To zupełnie normalne, zresztą dieta to kwestia wyjątkowo indywidualna.
Ale konkluzja jest jasna – niezależnie od wewnętrznych pobudek, etycznych czy zdrowotnych, po prostu warto jeść mniej syfu.
Wszystkie strony mają rację.
Spożywanie mięsa nie jest przecież żadną zbrodnią.
Niejedzenie mięsa z kolei nie jest bohaterskim czynem.
A weganizm może być albo zbawieniem, albo utrapieniem.
Kwintesencją jest podejście do diety, a nie dieta sama w sobie.
Czytaj więcej o innej stronie sportu: