Kadra napakowana skrzydłowymi grającymi w mocnych klubach europejskich nigdy nie była domeną reprezentacji Polski. Od lat kolejni selekcjonerzy szukają optymalnych rozwiązań na bokach pomocy, by znów wracać do starego dobrego „ej, Grosik, a może zrobiłbyś trochę szumu na skrzydełku?”. Skoro nie mamy bocznych pomocników z europejskiej półki, to naturalnym stanem rzeczy jest szukanie alternatyw. Na przykład – wahadłowych.
– Ale to tak można? – dziwiliśmy się, gdy Paulo Sousa uczynił z systemu z trójką w tyłach domyślne ustawienie reprezentacji biało-czerwonych. Już wcześniej oglądaliśmy próby przestawianie kadry na ten system za Adama Nawałki, ale wywołuje to tak duży ból, że chyba wolelibyśmy tego nie wspominać. Niemniej od mniej więcej trzech lat oglądamy sukcesywny skręt Polski w stronę ustawienia 3-5-2 lub 3-4-3. Teraz Czesław Michniewicz również częściej wychodzi z trójką stoperów i zapowiada, że to będzie docelowe ustawienie kadry.
Dlaczego to jest istotne? Bo to oznacza próbę zamaskowania słabszych stron reprezentacji Polski. Dokładniej – próbę odejścia od klasycznych skrzydłowych, których tak dobrze pamiętamy z ustawienia 4-2-3-1 lub 4-3-3 lub 4-4-2, które doskonale pamiętamy z czasów Nawałki, Fornalika czy Smudy. Wówczas na bokach pomocy niemal zawsze grali Kamil Grosicki i Jakub Błaszczykowski. Wspomnijmy chociażby Euro 2016 – Grosicki po najlepszym sezonie we Francji, Błaszczykowski po problemach w Fiorentinie, ale wciąż grający na solidnym poziomie europejskim. Teraz na skrzydłowych z wyższej półki zachodniej po prostu liczyć nie możemy. Spójrzmy na fakty. Oto dorobek polskich bocznych pomocników z tego sezonu:
- Przemysław Frankowski – zero goli, dwie asysty
- Nicola Zalewski – zero goli, zero asyst
- Jakub Kamiński – zero goli, zero asyst
- Michał Skóraś – siedem goli, trzy asysty
- Kamil Grosicki – trzy gole, dwie asysty
Mamy trzech skrzydłowych w klubach zachodnich, z czego: Zalewski jest po problemach zdrowotnych, Kamiński dopiero zaczyna łapać minuty w Wolfsburgu, a Frankowski jednak głównie gra jako wahadłowych w systemie 3-4-3. Jedyne liczby (poza dwiema asystami Frankowskiego w Lens) wykręcają piłkarze z Ekstraklasy. Skóraś owszem punktuje w europejskich pucharach, ale Grosicki 3G+1A wykręcił wyłącznie w lidze.
Na żadnej inne pozycji nie jest tak kiepsko. Atak? Wiadomo, jest bardzo dobrze. Stoperzy? Znacznie lepiej niż na skrzydłach. Środek pola? Są problemy, ale wciąż nie brakuje tam piłkarzy grających w ligach TOP5. Boki defensywy? Mogłoby być lepiej, ale wciąż większe pole do wyboru niż na bokach pomocy.
Zwłaszcza, że kolejni selekcjonerzy mają dość ograniczoną grupę selekcyjną. Przecież to nie jest tak, że poza powołaną piątką skrzydłowych za ich plecami czai się cała grupa zawodników, którzy robią furorę, ale akurat są kontuzjowani czy nie mogą przyjechać na Ligę Narodów. Weźmy na przykład piłkarza, który jeszcze za kadencji Sousy był istotnym elementem kadry, czyli Kamila Jóźwiaka. W tym sezonie ma szesnaście meczów w MLS i jedna asystę. Konrad Michalak? Gol i asysta w Konyasporze, ostatnio kontuzjowany. Przemysław Płacheta? Zaczął sezon w wyjściowym składzie Birmingham, ostatnio nie grał. Szukamy dalej – Kądzior punktuje, ale z zastrzeżeniem, że tylko w Ekstraklasie. Moglibyśmy jeszcze rozważać Patryka Szysza czy Mateusza Wdowiaka, ale wciąż nie mówimy o piłkarzach, którzy mają status w europejskie piłce chociażby Klicha, Linettego czy Świderskiego, czyli piłkarzy, którzy wcale nie mają pewnego miejsca w wyjściowym składzie kadry.
Zmierzamy do tego, że przejście na ustawienie 3-4-3 (lub 3-5-2) jest nader logicznym wyjściem. Widzieliśmy to już za kadencji Sousy, obserwujemy też obecnie taki wariant, w którym jeden z wahadłowych w fazie defensywy dołącza do linii stoperów i gramy czwórką w tyłach. Lub po prostu obaj wahadłowi schodzą niżej i bronimy piątką w linii. Wówczas ofensywni pomocnicy schodzą niżej i bronimy w ustawieniu 5-2-2-1 lub 5-4-1. Zresztą daleko nie szukajmy: ostatni mecz z Belgią, na wahadłach Cash z Zalewskim, z czego jeden z nich mógł pójść wyżej, gdy drugi zabezpieczał defensywę.
To ustawienie zapisywane jako 3-4-3 może być mylące dla części fanów, bo często tak rozpisywano ustawienie z napastnikiem i dwoma skrzydłowymi z przodu. U nas obiera to częściej formę napastnika wspartego dwoma dziesiątkami – dziś pewnie to będzie Szymański z Zielińskim. Obaj bardzo udanie rozpoczęli sezon i trudno sobie wyobrazić, byśmy rezygnowali z jednego z nich w wyjściowym składzie. Skrzydłowi zatem nie będą grać obok napastnika (o ile w ogóle będą), a rozważani są raczej jako boczni pomocnicy w drugiej linii.
Dlatego owszem, spodziewamy się, że swoje minuty dostaną Kamiński czy Skóraś. Pewnie szansę dostanie również Zalewski, choć on przez problemy zdrowotne ostatnio grał mało. Ale wobec problemów Casha przypuszczalnie na najbliższym zgrupowaniu najwięcej z bocznych pomocników zagra Frankowski, a na drugim wahadle zagra nominalny boczny obrońca, czyli Reca.
Oczywiście przyszłość sporo może jeszcze zmienić. Nawet ta najbliższa: Zalewski powinien dostawać więcej minut w Romie, być może Kamińskiemu uda się wedrzeć w łaski Kovaca w Wolfsburgu, imponujący jest rozwój Skórasia i nie wykluczamy, że z miesiąca na miesiąc będzie jeszcze lepszy. Niemniej trudno nie mieć obaw o polskie skrzydła. I trudno nie rozważać gry bez nich.
Ale nie w takiej formie, jak proponował Brzęczek w pamiętnym meczu z Włochami przy ustawieniu 4-3-1-2. Szerokość kadry wciąż może zostać zachowana – oczywiście przy wariancie gry z wahadłowymi. Zwłaszcza, że obecnie naszym najbardziej ogranym w tym sezonie bocznym pomocnikiem jest Frankowski, który w Lens gra w systemie proponowanym też w kadrze przez Michniewicza.
Martwić może nieco fakt, że jak tak spoglądamy na kadrę U21, to tam też nie widać zawodników, którzy za kwadrans będą pukać do dorosłej kadry. Musiałowski, Hanc, Pyrka, Myszor, Kocyła, Fornalczyk… Być może ten ostatni zaliczy swój przełomowy rok, ma bezczelną przewózkę na boisku w stylu Grosickiego, ale doskonale zdajemy sobie sprawę, że to jeszcze nie ten poziom.
Puentując to zjawiskiem, od którego zaczęliśmy – mamy nadzieję, że system z trójką w tyłach i wahadłami rozwinie nas pod tym względem, że w chwilach kryzysu nie będziemy zmuszeni już od ratowania się gazem i twórczym chaosem Grosickiego. Sześć lat temu to działało, trzy lata temu jeszcze można było na to liczyć w akcie ostatniego zrywu, być może jeszcze od święta przyjdzie nam ratować się tym i teraz. Ale sam Kamil też chyba rozumie, że czas upływa, szybkość nie jest już ta, a i futbol zmierza w inną stronę. Jeśli mamy w kadrze eksponować swoje atuty i przykrywać braki, to ustawienie bez skrzydłowych jest raczej tym drugim.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Kto walczy o awans, kto broni się przed spadkiem? Sytuacja na finiszu Ligi Narodów
- Miała być gra o stawkę, jest turniej towarzyski? Ocena Ligi Narodów
- Kapitan mówi o brakach w kadrze i… ma rację
fot. FotoPyk