Cel Łomży Industrii Kielce na ten sezon jest prosty – wygrać Ligę Mistrzów i zgarnąć wszystkie możliwe tytuły. Dziś jednak polska ekipa musiała uznać wyższość Barcelony (28:32) – tej samej drużyny, która pokonała ją w ostatnim finale europejskich rozgrywek. Szczypiorniści Tałanta Dujszebajewa mieli dobre momenty, ale do uzyskania korzystnego wyniku zabrakło im szczelniejszej obrony oraz zimnej krwi przy stuprocentowych okazjach w ataku.
Poprzedni sezon w Lidze Mistrzów przyniósł kielczanom trzy mecze przeciwko Barcelonie. Dwa pierwsze – w fazie grupowej – polska ekipa wygrała. Ale poległa w tym najważniejszym starciu, wielkim finale europejskich zmagań, po tym jak rzutu karnego nie wykorzystał Alex Dujszebajew, kapitan drużyny i syn trenera. No i tak to się ułożyło, że obie ekipy zmierzyły się już parę miesięcy później. Łomża Industria liczyła na udany rewanż, Barca chciał potwierdzić, że jest najlepszą drużyną Starego Kontynentu.
Znowu ten Duńczyk
W początkowych fragmentach meczu oglądaliśmy naprawdę efektowną piłkę ręczną. Zarówno goście, jak i gospodarze grali niezwykle szybko. Nie tylko często wyprowadzali kontrataki, ale nie patyczkowali się w ataku pozycyjnym, błyskawicznie znajdując pozycje do rzutu. Pewną przewagę uzyskała jednak Łomża, która prowadziła 6:4, a potem miała okazję do podwyższenia wyniku, po tym, jak sędziowie wysłali na ławkę na dwie minuty dwóch graczy rywali.
Ale niestety – Barcelona wyszła z tej sytuacji obronną ręką, doprowadzając do remisu. A potem poszła za ciosem. Nieważne, czy w bramce kielczan stał Andreas Wolff, czy Mateusz Kornecki. Obaj nie byli w stanie zatrzymać nieprawdopodobnie skutecznych graczy Barcy. Ludovic Fabregas oraz Dika Mem – ta dwójka szczególnie dawała się we znaki drużynie z Kielc.
Na dodatek kielczanie nagle kompletnie stracili werwę w ataku. Albo inaczej – nie potrafili poradzić sobie z Emilem Nielsenem. Niepozorny Duńczyk był w pierwszej połowie ścianą nie do przejścia. Przypomnieć mógł się nam mecz z 2021 roku, kiedy jeszcze w barwach Nantes ten bramkarz błyszczał na tle bezradnej Łomży w 1/8 Ligi Mistrzów. Tak naprawdę Nielsenowi nie udawało się tylko jedno – trafianie przez całe boisko do pustej bramki. Miał dwie szanse, żeby wpisać się na listę wyników i ich nie wykorzystał.
Dzięki temu po trzydziestu minutach Barca wygrywała „tylko” 18:13.
Czy to jeszcze jest do wygrania?
Kamery Eurosportu uchwyciły, jak wściekły w drodze do szatni był Tałant Dujszebajew. Niezbyt się mu dziwiliśmy – bo jego zespół, który w pierwszych minutach rywalizował jak równy z równym z Barceloną, nagle się posypał. No i mogliśmy sobie zadawać pytanie – czy przeciwko takiej ekipie da się odrobić stratę pięciu bramek?
Cóż, na pewno da się ją spowolnić. Bo maszyna ofensywna Hiszpanów nie działała już w drugiej połowie meczu tak wydajnie. Na dodatek namnożyły się błędy w rozegraniu Diki Mema oraz Melvyna Richardsona. No i nagle wynik nie wyglądał już tak źle – Barcelona miała w pewnym momencie zapas tylko jednej bramki (20:19). To poskutkowało tym, że trener Blaugrany zdecydował się wziąć czas. Bo widział, że kielczanie odżyli.
Okazało się jednak, że był to tylko chwilowy zryw polskiej drużyny. Barcelona błyskawicznie odzyskała przewagę kilku trafień. Kielczanie jednak walczyli dalej, w dużej mierze za sprawą Wolffa, wreszcie dającego o sobie znać w bramce. Cieszyć mógł też rosnący Alex Dujszebajew, który po dwudziestu minutach drugiej połowy miał już pięć bramek (w pierwszej nie trafił ani razu).
Sęk jednak w tym, że kielczanie musieli być bezbłędni, aby „skraść” końcówkę dzisiejszego spotkania. A nie byli. Wciąż od czasu do czasu w obronie Łomży pojawiały się dziury, a w ataku proste błędy popełniali Arek Moryto czy Nedim Remili. Ten ostatni zresztą zanotował naprawdę kiepski mecz – niepokojąco wyglądała też jego mowa ciała, machanie rękoma po straconych bramkach. Ostatecznie Barcelona pokonała ekipę z Polski czterema golami.
To tylko jeden mecz
Łomża Industria Kielce na pewno liczyła dzisiaj na zwycięstwo. Inna sprawa, że wiemy, jak dużo w piłce ręcznej daje przewaga własnego parkietu. A jeśli jeszcze mówimy o obrońcy tytułu Ligi Mistrzów, mocarnej Barcelonie – to wygranie meczu „w delegacji” staje się piekielnie trudnym zadaniem. Kielczanie sobie z nim tym razem nie poradzili.
Choć oczywiście – to nie był fatalny występ w ich wykonaniu. Widać, że Łomża to – podobnie jak rok temu – naprawdę mocny zespół. Ale wszystkich spotkań na europejskiej scenie po prostu nie wygra.
Barca – Łomża Industria Kielce 32:28 (18:13)
Fot. Newspix.pl