Rafał Gikiewicz jest w świetnej formie – w ostatniej kolejce znakomitymi interwencjami uratował zwycięstwo Augsburga z Bayernem, został po raz trzeci wybranym piłkarzem całej kolejki niemieckiej Ekstraklasy. W Mocy Futbolu odpowiedział na kilka palących pytań, zapraszamy na zapis rozmowy.
Co powiedziałeś Manuelowi Neuerowi, bo widziałem, że śmiał się pod nosem?
Chciał mi zabrać statuetkę za zawodnika meczu, jakby trafił, to pewnie on by dostał! Potężny chłop, dwa razy wyszedł do głowy, ale dobrze byłem ustawiony, obroniłem i udało się ograć Bayern.
To jest twój najlepszy sezon w Bundeslidze. Grasz bez błędów, dobrze, trzymasz drużynę w tabeli. Gdzie jest limit i nowy kontrakt, bo masz umowę do czerwca 2023?
Niemcy się rozpisują, że Gikiewicz robi presję na nowy kontrakt, bo powiedziałem, że to może być mój ostatni mecz domowy z Bayernem. Rozmawiałem z Arturem Wichniarkiem, że muszę zrobić 10 punktów dla zespołu w całym sezonie, tak się złożyło, że zrobiłem już dziewięć! Nie spodziewałem się, że będą mnie wybierać na piłkarza kolejki – w jedenastce się zdarzało być, jak mnie trafiali piłką, ale być najlepszym zawodnikiem całej serii meczów w Bundeslidze? Przez ostatnie lata nie byłem trzy razy, a teraz już mam taki wynik. Trochę mnie sprowokowali tym, że chcieli ściągnąć bramkarza, który ma cztery mecze przez cztery lata…
Mówimy o rezerwowym bramkarzu Mainz, Dahmenie.
Dokładnie. Bo jest młodszy, więc lepszy? Nie rozumiałem tego. Może jednak potrzebowałem taki strzał w głowę? Chce się rozwijać z Augsburgiem, ale nie ukrywam, że w głowie się tli myśl, co będzie dalej. Mam zaraz 35 lat, nie chciałbym wyjeżdżać z Niemiec, bo dzieci się tu edukują, ale też nie chciałbym grać co sezon o utrzymanie. Jest presja i trochę to zabiera radości, taką jak miałem z Bayernem. Neuer mi powiedział, że nawet gdybyśmy grali 10-15 minut dłużej, to by nam nie strzelili.
Miałeś ofertę z Bayernu, żeby być tam drugim bramkarzem. Żałowałeś, że nie skorzystałeś?
To była opcja, że w środę lecisz w garniturze Hugo Bossa na Ligę Mistrzów i tym się musisz zadowolić. Mam kartkę z celami na lodówce i – jeśli to kogoś interesuje – nie ma już na niej reprezentacji Polski. Zdjąłem ten ciężar. Więc jeśli chodzi o Bayern, też nie żałuję, siedziałbym tam na ławie, a pokazuję, że jestem w stanie grać na wysokim poziomie. Może kiedyś przyjdzie taki moment, że pójdę drogą Jurka Dudka i sprawdzę jak funkcjonuje wielki klub.
Jakie elementy poprawiłeś w swojej grze i czy widzisz jeszcze przestrzeń do rozwoju?
Czasem jak coś bronię, to się dziwię, jak to możliwe. Nie chodzi o to, że bronię więcej niż potrafię, ale to jest pokłosie tego, że ciężko trenuje. Dwa razy w tygodniu za własne pieniądze jadę do kriokomory, śpię popołudniami, dbam o siebie. Kluczem jest też ustawienie – jak dobrze stoisz, to bramka wydaje się mała, robisz pajacyka i napastnik ma niewiele czasu. Ponadto trening bramkarski jest ustawiony w tygodniu pode mnie. Trener Maaßen jest prawie, że w moim wieku, od razu powiedział, że jestem jedynką i chce widzieć we mnie pozytywne wariactwo w oczach.
Pracowałeś nad grą nogami? Grasz celniej.
Za Maaßena gram w dziadka z zespołem, jestem też w każdej innej gierce, co daje mi pewność siebie. Robert Lewandowski poprawiał po trzydziestce rzuty wolne, ja też się rozwijam. Nie mam tak, że trenuje tydzień w tydzień to samo – raz odbijam piłeczki tenisowe, raz trener rozstawia bandy, by piłka zmieniała kierunek lotu. Pewnie dzięki tej różnorodności też wciąż mi się chce.
Jak szatnia reaguje na twoje osiągnięcia?
Mnie się nie da nie lubić, ale na przykład nowi piłkarze polubili mnie jeszcze bardziej – gramy o punkty, a przez to o pieniądze, bo premie meczowe są ogromne. Ktoś zresztą powiedział, że bez Gikiego mielibyśmy bilans bramkowy -24 i bylibyśmy w tabeli za Bochum. Klepią mnie więc po plecach, ale teraz muszę uważać, by mnie nie rozbolały – mamy spotkania z Schalke i Wolfsburgiem, a żeby zwycięstwo z Bayernem się liczyło, musisz ograć takie drużyny. I chcemy to zrobić.
Jesteś abstynentem, polska piłka cię wypluła, nie wyjeżdżałeś jako gwiazda. Czy nie dało się wówczas być full profesjonalistą, by mieć akceptację grupy trzymającej władzę w szatni?
Były inne czasy. Starzy trzymali władzę i jak nie wychodziłeś z nimi, to nie byłeś akceptowany. Co do mojej łatki – śmieszy mnie to. Jestem dziewiąty rok w Niemczech i nie miałem problemu w żadnej szatni z funkcjonowaniem, więc te dyskusje o moim ego… We Freiburgu nie grałem dwa lata i co? Wszedłem na dwa mecze, zrobiłem cztery punkty, Freiburg się utrzymał. W Polsce miałem Mariana Kelemena, który był super bramkarzem i nie grałem tyle, co chciałem, więc po prostu odszedłem do Brunszwiku. Ale nie dla pieniędzy – bo dostałem tam 9 tysięcy brutto przy 44% podatku. A mogłem zostać w Polsce i pójść do Wisły Kraków.
Uważam, że krzywdzące jest, iż wszyscy zakładają, że jakbym przyjechał na kadrę to byłby problem. Trener bramkarzy powiedział, że jest zdziwiony, dlaczego nikt z kadry nie zadzwonił do niego, pierwszego trenera albo dyrektora sportowego. Może wtedy opinia o mnie by się zmieniła. Gonię marzenia, może nie dogonię, ale nie można mnie szufladkować. Dowiedziałem się w klubie, że jestem w szerokiej kadrze, a nie dostałem telefonu czy nawet SMS-a. Trochę to jest dla mnie dziwne, ale trudno.
WIĘCEJ O POLAKACH W LIGACH ZAGRANICZNYCH:
- Jaki to będzie sezon dla Polaków w Serie A?
- Szymański błyszczy w Holandii
- Czy Puchacz doczeka się szansy w Unionie?
Fot. Newspix