Atletico szarpało, Real tańczył – tak należałoby podsumować dzisiejsze derby Madrytu. Mistrzowie Hiszpanii wygrali na stadionie lokalnych rywali i pozostają niepokonani w sezonie 2022/23. Ba, jak dotąd nie zanotowali jeszcze nawet remisu, wygrywają wszystko jak leci. Niekiedy nawet nie wrzucając najwyższego biegu, tak jak to miało miejsce obszernymi fragmentami dzisiejszego spotkania.
Atletico – Real. Dwa ciosy od “Królewskich”
Atletico, trzeba to zaznaczyć, całkiem nieźle rozpoczęło dzisiejsze spotkanie. Może nie posunęlibyśmy się do stwierdzenia, że gospodarze w początkowej fazie meczu zdominowali Real, no ale jednak przewaga należała do nich. Przewaga, z której wynikały groźne sytuacje strzeleckie. Gorąco w polu karnym “Królewskich” robiło się po stałych fragmentach gry, doskonałą szansę do zdobycia gola miał także Yannick Carrasco. Generalnie można było odnieść wrażenie, że to ekipa Atletico jest bardziej głodna zwycięstwa. Podopieczni Diego Simeone kąsali, grali agresywnie, starali się utrzymywać inicjatywę dzięki wysokiej intensywności.
No ale Real przecież właśnie z tego rodzaju opresji potrafi wychodzić obronną ręką, jak żaden inny klub na świecie. I dzisiaj było podobnie. Cóż bowiem z tego, że to “Los Colchoneros” starali się narzucać tempo, skoro konkretami w ofensywie mógł się pochwalić jedynie Real?
Ekipa Carlo Ancelottiego wyszła na prowadzenie w 18. minucie po kapitalnej akcji, jaką przeprowadzili Fede Valverde, Aurelien Tchouameni oraz Rodrygo. Na wyróżnienie zasługuje zwłaszcza magiczna asysta autorstwa drugiego z wymienionych piłkarzy, aczkolwiek pewność Rodrygo w wykończeniu również była godna pochwały. Naturalnie Brazylijczyk, ku wściekłości sympatyków Atletico, w ramach cieszynki po zdobytym golu trochę sobie potańcował. Część osób zgromadzonych na trybunach zareagowała na to w sposób skandaliczny, bo poprzez rasistowskie okrzyki. Arbiter musiał więc na moment wstrzymać wznowienie gry. Nie zdeprymowało to jednak Realu, który kilkanaście minut później ponownie rozklepał defensywę gospodarzy. Ostatecznie futbolówkę do siatki wbił Valverde, który jako pierwszy dopadł do niej po strzale w słupek autorstwa Viniciusa Juniora. Co tu dużo mówić, Atletico znalazło się na kolanach.
Atletico – Real. Powolna druga połowa
Aż trudno było uwierzyć, że ofensywa “Królewskich” może grać z takim rozmachem bez Karima Benzemy. W końcowej fazie pierwszej połowy spotkania Real wyglądał po prostu jak najlepsza drużyna świata. Gasnąca z każdą minutą ekipa Atleti kompletnie straciła pomysł na naruszenie defensywy rywali.
Po przerwie “Królewscy” nie mieli już zamiaru gonić za wszelką cenę za podwyższeniem rezultatu. Widać było, że dwubramkowe prowadzenie ich satysfakcjonuje, a ataki Atletico nie robią na nich wrażenia. Niby derby, niby mecz na szczycie, niby niesamowita atmosfera na trybunach, ale można było dojść do wniosku, że podopieczni Carlo Ancelottiego się trochę oszczędzają i pragną dotrwać do końca spotkania jak najniższym nakładem sił.
No i mogło się to podejście zemścić. Na siedem minut przed końcem podstawowego czasu gry pusty przelot na przedpolu zaliczył Thibaut Courtois (zresztą drugi w tym meczu), a Mario Hermoso dość szczęśliwie skierował do siatki piłkę dośrodkowaną z rzutu rożnego. Problem w tym, że zawodnicy Atletico nie potrafili pójść za ciosem. Zamiast wsiąść na Real i zepchnąć go do rozpaczliwej defensywy, zaczęli grać jeszcze ostrzej, niż wcześniej. Efekt? Mnóstwo przerw w grze, przepychanki, kłótnie… Krótko mówiąc – stracony czas. Dość powiedzieć, że Hermoso, który dał swojemu zespołowi nadzieję w końcówce, potem w ciągu dwóch minut obejrzał dwie żółte kartki i wyleciał do szatni. Choć można mieć wątpliwości, czy drugi żółty kartonik mu się rzeczywiście należał. Dla porównania Reinildo, który zapracował dziś chyba na cztery żółte kartki, jakimś cudem zdołał dotrwać do końcowego gwizdka arbitra z zaledwie jednym napomnieniem.
Wynik nie uległ już zatem zmianie i Real po raz kolejny zapisał na swoim koncie komplet punktów. Summa summarum – zasłużenie. Nie był to olśniewający występ mistrzów kraju, Real zagrał po prostu bardzo solidnie z przebłyskami geniuszu. Jak widać – tyle dziś wystarczy na Atletico.
ATLETICO MADRYT 1:2 REAL MADRYT
(M. Hermoso 90+1′ – Rodrygo 18′, F. Valverde 36′)
CZYTAJ WIĘCEJ O HISZPAŃSKIM FUTBOLU:
- Perfekcjonizm, babole i hejt. O karierze Victora Valdesa
- Chwila niepewności, a potem demolka. Real Madryt wygrywa z Mallorcą
- Napastnik z second-handu. Valencia sięgnęła po Cavaniego
Fot. Newspix.pl