Dzisiejsze derby Poznania są promowane przez Wartę hasłem #JedyneTakieDerby. I chyba warto przy każdej okazji starć Lecha z Wartą podkreślać ten wyjątkowy charakter tych spotkań. Bo nie tylko w skali lokalnej, ale pewnie i światowej są one pewnym wyrazem normalności, gdzie kibice dwóch klubów z jednego miasta są w stanie przyjaźnie koegzystować. Jednocześnie paradoksem tego układu jest fakt, że tak jak kibice obu zespołów żyją w symbiozie, tak chłodne relacje łączą obecnie władze Lecha i Warty.
Rys historyczny wyjątkowości derbów Poznania jest przeciekawy i jest tematem na osobny tekst. Mocna Warta z międzywojnia, rosnący w siłę Lech w drugiej połowie wieku, inteligenckie korzenie widowni warcianej, kolejowa przeszłość lechitów, późniejszy upadek “Zielonych”, mocny Kolejorz z lat ’80 i ’90, “Zielona Rewolucja” Pyżalskich, fuzja Lecha z Amicą, powrót Warty na salony, mistrzostwa Lecha… To wszystko jest bardzo ciekawe, ale też jest wypadkową tego, że dziś na trybunach przy Bułgarskiej zobaczymy zielone oraz niebiesko-białe szaliki tuż obok siebie.
Wiemy doskonale, że w Łodzi byłoby to niemożliwe do zrobienia. Że w Trójmieście też by nie przeszło. I w Krakowie na pewno również nie. Ale w Poznaniu się da. Oczywiście “da się”, bo Warta nie ma takiego zaplecza kibicowskiego, przez lata nie była groźna dla Kolejorza w sensie sportowym i bardzo długo nie stanowiła alternatywy dla Lecha, a jedynie lokalne dopełnienie. W Poznaniu nie ma ekstraligowego żużla, nie ma potężnej koszykówki czy siatkówki. I w stolicy Wielkopolski ludzie kibicują Lechowi, ale gdy mają wolne popołudnie, to mogą też pojechać do Grodziska Wielkopolskiego na Wartę. Może i są fanami Kolejorza, ale sympatyzują z Wartą.
Wy to wszystko wiecie, my to wiemy, ale jednak warto dostrzegać i w jakiś sposób pielęgnować takie zwyczajne oznaki normalności.
W tych całych relacjach lechowo-warcianych jest jednak ciekawy aspekt. Otóż tak jak kibice żyją w obopólnej sympatii, tak relacje władz obu klubów są dość chłodne. Nie chodzi o to, że obie strony żywią się nienawiścią i starają się robić sobie wzajemnie pod górkę na każdym kroku. Jednak jeśli przyłożyć ucho po obu stronach Poznania, można usłyszeć, że te relacje z pewnością są bardziej napięte niż chociaż atmosfera między kibicami obu ekip.
Kości niezgody jest kilka. Jedna, ta najbardziej podstawowa, to po prostu efekt wzajemnej konkurencji – normalne pokłosie tego, że oba kluby rywalizują na poziomie Ekstraklasy. Choć Lech bardzo dobrze punktuje w starciach derbowych od powrotu Warty do najwyższej ligi w kraju, to mecze te są na ogół zacięte i starsza siostra stawia lechitom opór. Gdy Zieloni wykaraskali się III do II ligi, obecność Warty w Poznaniu nie zwracała uwagi Lecha. Gdy Warta awansowała do I ligi, również nie stanowiła dla Kolejorza problemu. Ale w Ekstraklasie już jest jednym z kilkunastu konkurentów.
W Lechu mówią o Warcie, że to rywal jak każdy inny. Ale w Warcie twierdzą, że obecność Warty w Ekstraklasie nie jest w smak władzom z Bułgarskiej. Kolejorz źle zniósł zwłaszcza szyderstwa z klubu w sezonie, gdy Zieloni awansowali do Ekstraklasy i zajęli niespodziewane piąte miejsce. Wówczas lechici po sezonie pucharowym zajęli dopiero jedenaste miejsce. “Mistrzem Poznania” została zatem Warta, a młodszy brat był wytykany palcami. To była ujma na honorze dla części ludzi z Bułgarskiej. Wiadomym jest jednak, że przecież oba kluby mają inne cele, możliwości i aspiracje. Jednak wciąż są dla siebie pewnym punktem odniesienia, gdy przychodzi do medialnych porównań.
Drugą kością niezgody są – a jakże – pieniądze. I to pieniądze bardzo konkretne, bo wyliczone niemal co do złotówki – a chodzi o kasę za transfer Jakuba Modera. Warta wciąż nie dostała swojego procentu od transferu Jakuba Modera do Brighton. Warciarzom miało przypaść około 500 tysięcy euro z samej sprzedaży swojego wychowanka, ale kasy wciąż nie ma na koncie. Powód? O zapłatę zgłosiły się… dwie Warty. KS Warta Poznań, czyli wielosekcyjne stowarzyszenie, oraz Warta Poznań SA, czyli spółka zarządzająca piłkarską Wartą.
Do niedawna jedną z sekcji KS-u była też piłka nożna. Ale obejmowała ona tylko grupy juniorskie i młodzieżowe. Seniorską drużyną zajmowała się Warta Poznań Spółka Akcyjna. Siedziba KS Warty i Warty SA mieściła się w tym samym budynku. Piłkarze seniorskiej Warty trenowali czasem w tej samej sali, w której swoje treningi mieli szermierze. Siadając na trybunie zachodniej z jednej strony widać było boisko piłkarskiej Warty, a za plecami miało się korty tenisowe. Generalnie wyglądało to tak, jak jeden organizm – ale oba podmioty żyły w osobnych organizacjach.
W kontekście piłki nożnej ważne było jednak to, że – jak wspomnieliśmy – sekcjami młodzieżowymi zarządzał zarząd KS-u, a ci najzdolniejsi piłkarze byli później rejestrowani już w Warcie SA.
I tu dochodzimy do sprawy Modera. On nigdy w seniorskiej Warcie nie zagrał. Jego karta zawodnicza była rejestrowana z ramienia KS-u. I tak też to widnieje we wszelakich papierach – Moder był piłkarzem KS Warty Poznań, a z Wartą SA nie miał nic wspólnego. Sęk w tym, że rok temu Warta SA przejęła całą sekcję młodzieżową pod swoje skrzydła. Czyli wzięła piłkarzy, trenerów, ale i zobowiązania, aktywa, pasywa. Po prostu przejęła ją z całym inwentarzem.
KS twierdzi jednak, że Moder wychowywał się w jego strukturach, zatem pół bańki euro należy się jemu. Gdy po procent od sprzedaży zgłosił się dwie Warty, wówczas Lech rozłożył ręce i powiedział: – Dobra, wy się dogadajcie między sobą, a my wpłacamy pieniądze do depozytu i umywamy ręce.
Warty walczą zatem o pieniądze przed kolejnymi sądami, sprawa się przeciąga i w tym roku raczej się nie skończy. A przecież zaraz do “rozdysponowania” będą kolejne pieniądze, bo aktywowane są kolejne bonusy ze sprzedaży Modera, od których też trzeba odliczyć procent i tak dalej. W Warcie – tej piłkarskiej – mają za złe Lechowi, że ten zachował się w taki sposób. Lech z kolei uważa, że zrobił wszystko tak, jak trzeba było, bo gdyby przelał pieniądze Warcie SA, to zaraz miałby na głowie KS Wartę i na odwrót. Czy było tu jakieś lepsze rozwiązanie? W Warcie twierdzą, że tak i wiadomo jakie. Z kolei w Lechu, że najsprawiedliwiej było po prostu umyć ręce i oddać decyzje odpowiednim sądom.
Sprawa pieniędzy za Modera jest jednak jedną spraw, których lepiej przy osobach z obu tych klubów w jednym pomieszczeniu nie poruszać.
Trzecia i ostatnia kość niezgody to rozmowy w kwestii rozgrywania derbów. To, że ten mecz będzie dzisiaj rozgrywany przy Bułgarskiej, a przecież formalnie gospodarzem będzie Warta, jest przecież tematem odgrzanym sprzed kilku miesięcy. Już mecz derbowy z rundy wiosennej miał być rozgrywany w Poznaniu, a nie w Grodzisku, ale wówczas temat ostatecznie upadł. Powodów było kilka – walczący o mistrzostwo Lech miałby o jeden mecz ” u siebie” więcej, nie do końca sens stricte sportowy widzieli w tym w Warcie, ale ostatecznie też kluczowa była forsa.
Maciej Lehmann z “Głosu Wielkopolskiego” pisał wówczas tak: – Derby Poznania rozegrane przy Bułgarskiej mogłyby przynieść Warcie nawet 1-1,2 mln złotych, zakładając widownię na poziomie ok. 35 tysięcy. Tymczasem jak udało nam się dowiedzieć, to właśnie finanse i podział zysków z tego meczu były główną „kością niezgody”. Lech zaproponował bowiem Warcie tylko 250 tys. zł, co klub z Drogi Dębińskiej uznał za nie do przyjęcia.
Dlaczego zatem w tym roku udało się przenieść mecz z Grodziska do Poznania? Kluczowa tutaj była rola urzędu miasta i władz stolicy Wielkopolski. – Zaczęło się od spotkania u mnie. Prezydent Jacek Jaśkowiak dał mi zadanie, żeby derby wreszcie odbyły się w Poznaniu. Jako miasto mamy dwa terminy na stadionie, które możemy wykorzystać różnie, np. na koncerty. Wybraliśmy mecz i potem przeszliśmy do uzgodnień. Ufam, że derby także w przyszłości będą się odbywać na Stadionie Miejskim, zwłaszcza że jak sama nazwa wskazuje, jest on miejski. Chętnych do obejrzenia tego spotkania też jest więcej niż pomieści obiekt w Grodzisku – tłumaczył Jędrzej Solarski, wiceprezydent Poznania, na konferencji prasowej poświęconej ogłoszeniu zmiany stadionu na derby.
Miasto wyciągnęło zatem asa z rękawa i pogodziło interesy kibiców z Poznania. Czy bez tej karty pod tytułem “dwa terminy Poznania w ciągu roku na wykorzystanie stadionu” Warta z Lechem dogadałyby się w sprawie derbów przy Bułgarskiej? Są tutaj wątpliwości.
Ostatecznie jednak udało się wszystko dopiąć. I nawet jeśli władze obu klubów nie zapraszają się wzajemnie na urodziny, nawet jeśli w tle rozgrywa się walka o niemałe pieniądze, to chyba kluczowe jest to, że derby Poznania odbędą się w Poznaniu, a nie z Grodzisku Wielkopolskim i nikt nie dostanie w mordę za to, że ma koszulkę zieloną, a nie niebiesko-białą. I tego żadne gabinetowe spory i nieporozumienia chyba już w Wielkopolsce nie zmienią.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Mały-wielki Kun poprowadził Widzew do triumfu w Mielcu
- Kiedy jesteś za Lechią i zerkasz na tabelę…
- Piasecki golem sezonu (?) zakończył męki Rakowa, a rozpoczął Radomiaka
fot. NewsPix