Reprezentacja Francja okazała się bestią, z którą nasz zespół się jeszcze w Eurobaskecie nie mierzył. Imponujące warunki fizyczne, koszykarska kultura i agresja w obronie Trójkolorowych – na to wszystko Biało-Czerwoni nie mieli dziś odpowiedzi. Przegrali półfinał mistrzostw Europy 54:95. I w niedzielę zagrają o brązowy medal – z Hiszpanią lub Niemcami.
Przed dzisiejszą rywalizację sprawa była jasna: Francuzi byli wielkimi, murowanymi faworytami do awansu do finału. Nikt się nie łudził, która drużyna dysponuje większym talentem czy doświadczeniem. Biało-Czerwoni liczyli jednak na kolejną sensację. Wiedzieli, że nie mają nic do stracenia. I na pewno nie zamierzali przestraszyć się rywali.
Ale ci okazali się po prostu za mocni.
Rdza w ataku, ściana w obronie
Początek meczu wskazywał na to, że żarty się skończyły. Oba zespoły odczuwały presję gry w strefie medalowej. Trudno budowało im się akcje, trudno zdobywało punkty. Choć to nasi rywale – w dużej mierze za sprawą Yabusele – radzili sobie nieco lepiej. Po naszej stronie wyróżniali się natomiast – bez niespodzianki – AJ Slaughter oraz Mateusz Ponitka.
Pierwszy trafił dwie trójki, drugi robił swoje w obronie. Ale wynik nie był pozytywny – Trójkolorowi prowadzili 15:9.
Im dalej w mecz, tym bardziej docenialiśmy defensywę naszych rywali. Polacy nie potrafili znaleźć łatwych punktów w ataku, mieli problem z przedostawaniem się w pomalowane, nawet kiedy na ławce siedział Rudy Gobert. Dość powiedzieć, że po niecałych czternastu minutach spotkania zdobycz punktowa Biało-Czerwonych wciąż była jednocyfrowa. Na całe szczęście – Francuzi też okrutnie męczyli się w ofensywie. Wynik w drugiej kwarcie nie uciekł nam zatem aż tak, jak mógł.
No ale i tak przewaga Trójkolorowych była dość komfortowa. Nie udawały nam się rzuty zza łuku, a w pomalowanym strach siał Rudy Gobert (trzy efektowne bloki). I w ten sposób do przerwy Polacy zdobyli… 18 punktów (przy 34 rywali). To było niebywale mało.
Walka do końca?
Musieliśmy liczyć, że w drugiej połowie nasz zespół przełamie mocną defensywę Francuzów. Jakimś sposobem będzie znajdował okazje do łapania łatwych punktów. No i cóż – atak nieco ruszył. Ale również u naszych rywali, którzy szybko powiększyli swoją przewagę nad Polakami. Naszą prawdziwą zmorą stawał się Guerschon Yabusale – który potrafił i trafić z dystansu, i pokarać nas pod koszem czy w kontrze. No i cóż: tego meczu nie dało się już wygrać. Bo Francja przed czwartą kwartą wygrywała 64:36.
W tej sytuacji Igor Milicic postanowił dać pograć zmiennikom. Podobnie zdecydował się uczynić trener Trójkolorowych. Mogliśmy zatem odliczać minuty do końca spotkania. I co najwyżej liczyć, że Polacy pokażą jeszcze dobrą koszykówkę i nabiorą pewności siebie przed meczem o trzecie miejsce. Ale cóż, rezerwowi rywali jeszcze się trochę pobawili. I wynik ostatecznie pokazywał aż 95:54 dla Francuzów.
W niedzielę nim nasz zespół zmierzy się z Hiszpanią albo Niemcami.
Polska – Francja 54:95 (9:15, 9:19, 18:30, 18:31)
Polska: Slaughter 9, Michalak 9, Ponitka 7, Dziewa 5, Garbacz 5, Balcerowski 5, Zyskowski 5, Cel 3, Olejniczak 2, Sokołowski 2, Schenk 2, Kolenda 0.
Fot. Newspix.pl