Reklama

Futbol w służbie jej królewskiej mości

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

16 września 2022, 15:24 • 6 min czytania 30 komentarzy

Jedni chóralnie odśpiewują słowa hymnu „God Save the Queen”, drudzy dumnie wywieszają transparent z napisem „Fuck the Crown”. Taki los brytyjskiej rodziny królewskiej, że po śmierci Elżbiety II wrze nawet hermetyczny piłkarski światek. 

Futbol w służbie jej królewskiej mości

Rządziła siedemdziesiąt lat i dwieście czternaście dni. Żaden brytyjski monarcha nie sprawował władzy przez dłuższy czas. Widziała naród w biedzie i naród w dobrobycie, naród w obliczu przemian i naród w obliczu stagnacji, naród rozwścieczony i naród uszczęśliwiony, naród zjednoczony i naród podzielony, a gdzieś spomiędzy mgiełki spraw niepoważnych i poważnych wyłaniała się piłka nożna, wobec której nie mogła pozostawać całkowicie obojętna.

Komu kibicuje rodzina królewska?

Prawda jest taka, że Elżbieta II nie przeżywała futbolowej gorączki. Urodziła się w czasach, kiedy arystokrację nie bawiły ludyczne i przyziemne rozrywki. Ze sportów preferowała głównie jeździectwo. Ponadto szybko wstąpiła na tron, za krótko żyła wśród normalnych ludzi, żeby zakochać się w piłce kopanej, którą Anglicy przyjęli za swój wymysł i wznieśli na piedestał zbiorowego zainteresowania. Tłum uwielbia jednak przeróżne gadki-szmatki, androny, dyrdymały, blubry i bzdety, więc od wczesnych lat pięćdziesiątych zadawał sobie sakramentalne pytanie: „Komu kibicuje królowa?”.

Błyskawiczna odpowiedź dla niecierpliwych: najprawdopodobniej nie kibicowała nikomu, choć żaden oficjalny dekret etykiety jej tego nie zabraniał. Karol III, jej syn i następca, posiada VIP-owską wejściówkę na mecze Burnley i wzdrygnął się swojego czasu na widok koszulki Cardiff City. Książę Harry, jej młodszy wnuk, zdradzał, że większość rodziny wspiera Arsenal i on sam nie jest w tej kwestii wyjątkiem. Książe William, jej starszy wnuk, pełni rolę honorowego prezydenta FA i trzyma kciuki za Aston Villę. Księżna Kate Middleton, żona Williama, opowiadała kiedyś o ciepłych uczuciach wobec Chelsea.

Właściwie tylko Elżbieta II zawsze pozostawała bezstronna i niewzruszona.

Reklama

Angielscy kibice wierzyli jednak w jej dyskretne względy dla ukochanego przez nich sportu. Nierzadko widywano ją na stadionach. Wraz z setką tysięcy innych widzów pokazała się podczas finału Pucharu Anglii między Blackpool i Bolton Wanderers w 1953 roku. Bobby Moore odbierał z jej rąk Puchar Świata po wygranej z Niemcami w finale mundialu z 1966 roku. Przyjmowała przedstawicieli delegacji Arsenalu podczas słynnej popołudniowej herbatki w 2007 roku.

Thierry Henry, były francuski gwiazdor Kanonierów, wspomni później, że spotkania z majestatem brytyjskiej królowej nie sposób opisać prostymi słowami. Cesc Fabregas doda zaś, że angielska władczyni doskonale rozpoznawała tożsamości poszczególnych piłkarzy Arsenalu i ucięła sobie z nim pogawędkę o monarchii w Hiszpanii, co lata później Jeremy Corbyn, ekscentryczny lider kawiorowej lewicy, przemieni na następującą supozycję wygłoszoną w Izbie Gmin: – Jej Wysokość może być ponad politykę i futbolem, ale wiele osób z jej otoczenia potwierdza ten sekretny pogląd, jakoby szczególnymi względami darzyła Arsenal.

Fani dokerskiego Millwall reprodukowali absurdalną plotkę, jakoby Elżbieta II mieszała się z lokalnym motłochem i w trybie incognito sławiła dobre imię drużyny na zdziczałym The Den. Na to burzyli się kibice West Hamu, których przekonanie o wsparciu Elżbiety II dla Młotów graniczyło z bezczelną pewnością. Dekadami trwała wojna przypuszczeń. Ostateczną próbę zakończenia jej podjęli dziennikarze Daily Mirror. Zacytowali oni dworzanina z Pałacu Buckingham, który kategorycznie stwierdził, że „królowa nigdy nie chciała, by utożsamiano ją z konkretnym klubem”.

Piłkarska żałoba po angielsku

Kiedy po siedemdziesięciu latach królewskich rządów Elżbieta II pożegnała się ze światem i z koroną, media społecznościowe klubów, prezesów, trenerów, piłkarzy i byłych piłkarzy zalały wpisy pełne żalu i ubolewania. Angielski Związek Piłki Nożnej zalecił klubom, ligom i rozgrywkom w całej Wielkiej Brytanii zachowanie minuty ciszy przed meczami i noszenie czarnych opasek na bicepsach. Władze Premier League przełożyły ligowe starcia z 10, 11 i 12 września, aby uhonorować „niezwykłe życie i wkład Elżbiety II dla narodu”. I dać wyraz szacunku dla brytyjskiej rodziny królewskiej.

Podobnie uczyniło EFL, które odroczyło spotkania Championship, League One i League Two. Identycznie zareagowały też Szkocki Związek Piłki Nożnej i Irlandzki Związek Piłki Nożnej, choć centrala przekonywała, iż „nie ma obowiązku odwoływania wydarzeń sportowych, a decyzje w tej sprawie leżą w gestii woli poszczególnych organizacji”.

Reklama

Mecz między Rangers a Napoli w Lidze Mistrzów został przełożony z wtorku na środę przez wzgląd na ponadprzeciętne zaangażowanie służb mundurowych w żałobę po królowej. Z tych samych powodów Arsenal zagra z holenderskim PSV w Lidze Europy nie 15 września, a 20 października. Mało? Podczas ósmej kolejki Premier League nie odbędą się trzy spotkania: Brighton – Crystal Palace, Chelsea – Liverpool i Manchester United – Leeds United.

Najciekawiej było jednak tam, gdzie nic nie było przekładane i coś się działo. Bo nie każdy usłużnie kłaniał głowę przed pamięcią o Elżbiecie II. I nie mówimy tu o amatorach z Sheffield International FC i Byron House, którzy w pierwszych dnach żałoby rozegrali między sobą „trening” zamiast meczu, co władze nazwały „czynem nikczemnym” i obiecały „surowo ukarać”.

W służbie jej królewskiej mości

Środa. Liga Mistrzów. Nile Gardiner, były doradca Margaret Thatcher, pisze na Twitterze: – Kibice Celtiku powinny wstydzić się swojego zachowania. Dzięki Bogu za istnienie fanów Rangers.

To odwieczna wojna kulturowa. Rangers jest chlubą protestanckiej większości mieszkańców Szkocji, Celtic reprezentuje równie głośną mniejszość katolicką. Pierwsi krzyczą „Pieprzyć papieża”. Drudzy odpowiadają „Pieprzyć królową”. Ci pierwsi – podczas przegranego meczu z Napoli w Glasgow – na przekór dezaprobacie UEFA odśpiewali „God Save the Queen” i stworzyli sektorówkę z wizerunkiem Elżbiety II na tle flagi Wielkiej Brytanii. Ci drudzy – podczas zremisowanego meczu z Szachtarem w Warszawie – na przekór dobremu smakowi wywiesili transparenty o treści „Fuck the Crown” i „Sorry for your loss Michael Fagan”. „Fuck the Crown” – tłumaczyć nie trzeba. „Sorry for your loss Michael Fagan” – nawiązanie do historii artysty-wariata, który dwukrotnie włamał się do Pałacu Buckingham i śmiertelnie wystraszył królową, przy której chciał popełnić samobójstwo w ubolewaniu nad marnością własnego losu.

Jedni kochają królewską koronę.

Drudzy nienawidzą królewskiej korony.

Ciut zabawne, bo prawie pół wieku temu z okazji dwudziestopięciolecia panowania Elżbiety II odbył się mecz, w czasie którego piłkarze Celtiku i Rangers musieli wystąpić w jednej drużynie przeciwko jedenastce najlepszych zawodników z ligi angielskiej, a Alan Rough i Kenny Dalglish wspominali olbrzymią klasę władczyni, która orientowała się w animozjach między odwiecznymi futbolowymi wrogami i kilkoma słowami zgasiła wszelkie przedmeczowe pożary. Teraz Celtowie namawiali, żeby „klaskać w dłonie, jeśli nienawidzi się rodziny królewskiej”, bo Zjednoczone Królestwo to niekoniecznie zjednoczone królestwo. Nie wszyscy czapkują brytyjskim władcom i nie wszyscy wykazują skłonności do czołobitności względem czasu żałoby po ich odejściach.

Niemała część kibiców Liverpoolu zakłócała minutę ciszy przed meczem Ligi Mistrzów z Ajaksem Amsterdam na Anfield. To ci, którzy używają dialektu Scouse i czują się bardziej Irlandczykami niż Anglikami. Ci, którzy pielęgnują swoją robotniczą naturę i sytuują się w opozycji do londyńskiej arystokracji. Ci, którzy tracili robotę i środki do życia, gdy rodzina królewska siedziała w pałacach. Ci, których aktualnie nie obchodzą słowa liderów The Reds, nawołujących do wykazania się wstrzemięźliwością w obrazoburczych reakcjach i choćby elementarnym szacunkiem dla zmarłej osoby. Ci, dla których pretensje urosły do rangi sprawy honorowej. Znacznie większej niż minuta ciszy przerwana po dwudziestu sekundach, gdy ich przeciągłe gwizdy zdały się nieznośne w odbiorze.

Czytaj więcej o brytyjskim futbolu:

Fot. Fotopyk

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
2
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
6
Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Anglia

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
2
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Hiszpania

Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Aleksander Rachwał
2
Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Komentarze

30 komentarzy

Loading...