Reklama

Dublet Henriqueza, ale gorzki smak remisu w Legnicy

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

11 września 2022, 15:40 • 4 min czytania 31 komentarzy

Tradycji stało się zadość. Miedź i Korona zagrały na remis, ósmy z rzędu w tej rywalizacji, choć z przebiegu gry to „Miedzianka” mogła czuć się lepszym zespołem. Miała więcej okazji, mogła w tym starciu ugrać coś więcej, ale pojedyncze błędy, szczególnie ten Kobackiego przy drugiej bramce Korony, zabrały jej komplet punktów.

Dublet Henriqueza, ale gorzki smak remisu w Legnicy

Czy Korona zagrała coś specjalnego? No nie, jak to zwykle w przypadku Korony. Ale dla niej punkcik w tym meczu to coś, z czego należy się cieszyć. Gra do końca popłaciła.

Miedź Legnica – Korona Kielce 2:2. Różnica w grze, remis w bramkach

Miedź od początku meczu wyglądała zdecydowanie lepiej od Korony. W destrukcji, kreowaniu akcji ofensywnych i w pewnym momencie również w liczbie bramek. Gdy Luciano Narsingh posłał idealne dośrodkowanie do Angelo Henriqueza, jeden z beniaminków odetchnął z ulgą. Większa jakość piłkarska przełożyła się na zasłużone trafienie, choć – jak w przypadku „Miedzianki” bywa – wynik 1:0 jest tutaj niczym słowna obietnica. Na początku fajnie, wszystko się zgadza, ale w dalszej perspektywie może nie mieć większego znaczenia. Bo co z tego, że w Ekstraklasie mamy co najmniej kilka drużyn, które w piłkę grają zauważalnie gorzej, skoro na końcu liczą się punkty. A tych nie dość, że legniczanie mają za mało, to jeszcze w drugich połowach na ogół dają je sobie wyrywać.

Oba duże nazwiska w Miedzi znów zrobiły w jednej akcji to, po co zostały ściągnięte do klubu. Narsingh – firmowa wrzutka. Henriquez – kolejny niełatwy gol w Ekstraklasie. Pozostało zadać sobie pytanie, czy to uda przekuć się na punkty dzięki grze całej drużyny. Korona miała dziś mniej argumentów, acz dwaj wysocy napastnicy ustawieni przez Leszka Ojrzyńskiego były jak ruchome wieże, których należy bać się przez cały mecz.

Reklama

Druga połowa wedle reguły – Miedź w plecy

Rzecz, którą można brać niemal za pewnik, oczywiście się wydarzyła. Korona strzeliła bramkę niedługo po wejściu w drugą połowę, podtrzymała klątwę Miedzi. Zrobił to konkretnie nie byle kto, bo Jakub Łukowski, były zawodnik „Miedzianki”. Dostał piłkę na szesnastym metrze, przyjęciem ustawił do strzału i przylutował tak, że Lenarcik nawet się nie ruszył. To był tak naprawdę drugi groźny strzał Korony w tym meczu i to z dystansu.

Po golu na 1:1 szalę zwycięstwa na swoją korzyść bardziej starała się przechylić Miedź. Kreowała okazje, obijała poprzeczkę, zmuszała Forenca do ciągłego bycia pod prądem. Na boisku pojawiało się coraz więcej przestrzeni, co tylko pomagało beniaminkowi z mniejszą liczbą punktów. Ale było też okazją dla kielczan, którzy o ile rzadko pojawiali się w polu karnym Lenarcika, o tyle mieli potencjał, żeby w mgnieniu oka zrobić coś z niczego.

Miedź po raz kolejny przełożyła dobrą grę na gola. Uśmiechnął się do niej los, VAR przyznał beniaminkowi rzut karny po zagraniu ręką. Całkowicie słusznie, choć sędzia Wajda pierwotnie tego nie zobaczył. Jedenastkę pewnie wykonał Henriquez, ale…

Korona dość szybko odpowiedziała trafieniem. Znów nie potrzebowała wiele – Kobacki nie popisał się niedaleko własnej szesnastki, wszedł w kontakt z przeciwnikiem bez jaj i właściwie za darmo oddał piłkę Podgórskiemu, który znalazł Kiełba, a ten z kolei wystawił piłkę na strzał Petrowowi. Obrońcy z Legnicy próbowali ratować sytuację, ale nic z tego.

Choć obie ekipy podzieliły się punktami, mentalną porażkę można przypisać Miedzi. To Korona przegrywała spotkanie dwukrotnie, a mimo to dzięki waleczności dała radę wyrwać punkt. Nie zagrała nic specjalnego, więc trener Ojrzyński nie może czuć dzisiaj niedosytu. Co innego trener Łobodziński po drugiej stronie, który znów ma prawo powiedzieć, że jego zespół zasłużył na trzy punkty. Nie pomyśli na pewno „lepszy rydz niż nic”, bo z jego perspektywy jeden punkcik w obecnej sytuacji w tabeli zmienia niewiele. Miedź mogła podskoczyć do siedmiu oczek, wyraźniej odbić się od Lechii i być już blisko ekip z dalszej części stawki, ale dwa momenty, gdy legnicka defensywa zaspała, nie pozwoliły tego zrobić.

 

Reklama

Miedź Legnica – Korona Kielce 2:2 (1:0)

Henriquez 30′ i 80′ z karnego – Łukowski 53′, Petrow 83′

Miedź: Lenarcik 5 – Carlos 5, Mijuskovic 4, Gulen 5, Matynia 5 – Cacciabue 5 (Matuszek 77), Chuca 5 – Narsingh 6 (69 Kostka 3), Dominguez 6 (85 Lehaire), Kobacki 3 (85 Zapolnik) – Henriquez 7 (85 Obieta).

Korona: Forenc 5 –Danek 4, Trojak 4, Petrov 6, Sierpina 5 – Łukowski 6 (67 Podgórski 5), Szpakowski 4 (46 Sewerzyński 4), Deja 3 (80 Nojszewski), Błanik 5 (67 Kiełb 6) – Szykawka 3 (46 Deaconu 3), Śpiączka 4.

Sędzia: Wajda 4.

Plus: Henriquez (Miedź).

Minus: Kobacki (Miedź).

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Trela: Cienka czerwona linia. Jak bałkańscy giganci wzajemnie się unikają

Michał Trela
1
Trela: Cienka czerwona linia. Jak bałkańscy giganci wzajemnie się unikają

Ekstraklasa

Komentarze

31 komentarzy

Loading...