Jeszcze niedawno wydawało się, że Piotr Zieliński odejdzie z Napoli. Że nie do końca jest tam potrzebny, a rewolucja kadrowa dosięgnie również jego, bo też mimo wielkiego potencjału nie zawsze korzystał z niego w stu procentach. Tymczasem jesteśmy w pierwszych tygodniach sezonu 22/23 i chyba nikt nie wyobraża sobie pierwszego składu Azzurrich bez Polaka. Ot, futbol, ot, rollercoaster.
Natomiast wróćmy jeszcze do tych ciemniejszych dni. W sezonie 21/22 Zieliński przekroczył 2000 minut na boiskach Serie A, natomiast ledwo, ledwo, w porównaniu do poprzednich trzech lat tracił od 500 do 900 minut. Oczywiście z prostego powodu – siedział na ławce. W ostatnich dziesięciu kolejkach tamtego sezonu tylko trzy razy wyszedł w pierwszym składzie, poza tym albo dostawał ogony, albo nawet nie zmienił pozycji siedzącej.
Wówczas Francesco Molaro z TuttoNapoli mówił: – Jego odejście z klubu jest prawdopodobne. Jeśli pojawią się dobre oferty, Napoli będzie gotowe go sprzedać. Nie wiem, dokąd może pójść. Może Niemcy, może Anglia, wszystko zależy od tego, skąd przyjdzie lepsza propozycja. Kibice nie będą płakać po jego odejściu. Oczekiwaliśmy od niego znacznie więcej. To świetny zawodnik, ale szkoda, że nie mógł się bardziej postarać.
Z kolei La Gazzetta Dello Sport pisała: – Po doskonałej pierwszej rundzie, okraszonej pięcioma golami i pięcioma asystami, Zielińskiemu zgasło światło, co pokazał niedzielny mecz z Milanem, gdzie był nie do poznania przez większość meczu, być może był jednym z najgorszych w składzie Napoli. Jego ostatnie mecze to lawina błędów. Jest cieniem samego siebie.
Włosi powoli mieli dość sinusoidy w wykonaniu Zielińskiego, bo o ile były momenty, kiedy wyglądał świetnie, o tyle zbyt często przeplatały je chwile słabości. Rozwiązaniem: transfer, więcej z tego przecież nie będzie.
Po pierwsze Napoli ściągnęło Giacomo Raspadoriego, który miał posadzić Zielińskiego na ławce. To utalentowany reprezentant Włoch, który mimo 22 lat na karku ma już 13 występów w seniorskiej kadrze i trzy bramki. Poza tym sądzono, że tenże Raspadori jest w stanie spokojnie odjechać Zielińskiemu liczbami, skoro w słabszym Sassuolo wykręcił dziesięć bramek i sześć asyst w rozgrywkach 21/22. Dwucyfrowej liczby bramek przez jeden sezon ligowy Zieliński nie miał nigdy.
Po drugie Polakiem zainteresował się West Ham, a że Anglicy z pieniędzmi się nie liczą, to ten ruch wydawał się prawdopodobny. Kluby by się spokojnie dogadały, ale ofertę odrzucił sam Zieliński, nie czując, że przenosiny do Anglii będą właściwym ruchem. Gdyby czytał czczą gadaninę w internecie, mógłby się dowiedzieć, że nie jest ambitny i nie szuka nowych wyzwań.
Cóż. Na początku września West Ham jest w strefie spadkowej i gra jedynie w Lidze Konferencji, a Zieliński strzela w Lidze Mistrzów. I chyba więcej od opinii w internecie znaczą dla niego słowa Kloppa, który mówił przed meczem: – Jedynym graczem, który zawsze tutaj był, jest Zieliński. To znakomity piłkarz, wokół którego mogą budować nową drużynę.
Na razie tak się dzieje. Zieliński tylko raz w pierwszych pięciu meczach Serie A wszedł z ławki, ale od razu w przerwie za wspomnianego Raspadoriego. W lidze ma gola i trzy asysty – w Napoli jeszcze nigdy tak udanie nie wszedł w sezon pod względem liczb. A jeśli dodać do tego numerki z Ligi Mistrzów, wyjdzie nam, że Zieliński daje konkret swojemu zespołowi co godzinę. To znakomity wynik.
Równie dobrze jest, gdy spojrzymy w głębsze statystyki. Zieliński kreuje średnio trzy duże okazje dla kolegów w meczu, zagrywa ponad trzy kluczowe podania na spotkanie, wygrywa blisko 60% pojedynków. Znajdźmy porównanie – w zeszłym sezonie zagrywał nieco ponad jedno kluczowe podanie na mecz i wygrywał 49% pojedynków. Jeśli więc utrzyma tempo – będzie świetnie.
I to jest chyba kluczowe: by pomocnik po drodze nie zgasł. Nie jest już młodzieniaszkiem, ma 28 lat, stać go na równy i znakomity sezon. A także na wyjątkowy turniej. Tego mu, wam i sobie życzymy.
CZYTAJ WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW:
- Lato, w którym mały chłopiec dorósł. Jak Hasan Salihamidzić odmienił swoje postrzeganie
- Transferowe okazje i potęga cyfryzacji. Droga Eintrachtu do Ligi Mistrzów
- Antonio Pintus. Trener, który dodaje skrzydeł Realowi Madryt
Fot. FotoPyk