Reklama

Widzew Lipskim, Lech Ishakiem. Rezerwowi dali popis

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

04 września 2022, 20:23 • 4 min czytania 99 komentarzy

Trzecie zwycięstwo z czystym kontem z rzędu w Ekstraklasie – to już brzmi naprawdę dobrze. I raczej nie będzie przesadą stwierdzenie, że Lech wreszcie odbił się od dna. Dzisiaj mistrz Polski może nie był jeszcze najlepszą wersją siebie, poza tym Widzew grał całkiem nieźle do straty pierwszej bramki, był wymagającym rywalem, ale mało kto będzie o tym pamiętał. Gospodarze musieli poratować się zmianami, żeby przełamać impas dopiero w końcówce spotkania, acz przecież po to ma się choćby Ishaka w odwodzie, żeby z niego korzystać.

Widzew Lipskim, Lech Ishakiem. Rezerwowi dali popis

Lech miał Ishaka, Widzew Lipskiego. Nie to, że będziemy jakoś specjalnie pastwić się nad piłkarzem beniaminka, ale akurat w tym meczu można wyróżnić spory kontrast między jakością prezentowaną przez rezerwowych z obu stron. To było decydujące, coś takiego można było zakładać.

Lech Poznań – Widzew Łódź 2:0. Mistrz Polski nabrał wiatru w żagle

Pierwszą połowę w wykonaniu Lecha można by podsumować krótko: próbowali, kąsali, momentami dociskali śrubę, ale bez skutku w postaci bramki. A to dobrze w bramce zachowywał się Ravas, a to ratował sytuację Żyro czy Stępiński. Generalnie Widzew poza kilkoma wypadami miał problem, żeby zaistnieć w polu karnym gospodarzy. Ci – wreszcie – zaczęli sensownie wyglądać na tyłach. Zresztą nie od dziś, bo już powrót Milicia na mecz z Piastem dał poznańskiej ekipie wiele w kwestii organizacji ustawienia czy komunikacji. Wystarczy sobie wyobrazić, co byłoby, gdyby w defensywie rządził jeszcze Salamon.

Salamona jednak nie ma, ale Lech i tak zaczyna się powoli odbijać. Szkoda, że w tym procesie nie może uczestniczyć tak jak trzeba Filip Marchwiński, który może i się dzisiaj odbił, ale niestety od barku Hanouska na samym początku meczu. Młodzieżowiec Lecha dostał taki nokaut, że na moment stracił przytomność, a chwilę później musiał opuszczać boisko na noszach. Pechowa, paskudna sytuacja. Potrzebna była wizyta w szpitalu i rezonans. Gdyby 20-latek wypadł na dłużej, mistrz Polski miałby mały problem z obsadą pozycji młodzieżowca. Owszem, jest Szymczak, ale na pewno nie mógłby liczyć w rywalizacji z Ishakiem na tyle minut, ile Marchwiński.

W drugiej odsłonie spotkania obie ekipy się trochę rozpędziły. Obie miały świetne sytuacje, ale brakowało precyzji. A tu z bliskiej odległości w słupek strzelił Danielak, a tam Ravas musiał ratować zespół przed strzałem Amarala (swoją drogą – średni występ, dużo nieudanych kontaktów z piłką, ale jednak z bramką) czy Skórasia, gdzie indziej Szymczak zmarnował idealną okazję jak dla napastnika. Pachniało bramkami w tym meczu, co do tego nie było żadnych wątpliwości. Ale można było też odnieść wrażenie, że jeśli już coś wpadnie do sieci, to na tym się zakończy. Jeden zerko i do domu. Taki dziwny to był mecz.

Reklama

Lech Poznań – Widzew Łódź. Dwa gongi od rezerwowych, pomocny Lipski

1:0 rzeczywiście pojawiło się na tablicy wyników. Dopiero w 80. minucie, i to po strzale, który na tle wszystkich sytuacji strzeleckich Lecha wyglądał najbardziej blado. Klepkę z Ishakiem przed polem karnym zagrał sobie Amaral, który płaskim strzałem, już na wślizgu, pokonał Ravasa.

Po tym golu Patryk Lipski postanowił przyczynić się dobrego wyniku Widz… Lecha oczywiście. Rozpoczęcie ze środka boiska po stracie bramki, Lipski (który kilka minut wcześniej wszedł na boisko z ławki) traci piłkę na własnej połowie, przechwyt gospodarzy i drugi gong. Lipski zabawił się w sabotażystę, zaliczył asystę drugiego stopnia, a Ishak znów przypomniał, jak bardzo dobrym jest napastnikiem.

Widzew upadł mentalnie, na 10 minut przed końcem meczu nie było w tym zespole czego zbierać. Szkoda beniaminka o tyle, że zrobił niemało, żeby strzelić dzisiaj gola, ale ostatecznie chyba zabrakło jakości. Łodzianie może i niejednokrotnie pokazywali już w tym sezonie, że potrafią wyciągać punkty w trudnych momentach, szczególnie w końcówkach spotkań. Teraz jednak to było raczej niemożliwe, to już nie jest ten beznadziejny Lech sprzed kilku tygodni, któremu można wyrwać wynik 2:0. A przynajmniej nie sprawiał takiego wrażenia.

Van den Brom znów rotuje składem i robi to skutecznie. Kibice Lecha mogli mieć obawy, bo ostatnie jedenastki wystawiane przez holenderskiego szkoleniowca nie są optymalne. Liczy się jednak to, że wpada na konto kolejny komplet punktów. Lech w tej chwili traci do miejsc na podium już tylko sześć punktów. Jak wychodzić z kryzysu, to właśnie w taki sposób. Teraz czas zmierzyć się z Villarrealem w Lidze Konferencji.

Reklama

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

99 komentarzy

Loading...