Dawno nie było w polskiej piłce takiej sagi transferowej jak w przypadku Damiana Kądziora i Lecha Poznań. Zaczęła się rok temu, a tego lata odżyła z podwójną siłą. Skończyło się na tym, że piłkarz został w Piaście Gliwice i przedłużył kontrakt, a „Kolejorz” stał się obiektem kpin nawet ze strony własnych kibiców. Bitewny kurz już opadł, więc rozmawiamy z 30-letnim liderem gliwiczan.

Dlaczego temat tego transferu wyjątkowo go zmęczył? Czy gdyby to zależało od niego, byłby w Lechu? Za co docenia Piasta? Czy ma pretensje do Lecha za opieszałość w działaniach? Czemu odrzucił oferty z Holandii i Izraela? Czy robiłoby mu różnicę, za ile zostałby sprzedany? Z jaką nietypową kontuzją zmagał się przez ostatnie miesiące? Dlaczego żałuje, że odszedł z Dinama Zagrzeb? Zapraszamy.
*
W niedzielę zbytnio się Lechowi nie postawiliście. Gospodarze wygrali tylko 1:0, ale trudno powiedzieć, żeby ich zwycięstwo było mocniej zagrożone.
Uważam, że rozegraliśmy bardzo słaby mecz. To, że skończyło się na 1:0 pewnie po części wynikało z faktu, że Lech szybko objął prowadzenie i niekoniecznie forsował tempo. Źle się to spotkanie dla nas ułożyło, rywal nabrał pewności siebie. My zagraliśmy bojaźliwie, praktycznie nie mieliśmy atutów w ofensywie, całkowicie oddaliśmy inicjatywę. To Lech był przy piłce i budował akcje. Nam ciężko było w ogóle wyjść z niskiej obrony do jakiejkolwiek kontry.
Już drugi raz w tym sezonie nie macie nic do powiedzenia z przodu w wyjazdowym starciu z wielką marką. Piję oczywiście do meczu z Legią.
Rozmawiamy między sobą, robimy analizy i widzimy, że w takich meczach za dużo jest bojaźliwości w naszych poczynaniach. Trochę mnie boli, że w dwóch ostatnich spotkaniach zaczęliśmy wyglądać lepiej i łącznie strzeliliśmy pięć goli, a jak przyjechaliśmy na Lecha, prawie nie podejmowaliśmy ryzyka w ofensywie. Lech jest teraz niżej w tabeli niż Cracovia czy Stal, ale to aktualny mistrz Polski i jestem pewny, że wygrzebie się z dołka. Ta drużyna ma za dużo jakości, żeby błąkać się gdzieś na dalszych miejscach. Z drugiej strony, nie pokazaliśmy chyba nawet pięćdziesięciu procent swoich możliwości. Jeżeli nie oddajemy żadnego celnego strzału, trudno mówić o dobrej grze.
Wyjściowe założenia mieliście znacznie odważniejsze?
Jadąc na Cracovię po tym feralnym meczu z Legią powiedzieliśmy sobie, że musimy tam wygrać, czyli musimy dochodzić do sytuacji. No i wyglądaliśmy w tym względzie dużo lepiej, wynik mogliśmy otworzyć jeszcze w pierwszej połowie. Udało się to dopiero po przerwie. Ze Stalą rozegraliśmy najlepszy mecz od dawien dawna. Może nawet najlepszy, odkąd jestem w Piaście. Przychodzi mi jeszcze na myśl 4:1 z Legią, ale nawet wtedy nie stworzyliśmy tylu sytuacji. Wszystko nam wychodziło. Nie patrzę na piłkę tylko przez pryzmat zaangażowania, biegania, taktyki i tak dalej. Najważniejsze, żebyśmy cieszyli się grą i stwarzali zagrożenie pod bramką przeciwnika. I to wtedy się działo.
Z Lechem mieliśmy założenia, żeby próbować wychodzić do niego wyżej, wiele o tym mówiliśmy, natomiast w praktyce wyszło inaczej. Przez pierwsze 25 minut byliśmy ewidentnie pogubieni. Później przynajmniej potrafiliśmy się trochę utrzymać przy piłce i powymieniać podania, ale nie przekładało się to na sytuacje.
Gdy rozmawialiśmy w maju, przyznawałeś, że miałeś wiosną dodatkową motywację przed meczem z Lechem. W takim razie teraz pewnie była ona jeszcze większa.
Jeśli od dłuższego czasu mówi się w twoim kontekście o przejściu do danej drużyny, to siłą rzeczy masz z tyłu głowy, że jest to trochę inny mecz. Chciałem się pokazać z jak najlepszej strony, ale nie było to nic innego jak przy wyjeździe na Łazienkowską. Jeżeli grasz na Lechu czy Legii, masz poczucie, że prestiż meczu jest nieco większy niż w pozostałych przypadkach i zawsze fajnie wtedy błysnąć. Gdy jedziemy na Górnik Zabrze, też inaczej do tego podchodzę, jest dodatkowy smaczek. W kontekście ostatniej historii było ich aż za dużo. Przed meczem z Lechem starałem się odciąć od całego szumu i skupić na swojej robocie. Zyskałem wreszcie mentalny spokój, którego od trzech miesięcy mi brakowało. Nie chodziło jedynie o kwestie transferowe. Dokuczała mi też kontuzja, powrót do zdrowia trwał długo.
No właśnie, w piątek rozmawiać nie chciałeś, potrzebowałeś wytchnienia na kilka dni. Sprawiasz wrażenie osoby, którą trudno przytłoczyć mentalnie, ale jak widać, każdy ma swoje granice.
Nie chodziło o kilka dni, tylko tak naprawdę o te trzy miesiące. Staram się na wszystko patrzeć pozytywnie, na zasadzie „szklanka zawsze jest do połowy pełna”. Jeśli jednak przez wiele tygodni twoja twarz wychodzi nawet z lodówki – „Kądzior idzie tu czy tam”, „nowa oferta za Kądziora” i tak dalej – może być to męczące. Wiele podawanych rzeczy mijało się z prawdą i trudno było je dementować. Pewnie trochę inaczej bym do tego podchodził, gdybym był zdrowy, w pełnym treningu. Przez dwa miesiące dokuczało mi zapalenie w stopie, później byłem gotowy najpierw na 15-20 minut grania i dopiero od trzech tygodni występuję od początku. To się skumulowało.
Chciałem, żeby moja sytuacja jak najszybciej się wyjaśniła, a że stało się to akurat przed meczem z Lechem? Widocznie tak miało być. Cieszę się, że wreszcie mam spokojną głowę. Wierzę też, że problemy zdrowotne już definitywnie minęły.
Mówiłeś, że wiele doniesień w tej transferowej sadze było kłamstwami. Które?
Mógłbym napisać książkę, serio. Nie chcę podawać nazwisk, mówić o kwotach, ale powtórzę: wiele z tych rzeczy było nieprawdziwych. Nie wiem, czym kierują się niektórzy ludzie mówiąc i pisząc coś takiego. Mogą przecież zadzwonić i zapytać, zamiast wymyślać historie, po których łapaliśmy się z agentem za głowę i zastanawialiśmy, czy to może nam ktoś czegoś nie mówi i coś ukrywa. Czasami nawet moja mama dzwoniąc do mnie mówiła o jakichś sprawach zasłyszanych z mediów i musiałem ją wyprowadzać z błędu. Niektórym mediom chodzi tylko o kliki. Nie chciałem rozgłosu w tej sprawie. Często wiele rzeczy łatwiej jest załatwić po cichu. Temat z Lechem przewijał się od dawna, podejścia były trzy, ale to, co działo się w tym okienku to już była lekka przesada. Na końcu miałem przesyt tematu. Całe zamieszanie było nie fair w stosunku do moich kolegów z szatni i trenera Fornalika. Oni też czytali te rzeczy i zastanawiali się, o co chodzi. Odbyłem z nimi wiele rozmów, nie miałem nic do ukrycia.
Nie czarujmy się: gdyby to zależało wyłącznie od ciebie, grałbyś dziś w Poznaniu i szykował się na Ligę Konferencji. Byłeś gotowy podjąć to wyzwanie. – Z tego, co mi Damian mówił, był dogadany z Lechem Poznań. On się zgodził na ich warunki. Był przekonany, że jeśli się zgodzimy, to on do Lecha pójdzie – mówił w Kanale Sportowym Bogdan Wilk.
Pozostaje mi więc podpisać się pod słowami naszego dyrektora sportowego. Tak to wyglądało. Na koniec Lech przyspieszył w rozmowach, ale Piast zdecydował, że w końcówce okienka nie chce mnie sprzedawać, zwłaszcza że sytuacja finansowa klubu nie zmusza go do szukania wpływów transferowych za wszelką cenę. No i Piast ma swoje ambicje sportowe, chce walczyć o coś konkretnego. Fajne jest też to, że klub docenił mój wkład i uznał, że beze mnie byłoby trudniej te ambicje zrealizować.
Bogdan Wilk mówił także, że zapewniałeś ich, że nie będziesz odchodził za wszelką cenę i zaakceptujesz każdą decyzję klubu, bo rok temu wyciągnął do ciebie rękę, dając ci szansę. Nie zamierzałeś protestować i robić scen.
No właśnie nie jestem takim typem człowieka. Może takie wymuszanie czasami w piłce pomaga, nie wiem. Ja po prostu w ten sposób nie postępuję, zostałem inaczej wychowany i tego się trzymam. Zawsze staram się doceniać ludzi, którzy w życiu wyciągali do mnie rękę i z którymi coś mnie łączy. Tak też było teraz z Piastem. Miałem pójść i powiedzieć, że jeśli nie zostanę sprzedany, to przestanę grać i przychodzić na treningi? Uderzyłbym w klub, trenera i chłopaków z drużyny. Jak mógłbym później spojrzeć w oczy Kubie Czerwińskiemu, Michałowi Chrapkowi czy Kamilowi Wilczkowi? Ja chciałem mieć jasność co do swojej sytuacji. Zespół i trenerzy też to rozumieli. Klub zdecydował, że zostaję, jednocześnie zaproponowano mi nowy kontrakt, z czego jestem bardzo zadowolony. Na koniec chodziło o to, żebym zadowolony był i ja, i Piast, i tak się właśnie stało. To, co było wcześniej, wycinamy.
Bogdan Wilk: Takich zawodników jak Kądzior trzeba traktować bardzo poważnie
Czyli nie potrzebowałeś chwili, żeby wrócić myślami na sto procent do Gliwic, bo już gdzieś wybiegłeś do przodu?
Ludzie często komentują w ten sposób. Czy po mojej grze z Cracovią i Stalą Mielec – pierwszych meczach od początku po kontuzji – w których prezentowałem się dobrze, strzelałem lub asystowałem, w jakikolwiek sposób widać było, że myślami mogę być gdzie indziej? Potrafiłem się od tego odciąć, rozegrałem dwa fajne spotkania, które wygraliśmy. A przecież przez kontuzję straciłem okres przygotowawczy, musiałem indywidualnie wrócić do swojego rytmu. Teraz słabiej wypadłem w Poznaniu, to już mówiono, że pewnie rozmyślałem o Lechu. Przed Cracovią i Stalą też rozmyślałem o przyszłości. Analizowałem, co będzie lepsze dla mojej rodziny i tak dalej, normalna reakcja inteligentnego człowieka. A jednak na boisku zostawiałem to za sobą. Takie rzeczy nie mają wpływu na moje nastawienie. To, czy zagram lepiej lub gorzej zależy od dnia, dyspozycji mojej, całej drużyny i przeciwnika, a nie od mętliku w głowie.
Postawa Lecha w pewnym momencie zaczęła cię irytować? W dużej mierze to przez jego zachowawczą strategię w negocjacjach temat rozciągnął się na wiele tygodni. Gdyby „Kolejorz” 800 tys. euro zaproponował miesiąc temu, Piast pewnie by się zgodził.
Nie oceniałbym tego tak jednoznacznie. Biorąc pod uwagę również wypowiedzi z mediów, bardzo możliwe, że Lech początkowo miał przeznaczony większy budżet na zakup stopera. Później się okazało, że stoper nie przychodzi, a klub awansował do fazy grupowej Ligi Konferencji i złożono korzystniejszą ofertę. Być może dało się to przeprowadzić w inny sposób, ale każdy ma swój styl i sposób pracy. Nie mam do nikogo żalu, bo na koniec zostaję w Piaście i mogę tylko dziękować klubowi, że podpisałem nowy kontrakt na lepszych warunkach. Skupiam się na tym, na co mam wpływ, czyli na jak najlepszej grze w gliwickich barwach.
Wracamy do tego, że skoro ty zostajesz, zimą przyszedł Kamil Wilczek, a latem Jorge Felix, to Piast jasno pokazuje, że nie ma zamiaru bić się jedynie o środek tabeli.
Tak to wygląda i bardzo się z tego cieszę. Kamil Wilczek jest w skali Ekstraklasy dużą postacią, byłym królem strzelców, byłym reprezentantem, autorem wielu goli w lidze duńskiej. Jorge na pewno jeszcze potrzebuje czasu, żeby dojść do optymalnej formy. Sam po sobie widzę, że dwa stracone miesiące pozostawiają ślad na dłużej. Wahania formy, mecze, w których będę czuł się gorzej, pewnie będą mi się jesienią przytrafiały. Oby było ich jak najmniej. Z Jorge może być podobnie, ale o jego wartość dla zespołu jestem spokojny. Gola z Cracovią już strzelił, wchodzi na 20-25 minut, a czwartkowy Puchar Polski z Lechią Dzierżoniów wydaje się idealnym momentem, żeby zagrał w większym wymiarze. Tylko meczami można wrócić na najwyższe obroty. Gdyby trener Fornalik cały czas wpuszczał mnie na kwadrans, to trudno byłoby mi dojść do formy. Z Cracovią zostałem rzucony na głęboką wodę, zagrałem 80 minut, w końcówce „pływałem” na boisku, ale tydzień później ze Stalą w 80. minucie miałem już więcej sił.
Co do drużyny, na każdej pozycji mamy bardzo doświadczonych zawodników, wyróżniających się w skali całej ligi. Jest tu potencjał, żeby walczyć o coś więcej i tak też rozmawialiśmy z władzami Piasta. Co nie znaczy, że czasami nie przytrafią się mecze do zapomnienia jak z Legią i Lechem.
Ciągle mówimy o Lechu, ale miałeś też oferty z Holandii i Izraela.
Tak, ale te tematy szybko zostały ucięte. Fortuna Sittard mogłaby zapłacić Piastowi, załóżmy, jakieś 400 tys. euro. Piast nie był zainteresowany. Klub ten ma bogatych tureckich właścicieli, ale i sama pensja nie imponowała na tyle, żebym mógł umierać za ten transfer. Drugim tematem był Hapoel Beer Szewa, którego dyrektor sportowy dobrze mnie zna od czasów Dinama Zagrzeb. Mierzyliśmy się z nimi w eliminacjach Ligi Mistrzów. Izraelczycy złożyli ofertę i Piastowi, i mnie, natomiast z różnych względów się nie zdecydowaliśmy. Raz, że finansowo nie była to Turcja, w której wcześniej byłem. Dwa, że perspektywa życia obok Strefy Gazy trochę odstraszała. To już musiałaby być naprawdę oferta extra, żeby zdecydować się na taki ruch. Na koniec zresztą i tak decyduje Piast, a te propozycje były na poziomie 400-450 tys. euro, podobnie jak któraś z ofert Lecha w tamtym momencie.
Wcześniej, w rozmowie na Weszło, Bogdan Wilk śmiał się po jednej z pierwszych ofert Lecha, że wręcz byś się na nich obraził, gdyby puścili cię za tak małe pieniądze.
Rozmawialiśmy potem na ten temat z dyrektorem. Wydaje mi się, że nie ma na świecie piłkarza, który obrażałby się na kwotę, za którą odszedł. Piłkarzom nie robi większej różnicy, za ile zostaną sprzedani. Okej, jeżeli chodzi o jakieś kwoty symboliczne czy przełomowe, jak w Ekstraklasie milion euro, może jest to jakiś dodatkowy smaczek. Czy jednak robiłoby mi różnicę, czy odszedłbym za 400 czy za 600 tys. euro? Szczerze mówiąc, nie. Na koniec liczy się, czy jako człowiek jesteś szczęśliwy i czy jako zawodnik widzisz się w danej drużynie. Do Hiszpanii poszedłem za 2 mln euro i co mi to dało? Może gdybym przyszedł za 200 tys., dostałbym więcej szans. Nie wiadomo.
Masz pewność, że saga transferowa się zakończyła i na finiszu okienka znowu nie pojawi się zaskakujący temat?
Oficjalnie wszystko zakończyliśmy. Nie po to przedłużałem umowę z Piastem, żeby po paru dniach odejść. Oczywiście to, że podpisałem umowę do 2025 roku, nie oznacza, że do 2025 roku będę grał w Gliwicach. Dyrektor Wilk czy pan Zbigniew Kałuża wyraźnie to zaznaczali. Docenili mnie jako osobę i mój wpływ na zespół, ale życie pisze różne scenariusze. Zobaczymy, jak będę się prezentował w tej rundzie. Pieniądze nie są dla mnie najważniejsze, ale czasami dostajesz ofertę nie do odrzucenia, z której zwyczajnie musisz skorzystać. Na tę chwilę jednak wszystkie tematy są pozamykane.
Zbigniew Boniek pisał na Twitterze, że jego zdaniem nie jesteś wart 800 tys. euro. Jak zareagowałeś, bo na pewno to do ciebie dotarło?
W pewnym stopniu się z panem Bońkiem… zgadzam. Płacenie takiej kwoty za 30-letniego zawodnika oczywiście może być racjonalne. Dostajesz gotowy produkt, kogoś, kto da jakość tu i teraz. Jeżeli jednak mówimy o klubie mocno nastawionym na promowanie i sprzedawanie piłkarzy, raczej nie będzie to przyszłościowa inwestycja. Z drugiej strony, pewnie 3/4 klubów Ekstraklasy na miejscu Piasta oddałoby mnie za 800 tys. euro ligowemu konkurentowi. A w Piaście stwierdzili, że nie zależy im na pieniądzach. Tak cenią mnie jako piłkarza i człowieka, że zamiast sprzedawać zaproponowali nową umowę. Co do naszego byłego prezesa, teraz już chyba komentuje każdy temat (śmiech).
Kilka razy wspominałeś o ostatniej kontuzji. Była ona nietypowa.
Bardzo nietypowa. Wszystko zaczęło się w kwietniu, po wyjazdowym meczu z Legią, który wygraliśmy po moim golu. W drodze powrotnej poczułem, że mocniej zaczyna mnie boleć ścięgno podeszwowe. Jeden, drugi mecz rozegrałem na środkach przeciwbólowych. Rano chwilami przy wstawaniu trudno było ciągnąć nogę za sobą. Nie chciałem jednak odpuszczać, bo walczyliśmy jeszcze o czwarte miejsce. Z fizjoterapeutą w klubie zastanawialiśmy się, o co chodzi. Może jakaś pęknięta kość? Na USG nic nie wychodziło, poza tym, że zbierał się płyn. Rezonans wykazał jedynie, że w stopie jest jakiś stan zapalny. Pojechałem na wakacje. Zakładałem, że odpocznę dwa tygodnie i wszystko będzie w porządku. Po urlopie trenowałem dwa dni, noga spuchła, chłopaki wyjechali na obóz, a ja zacząłem serię badań. Zrobiliśmy ich mnóstwo. Okazało się wreszcie, że to bardziej reaktywne zapalenie stawu wywołane prawdopodobnie jakąś bakterią. Dwa wskaźniki w badaniach miałem podwyższone.
Niestety bardzo długo nie mogłem niczego robić na boisku. Przez dwa miesiące funkcjonowałem w rytmie siłownia-basen-rower. Trudno było mi zrozumieć, że coś się dzieje i nie ma to nic wspólnego z jakimś zdarzeniem na boisku, z ortopedią i tak dalej. Kostką ciągle była obolała, zwłaszcza po przebudzeniu. Trochę zaczęło mi to odpuszczać już przed 1. kolejką z Jagiellonią, ale po tak długiej przerwie w treningu piłkarskim nie byłbym gotowy nawet na wejście z ławki. Teraz jest zdecydowanie lepiej, choć jeszcze zdarzają się dni, w których rano trochę tę nogę czuję i muszę ją rozruszać. Wykonuję dużo ćwiczeń profilaktycznych, więc mam nadzieję, że problem się wyciszy.
Czyli tu pomóc mógł tylko czas? Nie brałeś antybiotyków?
No właśnie przeszedłem kurację antybiotykową i bardzo źle się po niej czułem. Przez trzy tygodnie czekaliśmy na wyniki specjalistycznych badań. W tym czasie praktycznie nic nie mogłem robić. Gdy wyniki nadeszły, zdecydowaliśmy się na antybiotyk. Brałem go przez kolejne trzy tygodnie i mój organizm to odczuł. Trudno po czymś takim od razu w pełni normalnie funkcjonować na co dzień, a co dopiero wrócić na boisko.
W sondzie z Piotrem Wołosikiem w „Przeglądzie Sportowym” powiedziałeś, że żałujesz odejścia z Dinama Zagrzeb. To świeże odczucie? Do tej pory raczej mówiłeś w stylu „nie żałuję, to była życiowa szansa, później bym sobie wyrzucał, że nie spróbowałem w La Liga”.
Ustaliłem sobie kiedyś pod kątem mentalnym, że nie będę żałował rzeczy, które się nie wydarzyły, albo są już za mną i nic nie mogę zmienić. Jak każdy człowiek, po czasie mam jednak różne przemyślenia. Z Piotrkiem znamy się od lat, prosił o szczerość, więc na pytanie, czego żałuję, wskazałem odejście z Dinama. Kłóci się to z moim podejściem, ale kilka razy w rozmowach z żoną mówiłem tak samo.
W tamtym momencie ja i agent nie patrzyliśmy na transfer do Eibaru według tych samych kryteriów, co zazwyczaj, czyli czy trener widzi mnie w zespole, czy ten zespół swoją specyfiką pasuje do mnie. Jak mówiłem ci w innym wywiadzie, w Hiszpanii chciał mnie dyrektor, a nie trener. Zajaraliśmy się tym, że chodziło o Primera Division, ja już miałem 28 lat i pewnie dziewięciu piłkarzy na dziesięciu zdecydowałoby się na podjęcie wyzwania. Nie wyłamałem się, ale po dwóch latach mogę stwierdzić, że chyba lepiej byłoby zostać w Dinamie. Widzimy, gdzie obecnie jest Dinamo, a gdzie Eibar.
rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK
WIĘCEJ O DAMIANIE KĄDZIORZE:
Fot. FotoPyK/Newspix
aż szkoda, że padło na tak mającego dobrze poukładane w głowie, nawet nie piłkarza, co człowieka. Stracił już przez to raczej szansę na pokazanie się w piłce europejskiej, może nawet repre, może i jakiś niezły wyjazd zagraniczny na koniec kariery. W ostatnim meczu Lech ewidentnie zagrał na skasowanie Kądziora w ofensywie i nie widziałem tak walczącego w obronie Pereiry, który dostał speczadanie, pewnie poniekąd, aby odegrać się na Piaście za cyrki z transferem. I – szczerze – miał do tego prawo, tak samo jak Piast próbować wycyganić od Lecha ile się da. I nie pykło, Lech zwolnił dwa miejsca „obcokrajowców” po zmianie przepisów (Salamon, Bednarek), co Piastowi dodawało atutów w rozmowach, pewnie teraz lub zimą kupi jakiegoś Polaka.
Dorobi ten wschodniak z Białegostoku (Kądzior) gdzieś przy biedaszybach i będzie zadowolony. W śląskiej biedzie czuje się, jak u siebie.
Deluxie pomyliłeś miejscówki Kądzior gra w Gliwicach, a nie Wałbrzychu.
Jeśli tak samo dobrze odróżniasz fotele od muszli klozetowej to raczej cię nie zaproszę do mojego domu…
Przecież w Poznaniu nie odróżniają łazienki od kibla, to czego Ty oczekujesz…
Takimi wpisami pokazujesz jedynie biedę umysłową. Swoją
wróć – zagraniczniaka, skoro może, obejdzie się bez targów o 50 tys euro
Panie Damianie.A może bał się Pan o miejsce w składzie po prostu?Po tym co Pan pokazał w Poznaniu ostatnio,to te 800tys trzeba by podzielić na pół a i tak bym się zastanawiał…
Wydaje mi się,że dosyć już zawodników w Lechu o takich parametrach (niewysoki zawodnik z dobrą techniką,szybki).Życzę powodzenia w Piaście.Grę przy 2tys ludzi , bez perspektyw na coś wyżej niż 7-8 miejsce.Rok 2019 juz się nigdy nie powtórzy.
Nawet sam Kądzior powiedział – 3 oferty z Holandii, Izraela i z Lecha. Wszystkie w okolicach 400 tys EUR. A prezes farmazony opowiada, że to gracz za 1 mln EUR. Ciekawe, czy gdyby to był jego klub i jego pieniądze, to by nie wziął. A tak to po 6 mln PLN do miasta i gra gitara.
kurwa chłopie, ale o przyjęciu oferty to chyba decyduje klub, a nie piłkarz. Lech chciał być sprytny i zaproponował to samo co wcześniej, Piastowi zaczęło się palić w tyłku od słabego startu, to podsunęli pewnie przedłużenie kontraktu z dobrą podwyżką i wszyscy zadowoleni oprócz Lecha.
Gliwiczanie zapłacą za twój nowy kontrakt, Powinien być zakaz sponsorowania zawodowego sportu przez miasta, spółki skarbu państwa, jakiekolwiek państwowe instytucje. Tak jak jest w innych krajach.
Nic dziwnego, że rynek transferowy wewnątrz ekstraklasowy nie istnieje. Lepiej nie sprzedać za 800 tys euro do innego klubu, tylko iść do miasta po te pieniądze.
Widocznie Gliwiczanie chcą płacić na Piasta, skoro od ponad 20 lat wybierają tą samą opcję polityczną, co do której wiadomo, że pompuje ona pieniądze w klub. Wystarczy wybrać kogoś kto zakręci kurek z kasą – a takich kandydatów mamy w Gliwicach kilku.
Wiesz co? Idź do Wiary Lecha niech zrobią sobie kosę z Piastem.
Za to że Piast nie opylił wam Kądziora.
Od kiedy robi się kosy z ogarami? Na takie ogórki się szczą.
Racja, jeszcze by Wiara dostała kosza, od ultrasów Piasta.
I mogłaby zmienić nazwę na Siara…
Naucz się chłopie co znaczy „dostać kosza”:
https://slang.pl/dostac-kosza/
Wywiad nr 2137 z Kądziorem, chyba top 1 rozmówców na weszło
Jezu ile można to wałkować?
Dostał podwyżkę od Piasta? Dostał.
Lech go wyjaśnił w ostatnim meczu? Wyjaśnił.
Ile jest wart? max 500 tys zł.
Amen
No co ty, bez niego trup Kolejorz leci prosto do pierwszej ligi, tym transferem wszystko zostało przgrane, wszystko-tak przynajmniej cwierkaja tomeczki, Pawełki i inne łobuzy z kkslech-bez Kadziora nie będzie niczego, uwierz-oni się nie mylą
Tak szczekają tylko takie pajace jak ty
Skazany na dozywocie w Gliwicach bez perspektyw na dalszy rozwoj oraz bez mozliwosci dorobie ia sobie solidnej pensji na stare pilkarskie lata Kontakt z druzynami zagramicznymi jedynie podczas sparingow ale podejrzewam ze beda to zespoly ze Slowacji lub Litwy Zafundowal sobie Damian to co chcial Tyle w temacie
Przypadek Rodrigo Zalazara pokazuje, że takie opinie i skreślanie zawodnika jest często nic nie warte. Więc Twój osąd za rok czy dwa może być gówno warty klownie
„Gdyby „Kolejorz” 800 tys. euro zaproponował miesiąc temu, Piast pewnie by się zgodził.” Miesiąc temu Kądzior miał kontuzję.
całe szczęście że Piast się nie zgodził. Lech by tego żałował. A tak, cacy. Powyżej 400 tyś euro to byłoby srogo przepłacone.
Chłopak nie szukał na siłę kwadratowych jaj. Nie po 6 meczów w Lidze Pocieszenia. No fakt, z Villarreal to fajna sprawa, ale pewnie uznał, że nie warta świeczki.
A widzę ile tu łez z Poznania ulało się:)
Szanujcie zawodnika, że został. Tak jak szanowalibyście zawodnika Lecha, który nie cisnął na siłę na transfer, bo pozostanie w Poznaniu było dla niego ok.
Ja myślę, że w Poznaniu to łzy są lane ogólnie nad przeznaczaniem zbyt niskich środków na wzmocnienia. To nie jest tak, że inne transfery tip top, tylko ten Kądzior nie wyszedł. Przecież były deklaracje wzmocnień, a oni kupili tylko JEDNEGO zawodnika. Wypożyczenia można traktować tylko jako uzupełnienia składu.
Pewnie tak. Są środki m.in. za Kamińskiego, a tu taka bida transferowa i brak wyników. Eliminacje do LK przejechali na picu. Łatwi rywale, bo kiedyś Lech miał lepsze czasy i zwróciło mu się to. Gdyby dostali Slavię to przy tej formie byłby kolejny Karabach.
Też wkurwiłbym się na miejscu kibiców Lecha.
Ambitny widać. Woli grać z Radomiakiem, czy jakimś tam podrzędnym Widzewem. Normalnie gwiazda eklapy bo 3 ,4 razy kopnął piłkę prosto.
Tendencja spadkowa, 30 lat, piłkarskiego świata nie zwojuje. Swoje za granicą zagrał, świetny okres w Chorwacji, gorzej w Hiszpanii i Turcji. Może uznał, że potrzebuje spokoju i stabilizacji? A Piast jest właśnie takim bezpieczny klubem.
Przeprowadzka to dodatkowe kłopoty dla niego i rodziny. A sorry, wątpię czy gra byłaby warta świeczki. Pewnie drobna podwyżka w porównaniu z nowym kontraktem. Kilka meczów w LK. A niepowiedziane, że po tym „pocałunku śmierci” Lech na końcu sezonu będzie wyżej w tabeli od Piasta.
W Lech poza tymi kilkoma meczami też grałby z Widzewem i Radomiakiem. Lech to nie jest jakaś marka znana w świecie, żeby posądzać gracza o brak ambicji:) Naprawdę.
Co innego, gdyby przykładowo trafiła się szansa grać w silniejszej lidze i to grać, a nie siedzieć na ławce…
Obecnie w Polsce może poza Legią nie ma większego klubu nic Lech. Gra przed 40tys widownią powinna być marzeniem dla każdego piłkarza.
Caly watek o Lechu wystarczylo ograniczyc do „Klub zdecydował, że zostaję, jednocześnie zaproponowano mi nowy kontrakt, z czego jestem bardzo zadowolony” i nie trzeba dorabiac zadnych ideologii jaki to Damian honorowy. W zyciu zawsze chodzi o wiecej pieniedzy i nie krytykuje za to Kadziora i jego menago.
A może „Weszło” powinno odpuścić sobie te smutne teksty o „ośmieszaniu się” Lecha, który po prostu nie chce przepłacać za zawodnika? Za to może przestać ośmieszać się swoim codziennym „dziennikarzynowaniem”, bo zdarza się to dużo częściej niż wtopy Lecha na rynku transferowym… Czasami zastanawiam, co niektórzy z was przypalali w takcie pisania „artykułów”…
Klub i zawodnik podjęli decyzję, że niczego nie chcą zmieniać. Ich prawo – zgadzam się jednak ze zdaniem wielu osób powyżej – że władze klubu szastają nie swoimi, ale miejskimi pieniędzmi, co samo w sobie jest już patologią… Czas pokaże czy to była dobra decyzja dla zawodnika. Życzę mu jak najlepiej, ale jego historia pokazuje, że nie wszystkie decyzje, które podjął pomogły mu karierze… Oby tam razem miał rację. Kluby takie jak Lech, Wisła czy Legia są większe niż jakikolwiek zawodnik i warto o tym pamiętać, myśląc, że zawodnik taki, jak Kądzior będzie ich zbawicielem… Przy całym szacunku do niego…
Na weszlo są eksperty ale chyba od chlania gorzały.
Najdziwniejsze w tej sadze było jak Weszło próbowało Kądziora wcisnąć do Lecha za jak największą kwotę. Czy to na złość Lechowi, czy to by pomóc Piastowi czy jakiemuś menago. Jednak wyśmiewanie ofert Lecha jako za niskich, mimo że niektóre z nich były dwukrotnie wyższe niż innych klubów europejskich śmierdziało od początku jakąś prywatą, a nie obiektywnym dziennikarstwem.
Na koniec jednak chyba wszyscy są zadowoleni, może poza hienami z Weszło. Kądzior dostał podwyżkę, a Lech nie przepłacił, tylko dlatego, że Salamon, który złapał ciężką kontuzję reprezentując Polskę, nie był traktowany jako Polak w rodzimej lidze. Bo tak naprawdę to te chore przepisy były głównym argumentem za akurat Kądziorem w Lechu.
#nikogo
Kądzior postąpił jak chciał, Lech też postąpił jak chciał, żałować chyba będą w Piaście A ośmiesza się Weszło komentując NEGOCJACJE transferowe. Bardzo prostacki portalik, zero wiarygodnych informacji, zero rzeczowych komentarzy. Dziennikarskie dno!
Dziwnym trafem menago Kądziora reprezentuję również dwóch zawodników z KTS Weszło.
Podsumowując :
1/Lech ośmieszył się ofertą 600 tys za kontuzjowanego piłkarza i 800 tys za zdrowego… odważne stwierdzenie w naszej biednej lidze
Do tego jest obiektem kpin całej Polski a szczególności kibiców Lecha..
Jestem kibicem Lecha dla mnie transfer Kądziora nie był wymarzony a raczej miał być zaklejaniem dziury po kontuzjach na ewentualne zmiany w drugich połowach a nie pierwszy skład, tak więc co logiczne nie kpiłem z swojej drużyny
2)Fortuna Sittard i Happoel dawały 400 i 450 tys nie ośmieszyły się i nie były obiektem kpin swoich kibiców…a także nie zobaczyły filmiku na swój temat
3/Kądzior daje jasny sygnał że Lech walczył o niego a sprawę pokpił Piast przez swoją zachłanność a gdy Lech się wycofał to nakręcili film fabularny jak to zagrali Lechowi na nosie…
4/Cała afera po tytułem Piast zakpił z Lecha została nakręcona tylko i wyłącznie przez pismaków
To tyle..
Dziękuję
P.S. Jeden transfer już klepnięty dwa lub nawet trzy w fazie negocjacji
Ten się śmieje kto się śmieje ostatni
Tu nie chodzi o kpiny tylko, że Rutkowscy nieudolnie prowadzą negocjacje. Jak dziady, jak cyganie obwoźni handlujący futrami. Kądzior był taką „truskawką na torcie”. Skumulowało się na nim.
A teraz to możesz wygrażać się. Grając w pucharach transfery powinno się robić w lipcu, a nie w ostatnich dniach okienka transferowego. Jak już był wpierdol w początkowej fazie eliminacji LM.
Dobrze że tak się stało. Gościu został wyjaśniony przez Mistrza Polski. Parę razy powąchał piłkę, a resztę meczu leżał i kwiczał. Typowa pizda.
Ale łby. Wygrali z Piastem i to bez jakiś fajerwerków, gość słabo zagrał i już wygrażanie piąstkami. Normalnie jakby była demolka 🙂
A Lecha już w tym sezonie wyjaśnił m.in. Stal Mielec. Idąc twoim tokiem myślenia może tam powinni poszukać wzmocnień?
A co jest złego w szukaniu wzmocnień w innym klubie z ekstraklasy?
Nic. Tylko fakt, że ktoś przegrał mecz nie znaczy, że jest za słaby dla klubu, który wygrał.
A ten powyżej pizdą nazywa jednego z najlepiej wyszkolonych piłkarzy ekstraklasy:)