Już dziś dowiemy się, czy Ekstraklasa będzie miała pierwszych w historii przedstawicieli w Lidze Konferencji Europy. O to miano powalczą Lech Poznań i Raków Częstochowa. Obie drużyny mają przewagę przed rewanżami, ale obie zagrają też na wyjeździe. Zadanie nie należy do najłatwiejszych, ale miejmy nadzieję, że tym razem wszystko pójdzie zgodnie z planem.
Slavia Praga – Raków Częstochowa. Napisać piękną historię
Rzadko się zdarza, żeby polski kibic był zadowolony z występów polskiej drużyny w europejskich pucharach, ale trzeba przyznać, że tym razem sytuacja jest wyjątkowa. Raków Częstochowa zaprezentował się bardzo dobrze we wszystkich dotychczasowych meczach, w tym z wyżej notowaną Slavią Praga. Podopieczni Marka Papszuna prowadzili po pięknym trafieniu Iviego Lopeza, ale stracili je w 60. minucie. Potrafili jednak szybko odpowiedzieć i to oni mają przewagę przed rewanżem. Wynik 2:1 niczego nie gwarantuje, ale daje przynajmniej jakiś minimalny margines błędu.
Przedstawiciele Slavii odgrażają się jednak, że tamto spotkanie w Częstochowie było tylko wypadkiem przy pracy, więc w Pradze wszystko zostanie wyjaśnione i wróci do normy. – W czwartek to będzie zupełnie inny mecz z rywalem u zupełnie innej charakterystyce. Mam nadzieję, że nabraliśmy pewności, która pozwoli nam wygrywać kolejne spotkania. Będziemy grać u siebie, a na naszym stadionie gramy ostatnio lepiej niż na wyjazdach – powiedział trener Jindrich Trpisovsky, cytowany przez oficjalny portal klubowy. Nie można się z tym nie zgodzić, ponieważ faktycznie czwartkowi rywale Rakowa w tym sezonie nie ponieśli jeszcze porażki na własnym stadionie.
Taka statystyka z pewnością nie sprawi, że wicemistrzom Polski ugną się nogi na praskiej ziemi. – Jak pokażemy swoje DNA i siłę mentalną, to jesteśmy w stanie sprawić niespodziankę i awansować do fazy grupowej – zapewnił Marek Papszun na przedmeczowej konferencji prasowej. Faktycznie, wydaje się, że kluczem do awansu będą głowy piłkarzy, ponieważ o pozostałe aspekty raczej nie ma się co martwić. Sytuacja zdrowotna w Rakowie jest lepsza niż przed tygodniem, bo do składu powinien wrócić podstawowy bramkarz – Vladan Kovacević. Oprócz Tomasa Petraska i kontuzjowanego już od dłuższego czasu Marcina Cebuli trener Papszun będzie miał do dyspozycji wszystkich zawodników.
Historia Rakowa w europejskich pucharach dopiero się tworzy, ale już robi wrażenie. W zeszłym sezonie bardzo mało brakowało, aby już wtedy udałoby się awansować do Ligi Konferencji. Na ostatnim etapie zbyt silne okazało się Gent i trzeba było obejść się ze smakiem. Niech więc tym razem będzie inaczej i pomimo kolejnego starcia z bardziej doświadczonym i utytułowanym rywalem częstochowianie wywalczą sobie pierwszy w historii awans do fazy grupowej.
Ale to już było! Lech kroczy własnymi śladami sprzed dwóch lat
F91 Dudelange – Lech Poznań. Poprawić atmosferę
Jakże odmienna od tej wokół Rakowa jest atmosfera wokół Lecha Poznań. Pomimo tego, że Kolejorz może się pochwalić większą zaliczką przed rewanżem to ze wszystkich stron słychać ciągłe narzekania na styl gry drużyny Johna van den Broma. Momentami można odnieść wrażenie, że nieważne co zrobiłby mistrz Polski, to i tak zawsze znalazłoby się całe grono krytyków. Choć trzeba zaznaczyć, że pierwszy mecz z Dudelange faktycznie nie był najlepszy w wykonaniu gospodarzy. Wynik 2:0 nie do końca oddaje, to co działo się na boisku, ale przecież w przypadku awansu nie powinno mieć to większego znaczenia.
Wyjątkowo z narzekaniami na styl zgodził się nawet sam trener van den Brom. – To nie był łatwy mecz, nie zaprezentowaliśmy się dobrze, ale liczy się dobry wynik. Były już mecze, kiedy graliśmy lepiej, ale nie wygrywaliśmy – w ten sposób Holender skomentował poczynania swojego zespołu przed tygodniem. Pozostaje mieć więc nadzieję na to, że tym razem będzie inaczej, choć ile już takich nadziei mieliśmy w tym sezonie. Lech prezentuje się równie fatalnie w Ekstraklasie i w europejskich pucharach. Nie widać żadnych oznak poprawy. Oczywiście złożyło się na to kilka czynników, w tym ten zdrowotny, ale nie wszystko da się w ten sposób wytłumaczyć.
W czwartek sytuacja znów nie będzie należała do najłatwiejszych. W dalszym ciągu dostępni do gry nie będą Bartosz Salamon, Artur Sobiech, Ariel Ba Loua i Alan Czerwiński. Do tego dochodzi jeszcze zawieszenie Antonio Milicia, który w pierwszym spotkaniu dostał czerwoną kartkę. Ale są też pewne pozytywy, bo do dyspozycji trenera będą inni środkowi obrońcy – Filip Dagerstal i Lubomir Satka. Szczególnie powrót tego drugiego powinien nieco uspokoić sytuację na tej pozycji, gdzie jeszcze niedawno musieli grać Nika Kwekweskiri czy Barry Douglas.
– Grając w Europie, taka przewaga nie jest ani mała, ani duża. To nie tak, jak z Dinamo Batumi, że mamy 5:0 po pierwszym meczu i tym samym większy komfort oraz margines błędu. Owszem, te dwie bramki zaliczki mogą dać nam trochę spokoju, ale pozostaniemy w pełni skoncentrowani. Jesteśmy zobowiązani do tego, by przypieczętować ten awans – zapewnił bramkarz Kolejorza Filip Bednarek. Obawy przed rewanżem są ogromne, bo jeżeli gra będzie wyglądała tak, jak przed tygodniem, to tym razem mistrz Polski może już nie wyjść z opresji. Lech bardzo słabo radzi sobie na wyjazdach. W tym sezonie poza Bułgarską nie wygrał jeszcze ani jednego spotkania.
Wszyscy życzylibyśmy sobie, żeby to był historyczny wieczór dla polskiej piłki i żeby obie drużyny awansowały. Już od dawna nie mieliśmy takiej sytuacji, kiedy dwa zespoły Ekstraklasy grały w fazie grupowej europejskiego pucharu. Walka toczy się też o gigantyczne pieniądze. Za sam awans do fazy grupowej Lech i Raków dostaną na pewno po 2,94 miliona euro, czyli około 14 milionów złotych. Do tego dochodzą jeszcze premie za wyniki już w samych rozgrywkach, gdzie każde zwycięstwo jest warte 500 tys. euro, a remis 166 tys. euro. Sytuacja przed rewanżami jest całkiem dobra, więc teraz pozostaje tylko tego nie zmarnować.
Czytaj więcej o Lidze Konferencji:
- Raków, czyli miejsce kontrastów. Relacja z Częstochowy
- „Slavia jest faworytem w dwumeczu z Rakowem. Triumf Legii to raczej wyjątek”
- Pięć meczów, którymi Slavia Praga zaimponowała Europie
Fot. Newspix